„Siostra chce, żebym urodziła dla niej dziecko. Nie wie, że jej fagas już jedno mi zrobił”
„Czasem zastanawiam się, czy to możliwe, żeby Sabina niczego się nie domyślała. Przecież była tam wtedy, musiała widzieć, jak jej mąż wodzi za mną oczami”.
- Honorata, 32 lata
Płakała i całowała mnie po rękach:
– Urodź dla mnie. Maks mnie zostawi, jeśli nie dam mu dziecka! Błagam cię!
Co za szatański pomysł
Jest młoda, śliczna, bogata. Ma wszystko. Od wielu lat mieszka za granicą. Tutaj rzadko przyjeżdża, nawet na groby naszych rodziców. Mówiła, że nie lubi wspomnień. Moja młodsza siostra.
– Może adoptuj po prostu? – poradziłam jej. – Tyle biednych dzieci na świecie.
– Ale Maks chce mieć własne! Uparł się, że ma być jego nasienie!
– To in vitro może?
– Myślisz, że nie próbowałam? W najlepszych klinikach, u najlepszych profesorów… Nie udało się. Dwa razy!
I znowu zaszlochała rozdzierająco.
– Sama masz troje, więc jesteś płodna – zaczęła po chwili od nowa. – Przysięgam, zapewnię twoim maluchom dobre życie.
W głowie mi się kręciło od tych płaczów. Siostra obiecywała, że będę dostawać pensję raz w miesiącu, a dodatkowo dla Kasi, Marka i Jasia ona założy konto oszczędnościowe na procent i co kwartał będzie wpłacała dużą sumę. Wyremontuje nam mieszkanie, zapewni opiekę najlepszych lekarzy…
– Stomatologów także – dodała rzeczowym tonem. – Bo Kasi potrzebny aparat na zęby, a i chłopakom trzeba robić przeglądy, żeby mieli piękny uśmiech!
– Przecież możesz znaleźć inną kobietę – broniłam się. – Dlaczego ja? – pytałam, ale Sabina wszystko sobie przemyślała.
– Jesteśmy siostrami, ty i twoje dzieci mają te same geny, co ja. Gdyby dziecko na przykład zachorowało, łatwiej o rodzinny przeszczep albo co innego. Poza tym Maks chce tylko ciebie. Uparł się, że z nikim innym nie pójdzie do łóżka, mówi, że z tobą może to robić, bo jesteśmy podobne, i może udawać, że kocha się ze mną!
Żołądek zwinął mi się w twardą piłkę! Więc moje dzieci są planowane na ewentualnych dawców narządów? Co za wyrachowanie! Ale nie to było najgorsze, bo domyśliłam się czegoś, o czym moja siostra też chyba wiedziała! Może dlatego tak rzadko mnie odwiedzała i nigdy nie tęskniła ani za mną, ani za siostrzeńcami…
Wyjadą i nie będzie problemu
Sabina wyszła za mąż w tajemnicy. Rodzice długo nie mogli jej tego wybaczyć, ale gdy przyjechała pięknym autem z przystojnym Norwegiem i kupą prezentów, w sekundę zapomnieli o złości. Byli dumni, że choć jedna córka dobrze się w życiu ustawiła, bo ta druga, czyli ja – szkoda gadać! Dwójka dzieci bez ślubu, a sprawca grosza nie płaci na rodzinę. Moja bogata siostra mi wtedy nie pomogła. Patrzyła na mnie wielkimi oczami i milczała. Za to ten jej Maks szybko znalazł rozwiązanie. Dopadł mnie kiedyś w ciemnym korytarzyku pod schodami i wepchnął do ręki zwitek banknotów. Drugą ręką miętosił moje piersi, sięgał między nogi… Ledwo mu uciekłam.
– Nic nie mów Sabinie – zakazała mi matka. – Jest szczęśliwa, nie psuj tego!
– Ale ten łajdak prawie mnie zgwałcił!
– Nie przesadzaj! Schodź mu z oczu, i już. Wyjadą i nie będzie problemu.
Nie miała racji. Najmłodszy Jaś jest dzieckiem Maksa. Wystarczyło parę dni, żebym przestała uciekać i sama z nim pojechała do hoteliku za miastem. Siostra robiła wtedy zakupy. Matka chyba się domyśliła, co zaszło, ale nigdy nic nie powiedziała; nawet gdy brzuch zaczął mi rosnąć, a sąsiadki gadały, że „znowu się puściłam”.
„Ojciec nieznany” – stoi w papierach.
Nigdy nie pomyślałam o tym, żeby powiedzieć, kto jest jego tatą. Teraz wiem, że dobrze zrobiłam, bo Maks na pewno by mi to dziecko odebrał! Byłam zadowolona, że nie przyjeżdżają do Polski.
Jaś urodził się na początku siódmego miesiąca, lecz nigdy siostrze o tym nie powiedziałam, a kiedy rodzice zmarli, nie było już nikogo, kto by mógł mnie wydać. Nigdy nie zapomniałam o tych paru godzinach z Maksem. Zakochałam się w nim i byłam pewna, że i on coś do mnie czuje. Dopiero z czasem pogodziłam się z myślą, że poszedł ze mną do łóżka tylko dla seksu.
Dopiero teraz zrozumiałam, że jednak Maks też nie zapomniał. Chciał dziecka ze mną. Chciał się znowu ze mną kochać. Czy moja siostra faktycznie nie miała pojęcia dlaczego?! Niektóre kobiety mówią: „Mój brzuch, moja sprawa”. Co by mi szkodziło urodzić jeszcze jedno dziecko Maksa i zabezpieczyć byt sobie i tym dzieciom, które już są. W końcu brzuch to tylko inkubator na dziewięć miesięcy…
Mogłabym też powiedzieć: „Bierz i wychowuj w luksusie Jasia, bo jest twój! Nie musisz mieć innego”. Gdyby chodziło jedynie o brzuch, może bym i tak postąpiła. Tylko co ja mam zrobić ze swoim sercem?