Reklama

Po rozstaniu z Alicją długo nie potrafiłem się pozbierać. Zdrada, której się dopuściła, nie tylko rozwaliła mój związek, ale też całkowicie podważyła moje zaufanie do ludzi. Od tamtej pory nie szukałem nikogo na siłę. Praca w agencji reklamowej wypełniała mi czas, a samotność traktowałem jako coś bezpiecznego. Introwertyk, który wieczory spędza przy Netflixie i makaronie z pesto – to byłem ja. Do dnia, kiedy zainstalowałem aplikację randkową. Nie miałem wielkich oczekiwań. Aż pojawiła się Agata. Zabawna, bystra, miała w sobie coś, co sprawiało, że rozmowy z nią były jak oddech po długim duszeniu się emocjami. I tak umówiliśmy się na spotkanie.

Reklama

Randka była jak z filmu

Zaraz po pracy poszedłem się przebrać. Koszula, ta jasnoszara, w której podobno mi dobrze. Trochę perfum. Dłonie mi się lekko trzęsły, kiedy wiązałem buty. Miałem wrażenie, że wszystko to robię po raz pierwszy. W głowie kołatała mi myśl: Nie zrób z siebie idioty, Michał.

Agata czekała już w kawiarni. Kiedy mnie zobaczyła, uniosła wzrok i uśmiechnęła się tak, że miałem ochotę ten moment zapętlić i puszczać sobie w nieskończoność.

– Myślałam, że się nie pojawisz – rzuciła, gdy podszedłem.

– Trochę się bałem, że to ty nie przyjdziesz – odparłem, siadając naprzeciwko niej.

Rozmowa potoczyła się naturalnie. O pracy, o muzyce, o tym, jak bez sensu są programy telewizyjne. Śmiała się z moich żartów, a ja z jej opowieści o tym, jak raz pomyliła jogę z kursem samoobrony i prawie rzuciła instruktora przez ramię.

Po kawie poszliśmy na spacer. Noc była ciepła, miasto ciche. Usiedliśmy na ławce przy fontannie. Patrzyła na mnie uważnie, jakby próbowała coś we mnie wyczytać.

– Michał… – zaczęła, ale nie dokończyła. Pochyliła się i mnie pocałowała.

Wróciłem do domu z sercem rozgrzanym jak nigdy. Może to była tylko randka. Ale dla mnie – najważniejsza od lat. Nasze uczucie rozkwitło.

Tego ranka wszystko się zmieniło

Po jednym ze spotkań obudziłem się wcześniej niż zwykle, z uczuciem lekkości, jakbym przeszedł przez coś oczyszczającego. Przeciągnąłem się w łóżku, zerknąłem na telefon. Chciałem napisać Agacie, że to był jeden z najpiękniejszych wieczorów w moim życiu.

„Dziękuję za wczoraj”. – wysłałem, zanim zdążyłem się zawahać.

Minęło kilka minut. Zobaczyłem powiadomienie. Nie Agata. Obcy numer.

Tu mąż Agaty. Spotkajmy się. Musimy pogadać.

Zamarłem. Przeczytałem to trzy razy, zanim w końcu wyszeptałem: – Co?

Z początku myślałem, że to jakiś głupi żart. Może kolega, może ona sama... Ale zaraz przyszedł kolejny SMS. Konkretna lokalizacja. Kawiarnia na Mokotowie, dziś, 18:00. Nic więcej.

Zacząłem gorączkowo przeglądać nasze konwersacje. Każde „dobranoc”, każdy żart, każde słowo. Nie było nic podejrzanego. Żadnych sygnałów, że może być zamężna. Zero zdjęć z facetem, żadnego „my” w rozmowach.

Czułem, jak pod skórą zaczyna narastać niepokój, a zaraz potem – wstyd. I złość. Co jeśli byłem tylko ucieczką? Albo zabawką? Wstałem, krążąc po mieszkaniu w kółko jak pies bez domu.

Zadzwonić do niej? Napisać? Nie miałem odwagi. I chyba nie chciałem usłyszeć, że to prawda.

Patrzyłem w lustro. Moja twarz nie przypominała tej z wczoraj. A w oczach było coś, czego nie czułem od lat – upokorzenie.

Jestem kolejnym?

Przyszedłem dziesięć minut wcześniej. Usiadłem w rogu, jak najbliżej drzwi, żeby mieć kontrolę nad sytuacją. Ręce mi się pociły. Serce waliło.

Wszedł punktualnie. Wysoki, dobrze ubrany, z chłodnym wyrazem twarzy. Rozejrzał się, aż nasze spojrzenia się spotkały. Skinął głową i podszedł.

– Michał? – zapytał spokojnie. Głos miał jak lód.

– Tak – przytaknąłem, nie wiedząc, czy wstać, czy udawać, że mnie tu nie ma.

Usiadł naprzeciwko i bez słowa wyjął telefon. Otworzył galerię. Pokazał mi zdjęcie. Agata i ja, na ławce przy fontannie.

– Co to ma znaczyć? – zapytałem, zanim pomyślałem.

– Ja się ciebie pytam. Co ty o niej wiesz?

Milczałem.

– Jestem z nią od dziesięciu lat. Mamy dom, kredyt, psa. Nie wiem, ile masz lat, ale ona to robi nie pierwszy raz. Szuka emocji. Ucieka w „niby-romanse”. Jesteś kolejnym – powiedział beznamiętnie.

Zatkało mnie.

– Myślałem, że... nie wiedziałem.

– Wiem. Widzę. Dlatego tu jestem. Wiesz, nie jesteś pierwszy. Ale może będziesz ostatni, jeśli powiem ci całą prawdę.

Spojrzał na mnie ostro. Czułem się jak dziecko przy tablicy.

– Masz wybór. Możesz teraz odejść i zapomnieć. Albo posłuchać wszystkiego i dowiedzieć się, z kim naprawdę miałeś do czynienia.

Patrzyłem na niego długo. W końcu kiwnąłem głową. Chciałem znać prawdę. Nawet jeśli miała mnie zniszczyć.

Dowiedziałem się prawdy o Agacie

– Kiedyś była zupełnie inna – zaczął Adam. – Uśmiechnięta, ciepła, dobra. Wtedy jeszcze wierzyłem, że tak już będzie zawsze.

Siedziałem naprzeciwko niego, wpatrując się w blat, jakbym chciał w nim znaleźć odpowiedź, dlaczego w ogóle przyszedłem.

– Sześć lat temu straciła dziecko. Dziewczynka miała mieć na imię Nadia – powiedział spokojnie, ale głos mu się lekko załamał. – Po tym wszystkim coś w niej... zgasło. Nie chciała rozmawiać, nie chciała się śmiać. Nawet nie chciała mnie przytulić. Zamykała się wieczorami w łazience i siedziała tam po godzinie.

– I co? Zdradzała cię już wtedy?

– Nie wiem. Może nie fizycznie, ale... psychicznie była już daleko. W pewnym momencie zaczęła znikać na całe noce. Tłumaczyła się koleżankami, pracą, a ja udawałem, że wierzę. Próbowaliśmy terapii. Trzy razy. Za każdym razem było lepiej przez chwilę. Potem wracało.

Zacisnąłem dłonie. Co ja miałem z tym wspólnego?

– Myślisz, że ona mnie kochała? – zapytałem cicho.

Adam uśmiechnął się gorzko.

– Ona chce być kochana. Przez kogokolwiek. Ale nie potrafi kochać w zamian. Zawsze ucieka. Bo tak łatwiej niż czuć.

Siedzieliśmy w milczeniu. Nie wiedziałem już, czy bardziej jej współczuję, czy jej nienawidzę.

– I dlatego tu jesteś? Żeby mnie ostrzec?

– Nie. Jestem tu, żebyś nie myślał, że to była twoja wina.

Byłem dla niej zabawką...

Umówiliśmy się w tej samej kawiarni, gdzie wszystko się zaczęło. Przyszła dziesięć minut spóźniona, z mokrymi włosami i nerwowym uśmiechem. Usiadła naprzeciwko mnie bez słowa. Przez chwilę tylko patrzyłem, jak poprawia sweter. Czułem się, jakbyśmy grali w jakąś dziwną kontynuację spektaklu, który miał się skończyć po pierwszym akcie.

– Michał, nie sądziłam, że...

– Że pogadam z twoim mężem? – przerwałem jej. – A może, że cokolwiek poczuję?

Zamilkła. Spojrzała na mnie i nie było w niej ani krzty zaskoczenia.

– Wiesz już, że nie umiem żyć inaczej – powiedziała cicho.

– Czyli to wszystko była gra?

Pokręciła głową, ale bez przekonania.

– Potrzebowałam się poczuć żywa. Znowu.

– A ja? Byłem tylko środkiem do celu?

– Nie wiem. Może coś czułam. Może nie. Sama się już gubię.

Westchnąłem i oparłem się na krześle. Patrzyłem na nią – piękną, zmęczoną, jakby w środku pustą. Chciałem się wściekać. Chciałem ją przekląć. Ale w głowie miałem tylko jedno pytanie.

– A twój mąż?

On już mnie nie szuka. Ty szukałeś.

Przez chwilę żadne z nas się nie odezwało. Czułem, że to koniec. Nie dramatyczny, nie z hukiem. Po prostu... cisza.

– To wszystko? – zapytała cicho.

– Tak – odpowiedziałem.

Wstałem, nie oglądając się za siebie. Nie chciałem znać jej miny. Nie chciałem wiedzieć, czy było jej przykro. Wystarczyło mi, że mnie bolało.

To nie była idealna miłość, ale lekcja

Nie wracałem od razu do domu. Chodziłem po mieście bez celu, bez planu. Wieczór był chłodny, ludzie mijali mnie w pośpiechu, z torbami, z telefonami przy uchu, jakby wszyscy gdzieś musieli zdążyć. Ja nie musiałem nigdzie. W końcu usiadłem na ławce przy parku, tej samej, na której całowaliśmy się z Agatą pierwszy raz.

W głowie miałem jej słowa, Adama twarz, nasze wiadomości, wszystkie te rozmowy, które wydawały się takie szczere, a może były tylko odgrywanym monologiem. Przeglądałem je na telefonie, po kolei, z niezdrową ciekawością. Potem po prostu usunąłem całą rozmowę.

Po powrocie do mieszkania długo stałem w przedpokoju. Kurtkę powiesiłem mechanicznie. Spojrzałem na lustro. Widziałem tam kogoś zmęczonego, ale już nie naiwnego. Tego wieczoru skasowałem też aplikację randkową. Nie z żalu. Z przekonania, że nie tego teraz potrzebuję.

Przez kilka dni nie kontaktowałem się z nikim. Koledzy z pracy pytali, czy wszystko okej. Mówiłem, że tak. Z mamą rozmawiałem o pogodzie. O Agacie – ani słowa.

Któregoś dnia po prostu wstałem, ubrałem się ciepło i wyszedłem. Bez planu. Spacerowałem kilka godzin, zaglądałem do księgarń, patrzyłem na ludzi. Samotność nie bolała już tak, jak kiedyś. Teraz była moim wyborem.

Może to ja szukałem za dużo. Może to nie była idealna miłość. Może to była lekcja. I tylko tyle. Ale czasem to wystarczy.

Michał, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama