Reklama

Magda i Jerzy poznali się podczas jakiegoś wyjazdu. Przez dłuższy czas trzymała go z dala od nas, prawdopodobnie przeczuwając, że może nie przypadnie nam do gustu. I faktycznie tak było. Mimo że prezentował się całkiem nieźle, piastował stanowisko kierownicze w branży telekomunikacyjnej i zapewne nieźle sobie radził finansowo, poczułam do niego antypatię, jeszcze zanim się odezwał. Odniosłam wrażenie, że udaje kogoś, kim nie jest. Ponadto miałam przeświadczenie, iż odnosi się do mojej siostry z wyższością.

Reklama

Byłyśmy sobie bliskie

Gdy Magda do mnie zadzwoniła dzień później, nie chciałam zdradzić jej moich przemyśleń na temat Jurka, a przynajmniej nie od razu. Ona jednak bardzo nalegała, żebym wyraziła swoją opinię. Chyba liczyła na to, że będę go wychwalać pod niebiosa.

– Sama nie jestem pewna – odparłam wymijająco. – Ostatecznie wpadliście do nas raptem na godzinkę, ciężko wyrobić sobie zdanie o kimś w tak krótkim czasie.

Magda jednak nie odpuszczała i ciągle drążyła temat. W końcu nie wytrzymałam i wyznałam jej, że on nie przypadł mi do gustu, a do tego jest strasznie zarozumiały. No i moja siostra się na mnie obraziła.

Minął tydzień, a ja nie mogłam tego tak zostawić, więc do niej zadzwoniłam. Odzywała się do mnie uprzejmie, ale jednak z dystansem.

Zobacz także

– Ile jeszcze będziesz się tak na mnie gniewać? – starałam się ją jakoś udobruchać. – Wpadnij do mnie na pogaduchy.

– Okej, przyjdę, ale nie wiem dokładnie kiedy, dam ci znać.

Moja siostra Magda jest młodsza ode mnie o cztery lata. Gdy byłyśmy jeszcze uczennicami podstawówki, nasza mama ciężko zachorowała. Bywało, że nie miała nawet sił, żeby wstać z łóżka, sporo czasu leżała w szpitalu, więc siłą rzeczy musiałyśmy dawać sobie radę same. Zwłaszcza że tata pracował na budowach i przeważnie nie było go w domu. Mama odeszła z tego świata, gdy miałam dwadzieścia dwa lata.

Wreszcie kogoś poznała

Parę lat później nasz ojciec wziął drugi ślub. W zasadzie przez niemal całe nasze dzieciństwo i okres dorastania mogłyśmy polegać wyłącznie na sobie nawzajem. Łączyła nas prawdziwa, głęboka przyjaźń – darzyłyśmy się zaufaniem oraz wsparciem i zawsze mogłyśmy na siebie liczyć, bez względu na okoliczności. Gdy ja i Rafał zostaliśmy małżeństwem, Magda zaczęła przesiadywać u nas w każdy weekend, a po narodzinach naszych pociech szybko przerodziła się w ich ukochaną ciocię.

Magda miała problem ze znalezieniem swojego wymarzonego partnera. Skarżyła się, że mężczyźni są niepoważni, zależy im jedynie na dobrej zabawie, a ona z każdym dniem ma coraz mniejsze szanse na szczęście. Aż wreszcie poznała Jurka. „Najwyraźniej odnalazła w nim to, czego brakowało u pozostałych” – przeszło mi przez myśl, gdy zakończyłyśmy naszą konwersację.

Odezwała się dopiero po dwóch tygodniach z propozycją, byśmy zobaczyły się gdzieś w mieście. Zaskoczył mnie fakt, że nie chce wpaść do nas do domu. Dzieciaki ciągle się o nią dopytywały. Uznałam jednak, że dostosuję się do jej planu.

– Słuchaj, według Jurka powinnyśmy ograniczyć nasze spotkania, no wiesz, ty i ja – wyznała, kiedy kelnerka przyniosła nam niewielkie kufle z piwem. – Twierdzi, że łączy nas zbyt silna więź. Zastanawia się, jak Rafał daje radę to znieść.

Kompletnie jej odbiło

– Czyś ty oszalała? Czy może on? – mój głos zabrzmiał donośnie. – Magda, on jest po prostu chorobliwie zazdrosny. Minęły dwa tygodnie, zanim odezwałaś się do mnie, teraz wiem, z jakiego powodu. Kobieto, nie pozwól mu sobą sterować. Jak możesz zgadzać się na to, żeby narzucał ci, kiedy i jak często możesz widywać się z bliskimi?

– Daj spokój, nie gadaj bzdur. Jurek to spoko gość. Nic mi nie narzuca, sama o wszystkim decyduję. Po prostu nie chcę go zranić… On też dla mnie olał kumpli. Uwielbiamy razem spędzać czas i bardzo mi to pasuje. Chyba tęsknisz za darmową opiekunką, co?

Wzięłam głęboki oddech, policzyłam w myślach do dziesięciu i jakoś powstrzymałam się przed skomentowaniem jej ostatnich słów.

– W porządku, to twoja sprawa, dzieciaki za tobą przepadają, ale pewnie niewiele cię to obchodzi – próbowałam brzmieć normalnie, choć miałam ochotę się rozpłakać. – To co zamierzacie?

– Planujemy pobrać się w październiku.

Mimo że uważałam to za ogromną pomyłkę, nie usiłowałam jej tego wyperswadować. Skończyła dwadzieścia dziewięć lat i ogromnie pragnęła małżeństwa. Podczas naszego pożegnania objęła mnie serdecznie.

– Pozdrów maluchy ode mnie, też za nimi bardzo tęsknię. Zajrzę do was niedługo, by spędzić z nimi trochę czasu – powiedziała.

Później wszystko potoczyło się w ekspresowym tempie. Z naszych bliskich na ceremonię ślubną oraz kameralne przyjęcie weselne otrzymali zaproszenie jedynie tata wraz z małżonką, a także ja, mój mąż Rafał i nasze dzieci.

To był smutny ślub

Gości weselnych można było policzyć na palcach jednej ręki. Żadnych cioć, kuzynów czy nawet bliskich przyjaciółek mojej siostry – jak pani Krysia, u której od dawna wynajmowała kawalerkę i z którą łączyła ją silna więź. Rodzina pana młodego również przybyła w mocno okrojonym składzie – tylko matka i świadkowie. Ta uroczystość zdecydowanie nie biła radością i beztroską, jakie zazwyczaj towarzyszą takim wydarzeniom. Magda doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale czy miała jakiekolwiek pole do manewru?

Przez pierwszych kilka miesięcy od czasu do czasu widywaliśmy się z Magdaleną i Jerzym, ale to zawsze my wychodziliśmy z propozycją spotkania. Odwiedzili nas podczas Bożego Narodzenia, a także wpadli na wielkanocny posiłek, chociaż przekonanie do tego jej męża nie było łatwą sprawą i wymagało nie lada zabiegów.

Patrzyłam na moją siostrę w trakcie tych wizyt i narastał we mnie niepokój. Zmieniła się nie do poznania – ona, która zawsze tak żywo relacjonowała swoje górskie eskapady, plotkowała o znajomych z roboty, dzieliła się wrażeniami z lektur i seansów filmowych, teraz siedziała cicho jak mysz pod miotłą, myślami błądząc gdzieś daleko. Poprosiłam ją do kuchni, by pomogła w rozlewaniu herbaty.

Coś tu nie grało

– Czy… jesteś w ciąży? – zapytałam niepewnie, bo to mogło tłumaczyć jej niecodzienne zachowanie.

Zaprzeczyła ruchem głowy.

– To może chodzi o sytuację w biurze? – drążyłam temat.

– Złożyłam wypowiedzenie, ale nie mam ochoty tego roztrząsać, przynajmniej w tej chwili – miałam wrażenie, że jej oczy zrobiły się szkliste od napływających łez, ale błyskawicznie chwyciła dwa kubki z parującą herbatą i opuściła kuchnię.

Później sytuacja uległa dalszemu pogorszeniu. Magdalena unikała jakiegokolwiek kontaktu ze mną, tłumacząc się wiecznym brakiem wolnej chwili, kiepskim humorem czy też wymyślając zupełnie absurdalne wymówki. Pewnego dnia, kiedy znów próbowałam się do niej dodzwonić, usłyszałam w słuchawce automatyczną wiadomość informującą, że taki numer nie istnieje.

Nie miałam zatem nawet możliwości porozmawiania z nią przez telefon, co powodowało, że coraz bardziej się o nią niepokoiłam. Pewnej nocy przyśniła mi się moja matka, która miała do mnie pretensje, że nie zadbałam o moją młodszą siostrzyczkę.

Rano obudziłam się z płaczem

Brak siostry był dla mnie naprawdę bolesny. Dopiero doceniłam, jak wiele znaczyły dla mnie nasze kobiece pogawędki – były jak sesje u psychologa. Dzięki nim łatwiej radziłam sobie ze stresem i inaczej patrzyłam na kłopoty.

Mąż starał się mnie wspierać, ale pomimo swojej troskliwości i lojalności, nie mógł wypełnić pustki po Magdzie. Miałam huśtawkę nastrojów – od poczucia winy po samotność, od lęku po gniew. Gdy Rafał zauważył mój pogarszający się stan, postanowił odwiedzić Magdę w jej mieszkaniu.

– W drzwiach stanął Jerzy. Oświadczył, że Magda nie ma ochoty spotykać się z bliskimi i poprosił, abyśmy zostawili ją w spokoju – zdał mi relację z wizyty. – Oświadczyłem, że chciałbym to usłyszeć bezpośrednio od niej, lecz zagrodził mi wejście i oznajmił, iż wyszła. Nie dałem temu wiary, jednak siłowe wtargnięcie do czyjegoś domu nie wchodziło w grę.

W końcu skłoniłam ojca, aby się do niej pofatygował, ale i jemu to nie wyszło. Ostatecznie nie pozostało mi nic innego, jak tylko się z tym wszystkim oswoić.

Tęskniłam za siostrą

Minął rok, a mała Julcia w maju miała przystąpić do sakramentu eucharystii. Magdalena, jako matka chrzestna dziewczynki, według mnie powinna uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu. Czułam, że jest to jej powinność. Zdecydowałam się ją odwiedzić i przekazać zaproszenie osobiście. Na moje szczęście, gdy zapukałam, to właśnie Magda otworzyła drzwi.

– Co cię tu sprowadza? – wyszeptała zdenerwowana, zerkając nerwowo przez ramię.

– Za tydzień w niedzielę Julka przystępuje do komunii. Zależy mi, żebyś była – odparłam.

– Kto tam jest? – z wnętrza mieszkania rozległ się surowy głos Jerzego.

– Ktoś szuka sąsiadów, za chwilę będę – Magda sprawiała wrażenie wyraźnie wystraszonej.

Następnie ścisnęła mocno moją dłoń i szepnęła:

– Będę tam.

Po tych słowach trzasnęła drzwiami tuż przed moją twarzą. Ten moment uświadomił mi, że moja siostra nie odcięła się od rodziny z własnego wyboru. Złożyłam sobie obietnicę, że uwolnię Magdę z rąk tego drania. Ale nie było takiej potrzeby. Ona sama zdecydowała.

W dniu Pierwszej Komunii Świętej zobaczyłam ją na placu przykościelnym. Jej oczy były podkrążone, a ona sprawiała wrażenie, jakby zarwała noc. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona, a ona mocno mnie do siebie przytuliła. Została na przyjęciu komunijnym, które urządziliśmy u nas w domu. Gdy wieczorem reszta rodziny udała się na spoczynek, zwierzyła mi się ze swojego życia małżeńskiego.

Wszystko opowiedziała

Na początku Jurek sięgał po delikatne sposoby. Usiłował wmówić jej, że krewni ją wyzyskują, ciągle opiekuje się moimi dziećmi i zasługuje na to, by choć odrobinę czasu poświęcić sobie.

– Przekonywał mnie, że powinnam się wzmocnić wewnętrznie, ponieważ w przeciwnym razie moi bliscy zupełnie mnie zdominują. Zastanawiałaś się kiedyś, czemu przez taki długi czas żyłam w samotności? – nie oczekując ode mnie reakcji, kontynuowała swój wywód. – On uważał, że to dlatego, że byłam wam potrzebna do opieki nad pociechami, gdy mieliście ochotę gdzieś we dwójkę wyskoczyć. Na moje szczęście los postawił go na mojej drodze, a on nie da nikomu mnie wykorzystać.

Magda zrobiła krótką przerwę. Dało się zauważyć, że opowiedzenie tej historii jest dla niej sporym wysiłkiem emocjonalnym.

– Kiedy to wszystko się zaczęło, dałam wiarę jego słowom. Wybacz mi, ale faktycznie uwierzyłam, że moje problemy życiowe były spowodowane waszą obecnością. Nie trwało to jednak długo. Szybko się opamiętałam i zaczęłam się sprzeciwiać. Wtedy Jurek stwierdził, że wywieracie na mnie negatywny wpływ, a zwłaszcza ty.

Słuchając historii siostry, widziałam przed oczami postać agresora i jego bezbronnej ofiary. Życzliwy powiernik przeistoczył się w despotycznego oprawcę. Zaczęły się pojawiać polecenia i zakazy, awantury oraz obelgi.

Miał dwa oblicza

Nie używał przemocy fizycznej, wolał inne, bardziej wyrafinowane sposoby. Potrafił na przykład zrzucić wszystkie rzeczy ze stołu, darł się na nią, wrzeszcząc, że jest beznadziejna i nic nie umie zrobić dobrze. Krzyczał, że cały ten dom to jego własność, a ona jest tylko głupią pomocą domową.

Zamykał ją w sypialni na klucz i dopiero, gdy go błagała, to ją wypuszczał. Ale zdarzały się też dni, kiedy nagle zmieniał się nie do poznania – przynosił jej kwiaty, zabierał do kina, był jak anioł. Wystarczyło tylko uważać, żeby go niczym nie zdenerwować, bo wtedy znów zamieniał się w potwora.

– Nie masz pojęcia, jak bardzo brakowało mi ciebie w moim życiu. On nie godził się nawet na to, żebym choć raz do ciebie zadzwoniła. Bałam się zrobić cokolwiek, co mogłoby wyprowadzić go z równowagi, bo potem przez parę kolejnych dni wyżywał się na mnie. Od dłuższego czasu wiedziałam już, że dałam mu się omamić, ale dopiero twoje pojawienie się sprawiło, że poczułam w sobie na tyle dużo siły, żeby się od niego uwolnić. Nad ranem, kiedy smacznie spał, wyślizgnęłam się z mieszkania. I daję ci moje słowo, że moja noga już nigdy więcej tam nie postanie.

Chwilowo Magda gości u nas w domu. Wciąż odczuwa lęk, ponieważ Jurek non stop do nas dzwoni. Nie odbieramy telefonów. W końcu pewnie mu się znudzi i da sobie spokój…

Moja codzienność znów jest taka, jak powinna. Przez ostatni rok gdzieś w środku liczyłam na jakiś cud. I ten cud w końcu nastąpił. Próbowałam nie zastanawiać się nad tym, jak bardzo dołowało mnie to, że nie mam kontaktu z siostrą. Teraz mam wrażenie, jakbym zrzuciła z serca ogromny ciężar.

Reklama

Joanna, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama