Reklama

Praca pochłaniała większość mojego czasu, ale bywało, że wpadam na kawę do Ani, mojej najlepszej przyjaciółki, która nieustannie trzyma mnie przy ziemi. Praca w agencji marketingowej bywa męcząca, ale daje mi satysfakcję. W życiu prywatnym cenię sobie spokój, choć nie zawsze tak było.

Reklama

– Masz już sukienkę na moje wesele? – zapytała Ania, przerywając moje rozmyślania.

– Tak, ale nie wiem, czy powinnam w ogóle tam iść... – odpowiedziałam, bawiąc się łyżeczką do kawy.

Wesele Ani, mojej najlepszej przyjaciółki z dzieciństwa, zbliżało się wielkimi krokami. Byłam jednocześnie podekscytowana i pełna obaw, bo spotkanie z ludźmi z przeszłości, w tym z moim byłym mężem, budziło we mnie mieszane uczucia.

– Wiem, że Adam też tam będzie, ale może to dobry moment, by w końcu zamknąć ten rozdział? – Ania zawsze miała w sobie tę mądrość, której czasem mi brakowało.

Wydaje się, że to dla mnie ostatnia szansa, by zmierzyć się z demonami przeszłości. Coś we mnie podpowiadało, że to może być moment, który wpłynie na resztę mojego życia.

Czułam się rozdarta

W dniu wesela Ani czułam się jak przed egzaminem. Serce biło szybciej, a w żołądku miałam nieprzyjemne uczucie ścisku. Ostatecznie zdecydowałam się założyć granatową sukienkę, która dodawała mi pewności siebie. Kiedy weszłam do sali weselnej, czułam na sobie spojrzenia znajomych. Moje obawy potwierdziły się – Adam już był. Unikaliśmy się przez większość wieczoru. To było jak taniec – ostrożne kroki, unikanie kontaktu wzrokowego. Napięcie w powietrzu było niemal namacalne.

– Widziałaś go? – zapytała Ania, podchodząc do mnie z kieliszkiem szampana.

Jej oczy były pełne troski.

– Tak, widziałam – odpowiedziałam z lekkim westchnieniem.

Związek z Adamem zawsze był burzliwy, ale pełen namiętności. Byliśmy jak ogień i woda, nieustannie przyciągani do siebie, a jednocześnie zderzający się z siłą huraganu. Te wspomnienia nawiedzały mnie przez całe wesele. Czułam się rozdarta. Z jednej strony pragnęłam trzymać się z dala od Adama, z drugiej zaś coś we mnie chciało zaryzykować i zmierzyć się z przeszłością. Zastanawiałam się, czy to, co nas kiedyś połączyło, było prawdziwe. Moje myśli krążyły wokół wspomnień. Wieczór mijał powoli, a ja czułam się coraz bardziej zagubiona.

Poczułam dreszcz

Wszystko toczyło się swoim rytmem, kiedy nagle DJ zdecydował się puścić „naszą” piosenkę. Utwór, przy którym tańczyliśmy pierwszy taniec na naszym własnym weselu, teraz wybrzmiewał na sali weselnej Ani, przywołując falę wspomnień, której nie byłam w stanie zatrzymać. Poczułam, jak moje serce zamarło na chwilę, a potem zaczęło bić szybciej, jakby chciało nadrobić stracony czas. Patrzyłam przed siebie, gdy nagle poczułam obecność Adama. Nie wiem, jak znalazł się tak blisko, ale nagle był tam, tuż przy mnie.

Zatańczymy? – zapytał, a jego głos był miękki, nieco niepewny, jakby i on nie wiedział, czego się spodziewać.

Wiedziałam, że powinnam odmówić, uciec, zachować się racjonalnie, ale nim zdążyłam się zastanowić, moja głowa kiwnęła na „tak”. Adam ujął moją dłoń, a ja poczułam, jak przez całe ciało przechodzi mi prąd. Mimo drżących rąk pozwoliłam mu poprowadzić się na środek parkietu.

– Wiesz, nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze będziemy tak tańczyć – powiedział Adam, przerywając ciszę, która zdawała się rozciągać w nieskończoność.

– Ja też nie – odpowiedziałam, starając się zachować spokój.

Gdy piosenka dobiegła końca, staliśmy chwilę w milczeniu, nie wiedząc, co dalej. Obudziliśmy w sobie coś, co było uśpione przez lata. Coś, co na nowo zaczęło nas przyciągać, choć nie mieliśmy pewności, dokąd nas zaprowadzi.

Głowę miałam pełną wspomnień

Gdy wesele dobiegało końca, a goście zaczęli się rozchodzić, Adam zaproponował, abyśmy wyszli na zewnątrz. Powietrze było chłodne, a noc rozświetlały tylko gwiazdy i uliczne latarnie. Przechodziliśmy ulicami, które kiedyś były świadkami naszych wspólnych spacerów, a teraz znów ożywały w świetle wspomnień.

Żadne z nas tak naprawdę nie zaczęło nowego życia, prawda? – zapytał Adam, przerywając ciszę, która zapanowała między nami.

– Wydaje się, że tak – odpowiedziałam, przyznając wreszcie to, czego nie chciałam przyznać nawet przed samą sobą.

Życie po rozwodzie było pełne pozorów. Z zewnątrz wyglądało na poukładane, ale wewnętrznie byłam pusta i samotna. Szliśmy wzdłuż znajomych ulic, a każde miejsce przywoływało kolejne wspomnienia. Zatrzymaliśmy się na chwilę przed kawiarnią, do której chodziliśmy na randki.

– Pamiętasz, jak zawsze kłóciliśmy się, kto ma zapłacić rachunek? – zażartował Adam, starając się rozluźnić atmosferę.

– I tak zawsze ty płaciłeś – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko, mimo melancholii, która zawisła między nami.

Rozmowa toczyła się dalej, przeplatana nostalgią i żalem. Każde wypowiedziane słowo było jak ostateczne pożegnanie z tym, co kiedyś było, a jednocześnie obietnica, że coś wciąż może nas łączyć.

Myślisz, że moglibyśmy... spróbować jeszcze raz? – zapytał w końcu Adam, a jego głos był pełen nadziei, ale też lęku przed odrzuceniem.

Zatrzymałam się, zaskoczona tą bezpośredniością. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a czas wydawał się stanąć w miejscu.

Nie wiem – odpowiedziałam szczerze, czując ciężar decyzji, którą muszę podjąć.

W sercu czułam się rozdarta między tym, co znane, a tym, co mogłoby być. Jedno było pewne: między nami wciąż istniała więź, której nie dało się tak łatwo przerwać. Czy jednak odważyłam się zaryzykować jeszcze raz?

Byłam pełna sprzeczności

Tydzień później, gdy życie znów wróciło do codziennej rutyny, niespodziewanie otrzymałam telefon od Adama. Wahałam się przez chwilę, patrząc na wyświetlacz, ale w końcu zdecydowałam się odebrać.

– Cześć – zaczął, a w jego głosie dało się wyczuć niepewność, jakby ważył każde słowo.

– Cześć – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał bardziej pewnie, niż się czułam.

– Myślałem o naszej rozmowie... o tym, co powiedziałem – kontynuował. – Może wybrałabyś się ze mną na kolację?

Zaskoczyła mnie jego propozycja, choć przez cały tydzień analizowałam naszą rozmowę, próbując zrozumieć, czego tak naprawdę pragnę. Byłam pełna sprzeczności. Czy mogłam ponownie zaufać komuś, kto raz mnie zranił?

– Nie jestem pewna – powiedziałam w końcu, pozwalając, by moje wątpliwości wyszły na powierzchnię. – Boję się, że znów skończy się to tak samo.

– Rozumiem.

W jego głosie było coś, co mówiło, że naprawdę rozumie.

– Wiem, że to duże ryzyko, ale może warto spróbować. Jeśli nie dla nas, to dla odpowiedzi, które oboje chcemy znaleźć.

Jego słowa zapadły we mnie głęboko. Były pełne szczerości, a jednocześnie miały w sobie tę samą nadzieję, która tliła się we mnie. Rozłączyłam się, obiecując sobie, że przemyślę jego propozycję. Pozostałam sama ze swoimi myślami. Z jednej strony czułam strach przed zranieniem, przed powrotem do czegoś, co już raz się nie udało. Z drugiej strony była to szansa na odbudowanie relacji, którą kiedyś pielęgnowałam z całego serca. Czy powinnam dać sobie i Adamowi drugą szansę? Czy może powinnam pozostać przy bezpiecznej, ale samotnej drodze, którą obrałam po rozwodzie? Ta decyzja zdawała się być jedną z najtrudniejszych w moim życiu.

Dałam nam szansę

Minęło kilka dni, odkąd rozmawiałam z Adamem. W tym czasie przeszłam przez emocjonalny rollercoaster, próbując dojść do tego, czego naprawdę chcę. Często wracałam myślami do wspomnień z przeszłości, szukając w nich odpowiedzi.

– Muszę spróbować – powiedziałam na głos do siebie, kiedy siedziałam na balkonie z kubkiem herbaty w ręku. – Muszę spróbować, by zrozumieć, co naprawdę jest dla mnie ważne.

Nagle poczułam, że bez względu na to, co się stanie, warto dać sobie szansę. Przypomniałam sobie, jak wiele radości i szczęścia przyniosły mi chwile spędzone z Adamem, mimo że były one czasami naznaczone trudnościami. Postanowiłam, że zadzwonię do niego.

– Cześć. Zastanawiałam się nad twoją propozycją – próbowałam brzmieć pewnie, choć w środku wciąż byłam pełna wątpliwości. – Może powinniśmy się spotkać i porozmawiać.

– Cieszę się, że się zdecydowałaś – odpowiedział z wyczuwalną ulgą w głosie. – W takim razie, do zobaczenia.

Po zakończeniu rozmowy poczułam mieszankę ulgi i niepokoju. Wiedziałam, że nasza historia wciąż się pisze, a ja stoję przed jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu. Wiedziałam, że ta droga może prowadzić do nowych rozczarowań, ale również do związku pełnego miłości. Nie miałam pewności co do przyszłości, ale zrozumiałam, że czasami warto zaryzykować, by odnaleźć siebie i to, co naprawdę ważne.

Natalia, 45 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama