Reklama

Nigdy nie byłam tą, która śniła o białej sukni i przyjęciu z fajerwerkami. Mój ślub z Patrykiem był raczej decyzją rozsądną niż romantycznym uniesieniem. Było mi z nim dobrze – był miły, pracowity, opiekuńczy. Ale nigdy nie zapomnę, jak zadrżało mi serce, gdy pierwszy raz zobaczyłam jego ojca.

Reklama

To było na jakimś rodzinnym obiedzie, zanim jeszcze Patryk mi się oświadczył. Wszedł do salonu z kieliszkiem wina, w rozpiętej koszuli, pachnący wodą po goleniu i pewny siebie jak cholera. Miałam wtedy dwadzieścia jeden lat i zamarłam. Nawet nie umiałam się skupić na rozmowie. On był... inny. Dojrzały, spokojny, patrzył mi w oczy dłużej, niż trzeba. I wtedy już wiedziałam. Spotykałam się z Patrykiem, ale to o Rafale śniłam po nocach.

Dziś mam 27 lat, jestem jego synową, a na palcu noszę obrączkę, która coraz bardziej mnie uwiera. Bo choć nigdy nie zrobiłam nic złego, to wszystkie moje myśli od lat należą do niego – mojego teścia.

To małżeństwo nie miał sensu

– Klaudia, serio? Znowu udajesz, że mnie tu nie ma? – Patryk wszedł do salonu z kubkiem kawy i ze złością odstawił go na stół. – Przestań się tak zachowywać, jakbyś mieszkała ze współlokatorem, a nie z mężem.

– Może dlatego, że tak się właśnie czuję? – odpowiedziałam spokojnie, choć w środku cała się gotowałam.

– Przestań. Przesadzasz. O co ci znowu chodzi?

– O wszystko, Patryk. O to, że mnie nie słuchasz. O to, że nasza relacja to już tylko formalność. O to, że… że jestem tu, a czuję się jak duch.

– O co ci chodzi tak naprawdę? – jego oczy zrobiły się wąskie. – Zachowujesz się, jakbyś żałowała, że mnie poślubiłaś.

I wtedy coś we mnie pękło.

– A może żałuję? – wybuchłam. – Może naprawdę żałuję, że się w to wszystko wpakowałam!

Stał w drzwiach, nieruchomo. Patrzył na mnie przez chwilę, jakby próbował sobie przypomnieć, kim jestem. A potem bez słowa odwrócił się i wyszedł. Trzasnęły drzwi.

Zostałam sama. W ciszy, która dzwoniła mi w uszach. I z myślą, która wracała do mnie uparcie: że może gdyby wtedy... zamiast ciągnąć związek z Patrykiem, spojrzeć głębiej w oczy jego ojcu, dziś byłabym szczęśliwa.

Ale przecież nie mogłam tego powiedzieć na głos. Jeszcze nie.

Cała drżałam

Zaparkowałam przy znajomej bramie z bijącym sercem. „To tylko kurtka i ładowarka”, powtarzałam sobie w myślach, choć dobrze wiedziałam, że nie po to tu przyjechałam. Patryk zostawił u rodziców kilka rzeczy po ostatniej nocce, kiedy kłótnia między nami osiągnęła punkt kulminacyjny i wrócił na jakiś czas „do siebie”. Mógł je odebrać sam. Ale jakoś… zwlekał. A ja – nie miałam nic przeciwko.

Zadzwoniłam do domofonu. Po kilku sekundach w słuchawce rozległ się głos Rafała:

– Tak?

– To ja. Klaudia.

– Wejdź, już otwieram.

Drzwi otworzył osobiście. Stał w progu w dżinsach i rozpiętej koszuli, rękawy podwinięte do łokci. Miał w dłoni kubek z herbatą i ziewnął przeciągle.

– Przepraszam, że tak z zaskoczenia... – zaczęłam niepewnie.

– Nie szkodzi. Chcesz wejść? Basia wyszła z koleżanką na miasto, więc mam chwilę ciszy w tym domu.

Skinęłam głową. Weszłam do środka. Wszystko wyglądało tak znajomo. I zbyt intymnie. Kurtka Patryka wisiała w przedpokoju, jakby codziennie tu wracał. Jakbyśmy wcale nie byli małżeństwem.

– Przygotuję rzeczy – powiedział Rafał, znikając na chwilę. Gdy wrócił, w ręku trzymał siatkę z ubraniami, ładowarką, jakimś T-shirtem. Położył ją na stoliku.

– Dziękuję… – zawahałam się. – Możemy... usiąść na chwilę?

Spojrzał na mnie z lekkością, ale widziałam, że też coś wyczuwa.

– Jasne. Napijesz się czegoś?

– Herbaty.

Usiedliśmy w salonie, z kubkami w dłoniach. Najpierw było trochę milczenia, potem rozmowa o niczym: o pogodzie, pracy, o tym, jak bardzo zmienił się świat przez ostatnie lata. Ale każde jego spojrzenie, każda pauza między słowami, brzmiała jak niedopowiedziane „wiem”.

– Klaudia – powiedział nagle cicho – nie musisz udawać. Wiem, że jest ci ciężko. I że to nie chodzi tylko o Patryka.

Zamarłam. Oparłam się o oparcie kanapy, zerkając na niego kątem oka. Jego dłoń dotknęła przez chwilę mojej. Tylko na sekundę. Ale to wystarczyło, by wszystko we mnie zadrżało.

Serce biło mi jak szalone

Nie chciałam jeszcze wychodzić. Ta herbata, rozmowa, jego obecność – wszystko to sprawiało, że czułam się lżej. I gorzej jednocześnie. Miałam wrażenie, jakbym bawiła się zapałkami nad beczką benzyny, ale nie umiałam przestać. Rafał siedział naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, spokojny, trochę zamyślony. Jego dłoń co jakiś czas błądziła po kubku, jakby szukał w nim odpowiedzi, których nie chciał powiedzieć na głos.

– Patryk jest taki sam jak ja, kiedyś – powiedział w końcu. – Uparty. Zamyślony. Ale też trochę głuchy na potrzeby innych. I wiecznie gdzieś się spieszy.

– A ty? Też się spieszysz? – zapytałam cicho, obserwując, jak jego spojrzenie na chwilę błądzi gdzieś poza oknem.

– Już nie. Człowiek z wiekiem przestaje gonić za tym, co ucieka. Zaczyna dostrzegać to, co naprawdę blisko.

Zamrugałam, bo zrozumiałam. On mówił o mnie.

– Wiesz, że to wszystko nie powinno się dziać? – zapytałam, choć nie wiem, do czego konkretnie się odnosiłam. Do napięcia między nami? Do moich myśli? Do pragnienia, które czułam każdą komórką ciała, kiedy tylko byłam blisko niego?

– Wiem – skinął głową powoli. – Ale niektórych rzeczy nie da się tak po prostu wyłączyć. Ani zapomnieć.

Zamilkliśmy. Powietrze zgęstniało. Czułam jego wzrok na sobie, jego ciepło mimo odległości. Gdybym się tylko wychyliła o kilka centymetrów… Mogłabym go dotknąć. Ale zamiast tego wstałam.

– Muszę już iść.

– Klaudia...

Zatrzymałam się. Spojrzałam na niego przez ramię. Był blisko. Za blisko. Patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast słów uniósł rękę i tylko przez moment dotknął mojego ramienia. Tyle. I aż tyle.

Wyszłam. Serce waliło mi jak szalone. Wiedziałam, że wrócę.

Nie mogłam się powstrzymać

Wróciłam dwa dni później. Z pretekstem, który nawet mi wydawał się żałosny – że Patryk zapomniał jeszcze jednej rzeczy. Rafał nie zadawał pytań. Wpuścił mnie do środka bez słowa, z tym samym spokojem, co zawsze. Ale coś się zmieniło. Albo we mnie, albo między nami. Albo w nim też, chociaż do końca nie chciałam w to wierzyć.

Usiedliśmy w salonie. Tym razem cisza nie była komfortowa. Była napięta. Ciężka. Jakby każde z nas wiedziało, że to nie będzie zwykła rozmowa.

– Rafał... – zaczęłam, ale głos mi zadrżał.

– Wiem, po co przyszłaś – powiedział spokojnie. – Ale nie powinno nas tu teraz być. Oboje o tym wiemy.

– Wiem, ale... już nie potrafię inaczej – podniosłam wzrok. – Próbowałam. Naprawdę. Byłam lojalna wobec Patryka. Nie zdradziłam go nigdy. Ale... to zawsze byłeś ty. Od lat. Od pierwszego spotkania. Ja cię… kocham.

Rafał wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Odchylił się do tyłu, jakby musiał się odsunąć, żeby nie ulec.

– Klaudia... jesteś żoną mojego syna. To nie ma prawa się wydarzyć.

– A jednak się dzieje. Każdego dnia. Gdy patrzę na ciebie. Gdy o tobie myślę. Gdy słyszę twój głos. Nie mogę tego zatrzymać.

Wstałam i podeszłam do niego. Patrzyłam na niego, czując, jak moje ręce się trzęsą. Jego twarz była twarda, ale oczy – nie. One były miękkie. Rozbite.

Powiedz tylko, że choć raz myślałeś o mnie tak samo. Że nie jestem szalona.

Nie powiedział nic. Ale nie odsunął się, gdy moja ręka dotknęła jego twarzy. Nie cofnął się, gdy zbliżyłam się do jego ust. Pozwolił się pocałować.

A potem – jakby coś w nim eksplodowało – zerwał się z miejsca i odsunął gwałtownie.

– Nie! – rzucił. – Nie mogę! Nie wolno nam, rozumiesz? Nigdy więcej tu nie przychodź.

Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą, z palącym wstydem na policzkach i bolącym sercem.

Wciąż o nim myślałam

Siedziałam na kanapie, w tej samej bluzie od wczoraj, z zimną herbatą w dłoni, której nawet nie piłam. Miałam mętlik w głowie. Wszystko się kotłowało: Rafał, Patryk, tamta chwila, jego usta, które dotknęły moich. A potem jego głos – stanowczy i twardy, gdy kazał mi nie wracać.

Nie rozumiałam niczego. Czułam się tak, jakby ktoś wyjął ze mnie wszystkie emocje, rozrzucił po pokoju i kazał złożyć w całość, ale bez instrukcji. Miotałam się między poczuciem winy a pragnieniem, między ulgą, że to wreszcie się wydarzyło, a przerażeniem, że nie wiem, co dalej.

Patryk był w pracy. Nie dzwonił. Od wczoraj wieczora nie napisał ani słowa. Czy coś przeczuwał? Czy widział po mnie, że wróciłam roztrzęsiona? Nie zdziwiłabym się. Patrzy na mnie coraz rzadziej, ale kiedy już to robi, dostrzega zbyt wiele.

Zadzwonił telefon. Mama. Nie odebrałam. Potem koleżanka z pracy. Odrzuciłam. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Siedziałam tylko i myślałam. Czy to był koniec mojego małżeństwa? Czy to była tylko pomyłka, chwila słabości?

Ale jeśli to była pomyłka, dlaczego tak bardzo chciałam ją powtórzyć?

Oparłam się o poduszki. Chciałam płakać, ale nie miałam już łez. W myślach znowu i znowu widziałam twarz Rafała. Jego spojrzenie, jego wahanie, jego ciepło.

I ta myśl, która jak drzazga nie dawała spokoju:

"Gdyby tylko wtedy mnie nie odepchnął…".

Klaudia, 27 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama