„Mój dziadek wpędził mnie w ramiona kochanka. Dopilnował, bym wpadła na tego jedynego”
„Fajnie, że mnie odwiedza w snach, tylko mógłby dawać bardziej konkretne wskazówki. A tak, muszę się domyślać. Przeznaczenie mnie jednak dopadło, kiedy się tego nie spodziewałam”.

- Milena, 33 lata
Dziadek był opiekuńczym despotą. Dałby się pokroić za rodzinę, ale wymagał posłuszeństwa. Jak nie, to fora ze dwora! Moja mama wytrwała do pełnoletności, łudząc się nadzieją, że zostanie uznana za osobę dorosłą i dziadek się od niej odczepi. Kiedy tak się nie stało, uciekła z domu.
Byłam jego oczkiem w głowie
Trzy lata później wróciła ze stulonymi uszami i ze mną na ręku. Dziadek nie robił trudności, przyjął marnotrawną wraz z przychówkiem, zadowolony, że owieczka wróciła do owczarni. Na mnie początkowo nie zwracał uwagi, ale kiedy wyrosłam z pieluch i zaczęłam być bardziej komunikatywna, stało się coś dziwnego. Apodyktyczny dziadek zakochał się, dał się usidlić małemu dziecku. Przepadł z kretesem, od tej pory każdy, chciał czy nie, musiał wysłuchiwać, jaka jestem niezwykła.
– Udała mi się wnusia, moja krew – powtarzał z zadowoleniem.
Babcia i mama kryły uśmiechy, ale wzruszał je fakt, że ten twardy, wymagający i nieustępliwy człowiek obdarzył małe dziecko bezwarunkową miłością, która nie widzi wad. Prędko zorientowałam się, że dziadek mnie kocha i zrobi dla mnie wszystko. Korzystałam z tego bezwstydnie, w zamian obdarzając go taką samą, jeśli nie większą miłością.
Nic dziwnego, że kiedy mama, wówczas jeszcze młoda kobieta, wyszła za mąż, nie odnalazłam się w nowej sytuacji. Po kilku miesiącach wróciłam do domu dziadka i już tam zostałam, ku obopólnej radości. Dziadek zdążył mnie wychować, wykształcić i przeżyć wraz ze mną pierwszą, głęboką miłość, zakończoną zdradą i zerwaniem.
Byłam załamana i wtedy dziadek obiecał mi, że zabije Piotrka, żeby pomścić to, co mi zrobił.
– Zastrzelę drania, jeśli to cię pocieszy – wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Należałoby mu się, ale nie masz pistoletu – nieraz prowadziliśmy absurdalne rozmowy, które nas bawiły.
– Zdobędę giwerę, tylko już nie płacz. On nie jest tego wart.
Powiedział, że będzie się o mnie troszczył
Do morderstwa nie doszło, jakoś przebolałam rozstanie z Piotrkiem, a potem dziadek podupadł na zdrowiu. Zgasł, zanim zdążyłam przyzwyczaić się do myśli, że go zabraknie.
– Będę cię pilnował. Jakby co, dam ci cynk z tamtego świata, żebyś mogła obstawić dobre numery w lotto. Oni tam chyba wiedzą, jaka będzie przyszłość? – mrugnął do mnie okiem.
Zapisał mi mieszkanie. Babcia odeszła kilka lat wcześniej, stałam się więc właścicielką przestronnego lokalu, od dawna wołającego o remont. Mama i ojczym doradzili mi, żebym wzięła sublokatorkę. Nie oponowałam, w tej sytuacji każdy grosz się liczył. A poza tym, po kolejnym nieudanym związku, czułam się samotnie, przydałoby mi się towarzystwo.
Olę wybrałam z ogłoszenia, wydała mi się w porządku. Okazała się niekrępującą lokatorką, nie narzucała się z obecnością i mało przebywała w domu. Jakoś w tym samym czasie, pierwszy raz od pogrzebu, przyśnił mi się dziadek. Ucieszyłam się, chciałam go uściskać, ale on odsunął się, spojrzał na mnie złym okiem i huknął:
– Trzeba wytępić szczury w szafie! Bierz się do roboty, nie trać czasu, bo ktoś cię ubiegnie!
Tak mnie ogłupił, że po przebudzeniu wyskoczyłam z łóżka i dokładnie obejrzałam dwie prastare, rozpadające się szafy. W żadnej nie było śladu po gryzoniach.
– Trutką je potraktuj, bo inaczej zeżrą wszystko, co zgromadziłem! Już się szykują! – awanturował się dziadek następnej nocy.
Bałam się tych snów
Nie podobał mi się ten facet, pewnie z wzajemnością… Oka nie mogłam zmrużyć. Przychodził co noc, mówiąc coś, czego nie rozumiałam. Chodziłam zła i niewyspana, nie rozumiałam, o co mu chodzi, przecież szczurów w naszym domu nie było. Próbowałam rozszyfrować zagadkę dziadka i wtedy przypomniałam sobie, co powiedział przed śmiercią.
Obiecał, że jeśli czegoś się dowie w sprawie przyszłości, da mi cynk. Chyba właśnie to robił, tylko że ja nic nie rozumiałam. Pełna najlepszych chęci przeprowadziłam skomplikowany proces myślowy, z którego wynikało, że w pokoju, który zajmuje Ola jest jeszcze jedna szafa. Była całkiem zwyczajna, nowoczesna, wnękowa, trudno było podejrzewać, że kryje w sobie tajemnicę, jednak musiałam ją przeszukać, dziadek nie darowałby mi opieszałości.
Oli akurat nie było, zakradłam się do pokoju, rozgrzeszając się w myślach, że przecież nic złego nie robię. Otworzyłam przesuwne drzwi szafy i zobaczyłam coś dziwnego. W jednej części, tej przeznaczonej na płaszcze, nie było garderoby, zamiast niej leżał młotek i metalowy mesel, którym Ola najwyraźniej wkuwała się w ścianę stanowiącą tył wnękowej szafy. Musiała to robić pod moją nieobecność, bo żadnych hałasów nie słyszałam.
Powiodłam ręką i wyczułam, że nierozkuta jeszcze powierzchnia ściany nie jest równa, można było się domyślić, że coś tu zostało zamurowane. Dlaczego nigdy tego nie zauważyłam? Olka była sprytniejsza, ledwie się wprowadziła, zabawiła się w poszukiwacza skarbów. Może rozkuła skrytkę z ciekawości, ale wtedy nie robiłaby z tego sekretu.
– Trzeba było nie wspominać o szczurach, tylko nawiązać do robót budowlanych, byłoby łatwiej zgadnąć, o co idzie – powiedziałam głośno.
Skarb ukryty w ścianie
Podejrzewałam, że dziadek znajdzie sposób, żeby usłyszeć, co do niego mówię. Dokończyłam robotę Oli i nie zdziwiłam się, kiedy w chmurze cementowego pyłu zobaczyłam puszkę po herbacie. W środku leżało kilka złotych monet i najprawdziwszy pistolet! „Jednak go zdobyłeś, dla mnie” – pomyślałam ze wzruszeniem, tuląc broń jak największy skarb.
Tak zastała mnie Ola. Wróciła do domu cicho, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że ta dziewczyna nie chodzi normalnie, tylko się skrada. Pokazałam jej pistolet, a ona podniosła ręce do góry.
– Chciałam o wszystkim ci powiedzieć, opuść broń, przecież niczego nie zabrałam – powiedziała przestraszona.
Wytłumaczyłam jej szybko, że trzymam w ręku straszak, i wycofałam się do swojego pokoju. Byłam pewna, że dziadek kupił pistolet na czarnym rynku, nie chciałam, żeby ta dziewczyna narobiła mi kłopotów. Schowałam broń w szufladzie i wyszłam, żeby powiedzieć Oli, że musi się wyprowadzić. Po tym, jak próbowała rozkuć skrytkę, nie mogłam jej ufać. Późnym wieczorem zasłoniłam okna i wydobyłam pistolet.
– Po co mi broń? Będę w niebezpieczeństwie?– spytałam głośno.
W tej sprawie dziadek nie miał nic do powiedzenia, sny się urwały, nie dostałam odpowiedzi.
Postanowiła się zemścić
Ola wyprowadziła się z końcem miesiąca, pożegnałyśmy się miło, nie sądziłam, że narobi mi kłopotów. A jednak zawiadomiła policję, że mam w domu nielegalną broń.
– Ależ ja nawet nie wiedziałam, że ją mam – tłumaczyłam zdenerwowana młodemu policjantowi.
Miał minę, jakby nie wierzył w ani jedno moje słowo.
– Groziła nią pani współlokatorce… – powiedział stróż prawa.
– Chętnie bym ją udusiła, nie lubię kapusiów – zgrzytnęłam zębami.
– Nie słyszałem tego – policjant podniósł wzrok do sufitu.
Miał w klapie naszywkę, z której wynikało, że rozmawiam ze Stanisławem. Nie podobał mi się ten facet, pewnie z wzajemnością. A jednak byliśmy na siebie skazani, połączyło nas dochodzenie w sprawie broni bez pozwolenia, którą znalazłam dzięki wskazówkom dziadka.
Pierwszej nocy po przesłuchaniu dziadek raczył się do mnie pofatygować. Nie był rozmowny, siedział sobie na krześle i co jakiś czas znacząco mrugał do mnie okiem. Wyglądał na bardzo zadowolonego, jakby wszystko miało ułożyć się po jego myśli. Nagle zza jego pleców wyjrzało dziecko, kilkuletni łobuziak, roześmiany od ucha do ucha. On też do mnie mrugnął, zupełnie jak dziadek.
A więc o to mu chodziło!
Obudziłam się zła jak osa. Znowu tajemnice? Miał mówić, co mnie czeka, to nie fair tak siedzieć i mrugać. Wiem, ale nie powiem… Niestety, dziadek nie powiedział nic więcej, wszystkiego musiałam domyślić się sama.
Śledztwo w sprawie pistoletu zostało umorzone, ale Staszek ciągle coś do mnie miał; a to zapomniałam podpisać zeznań, a to zabrałam do domu przepustkę. Kręcił tak, że z litości zaproponowałam mu randkę. Niezobowiązującą, bo mi się wcale nie podobał.
Dziś jesteśmy małżeństwem i mamy synka. Franek dostał imię po dziadku, czasem kiedy na niego patrzę, dostaję dreszczy. Czy to nie jego pokazał mi dziadek w ostatnim śnie? Więcej się nie pojawił, a ja wciąż czekam… Wiem, że zobaczę go, kiedy znów będę na zakręcie, wtedy podpowie, co mnie czeka. Oby udało mi się go zrozumieć!