Reklama

Najbardziej uciążliwi na co dzień mogą się okazać sąsiedzi. Dotychczas dopisywało nam szczęście w tej kwestii, ale gdyby miało być inaczej, wciąż mieliśmy opcję znalezienia nowego lokum do wynajęcia.

Reklama

Właśnie kupiliśmy mieszkanie

– Nikola, nie przestajesz mnie zadziwiać – mąż kręcił głową z niedowierzaniem. – Wzięliśmy pożyczkę na trzydzieści lat, a ty zaprzątasz sobie głowę sąsiadami!

– Przecież to istotne! – nie ustępowałam. – Co, jeśli obok nas zamieszkają imprezowicze, dla których doba jest za krótka na balety? Albo patologiczna rodzina zalewająca piwnice moczem?

– No tak, i gotująca niemowlaki w słoikach na zimę – cierpliwość Janka wyczerpywała się w mgnieniu oka. – Nikolka, patologia nie będzie w stanie wynająć tych apartamentów. Ceny są zaporowe.

– Serio? A co jeśli…

Zobacz także

– Wtedy zadzwonimy po policję – nie pozwalał mi snuć ponurych wizji. – Jestem nawet gotów opłacić kogoś, żeby się ich pozbył. Tylko błagam, przestań teraz szukać problemów tam, gdzie ich nie ma, okej? Pożyczka, nowe lokum, dziecko w drodze… Mało ci jeszcze emocji jak na jeden raz?

Gdybym całe dnie spędzała w robocie, jak mój mąż, to pewnie też bym się tak bardzo nie przejmowała lokatorami. Niestety, byłam w ciąży, więc musiałam kiblować w mieszkaniu prawie non stop… Miejmy nadzieję, że te cztery ściany nie zamienią się w więzienie!

Uspokoiłam się, gdy się wprowadziliśmy

Zdawało się, że sąsiedzi to głównie starsi ludzie albo młodzi, którzy dopiero zaczynają, zupełnie jak my. „Może to te osławione ciążowe humorki robią mi wodę z mózgu?” – zastanawiałam się. „Jedni marzą o kiszonych ogórkach albo śledzikach, innych odrzucają perfumy, a ja mam fobię na punkcie sąsiadów?”.

Musiało w tym być ziarno prawdy, ponieważ parę dni później, podczas zakupów w sklepie na osiedlu, spotkałam fantastyczną kobietę. Akurat w momencie, gdy pękła mi siatka i ziemniaki rozsypały się po całej podłodze.

– Romek, Marzenka, pomóżcie tej pani pozbierać ziemniaki! – dobiegł mnie głos zza pleców, a po chwili silna dłoń podźwignęła mnie do góry. – Bez takich ekscesów, droga pani, chyba nie planuje pani rodzić tutaj, prawda?

Wyraziłam ogromną wdzięczność, a chcąc odwdzięczyć się bliźniakom, sprawiłam im radość jajkami z niespodzianką. Ruda jak marchewka dziewczynka i jej braciszek z zapałem pozbierali wszystkie ziemniaki, zaglądając w każdy kąt, nawet pod stojak z gazetami!

– Chyba nie zginę w tym miejscu – żegnając się, uścisnęłam dłoń kobiety. – Myślę, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują.

– Nie ma innej opcji – parsknęła śmiechem. – Moje lokum jest o poziom nad twoim!

Poznałam sąsiadkę z bloku

Szłyśmy obok siebie, podczas gdy jej pociechy hasały kilka kroków przed nami. Moja sąsiadka, Jola, wraz z małżonkiem, prowadzili przedsiębiorstwo transportowe. Kiedy okazało się, że spodziewają się bliźniaków, byli zmuszeni zupełnie przebudować swoje dotychczasowe życie. Teraz jednak sporą część swojej pracy Jola mogła wykonywać zdalnie.

– Jeszcze rok i pójdą do szkoły – powiedziała radośnie. – Wtedy mamusia odzyska wolność.

– Wiesz, a ja się boję, że jedno dziecko wywróci mój świat do góry nogami – przyznałam zawstydzona.

Nieźle się zdziwiłam, gdy wróciłam do domu i padłam na kanapę, wpatrując się w spuchnięte jak balony nogi. Rany, ale ta Jola to prawdziwa heroska! Już sama myśl o bliźniakach przyprawiła mnie o taki spadek energii, że odpłynęłam. Kiedy rozległ się dzwonek u drzwi, aż podskoczyłam ze strachu.

– A, to ty – kamień spadł mi z serca na widok Joli.

– No ja, we własnej osobie – koleżanka kiwała się w przód i w tył. – Mogłabyś mi pożyczyć foremkę do babki, o której rozmawiałyśmy? Chcę ją przetestować, zanim sama taką kupię.

– No pewnie!

Musiałam się jej jakoś odwdzięczyć za to, że mnie wyręczyła w tym markecie.

– Te silikonowe foremki to rzeczywiście cud, jak raz z nich skorzystasz, to już nie będziesz chciała się bawić ze smarowaniem tych blaszanych!

Kiedy siedzieliśmy wieczorem przy kolacji, opowiedziałam mojemu mężowi o tym, jak poznałam nową sąsiadkę. Chyba poczuł ulgę, że mam się do kogo odezwać w razie czego.

Ciągle do mnie wpadała

Dwa dni później umówiłam się z koleżankami na kawę. Zanim zdążyłam wyjść, do drzwi zadzwoniła Jola, cała w nerwach. Pilnie musiała uregulować płatności, a jej komputer odmówił współpracy. Chciała skorzystać z internetu w pobliskiej czytelni.

– Akurat dzisiaj zamknięte – ledwo powstrzymywała łzy. – Michał mnie udusi, on ma hopla na punkcie terminów.

– A może po prostu pójdziesz do placówki pocztowej albo do swojego banku? – chciałam jakoś doradzić, ale tylko wzruszyła ramionami, mówiąc, że i tak nie ma tych faktur w wersji do druku.

Nie było innego wyjścia, musiałam pożyczyć jej komputer. Mój mąż by szalał z wściekłości, bo uważa, że to wyłącznie jego własność i nikt inny nie powinien go ruszać, nawet jego mama. Ale co mogłam poradzić w tej sytuacji? Chociaż kto wie, może Janek ma po prostu dziwne podejście? Jola potraktowała to jako zupełnie normalny gest.

Po paru tygodniach dotarło do mnie, że mam do czynienia z nałogową „pożyczaczką”. Najpierw przyszła po formę do pieczenia, potem laptop, klapki na pływalnię, bo jej się popsuły dosłownie chwilę przed wyjściem, otwieracz do puszek, proszek do prania, dwie butelki wody.

Jola to nałogowa „pożyczaczka”

Nerwy zaczynały mi puszczać za każdym razem, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy byłam zmuszona pożyczyć jej mój czarny sweterek na jakiś pogrzeb, czułam już totalną bezsilność. Rozpłakałam się przed Jankiem któregoś dnia, bo sytuacja mnie zwyczajnie przerosła. Mąż postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

– Zwariowałaś, czy co? – gapił się na mnie zszokowany. – Krępujesz się jej odmówić, mimo że jeszcze nic ci nie zwróciła?

– Jest taka sympatyczna… – pociągałam nosem. – Poza tym nie chcę od razu wchodzić w zatargi z sąsiadami po przeprowadzce…

– Okej, mam to ogarnąć za ciebie? – rzucił zdawkowo.

Podczas gdy rozważałam, co mu odpowiedzieć, nagle rozległo się pukanie do drzwi. Janek gestem dał mi znak, żebym się nie ruszała. Okazało się, że to Jola.

Była zaskoczona

– Nika mówiła, że pożyczy mi swoją łazienkową wagę – powiedziała bez zająknięcia, kiedy usłyszała od Janka, że właśnie wyszłam z domu. Zaniemówiłam z wrażenia. Ja?! Niby kiedy jej to obiecałam?!

– Może najpierw zwróć to, co wcześniej od nas pożyczyłaś – dobiegł mnie głos męża. Chwilę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi.

– No mówiłem ci, kochanie, że ogarnę sprawę z tą sąsiadką. I masz, poleciała, aż się za nią kurzyło!

Teraz, kiedy Jola mnie mija, nawet na mnie nie spojrzy, a jej dzieciaki udają, że mnie nie widzą… Ładny początek w nowym miejscu, nie powiem.

Reklama

Nikola, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama