„Sandra zachowała się podle i teraz cały Kalisz o mnie plotkuje. Musiałam uwieść jej faceta, żeby nauczyć ją moresu”
„Czułam się jak łowca, który wreszcie dostrzegł pierwszą oznakę strachu u ofiary. Ale musiałam być cierpliwa. Zemsta to sztuka, a ja nie zamierzałam popełnić błędu”.

- Redakcja
Jeszcze kilka miesięcy temu byłam jedną z tych dziewczyn, które naiwnie wierzą, że lojalność i miłość są czymś oczywistym. Miałam najlepszą przyjaciółkę i chłopaka – dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Myślałam, że jesteśmy nierozłączni, że nic nie może nas rozdzielić, a miłość i przyjaźń to wartości, na których mogę polegać. Pamiętam, jak z Sandrą zwierzałyśmy się sobie z najgłębszych sekretów, siedząc do późnej nocy nad winem. Jak Marek przytulał mnie, mówiąc, że jestem jedyną kobietą, na którą patrzy. Jak planowaliśmy wspólną przyszłość, śmiejąc się z głupich żartów i nie wyobrażając sobie życia bez siebie. Wszystko rozsypało się w jednej chwili.
Czułam, jak robi mi się gorąco
To był zwykły dzień. Wzięłam do ręki telefon Marka, bo chciałam sprawdzić godzinę. Ekran się rozświetlił, a ja zobaczyłam wiadomość od Sandry. Treść była krótka, ale wystarczająca.
„Kocham cię, kiedy znowu się zobaczymy?”.
Najpierw pomyślałam, że to pomyłka, że to jakiś głupi żart. Ale potem przewinęłam historię rozmów. Było ich mnóstwo. Ich wspólne plany, sekrety, wyznania. Każda wiadomość była jak cios nożem. Czułam, jak robi mi się gorąco, potem zimno. Moje serce waliło tak mocno, że aż mnie bolało. Nie zrobiłam awantury. Nie rzuciłam mu telefonu w twarz. Nie napisałam Sandrze wściekłej wiadomości. W tamtej chwili coś we mnie pękło, ale zamiast pozwolić, by ogarnęła mnie rozpacz, poczułam coś innego. Ciszę. Mroźną, zimną ciszę.
Zaczęłam myśleć. Sandra straci wszystko. Marek straci wszystko. Ale nie teraz, nie w gniewie. Bo zemsta najlepiej smakuje na zimno.
Musiałam być cierpliwa
Patrzyłam na Sandrę, siedzącą naprzeciwko mnie w naszej ulubionej kawiarni, i uśmiechałam się tak, jakbym nie wiedziała. Jakbym nie widziała tych wszystkich wiadomości, jakby nic się nie zmieniło. W rzeczywistości każda jej mina, każde spojrzenie było teraz dla mnie zagadką. Czy czuła się winna? Czy patrząc mi w oczy, miała wyrzuty sumienia?
– Musimy kiedyś wyskoczyć na weekend. Może nad morze? – powiedziała, mieszając łyżeczką herbatę.
Zastanawiałam się, czy gdy to mówiła, myślała o mnie czy o Marku.
– Dobry pomysł – odpowiedziałam lekko. – Może wzięłybyśmy też chłopaków?
Zawahała się. Tyle mi wystarczyło. Sandra szybko wróciła do swojego zwykłego uśmiechu, ale ja już wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt.
– Może... zobaczymy – rzuciła, odwracając wzrok.
Czułam się jak łowca, który wreszcie dostrzegł pierwszą oznakę strachu u ofiary. Ale musiałam być cierpliwa. Zemsta to sztuka, a ja nie zamierzałam popełnić błędu. Nie ograniczałam się tylko do Sandry. Marek wciąż był przekonany, że nic nie wiem, więc zachowywał się tak, jak zawsze. Przytulał mnie, całował w czoło, mówił, że mnie kocha. A ja pozwalałam mu na to wszystko, powtarzając sobie, że nie zasługuję na chwilę słabości. Równocześnie zaczęłam działać. Subtelnie, z wyczuciem.
Musiałam go podejść
Tomek, narzeczony Sandry, od był dla mnie tylko znajomym, z którym wymieniałam uprzejmości. Teraz zaczęłam poświęcać mu więcej uwagi. Niby przypadkiem zagadywałam go, kiedy spotykaliśmy się w większym gronie. Uśmiechałam się częściej, lekko dotykałam jego ramienia w rozmowie, zatrzymywałam wzrok na sekundę dłużej, niż powinnam. Tomek był czujny.
Pewnego dnia wpadłam na niego w centrum handlowym.
– O, cześć! – powiedział zaskoczony. – Co za zbieg okoliczności.
– Może los coś sugeruje – zażartowałam, patrząc na niego z ukosa. – Masz chwilę? Napijemy się kawy?
Przyjął zaproszenie bez wahania. Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać. O życiu, pracy, drobnych codziennych rzeczach. Uważnie go obserwowałam, szukając w nim czegoś, co sprawiłoby, że łatwiej byłoby mi go podejść. Był typem mężczyzny, który cenił sobie stabilizację. Nie był flirciarzem, nie miał w sobie nonszalancji Marka, ale miał coś innego – potrzebę docenienia.
– Sandrze to dobrze z tobą – powiedziałam nagle jakby od niechcenia.
Tomek westchnął i pokiwał głową.
– Czasem mam wrażenie, że traktuje mnie jak oczywistość – przyznał cicho.
Zatrzymałam na nim spojrzenie.
– Może czasem warto spojrzeć głębiej – powiedziałam.
Spojrzał na mnie uważnie. Wiedziałam, że ta myśl zakiełkuje w jego głowie. Wiedziałam, że to dopiero początek.
Udawałam zaskoczoną
Od tego spotkania z Tomkiem czułam, że coś się zmieniło. Nie pytał o Sandrę, nie wspominał o niej, ale jego spojrzenie, gdy mnie widział, było inne. Ciekawsze. Jakby nagle dostrzegł we mnie kogoś więcej niż tylko przyjaciółkę swojej narzeczonej. Wiedziałam, że jeszcze nie do końca rozumie, co się dzieje, ale nie miałam zamiaru mu tego ułatwiać. Spotykaliśmy się coraz częściej – niby przypadkiem. W sklepie, na siłowni, w kawiarni, w większym gronie znajomych. Każdy taki moment był dla mnie okazją, by zostawić mu w głowie ślad. Przelotne spojrzenia, dotknięcia dłoni, lekki śmiech w odpowiednim momencie. Nic nachalnego. Nic, co mogłoby wzbudzić podejrzenia.
Byłam w barze ze znajomymi, kiedy zauważyłam Tomka przy sąsiednim stoliku. Sandra się spóźniała – idealnie.
– Tomek! – Zawołałam, udając zaskoczenie. – Jak miło cię widzieć!
Podszedł i po chwili siedzieliśmy już obok siebie, rozmawiając.
– Co pijesz? – zapytał, wskazując na moją szklankę.
– Whisky z lodem. Ale tylko jedną, nie chcę stracić czujności – mrugnęłam do niego.
Zaśmiał się, ale coś w jego oczach mówiło mi, że zadaje sobie pytanie, dlaczego nagle czuje się tak swobodnie w moim towarzystwie.
Kiedy przyszła Sandra, udałam zaskoczenie.
– Kochanie, co tak długo? – zapytał Tomek, całując ją w policzek, ale jego spojrzenie na ułamek sekundy wróciło do mnie.
Miałam go w garści
Nie spieszyłam się. Czekałam, aż Tomek wykona pierwszy krok. Aż sam będzie szukał mojej obecności, aż będzie go korciło, by powiedzieć mi coś więcej niż tylko zdawkowe „co słychać”. Nie musiałam czekać długo. Tydzień później dostałam od niego wiadomość.
„Mam chwilę wolnego w pracy. Może kawa?”.
Uśmiechnęłam się.
„Tylko kawa?” – odpisałam.
„Na razie” – padła odpowiedź.
Tego dnia Tomek patrzył na mnie inaczej. Widziałam, jak mu się podobam, jak zaczyna się wahać. Jak zaczyna dostrzegać, że jest coś pociągającego w tej nieoczywistej znajomości.
– Wiesz, że jesteś inna, niż myślałem? – powiedział w pewnym momencie.
– Może po prostu nigdy nie zwracałeś na mnie uwagi? – spojrzałam na niego spod rzęs.
Uśmiechnął się. Wiedziałam, że mam go w garści. Narzeczony Sandry coraz częściej szukał mojej obecności. Najpierw były spotkania na kawę, później dłuższe rozmowy, aż w końcu zaczął pisać do mnie wieczorami. Wiedziałam, że broni się przed tym, co czuje, ale jednocześnie nie potrafi się zatrzymać. Tydzień przed ślubem Tomek zrobił pierwszy krok. Byliśmy sami w jego aucie, gdy nagle położył dłoń na mojej.
– Nie wiem, co się dzieje, ale nie mogę przestać o tobie myśleć – powiedział cicho.
Nie odpowiedziałam. Po prostu się do niego nachyliłam. Pocałował mnie.
Uśmiechałam się sama do siebie
Wiedziałam, że to mój moment. Odsunęłam się na sekundę, sięgnęłam po telefon i zrobiłam zdjęcie – nasze usta jeszcze się stykały, jego ręka była na moim policzku. Kilka godzin później wysłałam Sandrze wiadomość.
„Teraz jesteśmy kwita”.
Załączyłam zdjęcie. Telefon zaczął dzwonić niemal od razu. Nie odebrałam. Patrzyłam w ekran i uśmiechałam się sama do siebie. Następnego dnia wiadomość o zdradzie Tomka rozeszła się szybciej, niż się spodziewałam. Ślub został odwołany, a Sandra była zdruzgotana. Gdy spotkałam ją przypadkiem na ulicy, wyglądała, jakby ktoś wyrwał jej serce.
– Dlaczego to zrobiłaś?! – wykrzyczała, a jej oczy były pełne łez.
Nie odwróciłam wzroku.
– A ty? Dlaczego zrobiłaś to mnie?
Patrzyła na mnie, szukając odpowiedzi, ale żadnej nie znalazła. Tomek próbował się ze mną skontaktować, ale nie odpisałam na jego wiadomości. Nie był mi do niczego potrzebny. Jego rola w moim planie właśnie się zakończyła. Sandra straciła wszystko. Tak jak ja wtedy, gdy otworzyłam telefon Marka.
Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Powinnam czuć triumf, ale zamiast tego czułam coś innego – pustkę. Sandra była zrujnowana, Tomek upokorzony, a Marek… cóż, nawet nie próbował się do mnie odezwać. Może czuł, że wszystko, co się stało, było tylko konsekwencją jego własnych wyborów.
Dostałam to, czego chciałam. Ale czy naprawdę wygrałam? Zemsta nie przyniosła mi ulgi. Sprawiedliwość została wyrównana, ale w tym wszystkim zatraciłam część siebie. Czy stałam się kimś takim jak Sandra? Ostatni raz spojrzałam na telefon. Żadnych nowych wiadomości. Położyłam go na stole i odwróciłam się, zostawiając przeszłość za sobą. Czas zacząć wszystko od nowa.
Klaudia, 28 lat