Reklama

Byłam kobietą, która lubiła ciszę – książki, wieczory z winem i długie spacery po parku. Ewa była moim zupełnym przeciwieństwem – zawsze pełna energii, roześmiana, żywiołowa. Nasza przyjaźń trwała od dzieciństwa, była dla mnie jak siostra. Cieszyłam się, kiedy powiedziała, że wychodzi za Michała – wydawał się spokojny, dobry, taki... dla niej. A jednak, kiedy patrzyłam na niego, czułam coś dziwnego – jakby w środku coś drgało. Nie chciałam, żeby to było coś więcej. Nie powinnam tak myśleć. Ale było już za późno.

Reklama

Serce biło mi jak oszalałe

Zupełnie się tego nie spodziewałam. Weszłam do księgarni po pracy, chcąc kupić książkę na prezent dla Ewy. Uwielbiała poezję, więc szukałam nowego tomiku, kiedy ktoś obok mnie sięgnął po dokładnie ten sam tytuł. Odwróciłam głowę i… zamarłam. To był Michał. Stał tuż obok, z tym swoim spokojnym spojrzeniem i lekkim uśmiechem, który zawsze wydawał mi się nieco nie z tego świata.

– O, cześć – odezwał się cicho. – Szukasz czegoś ciekawego?

– Tak, dla Ewy… – odpowiedziałam, a moje policzki od razu zrobiły się gorące.

– To zabawne, ja też myślałem o poezji. Ona uwielbia takie rzeczy, prawda? – uśmiechnął się ciepło, a ja poczułam, jak coś we mnie drgnęło.

Nie pamiętam dokładnie, jak to się stało, ale zaczęliśmy rozmawiać. O książkach, o autorach, o tym, jak trudno czasem znaleźć sens w codzienności. Michał mówił spokojnie, z pasją, a ja chłonęłam każde słowo. Opowiadał o swoim ulubionym wierszu – o samotności, o tęsknocie za czymś nieuchwytnym.

Zaczęłam mówić o tym, jak czasem czuję się zagubiona, jak brakuje mi czegoś w życiu, choć nie wiem dokładnie czego. Michał patrzył na mnie uważnie, a w jego oczach było coś… jakby mnie rozumiał. Kiedy się żegnaliśmy, nasze dłonie musnęły się przypadkiem, a ja poczułam dreszcz. Wyszłam z księgarni, serce biło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że coś się właśnie zmieniło.

Nie mogłam mu się oprzeć

Nie planowałam tych spotkań. Naprawdę. A jednak zdarzały się coraz częściej – przypadkiem, a może nie do końca. Najpierw w tej samej kawiarni, gdzie oboje wpadliśmy na kawę po pracy. Potem znów w księgarni, a jeszcze później… zaczęliśmy się po prostu mijać na ulicy. Albo ja szłam tam, gdzie wiedziałam, że go spotkam. Nie wiem. Nie umiem tego wytłumaczyć.

– Agata, cześć! – usłyszałam pewnego dnia jego głos, kiedy siedziałam sama w kawiarni. Przysiadł się bez pytania.

– Cześć… – odpowiedziałam, nie wiedząc, co zrobić z dłońmi, które zaczęły mi drżeć.

Rozmawialiśmy godzinami. O muzyce, o malarstwie, o tym, co go boli, a co cieszy. Michał opowiadał o swoich planach, o tym, że czuje się samotny, choć przecież ma Ewę. Patrzył wtedy na mnie, jakby szukał potwierdzenia, że go rozumiem. Czułam, jak moje serce bije coraz szybciej. A przecież powinnam była uciec. Powiedzieć „stop”. To przecież narzeczony mojej przyjaciółki. A jednak… siedziałam tam, wsłuchana w jego głos, wpatrzona w jego oczy, i chciałam, żeby ta chwila trwała.

– Wiesz, z Ewą… – zaczął, a potem zamilkł, jakby coś w nim pękło. – Nie wiem, jak to powiedzieć. Chyba oddaliliśmy się od siebie. Czuję, że to się rozmywa.

Patrzyłam na niego i wiedziałam, że to wszystko idzie w złym kierunku. Ale nie mogłam już tego zatrzymać.

Prawda była szokująca

Drżały mi ręce, kiedy siedziałam na kanapie w mieszkaniu Ewy. Przede mną stał kubek herbaty, ale nie potrafiłam go unieść. Ewa była tuż obok, z twarzą pełną spokoju, którego zawsze jej zazdrościłam. Wiedziałam, że muszę jej to powiedzieć. Dłużej nie mogłam udawać, że nic się nie dzieje. Czułam się jak zdrajczyni. Jak najgorszy człowiek. Ale prawda wisiała między nami, coraz cięższa, gotowa roztrzaskać nasze życie w drobny mak.

– Muszę ci coś powiedzieć – wydusiłam w końcu, głos mi się załamał. – Nie wiem, jak to zrobić. Chodzi o Michała.

Ewa zmarszczyła brwi, odłożyła filiżankę na stół.

– Co się stało? – zapytała z niepokojem.

Pokręciłam głową, a łzy napłynęły mi do oczu.

– Spotykaliśmy się. Rozmawialiśmy. Jest między nami coś… do niczego nie doszło, ale... boję się tego uczucia.

Ewa milczała chwilę, patrzyła na mnie długo. Potem spuściła wzrok, jakby ciężar tej informacji zgiął jej plecy. A potem... uśmiechnęła się smutno.

– Zawiodłam się na tobie. Tylko wiesz… ja to przeczuwałam. Nie jestem głupia ani ślepa, Agata – wycedziła lodowatym tonem, a ja miałam ochotę schować się pod stół.

Chciałam coś powiedzieć, wytłumaczyć się, ale Ewa mi przerwała.

– Ty też powinnaś coś wiedzieć. Nie byłaś jedyna. Michał powiedział mi niedawno, że zakochał się w innej. Jakiejś młodej stażystce z pracy.

Słowa Ewy uderzyły we mnie jak kamień. Patrzyłyśmy na siebie, jakbyśmy obie trzymały w dłoniach kawałki potłuczonego szkła. Moje serce biło szybko, a w głowie kłębiły się pytania: czy to naprawdę koniec? Czy jeszcze możemy to posklejać?

Zemsta będzie słodka

Nie rozdrapywałyśmy swoich ran. Zamiast tego postanowiłyśmy działać. Kilka dni po naszej rozmowie Ewa umówiła się z Michałem u siebie, pod pretekstem omówienia kwestii związanych z mieszkaniem. Ja już tam byłam – siedziałam skulona na kanapie. Czułam się jak intruz, jak ktoś, kto przypadkowo wszedł w czyjeś życie i narobił bałaganu. Michał wszedł niepewnie, z tą swoją zamyśloną miną, a kiedy zobaczył Ewę, a następnie mnie, zdębiał.

– Michał, kochałeś mnie kiedyś naprawdę? Czy bardziej zależało ci na Agacie? – zapytała Ewa. Jej głos drżał, ale była w nim siła, jakiej nigdy wcześniej u niej nie słyszałam.

Michał spuścił głowę. Przez chwilę nikt się nie odzywał, tylko zegar tykał gdzieś w tle, jakby odliczał czas do końca.

– To nie tak… – odezwał się w końcu. – Pogubiłem się...

Zaczął się jąkać, a Ewa westchnęła ciężko.

– Chyba jeszcze kogoś tu brakuje, prawda? – zapytała, a jej głos zadrżał.

– Nie mówcie jej, jest dla mnie ważna – powiedział Michał błagalnym tonem, a ja poczułam, jak w gardle zaciska mi się supeł. To wszystko było jak zły sen.

Po chwili Ewa spojrzała na mnie, potem na niego i powiedziała cicho:

Nie jesteś wart łez żadnej z nas. Wynoś się.

Poczułam ulgę, ale też ból. To wszystko było zbyt trudne.

Chciałam to naprawić

Po tamtej rozmowie Michał odszedł, nie mówiąc już nic więcej. Cisza, która po nim została, była duszna, ciężka jak ołów. Ewa siedziała w fotelu, wpatrzona w okno, a ja stałam obok, nie wiedząc, czy powinnam się odezwać. W końcu odważyłam się usiąść przy niej. Dotknęłam jej dłoni – zadrżała, ale nie cofnęła jej.

Przepraszam – wyszeptałam. – Nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Nie chciałam cię zranić.

– Wiem – odpowiedziała cicho, a w jej głosie było coś złamanego, jakby coś w niej pękło na zawsze. – Ale wiesz co? Może tak miało być. Może on nigdy nie był dla mnie. A ja się po prostu tego bałam, wiesz? Bałam się być sama.

Spojrzała na mnie z tym swoim smutnym uśmiechem, a potem wstała, jakby chciała zakończyć tę rozmowę, tę historię, wszystko.

Przez następne dni unikałyśmy się, jakbyśmy obie potrzebowały przestrzeni, żeby to wszystko przełknąć. Ale w końcu spotkałyśmy się znów – na kawie, na spacerze, na zwykłych, codziennych rozmowach o niczym. Powoli zaczynałyśmy sklejać naszą przyjaźń na nowo, choć już w innym kształcie – bez złudzeń, bez tej dawnej beztroski.

Czasami myślałam o Michale. Czy był z tą stażystką? Czy może znalazł jeszcze kogoś innego? Ale szybko odganiałam te myśli. Bo to już nie był mój świat. Nie nasze „my”.

Teraz liczyłyśmy się tylko my – ja i Ewa, po drugiej stronie milczenia.

To była gorzka lekcja

Siedziałyśmy na kanapie w moim mieszkaniu, z kubkami herbaty w dłoniach. Ewa oparła głowę o moje ramię, a ja głaskałam ją po włosach, czując, jak bardzo obie byłyśmy zmęczone tym wszystkim. Minęło trochę czasu, zanim znów mogłyśmy tak po prostu być razem – bez napięcia, bez pytań, bez łez.

– Wiesz… – zaczęła cicho – myślałam, że po tym wszystkim nie będziemy już mogły tak siedzieć razem. Że nie da się wrócić do tego, co było.

– Nie da się – odpowiedziałam spokojnie. – Ale może to nawet lepiej.

Spojrzała na mnie, a w jej oczach był smutek, ale też jakaś cicha zgoda. Wiedziałyśmy obie, że coś w nas się zmieniło. Przyjaźń przetrwała, ale była już inna – dojrzalsza, może mniej naiwna. Wiedziałyśmy teraz, jak łatwo można się zranić, jak cienka jest granica między lojalnością a zdradą, jak blisko od przyjaźni do... czegoś, co nie powinno mieć miejsca.

Michał? Nie wiedziałyśmy, co u niego. Nie próbowałyśmy się dowiadywać. To był już zamknięty rozdział. Ewa powiedziała kiedyś:

– Niech idzie swoją drogą. My mamy siebie. I to nam wystarczy.

Uśmiechnęłam się wtedy i poczułam, że to naprawdę koniec pewnej historii. Ale też początek nowego – bez Michała, bez kłamstw, bez tajemnic. Może nie było już tej beztroski, ale była szczerość i coś cenniejszego – zrozumienie.

W tamtej chwili wiedziałam jedno: nie potrzebuję więcej. Wystarczymy sobie nawzajem.

Agata, 30 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama