„Sebastian zdradził mnie z zamężną kobietą, więc doniosłam o tym jej mężowi. Razem zemściliśmy się słodko na kochankach”
„Kiedy weszłam do sauny na basenie i usiadłam naprzeciw nich, widok przerażenia na twarzy mojego męża był tak intensywny, że aż absurdalny. Jak u postaci z komiksu, która zaraz eksploduje. Parę sekund później się roześmiałam. On zepchnął jej nogi z bioder, ona jęknęła”.

- listy do redakcji
Byliśmy z Sebastianem parą od sześciu lat, myślałam, że to coś trwałego. Nie oczekiwałam, że zawsze będziemy chodzili z przylepionymi uśmiechami, bo to przecież sztuczne. Mieliśmy wzloty i upadki, lecz ogólnie staraliśmy się być dla siebie wsparciem, pamiętaliśmy o miłości i o tym, że związek wymaga pracy. Więc gdzie popełniliśmy błąd? Nie umiem powiedzieć...
Gdy koleżanka z pracy zasugerowała, że mój mąż ma piękną siostrę, poczułam się totalnie zdezorientowana. Siostrę? Przecież Sebastian nie ma żadnej siostry. Mówiła, że spotkała go i że sam jej tak powiedział, że to jego młodsza siostra, którą zabrał na lunch. Zorientowałam się szybko, że mi w tym czasie nakłamał, że ma jakieś kontrolne badania. Od razu wszystko wypatrzyłam w internecie. Nie dbali o to, by specjalnie ukrywać znajomość, bo zdarzało im się zostawiać wzajemnie lajki i jakieś denne komentarze. Wyśledziłam, że sobie wzajemnie komentowali różne zdjątka i ewidentnie widać było co się święci. Jak mogłam być tak ślepa!
Szybko odkryłam, że ta blond wampirzyca jest zamężna. Wow. To nie był tylko trójkąt! To było coś bardziej skomplikowanego. Na profilu miała jak byk, że jest zamężna, jej mąż był oznaczony wśród znajomych. A wspólne zdjęcia sprzed kilku tygodni, ale i sprzed dłuższego czasu też to potwierdzały. Przez kilka dni myślałam, co powinnam zrobić. Sebastian był poza miastem, oficjalnie w delegacji, choć już miałam wizję, że spędza noc z tą kobietą, w tanim pensjonacie. Gdy wróci, musimy skończyć to raz na zawsze. Bo dla mnie nie było już odwrotu. Nie mogę przejść nad zdradą do porządku dziennego. Gdybyśmy się po cichu od siebie oddalali, gdybyśmy się zmieniali z czasem, gdybyśmy mieli jakieś różnice zdań, może potrafiłabym walczyć, albo godnie odejść bez nienawiści. Ale zdrada? To nie szansa, to wybór.
Natknęłam się na nich razem
Zaczęłam się bić z myślami, czy powiedzieć o wszystkim jej mężowi? To nie moja rola, a jednocześnie czułam, że to jednak jest moja sprawa, bo to mój małżonek był tym, który zdradzał. Chłop powinien wiedzieć, że jest oszukiwany. Ale może wcale nie chciał wiedzieć? Albo jeszcze inaczej, np. wiedział i ignorował? Przełom nastąpił, gdy zobaczyłam ich na własne oczy. To był dzień, gdy Sebastian miał wrócić z tej rzekomej delegacji. Ja poszłam na basen, chciałam przepłynąć kilka długości, potem skorzystać z jacuzzi, by znaleźć w tym całym napięciu trochę wytchnienia. I, co ja mam za szczęście, natknęłam się na nich razem. Też się przyszli widocznie popluskać lub posiedzieć w jacuzzi. Blondynka zarzuciła nóżki na Sebastiana, a jego ręka spoczywała bezwstydnie na jej wydatnych i sprężystych pośladkach. Los ma dziwne poczucie humoru. Kiedy byliśmy młodsi, też chodziliśmy na basen, bo Sebastian to bardzo lubił. Koszmar.
Kiedy weszłam do sauny i stanęłam naprzeciwko nich, strach wypisany na twarzy Sebastiana był tak wyraźny, że aż śmieszny. Trochę jak scena z komiksu. Śmiałam się w głos, bo co innego mogłam zrobić w tej sytuacji? On natychmiast w popłochu odsunął jej nogi, a ona aż jęknęła z zaskoczenia. Nie wytrzymałam i od razu wyszłam. Krew pulsowała mi w skroniach, ale poczułam ulgę, że nie muszę tak na gorąco z nim rozmawiać. Sebastian wrócił do domu tylko po to, żeby się spakować. Nic nie mówił, nie pytał, nie przepraszał. Z kim ja żyłam przez te wszystkie lata? To jakiś obcy człowiek!
Poprosił mnie o spotkanie
Po tym wszystkim od razu napisałam do męża blond wampirzycy i opowiedziałam mu całą prawdę. Z żądzy zemsty i dlatego, że uznałam, że ma zwyczajnie prawo wiedzieć, kto sypia z jego żoną. Dla mnie był anonimem, tylko nazwiskiem, ale przecież dzielił z nią, biedak, życie. Po dwóch dniach odpisał i zaproponował spotkanie. W ciągu tych dni bujałam się między gniewem, rozpaczą, wątpliwościami a… dziwną ulgą.
Świat mi się zawalił. Wstydziłam się przed najbliższymi. I jeszcze na domiar złego to ja mu donoszę na jego żonę. Istny horror. Nie życzę najgorszemu wrogowi tych przeżyć. Wierzyłam, że zrobiłam dobrze, ale gdy poprosił o spotkanie, ogarnął mnie lęk. Czego ode mnie oczekuje? Chce coś udowodnić? Obwiniać? Dziękować? Kiedy długo nie odpowiadałam, napisał jeszcze raz. Zgodziłam się w końcu. Trzeba było wziąć odpowiedzialność za to, co zaczęłam. Spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko jego domu.
– Przepraszam, że tak się narzucam, ale… niedługo sprawa rozwodowa na wniosek mojej żony – zaczął z grubej rury.
Okazało się, że świat mu się rozpadł już znacznie wcześniej… Po początkowym szoku zalała mnie fala wściekłości na Sebastiana. Blondynka przynajmniej chciała się rozwieść, a on był tym, który oszukiwał i kłamał w żywe oczy.
– Czyli nie zaskoczyłam pana zupełnie... – powiedziałam cicho. – Wiedział pan o wszystkim?
–Tak, pół roku temu Aneta wniosła pozew, mówiąc, że ją zaniedbuję i że pewnie sypiam z kimś innym. Dowodów oczywiście nie miała i nie mogła mieć. Ja nie potrafię kłamać, nigdy w życiu nie złamałem danego słowa.
– A teraz ma pan potwierdzenie, że to ona pierwsza miała coś na sumieniu.
– Nie mam bezpośredniego potwierdzenia, ale pani ich widziała... – spojrzał wymownie, jakby mnie błagał.
– Czego pan ode mnie chce? – Spytałam, choć czułam już co się święci.
– Wiem, że proszę o dużo. Nie znamy się. Ale pani może być moim świadkiem, który przesądzi jak potoczy się cała sprawa rozwodowa. Byłbym dozgonnie wdzięczny…
W głowie miałam istny chaos, myśli pędziły. Nie wiedziałam, czy uciec, skupić się na własnym rozwodzie, zacząć od nowa, przefarbować włosy, zmienić całe życie... Czy nie to właśnie robią kobiety w okolicy czterdziestki, kiedy wszystko im się wali na głowę? Ale gdy spojrzałam mu w oczy, zobaczyłam to, co sama przeżywałam. I zgodziłam się.
Poczułam wielką ulgę
Spotkaliśmy się jeszcze raz przed rozprawą, by omówić detale. Choć w zasadzie niewiele było do omówienia, raptem kilka wpisów w mediach społecznościowych, jedno zdarzenie na basenie. Później zrobiliśmy sobie spacer po parku, wśród drzew, które już powoli zmieniały kolor. Chociaż rano jeszcze wahałam się przed tą całą rozmową z Piotrem, nagle poczułam olbrzymią ulgę. Nie myślałam już o rozprawie blondyny. Ani o tym, jak będzie wyglądało moje życie po moim własnym pozwie rozwodowym. Po prostu szłam sobie, rozmawiałam z mężczyzną i to całkiem ciekawym mężczyzną.
Nie był typem, który przyciąga wzrok urodą czy sportową sylwetką. Ale nadrabiał inteligentnym humorem i zdumiewającą pamięcią. Potrafił bezbłędnie przywoływać różne historie i nawet z najgorszej sytuacji wydobywał coś, co rozbawiało wszystkich dookoła. Nie rozumiałam, co przeszkadzało tej jego partnerce, bo raczej nie mógł jej zanudzać. Choć to przecież rzecz subiektywna. Co dla jednych jest rarytasem, dla innych może być nie do zniesienia.
Dziesięć minut składania zeznań w cudzej sprawie należało do najbardziej krępujących momentów w moim życiu. Zwłaszcza że adwokaci z obu stron i sąd domagali się konkretów. Mnóstwa pikantnych i żenujących konkretów. I czy aby na pewno nie koloryzuję, skoro mam w tym wszystkim osobisty udział. I tak dalej, i tak dalej... Po wyjściu z sali sądowej wpadłam prosto na Sebastiana .
– Jak mogłaś nas tak wystawić?! – rzucił tylko, po czym oddalił się bez słowa.
Ironiczne. Obrażony Seba miał mi za złe, że zeznawałam zgodnie z prawdą.
Zupełnie inaczej niż Piotr.
– Dzięki ogromne. Wiem, że to nie było dla ciebie łatwe, tym bardziej cenię, że się nie wycofałaś. Byłaś niesamowita, nie dałaś się złapać w żadną pułapkę. Miałem ochotę ci klaskać. Ledwo się powstrzymałem. W ramach podziękowania zapraszam cię na kolację z luksusowymi napojami. I nawet nie próbuj mi odmawiać – uprzedził szybko.
Kolacja była wyśmienita, a trunki jeszcze lepsze. Znowu świetnie się dogadywaliśmy. Mimo że dopiero co odbyła się jego rozprawa rozwodowa, śmialiśmy się jakby jutra miało nie być. A to nie była nasza ostatnia wspólna kolacja. Zaczęliśmy do siebie pisać. Niewiele, zwykłe „co słychać”, czasem jakaś wspólna kawa. W końcu i on mi się odwdzięczył obecnością na mojej sprawie rozwodowej. Poszło błyskawicznie. Seba chyba tak samo jak ja pragnął szybkiego i definitywnego końca. Jako kobieta „z odzysku” musiałam na nowo oswoić się z samodzielnym życiem. Nie przypuszczałam, że jeszcze przed czterdziestką będę ponownie do wzięcia, ale cóż, los bywa nieprzewidywalny.
Czuję się szczęśliwa i kochana
– Teraz mogę to zrobić już zupełnie oficjalnie… – powiedział Piotrek przez telefon, gdy poinformowałam go, że jestem już definitywnie wolną kobietą.
– Co takiego?
– Zapytać cię, czy pójdziesz ze mną na randkę. No więc?
– Oczywiście – odpowiedziałam bez wahania, sądząc, że to jeden z jego typowych żarcików.
Ale nie żartował. Nawet wtedy, gdy podczas spotkania złapał mnie za rękę i nasze palce splotły się niemal automatycznie. Miałam zamiar nie pędzić w kolejną relację, ale z Piotrkiem... to było coś zupełnie innego. Nie szukałam go. Po prostu był obok, od dłuższego czasu. Już go znałam, lubiłam, ufałam mu. A jego dotyk elektryzował całe moje ciało.
Nie spieszyliśmy się. Powoli przyzwyczajaliśmy się do nowej roli, patrzyliśmy na siebie inaczej niż wcześniej. Aż nadeszła ta pewność. Że właśnie siebie potrzebujemy. Może z boku wyglądało to jak przypadkowy i komiczny żart, ale dla nas było w pełni prawdziwe. I chyba trwałe. Jeśli w ogóle cośna tym świecie jest w ogóle takie.
Pozbyłam się mieszkania, które dzieliłam wcześniej z Sebastianem. Skoro zaczynać od nowa, to naprawdę. Nie chciałam dalej żyć tam, gdzie każdy kąt przypominał mi o nieudanym związku. Wojtek również sprzedał swoje lokum. Wzięliśmy kredyt na niewielki domek z ogródkiem. Zrobiliśmy to miesiąc przed naszym ślubem cywilnym. Za to płomienny związek naszych byłych partnerów nie wytrzymał próby czasu. Widocznie romans bez ukrywania się w hotelowym spa stracił swój urok. Cóż... byłabym hipokrytką, gdybym powiedziała, że życzę im powodzenia.
A jednak... w jakimś sensie mogłabym im podziękować. Bo dziś jestem szczęśliwa i zakochana. A człowiek, z którym jestem, dotrzymuje obietnic. Mam nadzieję, że nawet jeśli kiedyś coś się zmieni i nasze drogi się rozejdą, to pozostanie szacunek i zrozumienie. Choć… co ja wygaduję? Wojtek pewnie by się roześmiał i od razu odpowiedział: „Rozstać się? Ty chyba żartujesz, dziewczyno! Mamy kredyt – to silniejsze niż jakiekolwiek przysięgi!”.
Ewelina, 39 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Sekretarka wydzwaniała do męża o dziwnych porach, a powód był szokujący. Wcale nie chodziło o pracę”
- „Gdy mąż przeszedł na emeryturę, moje życie się skończyło. Zrobił sobie ze mnie darmową opiekunkę i służącą”
- „Mój syn wykrzyczał mi, że mnie nienawidzi. Od tej pory nie przespałam spokojnie ani jednej nocy, bo to ja go okłamałam”