„Ślub we wrześniu był moim marzeniem, dopóki nie spojrzałam w czyjeś oczy. To nie mogła być pomyłka”
„– Mateusz, dlaczego ta kobieta przyszła właśnie do nas? – zapytałam. Nie mogłam już dłużej udawać, że to wszystko nie ma znaczenia. – Justyna, nie mam pojęcia. Może chodzi jej o pieniądze. Wiesz, ludzie są różni – odpowiedział, ledwo odrywając wzrok od telewizora”.
- Redakcja
Przez ostatnie sześć lat budowaliśmy wspólną przyszłość. Ja i Mateusz. Zbliżający się wrześniowy ślub miał być zwieńczeniem naszej miłości. Wszystko było zaplanowane – suknia ślubna czekała w szafie, goście potwierdzili przybycie, a sala na wesele była już dawno zamówiona. Mateusz zawsze wydawał się być idealny – opiekuńczy, ciepły, kochający. Nigdy nie dał mi powodu, bym w niego wątpiła. Dlatego nie spodziewałam się, że pewnego wieczoru, gdy spokojnie przygotowywałam kolację, świat może rozpaść się w jednej chwili.
Nie chciałam w to uwierzyć
Do drzwi zapukała młoda kobieta z dzieckiem na rękach. Nie wyglądała groźnie, raczej na zagubioną i zmęczoną.
– Mateusz jest ojcem Oli – powiedziała.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś koszmar. Mateusz? Ojciec? Nie znałam jej, a dziecka tym bardziej. Zaczęłam zadawać pytania, próbując zrozumieć, ale Kasia – tak miała na imię – mówiła spokojnie, jakby każde jej słowo było prawdą.
Mateusz, wracając do domu, stanowczo zaprzeczył wszystkiemu, co usłyszałam. Nie znał tej kobiety, to musiała być pomyłka. Ale coś w jego oczach mnie zaniepokoiło. Czy naprawdę go znałam?
Po tamtym wieczorze coś we mnie pękło. Próbowałam wrócić do normalności, jakby to spotkanie z Kasią nigdy się nie wydarzyło, jakby te słowa o Oli były tylko nieporozumieniem. Mateusz robił wszystko, bym się uspokoiła. „To musi być jakaś pomyłka,” powtarzał. „Nie znam tej kobiety.” Ale im bardziej starał się być przekonujący, tym mniej wierzyłam w jego słowa. Coś nie grało. Jego wyważone reakcje, spokój... to nie był Mateusz, którego znałam.
Narzeczony dziwnie się zachowywał
W pewien wieczór, kiedy siedzieliśmy razem w salonie, nie wytrzymałam. Musiałam zapytać.
– Mateusz, dlaczego ta kobieta przyszła właśnie do nas? – zapytałam, odwracając wzrok od ekranu telewizora, na którym akurat leciał jakiś nudny program. Nie mogłam już dłużej udawać, że to wszystko nie ma znaczenia.
– Justyna, nie mam pojęcia. Może chodzi jej o pieniądze. Wiesz, ludzie są różni – odpowiedział, ledwo odrywając wzrok od telewizora. Jego obojętność tylko wzmocniła moje podejrzenia.
– Ale to dziecko... – zaczęłam niepewnie. – Wygląda na twoje. Te oczy...
Zerwał się nagle z kanapy, jakby ktoś go uderzył. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam go tak spiętego, jakby moje słowa były bronią, którą mu właśnie wymierzyłam.
– Przestań! – przerwał mi stanowczo. – To nie ma sensu, Justyna. Ona coś kombinuje, próbuję ci to wytłumaczyć. Nie znam jej! To wszystko to jakaś chora gra.
Ale ja czułam, że to nie koniec. Czułam, że coś w tej historii nie pasuje. Jeśli rzeczywiście nie zna tej kobiety, dlaczego tak gwałtownie reaguje? Dlaczego nie może spokojnie odpowiedzieć na moje pytania?
Czułam, że coś ukrywa
– Mateusz... czemu po prostu nie zrobisz testu? – Wyrzuciłam z siebie to pytanie, choć wiedziałam, że może go zdenerwować. I faktycznie, jego twarz przybrała dziwny wyraz. Na moment spuścił wzrok, jakby coś kalkulował.
– Nie dam się wciągnąć w ten cyrk – odpowiedział po chwili ciszy, próbując zapanować nad emocjami. – Przecież mówiłem, że to niemożliwe. Kocham cię, Justyna, tylko ciebie. A ona... nie wiem, kim jest ta kobieta.
Byłam rozbita. Niby wszystko brzmiało racjonalnie, a jednak jego reakcje mówiły mi coś zupełnie innego. Czasem miałam wrażenie, że Mateusz coś ukrywa, coś, o czym boi się mówić. A może to tylko ja zaczynałam wariować?
Noce stały się najgorsze. Leżałam obok niego, czując jego ciepło, a w głowie kłębiły się myśli. Czy mogę naprawdę ufać człowiekowi, którego kocham? A jeśli Kasia mówi prawdę? Co, jeśli przez te wszystkie lata Mateusz ukrywał coś, co mogłoby nas zniszczyć?
Potrzebowałam wsparcia
Następnego dnia Mateusz wyszedł wcześniej do pracy. Wykorzystałam ten moment, by zadzwonić do Magdy. Wiedziałam, że ona mi powie prawdę, że pomoże mi spojrzeć na to z dystansu. Potrzebowałam jej rady jak nigdy dotąd.
– Magda, musimy się spotkać – powiedziałam drżącym głosem, kiedy tylko odebrała. – Coś się stało.
Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni. Magda, jak zawsze, była konkretna, chłodna, bez zbędnych emocji. Zanim jeszcze zdążyłam usiąść, już miała dla mnie gotową odpowiedź.
– Justyna, wiesz, co musisz zrobić – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Musisz dowiedzieć się prawdy. Jeśli Mateusz kłamie, lepiej to odkryć teraz niż po ślubie.
Wiedziałam, że ma rację. Czułam to w kościach. Ale jak się tego dowiedzieć? Jak odkryć, co Mateusz naprawdę ukrywa?
Spotkałam się z tą kobietą
Nie mogłam już dłużej żyć w niepewności. Wbrew temu, co radził Mateusz, postanowiłam spotkać się z Kasią. Musiałam usłyszeć jej wersję. Mateusz twierdził, że to jakaś pomyłka, że ona coś knuje, ale... co, jeśli to jednak prawda?
Umówiłyśmy się w małej kawiarni. Kasia przyszła z Olą, która od razu zwróciła moją uwagę – te same ciemne oczy, co Mateusz. Poczułam ucisk w żołądku, ale musiałam być silna.
– Dlaczego przyszłaś do mnie? – zapytałam, próbując utrzymać spokój. – Czego chcesz od Mateusza?
– Nie chcę pieniędzy, jeśli to masz na myśli – odpowiedziała spokojnie. – Chcę, żeby wziął odpowiedzialność. Byliśmy razem, zanim poznał ciebie. On nie powiedział ci o tym?
Każde jej słowo było jak uderzenie. Nie mogłam w to uwierzyć. Kasia opisała szczegóły ich krótkiego romansu, daty, miejsca... Mateusz musiał wtedy coś ukrywać. Czułam, jakby ktoś zabrał mi grunt spod nóg.
Wychodząc z kawiarni, wiedziałam już jedno – Mateusz nie powiedział mi całej prawdy.
Podsłuchałam rozmowę Mateusza
Po spotkaniu z Kasią nie mogłam przestać myśleć o tym, co mi powiedziała. Wszystko się zgadzało – daty, miejsca... Mateusz coś ukrywał, ale wciąż brakowało mi dowodów. Potrzebowałam więcej, żeby w pełni zrozumieć, co się wydarzyło. I wtedy nadarzyła się okazja.
Pewnego wieczoru, gdy Mateusz rozmawiał przez telefon z Kacprem, ukryłam się w korytarzu. Nasłuchiwałam. To był impuls – nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale tym razem nie mogłam inaczej.
– Co z tą Kasią? – usłyszałam głos Kacpra. – Powiedziała ci, że ma zamiar iść do Justyny?
Mateusz milczał przez chwilę, potem odparł cicho: – Mówiła. Powiedziałem jej, że nie zrobię testu na ojcostwo. Ona sama nie jest pewna, że Ola to moje dziecko. To mogło być przecież... – urwał nagle.
Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Mateusz nie tylko znał Kasię, ale świadomie unikał odpowiedzialności. A ja? Byłam tą ostatnią, która dowiedziała się prawdy. Stałam tam, sparaliżowana, zastanawiając się, co jeszcze ukrywa.
Byłam wściekła i rozczarowana
Nie mogłam już dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Słowa, które usłyszałam podczas jego rozmowy z Kacprem, dźwięczały mi w głowie bez przerwy. Mateusz kłamał. Musiałam usłyszeć całą prawdę od niego, zanim zacznę podejmować decyzje.
Czekałam, aż wróci do domu. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, stanęłam przed nim.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam bez wahania, czując, jak dłonie mi się trzęsą.
– Justyna, nie teraz... – zaczął, zdejmując kurtkę.
– Znam prawdę, Mateusz – przerwałam ostro. – Słyszałam twoją rozmowę z Kacprem. Kasia mówiła prawdę. Dlaczego mi to zrobiłeś?
Zamarł. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, jakby próbował zrozumieć, co powiedziałam. W końcu opuścił wzrok.
– Nie chciałem cię stracić – powiedział cicho. – To był błąd. Krótki romans, zanim się poznaliśmy... Potem to wszystko zniknęło. A przynajmniej tak mi się wydawało.
– A Ola? – spytałam, łamiącym się głosem. – Czy to twoje dziecko?
– Nie wiem – odpowiedział, z bólem w oczach. – I nie chcę wiedzieć.
Patrzyłam na niego, nie wierząc, jak bardzo mnie zawiódł.
To wszystko zmienia
Po tym, co usłyszałam, świat, który budowałam z Mateuszem, legł w gruzach. Każde nasze wspólne marzenie, plan... wszystko wydawało się teraz tylko iluzją. Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrzona w przestrzeń, gdy Mateusz próbował się tłumaczyć. Jego słowa docierały do mnie jak przez mgłę.
– Justyna, kocham cię, tylko ciebie. To była przeszłość, która nie powinna wracać... – mówił drżącym głosem, siadając naprzeciwko mnie.
Podniosłam na niego wzrok. Oczy miałam suche, bo łzy chyba już dawno się skończyły. Czułam jednak, jak coś we mnie się zmienia. Decyzja, której tak bardzo się bałam, powoli dojrzewała.
– Dlaczego nie chcesz zrobić testu? – zapytałam cicho, starając się zrozumieć.
– Bo jeśli to moje dziecko... – urwał, jakby sam bał się dokończyć zdanie. – To wszystko się skończy. My... skończymy.
Zamilkłam. Wiedziałam, że to prawda. Nie mogłabym żyć, wiedząc, że Mateusz ukrywał przede mną coś tak wielkiego, coś tak ważnego. Niezależnie od wyniku testu, nasza relacja już nigdy nie będzie taka sama.
Tego wieczoru nie doszliśmy do żadnego rozwiązania. Mateusz poszedł spać na kanapę, a ja leżałam sama w naszym łóżku, nie mogąc zasnąć. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję – czy próbować walczyć o naszą przyszłość, czy odejść, zanim zostanę zraniona jeszcze bardziej.
Podjęłam decyzję
Rano wstałam pierwsza. Usiadłam przy stole z kubkiem kawy, wpatrując się w zimne, szare niebo za oknem. Gdy Mateusz wszedł do kuchni, wiedziałam, że muszę mu to powiedzieć.
– Mateusz – zaczęłam spokojnie, ale stanowczo. – Potrzebuję czasu. Nie wiem, czy mogę ci to wybaczyć.
Spojrzał na mnie z bólem w oczach, ale nie protestował. Wiedział, że jego kłamstwa nas zniszczyły. Wzięłam głęboki oddech.
– Muszę wyjechać – dodałam. – I odwołać ślub...
Nie odpowiedział, ale widziałam, że zrozumiał. Byłam zdecydowana. Wstałam, wzięłam walizkę i, nie oglądając się za siebie, wyszłam z domu, który kiedyś był moim miejscem bezpieczeństwa.
Justyna, 28 lat