Reklama

Nasze wynajmowane mieszkanie to miejsce pełne życia, gdzie każdego dnia dzieje się coś nieprzewidywalnego. Nie powiem, że życie studenckie jest łatwe, ale z pewnością jest interesujące.

Reklama

Jednak nasz sąsiad z parteru to zupełnie inna historia. Starszy pan zawsze był zasadniczy i zdystansowany. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, co o nim myśleć. Ciągłe zwracał nam uwagę, że jesteśmy za głośno. Ale czy można się temu dziwić? Kto by chciał mieć nad głową stado rozbawionych studentów?

Usłyszeliśmy trzask drzwi

Pewnego dnia Marek wpadł na pomysł, żeby zorganizować imprezę. Może nie był to genialny plan, ale młodość ma swoje prawa, prawda? Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie...

Muzyka w naszym pokoju rozbrzmiewała na cały regulator. Żartowaliśmy o wszystkim i o niczym, zadowoleni z towarzystwa i dobrej zabawy. Goście śmiali się, a atmosfera była luźna, wręcz idealna.

Wyobraź sobie, co to by było, gdyby dziadek z dołu przyszedł na tę imprezę – rzucił Marek, wznosząc toast.

– Pewnie zasłabłby na nasz widok – odpowiedziałem z uśmiechem.

Wtedy właśnie usłyszeliśmy trzask drzwi. W progu stał pan Janusz, z miną, która mówiła wszystko.

– Czy wyście oszaleli?! – zaczął Janusz, tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Myślicie, że to klub nocny, czy co?!

Czułem, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli. Marek patrzył na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale i rozbawieniem.

– Panie Januszu, spokojnie. Może drinka? – zaproponowałem półżartem, z nadzieją, że tym sposobem załagodzę sytuację.

Sąsiad spojrzał na mnie, a jego wyraz twarzy zdawał się być mieszanką szoku i niedowierzania. Wszyscy w pokoju zamarli, czekając na jego reakcję.

Drinka, powiadasz? – powtórzył starszy mężczyzna. Przez chwilę myślałem, że za chwilę wyrzuci nas wszystkich na bruk, ale... zawahał się.

Ku zaskoczeniu wszystkich, pan Janusz w końcu kiwnął głową. Wziął szklankę, którą mu podałem.

– Często słucha pan muzyki? – zapytałem, próbując przełamać pierwsze lody.

– Kiedyś słuchałem – odparł Janusz z nieoczekiwanym zainteresowaniem. – Teraz wolę ciszę, ale kiedy byłem młody... – urwał, jakby powracając myślami do dawnych czasów.

Marek, widząc szansę na zażegnanie konfliktu, podjął temat.

– W takim razie, może ma pan jakiegoś ulubionego artystę? Może znajdziemy coś, co wszyscy lubimy?

Pan Janusz, mimo swojej początkowej niechęci, zaczął się rozkręcać. Opowiadał o muzyce, której słuchał w młodości, a my chłonęliśmy jego słowa z zaciekawieniem. Widać było, że powoli zaczyna czuć się swobodniej.

– Wiecie, nie zawsze byłem takim "zasadniczym" starcem – przyznał z uśmiechem. – Choć teraz trudno w to uwierzyć.

Moje wcześniejsze uprzedzenia zaczęły się powoli kruszyć. Pan Janusz, jakiego teraz poznawaliśmy, różnił się od tego surowego sąsiada z parteru.

Przepaść zaczęła się kurczyć

Janusz usiadł wygodniej, a jego opowieści zaczęły przyciągać coraz większą uwagę gości. Z zaciekawieniem słuchaliśmy, jak opowiadał o swoich przygodach z młodości. Okazało się, że kiedyś podróżował autostopem po Europie, grał na gitarze w zespole rockowym i miał wiele przygód, o których my, młodzi studenci, mogliśmy tylko marzyć.

– Naprawdę? Jechał pan na Woodstock? – Marek dopytywał z niedowierzaniem, a pan Janusz kiwnął głową z rozbawieniem.

– Tak, to było coś! W tamtych czasach wszystko było możliwe – dodał z iskrą w oku.

– Nie przypuszczałem, że miał pan takie życie! – wyrwało mi się, nieco zawstydzonym tonem.

Widocznie nie wszystko, co widzisz na pierwszy rzut oka, jest prawdą – odparł pan Janusz, patrząc na mnie znacząco.

Przepaść między nami zaczęła się zaskakująco kurczyć, a ja zdałem sobie sprawę, że oceniłem go zbyt powierzchownie.

To, jak pan Janusz potrafił się wyluzować i jak swobodnie czuł się w naszym towarzystwie, było dla mnie prawdziwym odkryciem. W jego historiach kryły się wspomnienia, które uświadomiły mi, jak wiele jeszcze mogę się nauczyć od ludzi, których pozornie nie rozumiem.

W miarę jak wieczór się rozwijał, pan Janusz stawał się gwiazdą imprezy. Jego opowieści były barwne, a anegdoty bawiły wszystkich do łez. Nie spodziewałem się, że ten starszy, nieco surowy sąsiad, mógłby być tak interesującym kompanem.

– A wiecie, jak skończyła się tamta podróż? – Janusz kontynuował opowieść o swojej wyprawie autostopem. – Siedzę na tyłach ciężarówki, w środku nocy, pośrodku niczego, a obok mnie jedzie... krowa! – zaśmiał się, a my wraz z nim.

– Chyba jednak miał pan więcej przygód niż my przez całe życie! – Marek śmiał się, nie mogąc się powstrzymać.

Nie chcieliśmy, by ta impreza się skończyła

Pogrążyłem się w rozmyślaniach. Jak łatwo było mi skreślić pana Janusza na podstawie kilku uwag o hałasie. To spotkanie nauczyło mnie, jak nieoczekiwane sytuacje mogą zmienić nasze postrzeganie innych.

Marek, patrząc na mnie, zauważył, jak zamyślony jestem.

– Chyba czas przemyśleć swoje uprzedzenia, co? – zapytał z uśmiechem.

– Chyba tak... – odpowiedziałem, po raz pierwszy czując, że naprawdę coś zrozumiałem.

Zbliżał się poranek, ale pan Janusz ani myślał kończyć zabawy. Jego energia była zaraźliwa, a my wszyscy, choć zmęczeni, nie chcieliśmy, by ta impreza trwała jak najdłużej. Sąsiad z parteru, z szerokim uśmiechem na twarzy, wzniósł kolejny toast.

Za młodość i nowe przyjaźnie! – zawołał, a wszyscy ochoczo powtórzyliśmy jego słowa.

Usiadłem obok pana Janusza. Chciałem mu powiedzieć coś, co odkładałem przez cały wieczór.

Fajnie, że pan przyszedł – zacząłem niepewnie, ale szczerze. – Ten wieczór był dla mnie... ważny.

Janusz spojrzał na mnie z ciepłym uśmiechem.

Czasami warto wyjść poza swoje strefy komfortu – odpowiedział. – Dzięki wam przypomniałem sobie, jak to jest być młodym.

Zaskoczył mnie swoją otwartością i wdzięcznością. Czułem, że to spotkanie nie tylko zmieniło moją perspektywę na niego, ale i na innych ludzi.

– Naprawdę dawno się tak dobrze nie bawiłem – dodał Janusz. – Dziękuję za zaproszenie.

Nie mogłem uwierzyć, że moje postrzeganie tego człowieka zmieniło się w ciągu jednej nocy. Wcześniejsze uprzedzenia wydawały się teraz absurdalne.

Reklama

Edek, 24 lata

Reklama
Reklama
Reklama