„Siostra oskarżyła mnie o kradzież pierścionka po babci i rozpuściła plotki. Gdy prawda wyszła na jaw, zrzedła jej mina”
„Nie oczekiwałam od życia wiele – może odrobiny szacunku, może zaufania. Ale kiedy własna siostra patrzy ci w oczy i bez mrugnięcia oskarża o kradzież… czegoś, co w dodatku należało do naszej zmarłej babci… Wtedy naprawdę coś w człowieku pęka”.

- Redakcja
Czasem zastanawiam się, czy naprawdę jesteśmy rodziną. Nie mówię tu o jakiejś głębokiej egzystencjalnej refleksji – po prostu, patrząc na to, co przeszłam z własną siostrą, trudno mi uwierzyć, że płynie w nas ta sama krew. Zawsze była tą „świętą” – oczkiem w głowie mamy, wyciągniętą z każdego kłopotu, niezdolną do winy, a już na pewno nie do odpowiedzialności. Ja natomiast… Cóż, byłam tą drugą. Mniej przebojową, mniej „słodką”, bardziej uporządkowaną, a przez to nudną.
Koszmar zaczął się od jednego zaginionego pierścionka. Od głupiej sprzeczki, która przerodziła się w coś, co podzieliło naszą rodzinę na kawałki. Ale dobrze, zacznijmy od początku.
Zguba i wymyślone podejrzenia
– Milena, możemy porozmawiać? – usłyszałam za plecami głos mojej siostry, gdy wieszałam pranie w ogrodzie.
Odwróciłam się powoli, już wyczuwając w jej tonie coś, co zwiastowało kłopoty. Miała zaciśnięte usta i wzrok wbity gdzieś w moje ramię.
– No? – rzuciłam, starając się zabrzmieć neutralnie.
– Zginął pierścionek babci. Ten złoty, z oczkiem. Wiesz, który.
– Wiem. I? – spojrzałam na nią zdziwiona.
– I... był w mojej szkatułce. Teraz go nie ma. Nikogo innego nie było w domu. Tylko ty.
Przez chwilę myślałam, że to jakiś ponury żart. Ale ona była śmiertelnie poważna. Zrobiło mi się gorąco.
– Ty chyba żartujesz? Oskarżasz mnie o kradzież?
– Nie oskarżam. Pytam, czy go przypadkiem nie zabrałaś. Może przez pomyłkę. Albo... może myślałaś, że to twój?
– Dobrze wiem, że to nie mój. I nie, nie zabrałam go – zaczęłam trząść się ze złości. – Chcesz przeszukać moją torebkę? Walizkę? A może dzwonić na policję?
– Milena, nie dramatyzuj. Po prostu zniknął i... to dziwne. Mama też się martwi.
– Mama? Ty już nawet mamę wciągnęłaś w ten wymysł?
– Ona też zauważyła, że ostatnio zachowujesz się dziwnie.
– Dziwnie?! – prychnęłam. – Dziwne to jest to, że w ogóle mnie o coś takiego podejrzewasz!
Alicja odwróciła się na pięcie i weszła do domu, zostawiając mnie z tymi oskarżeniami, które piekły jak rozżarzone węgle. Stałam w miejscu, czując, jak ciśnienie mi rośnie. Wiedziałam jedno – tej zniewagi nie zostawię bez odpowiedzi.
Mama nie przebierała w słowach
Po południu pojechałam do mamy. Głupio byłoby nie, skoro i tak miałam odebrać od niej słoiki. Weszłam do kuchni, gdzie pachniało ogórkową i ciastem, ale zamiast ciepła i serdeczności – spotkał mnie chłód.
– Cześć, mamo – powiedziałam, zdejmując kurtkę.
– Cześć – odparła bez uśmiechu. – Siadaj. Musimy porozmawiać.
– Tylko nie mów, że ty też wierzysz w to, co Alicja sobie ubzdurała – jęknęłam, siadając przy stole.
– Milena… Nie chodzi o wiarę. Chodzi o fakty. Byłaś w domu. Pierścionek zniknął. A ty, córcia, ostatnio masz trochę trudniejszą sytuację finansową, prawda?
Spojrzałam na nią, jakbym pierwszy raz ją widziała.
– Czy ty właśnie zasugerowałaś, że ukradłam pierścionek, bo nie stać mnie na życie?
– Ja tylko się martwię. Gdybyś potrzebowała pieniędzy… mogłaś powiedzieć. Nie musiałaś…
– Nie musiałam?! Mamo! – przerwałam jej ostro. – Jak możesz?
– Alicja mówi, że bardzo się do niego przywiązała. To ostatnia rzecz po babci.
– Naprawdę? A gdzie była jej przywiązana dusza, jak babcia chorowała i nie miał kto jej zrobić zakupów?
Mama westchnęła, ale milczała.
– Wiesz co? Przyszłam po słoiki, nie po oskarżenia – powiedziałam lodowato. – A jeśli ta wasza święta relikwia się znajdzie, chciałabym usłyszeć słowo „przepraszam”.
Zabrałam torbę z korytarza i wyszłam, trzaskając drzwiami. Po drodze do auta serce waliło mi jak młot. Wiedziałam, że plotki już krążą. Jak wrzody. I że nie skończy się na rodzinie.
Sąsiedzkie plotki
Nie zdążyłam dobrze zaparkować pod blokiem, a już dopadła mnie sąsiadka z pierwszego piętra. Pani Zosia, mistrzyni osiedlowych rewelacji.
– Ooo, dzień dobry, pani Milenko. Co tam słychać? – zapytała niby życzliwie, ale wzrok miała czujny, jakby właśnie coś nagrywała ukrytą kamerą.
– Nic szczególnego – odpowiedziałam chłodno, zamykając bagażnik.
– A słyszałam, że jakiś pierścionek zginął… U siostry? – dopytywała niewinnie.
Zamarłam na chwilę. Więc już się rozniosło.
– Aha, czyli teraz to temat na rozmowy sąsiadów?
– Nie no, ja tylko się martwię. Tyle teraz się słyszy o różnych... problemach. A to inflacja, a to samotność...
– Wie pani co, pani Zosiu? Jeśli coś panią naprawdę martwi, to może lepiej pomodlić się za pokój na świecie, a nie plotkować o cudzych sprawach.
– Oj, niech się pani nie denerwuje. Tylko mówię, co ludzie mówią. Ale pani się trzyma! – rzuciła jeszcze, cofając się w stronę windy.
Z trudem weszłam po schodach. W głowie mi pulsowało. Czy naprawdę wystarczy jedno słowo Alicji, żeby wszyscy zaczęli widzieć we mnie złodziejkę?
W domu rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam przy stole. Zadzwoniłam do Magdy – jedynej przyjaciółki, która zawsze mówiła, co myśli.
– Cześć. Mam problem. Siostra rozpuściła plotkę, że ukradłam jej pierścionek po babci.
– Co?! – krzyknęła Magda. – Dobra, coś mi tu nie gra. A skąd w ogóle wiadomo, że on faktycznie zniknął?
– No właśnie… – mruknęłam. – Jakoś nikt nie pomyślał, żeby to sprawdzić.
Znaleziony trop
– Słuchaj – powiedziała Magda następnego dnia, kiedy przyszła do mnie z kawą i ciastkami – a może pierścionek się po prostu zapodział?
– Alicja twierdzi, że go trzymała w szkatułce. Że był, a potem zniknął. Widzisz, nie ma marginesu błędu. Ona wie. I oczywiście podejrzana numer jeden – ja.
– Może go gdzieś przełożyła, a teraz nie pamięta? Albo… dzieciaki?
– Nie ma dzieci. Jest tylko jej nadęty narzeczony i obsesja na punkcie rodzinnych pamiątek.
Magda spojrzała na mnie z zamyśleniem.
– A może tam pójdziemy? Po prostu, pogadać. Spokojnie. Może pozwoli ci rozejrzeć się po mieszkaniu. Tak… delikatnie?
Parsknęłam śmiechem.
– Żartujesz? Ona już się zamknęła na cztery spusty. Podejrzewa mnie o kradzież, ale nie pozwoli mi niczego „szukać”. Już widzę, jak mi podaje szkatułkę do rąk.
– A masz jakiś dowód, że nie mogłaś go wziąć?
– Co? Magda, to tak nie działa! Nie mam żadnego „alibi”, bo nikomu nie przyszło do głowy pytać, gdzie byłam dokładnie o 17:25, kiedy pierścionek zniknął. Po prostu uznali, że pasuję do ich scenariusza.
Magda milczała przez chwilę.
– Dobrze, to ja coś zrobię. Zobaczę, czy Alicja coś wrzuciła na media społecznościowe albo czy ktoś jej czegoś nie powiedział w przypływie „szczerości”. Ludzie potrafią być głupi w internecie.
Nie miałam siły protestować. Może i było to głupie, ale gorzej być już nie mogło.
Zdjęcie nie kłamie
Dwa dni później zadzwoniła Magda. Była podekscytowana jak dziecko na widok pierwszego śniegu.
– Milena, musisz do mnie przyjechać. Natychmiast. I ubierz się. Ładnie.
– Co? Dlaczego? Co się stało?
– Nie przez telefon. Pokażę ci coś, czego się nie spodziewasz. Serio. Będziesz chciała to zobaczyć.
Zaintrygowana, ubrałam się i pojechałam. Gdy weszłam do mieszkania Magdy, na jej laptopie już czekało zdjęcie. Znałam ten stolik. I ten pierścionek.
– To post znajomej Alicji – wyjaśniła Magda. – Wrzuciła to jako relację z wieczoru panieńskiego ich wspólnej koleżanki. Patrz: Alicja przy stole. A co leży przy szklance? No?
– Pierścionek – wyszeptałam.
– Dokładnie. A teraz zgadnij, kiedy to było. Tydzień temu. W tym samym czasie, kiedy niby zniknął. Tylko że zdjęcie wrzuciła dopiero wczoraj.
Siedziałam w ciszy, a potem wybuchnęłam śmiechem.
– Czyli cały dramat, plotki, oskarżenia, rozdzieranie szat… bo twoja siostra zostawiła pierścionek na imprezie.
– I pewnie już go odzyskała, ale nie przyznała się, żeby nie wyjść na idiotkę – dodała Magda.
– Albo nadal nie wie, że go miała ze sobą. Cudownie – westchnęłam. – Teraz pytanie: co z tym zrobić?
Magda uśmiechnęła się złośliwie.
– Zostaw to mnie. Ale jak masz ochotę, to chodźmy dziś do niej. Niby „na kawę”. Wzięłam pendrive.
– To będzie piękne.
Wizyta u Alicji
Siedziałyśmy u Alicji przy kuchennym stole. Udawała, że wszystko jest w porządku – jakby nie miało miejsca to, co miało. Parzyła herbatę, opowiadała o nowym serialu. Ja czekałam. Magda czekała. W końcu wyjęła pendrive’a z torebki.
– Właściwie to przyszłyśmy, bo chciałyśmy ci coś pokazać – zaczęła spokojnie. – Taka mała ciekawostka.
– Co to? – Alicja spojrzała podejrzliwie.
– Zdjęcie. Z wieczoru panieńskiego. Zobacz sama.
Podsunęła jej laptop. Alicja zamarła. Patrzyła na ekran z przerażeniem, jakby to zdjęcie miało zaraz ugryźć.
– To... To nie mój pierścionek – rzuciła szybko.
– Ależ oczywiście, że twój – powiedziałam spokojnie. – Tylko go zabrałaś ze sobą na imprezę. Widać wyraźnie. Zniknął w tym samym czasie, kiedy byłaś tam.
– Może... może potem go zgubiłam… – zaczęła się plątać.
– A może po prostu go znalazłaś, ale było ci głupio się przyznać? – zapytałam cicho.
Zapadła cisza. Długa, ciężka. W końcu Alicja spuściła głowę.
– Przepraszam – wyszeptała. – Myślałam, że to ty… A potem… już nie wiedziałam, jak się z tego wyplątać.
– To było okrutne – powiedziałam. – I nie tylko dla mnie. Ale wiesz co? Jakoś mi lżej, że to już koniec.
Wyszłyśmy, nie oglądając się za siebie. W powietrzu wisiała niezręczność, której nic już nie naprawi. Ale przynajmniej prawda wyszła na jaw.
Milena, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Planowałam ślub syna, a na boku kręciłam z jego teściem. To miał być sekret, ale na weselu poszliśmy o krok za daleko”
- „Mam prawie 40. na karku, a nigdy nie pracowałam na etacie. Wstyd mi, gdy muszę prosić męża nawet o kasę na podpaski”
- „Ucieszyłam się, gdy siostra zaprosiła mnie na spotkanie. Komplet garnków, który mi wcisnęła, to był dopiero początek”