Reklama

Gdy byliśmy na urlopie, na naszym piętrze pojawiły się nowe twarze – Emilka i Jarek. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, że syn naszej sąsiadki z naprzeciwka, pani Eli, zabrał ją do siebie, a jej mieszkanie postanowił wynająć.

Reklama

Nic nie wiedzieliśmy

– Pani Ela nic ci nie powiedziała? – Darek, mój małżonek, był w szoku.

– Ani słówkiem nie pisnęła. No dobra, trochę marudziła odnośnie do swojego samopoczucia, ale o przeprowadzce to nic a nic. Mam wrażenie, że w ogóle tego nie zamierzała, że coś niespodziewanego wyniknęło.

Postanowiłam zadzwonić do swojej byłej sąsiadki, żeby zapytać, co słychać i czy wszystko u niej w porządku. Okazało się, że pani Elżbieta przeszła niedawno niewielki udar. Bliscy, czyli jej syn wraz z żoną, podjęli decyzję o tym, że nie powinna już przebywać sama w domu bez należytej opieki. Akurat znalazł się też ktoś chętny na wynajem lokum pani Eli.

Nie planowałam się zaprzyjaźniać

Nowi sąsiedzi nie wzbudzili we mnie jakichś pozytywnych uczuć. Trudno mi było określić powód, ponieważ na pierwszy rzut oka wyglądali na całkiem miłą parę.

Szukasz dziury w całym – stwierdził Darek, ale ja miałam dziwne przeczucie. Coś mi podpowiadało, że mogą z nimi wyniknąć jeszcze jakieś problemy.

– Dobra, niech ci będzie, że szukam dziury w całym – przyznałam Darkowi rację. – Tak czy inaczej, nie planuję zacieśniać relacji z tą całą Emilką.

Moja nowa sąsiadka była jednak całkowicie innego zdania. W odróżnieniu ode mnie, bardzo zabiegała o przyjaźń. Potrafiła przyjść parę razy w ciągu jednego popołudnia, pod byle jakim pozorem. Najpierw non stop coś ode mnie pożyczała – raz sól, innym razem cukier albo jakąś przyprawę. Z czasem zaczęła wpadać na herbatę.

– Ale tak naprawdę to wolałabym kawusię – uśmiechała się. – A przypadkiem nie masz jakichś ciastek? Jestem strasznym łasuchem, jeśli chodzi o słodkości, nawet nie masz pojęcia jak bardzo.

Zawsze miałam problem z tym, żeby powiedzieć jej „nie” w kwestii wspólnego wypicia kawy.

Wpraszała się każdego dnia

Nieważne, czy tłumaczyłam, że jestem zabiegana i nie mam ani minuty, Emilka kompletnie to ignorowała, zupełnie jak gdyby moje słowa do niej nie docierały.

– Daj sobie na wstrzymanie – mówiła, patrząc gdzieś nade mną. – Mała przerwa dobrze ci zrobi. Przecież człowiek nie jest robotem, żeby tyrać bez chwili wytchnienia. Nasi faceci potrafią całe popołudnia przeleżeć przed telewizorem i nikomu to nie przeszkadza! Nikt im nie robi z tego powodu wyrzutów!

Mój mąż zwykle tak nie leżał, lecz nie zamierzałam wszczynać dyskusji. Wykonałam gest dłonią i przystąpiłam do przyrządzania kawy. Zazwyczaj miałam także ciasto, które często dostarczała teściowa.

– Wyborne – wyrażała zachwyt Emilka. – Taka teściowa to prawdziwy skarb. Gdyby moja przygotowała coś takiego, obawiałabym się zatrucia.

– Aż tak cię nie lubi?

Nie lubiłam jej

Skrzywiła się lekko i uniosła nieznacznie ramiona.

– Raczej się nie lubimy, delikatnie mówiąc – powiedziała Emilka, a kąciki jej ust uniosły się w grymasie przypominającym uśmiech.

Od jakiegoś czasu zaczęły mnie nurtować pewne myśli co do wizyt Emilki. Czy to z powodu nudy? Braku koleżanek? A może po prostu mnie polubiła? Albo wcale nie chodzi o mnie? Może po prostu wpadł jej w oko mój mąż?

Pewnego dnia przysiadłam się do Darka, który relaksował się na sofie.

– Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo mam dość tej całej Emilki.

Popatrzył na mnie zaskoczony.

– No to dlaczego wciąż spędzasz z nią tyle czasu?

– A jak mam postąpić, skoro ona non stop tu się wprasza? Może tak często nas nachodzi, bo wpadłeś jej w oko? – W końcu nie wytrzymałam i to z siebie wyrzuciłam.

Nie mogłam znaleźć biżuterii

– Chyba ci na mózg padło! – wykrzyknął. – Ta kobieta jest przecież żoną faceta, który jest znacznie młodszy niż ja.

Jakoś mnie to nie przekonało.

Pewnej niedzieli planowaliśmy odwiedzić moją teściową z okazji jej imienin. Specjalnie na tę okazję chciałam założyć wisiorek i kolczyki, które rok wcześniej dostałam od niej pod choinkę. Niestety, jak mawiała moja świętej pamięci babunia, wisiorek diabeł nakrył ogonem.

– Kochanie, gdzieś mi przepadł naszyjnik od twojej mamy. Nie masz pojęcia, gdzie może być? – westchnęłam zrezygnowana, gdy przeszukałam już chyba każdy kąt.

– A gdzie go ostatnio widziałaś?

– Chyba w łazience – powiedziałam cicho. – Ale teraz to już niczego nie jestem pewna. Przepadł jak kamień w wodę.

Na imieninową imprezę wybrałam się bez naszyjnika – roztrzęsiona, podminowana i wkurzona. Mój zły nastrój tylko się pogłębił, gdy Darek beztrosko oznajmił, wzruszając ramionami, że na bank gdzieś go posiałam, a teraz mam pretensje do całego świata.

Miałam swoje podejrzenia

Nie miałam pojęcia, co się przydarzyło tej błyskotce, ale jedno wiedziałam na pewno – nigdzie jej nie zgubiłam. Zawsze pilnowałam swoich drobiazgów i nigdy wcześniej nic mi nie zginęło.

Spędziłam cały kolejny tydzień na dokładnym przetrząsaniu każdego kąta naszego lokum. Sprawdziłam dosłownie wszystkie zakamarki, nawet tam, gdzie nie miał prawa się zawieruszyć. I nic. Ani śladu.

– Na bank ktoś mi go ukradł – upierałam się.

– Niby kto miałby to zrobić? – Darek zrobił sceptyczną minę.

Nie zamierzałam nikogo posądzać ani nawet snuć domysłów. W końcu nie przyłapałam złodzieja na gorącym uczynku. Dopiero gdy minęło parę dni, wspomniałam o swoich przypuszczeniach Darkowi. Po głowie chodziła mi nowa sąsiadka. Być może miała lepkie ręce. Małżonek nie podzielał jednak moich wątpliwości.

– Doszukujesz się problemu tam, gdzie go nie ma. Mamy w domu tyle cennych drobiazgów na widoku, a złodziej miałby zwędzić akurat ten wisiorek?

Sama nie byłam pewna, ale moja intuicja podpowiadała mi, że mam rację. W końcu ten naszyjnik był naprawdę przepiękny…

Zginęły nam pieniądze

Tydzień później miałam w planach wybrać się na całkiem spore zakupy.

– Dariusz, obiecałeś, że zostawisz mi gotówkę – zadzwoniłam do męża, który był jeszcze w pracy.

– Przecież zostawiłem. Wczoraj wieczorem odłożyłem na lodówkę – usłyszałam jego słowa w słuchawce.

– A dokładnie kiedy to było? – dopytywałam, bo kasy na lodówce z pewnością nie znalazłam.

– No wczoraj. Może wrzuciłaś do torebki?

Nic nie wrzucałam. Forsy nigdzie nie było. Co więcej, Emilka nie wpadała do nas wczoraj. Przynajmniej nic mi o tym nie było wiadomo. Przeszukałam każdy kąt w kuchni, nawrzeszczałam na dzieciaki, a nawet odsunęłam lodówkę. Bez rezultatu. Darek zastał mnie roztrzęsioną i we łzach.

– Nie becz już – starał się mnie pocieszyć. – Wezmę kasę od mamy i będziesz mogła pójść na zakupy.

– No ale gdzie się podziała nasza kasa? – pociągałam nosem. – Dareczku, no ktoś nas po prostu okrada.

Darek nic nie mówił, siedział cały speszony.

– Może to sprawka naszych pociech? – zasugerował.

– Nie, już z nimi gadałam. Poza tym nie chodzi o parę groszy na jakieś słodycze, lecz o pokaźną sumę. Chłopcy by tego nie zrobili.

– No to kto w takim razie?

– Myślałam o Emilce, ale… – zawahałam się przez moment – jej od wczoraj u nas nie widziałam.

– Słuchaj, Małgosiu… – zaczął niepewnie Darek. – Miałem ci o tym nie mówić, ale ona tu była.

– A więc wpada do nas nawet podczas mojej nieobecności? – poczułam narastającą złość.

Od czasu do czasu się tu pojawia – odparł ze smutkiem mój mąż.

Myślałam, że podrywa mojego męża

W tym momencie ogarnęły mnie mieszane uczucia. Z jednej strony zastanawiałam się, czy powinnam obawiać się, że nasza sąsiadka próbuje uwieść Darka, a z drugiej – niepokoiła mnie myśl, że mnie okrada. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że to jej sprawka.

– Czy Emilka próbuje cię uwieść? – zapytałam swojego małżonka.

– W żadnym wypadku, nic podobnego – stanowczo zanegował.

– Skarbie… – poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

– Gosiu, daję ci słowo, że nic nas nie łączy. Ona wcale nie robi do mnie maślanych oczu. Wiesz co, jak się nad tym zastanawiam… – Dariusz podrapał się po czubku nosa – a może ona faktycznie nas okrada, może dlatego tu przychodzi?

Poderwałam się z krzesła, chcąc lecieć do sąsiadów z wielką aferą. Darek ledwo zdołał mnie przytrzymać.

– I co mam zrobić, zachowywać się jakby nigdy nic? – byłam wkurzona. – Dać się okraść i milczeć?

– Nie mam pojęcia, muszę się nad tym zastanowić. Wiem jedno: jak po prostu do niej pójdziesz i ją oskarżysz, to będzie wszystkiemu zaprzeczać. I jak to jej dowiedziesz? Musimy ją złapać na gorącym uczynku – oznajmił mój mąż.

Złapaliśmy ją na gorącym uczynku

Parę dni po tym zdarzeniu, gdy siedziałyśmy z Emilką w pokoju dziennym i delektowałyśmy się kawą, wyszłam na moment do toalety. Kiedy wróciłam, okazało się, że zniknął banknot stuzłotowy, który wcześniej położyłam między filiżankami w szafce.

Wtedy już wiedziałam na pewno, że to ona go zabrała. Może to nie było zbyt mądre posunięcie, ale razem z Darkiem zaplanowaliśmy zasadzkę na Emilkę. Jako wabik posłużyły moje kolczyki, pasujące do wisiorka. Skoro już przywłaszczyła sobie wisiorek, to na bank skusi się też na kolczyki, żeby mieć komplet.

I rzeczywiście, mieliśmy rację. Poszłam do kuchni zaparzyć kawę i pokroić ciasto. Emilka kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że Darek jest w mieszkaniu. Przyłapał ją praktycznie na gorącym uczynku, gdy trzymała kolczyki w dłoni, a dokładniej mówiąc, gdy chowała je do kieszeni.

Muszę przyznać, że mój małżonek jest bardzo spostrzegawczy. Zaczekał do momentu, aż Emilka ukryje moje kolczyki. W tej sytuacji nie mogła się już wytłumaczyć, że chciała im się tylko przyjrzeć z bliska.

– Gadaj szczerze, od kiedy podkradasz nasze rzeczy?

– Co ty wygadujesz? – Emilka miała minę pełną oburzenia.

– Mam na myśli kolczyki należące do mojej żony, które dopiero co wpakowałaś do swojej kieszeni.

Emilka wrzeszczała, że usiłujemy jej wcisnąć jakieś kłamstwa. Darek nie odpuszczał i wymusił na niej, aby pokazała zawartość kieszeni.

Przepraszała mnie

Emilka zalała się łzami, przepraszając nas i błagając, abyśmy nie wzywali policjantów. Kompletnie nie miałam pojęcia, jak się zachować w tej sytuacji.

– Zwrócisz Małgosi naszyjnik i czterysta… a nie, z tą brakującą stówką to pięćset złotych. Oddasz każdą rzecz, którą u nas zwędziłaś.

– A dasz mi słowo, że Jarek się o niczym nie dowie?

– Całkowicie ci odbiło? – ryknął mój małżonek. – Śmiesz jeszcze nami dyrygować? To my tu ustalamy zasady gry. Oddasz co do grosza i nigdy więcej nie postawisz nogi w naszych progach.

Emilka oddała mój naszyjnik, a przy okazji wyszło na jaw, że buchnęła też obrączkę, którą moja teściowa zostawiła kiedyś w naszym domu. Nikt się nie zorientował, bo teściowa nie miała pewności, że zostawiła ją akurat u nas. Kasa wracała do nas w częściach, bo Emilka zdążyła ją przepuścić.

Nigdy jej nie zaufam

Odkąd zdarzyło się to niefortunne zajście, nasze drogi z Emilką krzyżują się jedynie na klatce schodowej, gdzie wymieniamy zdawkowe „cześć”. Przyznaję, że ta sytuacja jest dość kłopotliwa, gdyż zarówno ja, jak i Darek jesteśmy osobami pokojowo nastawionymi do świata i ludzi.

Emilka usiłowała mnie przepraszać, zapewniając, że nigdy więcej niczego nie przywłaszczy, jednak nie potrafię obdarzyć jej zaufaniem. Nie wyobrażam sobie, by ta kobieta kiedykolwiek jeszcze przekroczyła próg mojego mieszkania. Gdyby tak się stało, za każdym razem zastanawiałabym się, co tym razem zniknie z mojego domu.

Reklama

Małgorzata, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama