Reklama

Mój dom co roku otoczony jest morzem kwiatów i drzew, ale altanka, która kiedyś była ozdobą ogrodu, zaczęła się rozpadać. Potrzebowała pilnego remontu, a ja nie bardzo wiedziałam, jak się do tego zabrać. Zawsze starałam się być niezależna, ale ty m razem zadanie mnie przerosło. O pomoc poprosiłam sąsiada.

Reklama

Jego entuzjazm był zaraźliwy

Pierwszy dzień prac remontowych rozpoczął się od pojawienia się Krzyśka przed moim domem. Jego szeroki uśmiech był zaraźliwy. Przyniósł ze sobą zestaw narzędzi i kilka drewnianych desek. Przez chwilę staliśmy obok siebie, zastanawiając się, jak wykonać to niełatwe zadanie.

– No to do dzieła – powiedział, zakasując rękawy. – Altanka sama się nie naprawi.

– Masz rację – odpowiedziałam, a chwilę później ze zdziwieniem odkryłam, że bardzo mi się podoba jego entuzjazm.

Nasze rozmowy przy pracy były pełne żartów i drobnych uszczypliwości. Gdy wbijał gwoździe, z przekąsem zauważyłam:

Kto by pomyślał, że taki z ciebie złota rączka.

– A kto by pomyślał, że ktoś tak drobny ma tak ciężką rękę do młotka – odpowiedział z uśmiechem, wskazując na mój niezgrabnie wbity gwóźdź.

Podczas pracy zauważyłam, że mimo jego uśmiechu, jest w nim coś smutnego. Czasami patrzył na mnie z wyrazem, jakby chciał powiedzieć coś więcej, ale brakowało mu odwagi. Zastanawiałam się, co sprawia, że jego oczy mają tak głęboki, melancholijny odcień.

Pragnę czegoś więcej niż przyjaźni

Kolejne dni pracy przy altance zbliżyły nas do siebie. Czas, który spędzaliśmy na wspólnym majsterkowaniu, stał się dla mnie czymś więcej niż tylko okazją do naprawy starej pergoli. Rozmowy przy pracy zaczęły schodzić na coraz bardziej prywatne tematy, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że zaczynam czuć do Krzyśka coś więcej niż tylko sąsiedzką sympatię. Pewnego dnia, gdy słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, zdobyłam się na odwagę, by zapytać:

A jak tam... twoja żona? Co u niej słychać?

Zamilkł na chwilę, a jego spojrzenie skupiło się na gwoździu, który właśnie wbijaliśmy.

Nasza relacja jest dość skomplikowana – odpowiedział wymijająco, a ja poczułam, jak w mojej piersi rośnie fala empatii. – Magda często wyjeżdża. Czasem mam wrażeniem, że nasze małżeństwo jest fikcją.

Od tego momentu nasze rozmowy stały się jeszcze bardziej osobiste. Mówił o swoich marzeniach, nadziejach, a także o rozczarowaniach, które go spotkały. W pewien sposób Krzysiek dzielił się ze mną częścią swojego świata, a ja zauważyłam, że pragnę czegoś więcej niż tylko przyjaźni. Walczyłam z uczuciami, nie wiedząc, co z nimi zrobić. Wieczorami zastanawiałam się, co właściwie czuję do Krzysztofa. Czy to tylko chwilowe zauroczenie, czy może coś głębszego?

Moje serce zabiło szybciej

Po kilkunastu dniach, gdy altanka była prawie gotowa, Krzysiek zaproponował, byśmy uczcili naszą pracę małym grillem. Jego żony znowu nie było w domu. Przygotowałam sałatki, on przyniósł mięso i wino. Atmosfera była luźna, a w tle przyjemnie trzaskał ogień. Czułam się swobodnie, choć gdzieś w środku odczuwałam niepokój.

To były naprawdę dobre dni – powiedział, patrząc w płomienie.

– Dziękuję za pomoc. Bez ciebie altanka pewnie nadal by się rozlatywała – odparłam z uśmiechem, próbując ukryć tremę.

Po chwili milczenia, Krzysiek niespodziewanie zmienił temat.

– Wiesz... Zastanawiałem się nad tym od dłuższego czasu... – zaczął, a ja poczułam, jak moje serce przyspiesza.

– O co chodzi? – zapytałam, choć intuicyjnie wyczuwałam, że jego słowa będą miały duże znaczenie.

Mam zamiar się rozwieść – wyznał, spoglądając mi prosto w oczy. – Chcę być z tobą.

Jego wyznanie mnie zaskoczyło, choć część mnie czuła, że to mogło się zdarzyć. Moje serce zabiło szybciej na samą myśl, że on również coś do mnie czuje.

– Ale... – zaczęłam, nie wiedząc, co powiedzieć.

Czułam radości i jednocześnie lęk. Nie byłam pewna, czy jestem gotowa na to, co może przynieść przyszłość.

Nie wiedziałam, co zrobić

Całą noc rozmyślałam, co powinnam zrobić. Myśli krążyły wokół wyznania Krzyśka, a w głowie snułam różne scenariusze. Czy naprawdę jestem gotowa na nowy związek? Wiedziałam, że to nie będzie łatwa decyzja. Gdy ranek nadszedł, czułam się jeszcze bardziej zagubiona niż wieczorem. Podczas spaceru po okolicy, starając się zrozumieć własne uczucia, spotkałam sąsiadkę, panią Helenę. Od razu zauważyła moje zamyślenie.

– Wszystko w porządku? – zapytała, przyglądając mi się badawczo. – Wyglądasz na zmartwioną.

– Tak, wszystko dobrze. Po prostu mam trochę rzeczy na głowie – odpowiedziałam, starając się brzmieć neutralnie.

Jednak pani Helena nie dała się zbyć.

A jak tam prace przy altance? Krzysiek to naprawdę porządny człowiek, prawda?

Jej pytania były pełne sugestii, a ja nie wiedziałam, jak na nie odpowiedzieć.

– Tak, jest bardzo pomocny – przyznałam, czując, że rumieniec wypływa na moje policzki.

– Wiesz, czasem warto słuchać serca – powiedziała z uśmiechem, jakby czytając w moich myślach.

Szybko się z nią pożegnałam się i ruszyłam w kierunku domu. Jej słowa długo odbijały się echem w mojej głowie. Czy naprawdę mogę zaufać sercu?

Moje wątpliwości nie zniknęły

Postanowiłam spotkać się z Krzyśkiem. Wiedziałam, że musimy porozmawiać i wyjaśnić sobie, co naprawdę czujemy. Umówiliśmy się w altance, która stała się dla nas miejscem pełnym nie tylko wspomnień, ale i emocji. Miałam nadzieję, że tym razem uda nam się znaleźć odpowiedzi na dręczące nas pytania.

– Dziękuję, że przyszłaś – powiedział Krzysztof, gdy tylko się pojawiłam.

W jego oczach widziałam niepewność, ale i nadzieję.

– Nie mogłam nie przyjść – odpowiedziałam, siadając obok niego na drewnianej ławce.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, zmagając się z własnymi myślami. W końcu zdobyłam się na odwagę.

– Ja... ja naprawdę cenię to, co się między nami zrodziło, ale boję się konsekwencji. Co będzie, jeśli coś pójdzie nie tak? – wyznałam, patrząc na swoje dłonie.

– Rozumiem twoje obawy. Sam również się nad tym zastanawiałem – przyznał. – Ale wiem, że moje uczucia są szczere. Chcę być z tobą.

W tej chwili poczułam, że coś we mnie się zmienia. Moje wątpliwości nie zniknęły, ale zrozumiałam, że jesteśmy w tym razem.

– Potrzebujemy czasu – powiedziałam, delikatnie ujmując jego dłoń. – Musimy dać sobie szansę na przemyślenie wszystkiego.

Krzysztof skinął głową, zgadzając się. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się spieszyć i pozwolimy uczuciom rozwijać się naturalnie.

Znalazłam swoje szczęście

Postanowiliśmy dać sobie czas na przemyślenia. Wiedzieliśmy, że nasze decyzje wpłyną na wiele osób, nie tylko na nas samych. Chciałam, żebyśmy byli szczęśliwi, ale zdawałam sobie sprawę, że to wymaga cierpliwości i rozwagi. Nasze relacje były jak altanka, którą zbudowaliśmy – solidne, ale wymagające troski i uwagi. Każdego dnia spoglądałam na altankę, myśląc o tym, jak wiele się zmieniło nie tylko w moim ogrodzie, ale także w moim życiu. Zdawałam sobie sprawę, że jesteśmy na początku drogi, której zakończenie pozostaje nieznane.

– Myślę, że to, co nas łączy, jest warte ryzyka – powiedział Krzysztof pewnego dnia, gdy mijaliśmy się na ulicy.

Jego słowa brzmiały szczerze i przekonująco. Czułam, że wreszcie odnalazłam kogoś, z kim mogłabym się dzielić swoim życiem. Choć przyszłość była niepewna, postanowiłam dać sobie szansę na szczęście. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale czułam, że warto. Wierzyłam, że cokolwiek się wydarzy, znajdę w sobie siłę, by stawić czoła wyzwaniom. Być może czekały nas przeszkody, ale w sercu miałam nadzieję, że to, co zbudowaliśmy, przetrwa próbę czasu.

Reklama

Jowita, 40 lat

Reklama
Reklama
Reklama