Reklama

Pierwszy raz zwróciłem uwagę na Malwinę podczas imprezy z okazji ślubu Kuby, mojego najlepszego przyjaciela. Była tak ładna, że trudno było jej nie zauważyć. Rozmawiała z wystrojoną panną młodą i obie śmiały się do rozpuku. Od tamtego momentu cały czas szukałem jej w gąszczu weselników. Od czasu do czasu udawało mi się złapać jej spojrzenie. Miałem wrażenie, że patrzy na mnie bez zainteresowania, momentami wręcz z niechęcią.

Reklama

„Lepiej będzie, jeśli nasze drogi się rozejdą”

„Nie mam u niej żadnych szans!" – przeszło mi przez myśl. Dla poprawy nastroju wychyliłem od razu kieliszek. Kiedy sięgałem po czwarty, poczułem czyjś dotyk na ramieniu. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem Malwinę stojącą tuż przede mną.

– Masz ochotę na taniec? Właśnie zaprosili panów na parkiet – powiedziała z uśmiechem.

– Z przyjemnością – odpowiedziałem zmieszany.

Przetańczyliśmy razem pierwszego, drugiego i trzeciego twista… W przerwach między kawałkami rozmawialiśmy. Byłem nią totalnie oczarowany. Laski, z którymi do tej pory się spotykałem, potrafiły nawijać tylko o ciuszkach i imprezowaniu. Malwina była zupełnie inna. Dojrzalsza i inteligentna. Kiedy wesele dobiegało końca, wiedziałem już, że jestem w niej po uszy zadurzony.

Zobacz także

– Czy jest szansa, żebym mógł wrócić z tobą? – wyszeptałem, nachylając się w jej stronę, kiedy szliśmy w kierunku postoju taksówek.

– Doceniam, ale niestety, nie tym razem – oznajmiła.

– W takim razie może zechcesz dać mi swój numer? – drążyłem temat.

– To również nie wchodzi w grę – odpowiedziała, kręcąc przecząco głową.

– Dlaczego? Co stoi na przeszkodzie?

– Zaufaj mi, lepiej będzie, jeśli nasze drogi się rozejdą – rzuciła, po czym jakby nigdy nic wsiadła do auta i ruszyła w swoją stronę.

Kiedy stałem na chodniku i obserwowałem znikający za rogiem samochód, czułem, jak emocje we mnie buzują. Kompletnie nie mogłem pojąć, czemu Malwina zachowała się wobec mnie w taki sposób. Przecież fantastycznie spędzaliśmy czas i byłem święcie przekonany, że coś między nami zaiskrzyło. A tu nagle z samego rana ulatnia się niczym piękna mara senna.

Przeszło mi przez myśl: „Moja droga, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co właśnie straciłaś”. Wtedy też złożyłem sobie uroczystą przysięgę, że przestanę sobie nią zaprzątać głowę i na dobre wyrzucę ją z pamięci… Niestety, nie udało mi się to, choć naprawdę mocno nad tym pracowałem. Wyobrażałem sobie, jak ją przytulam i namiętnie całuję…

Tak mnie to pochłonęło, że kompletnie straciłem głowę dla innych spraw. Po dwóch tygodniach doszedłem do ściany i zaproponowałem Kubie spotkanie na piwko. Liczyłem, że skojarzy moją ukochaną i podzieli się ze mną namiarami na nią. Intuicja mnie nie zawiodła. Okazało się, że Malwina to kuzynka Gośki, małżonki Kuby. I że są ze sobą w dość zażyłych relacjach.

„Jest od ciebie starsza o ładnych 10 lat!”

– Wpadła ci w oko? Pamiętam, że na moim ślubie non stop za nią łaziłeś – wyszczerzył zęby, kiedy wygadałem mu, o co chodzi.

– Sam nie wiem… Bardzo mi się spodobała. Wpadłem na pomysł, żeby się z nią umówić… – rzuciłem, udając, że mnie to nie rusza.

– Daj sobie spokój, to nie jest kobieta dla ciebie – Kuba zbył mnie machnięciem ręki.

– Serio? A to niby czemu? Ma męża? – parsknąłem ze śmiechu.

– Nie, jest wolna. Ale dostała w kość od jakiegoś typa. Gośka mówi, że bardzo się zraziła – odparł.

– Daj spokój, nie dramatyzuj. Każda laska marzy o facecie u boku. Poza tym dobrze wiesz, że jak zechcę, to umiem być czuły i troskliwy. Uleczę jej cierpienia – uśmiechnąłem się.

– Ale to nie koniec niespodzianek… – urwał.

– Serio? A co jeszcze powinienem wiedzieć? – dociekałem, a Kuba popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

– Stary, oślepłeś z miłości czy jak? Ona jest starsza od ciebie o dobrych 10 lat! I w dodatku ma małą córkę – wypalił.

Oniemiałem. Byłem przekonany, że jesteśmy w podobnym wieku, że ma maksymalnie 25 lat. A do tego jeszcze dzieciak. Cóż, kompletnie mnie zamurowało.

– To jak, dalej chcesz jej adres? Bo numeru nie mam. Chyba że po tych wszystkich niespodziewanych informacjach odechciało ci się spotkania? – Kuba przywrócił mnie do rzeczywistości.

– Co? Wiesz, szczerze powiedziawszy, sam już nie mam pojęcia – zamyśliłem się.

– Czyli nie masz ochoty. I całe szczęście. Na co ci laska z przeszłością? Przecież to same problemy! Poszukaj sobie jakiejś fajnej, młodziutkiej dziewczyny… Kto wie, może z tego wyjdzie coś poważnego. Kiedy poznałem Małgosię, sądziłem, że to będzie tylko chwilowa relacja. A popatrz tylko, zakochałem się po uszy i wzięliśmy ślub – zaczął wspominać.

– Słuchaj, stary, daj mi ten adres – wtrąciłem. – Ale nie puszczaj pary z ust. Szczególnie przy żonie. Nie chcę, żeby poszła do Malwiny i naplotkowała jej nie wiadomo czego – rzuciłem na odchodne.

– Spoko, jak sobie życzysz – mruknął i nabazgrał adres na świstku.

Wpychając go do kieszeni nie byłem jeszcze zdecydowany, co dalej. Doszedłem do wniosku, że muszę najpierw trochę ochłonąć, poukładać sobie to wszystko w głowie, a dopiero potem coś postanowić.

Miałem wątpliwości, czy dam radę

Przez około miesiąc chodziły mi po głowie różne myśli. Różnica wieku między mną a Malwiną nie stanowiła dla mnie problemu. Dość szybko pogodziłem się z tym faktem. W końcu uznałem, że tych kilka lat to w gruncie rzeczy niezbyt wiele, a nawet dobrze, że jest ode mnie starsza.

Już podczas wesela odniosłem wrażenie, że jest bardziej rozsądna, dojrzalsza i mądrzejsza ode mnie. I to zrobiło na mnie duże wrażenie. Jedyne, co spędzało mi sen z powiek, to fakt, że ma dziecko. Nie chodzi o to, że mam coś do dzieci. Wręcz przeciwnie, bardzo je lubię i sam chciałem w przyszłości zostać tatą.

Miałem jednak wątpliwości, czy dam radę sprostać temu wyzwaniu. Niełatwo ot tak, z dnia na dzień, stać się tatą, zwłaszcza dla dzieciaka, którego w ogóle się nie zna. Zdawałem sobie sprawę, że jeżeli nam się uda, prędzej czy później Malwina może właśnie tego ode mnie oczekiwać. Nie miałem pewności, jak sobie z tym poradzę, to było dla mnie całkiem nowe doświadczenie.

W końcu doszedłem do wniosku, że jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie przekonam i nie da mi to spokoju. Któregoś wieczoru wziąłem się w garść, wsiadłem w auto i pojechałem do niej z gigantyczną wiązanką kwiatów.

– Zdaję sobie sprawę, że dzieli nas różnica wieku, że masz dziecko i że nie będzie to łatwe. Mimo wszystko czy dałabyś mi szansę? – powiedziałem, ledwie przekroczyłem próg jej domu. Malwina wpuściła mnie do środka, ale jej reakcja była raczej oziębła.

Od tej pory spotykaliśmy się regularnie, choć Malwina wciąż pozostawała wobec mnie ostrożna. W odróżnieniu ode mnie obawiała się poważnego związku. Sporo wody w Wiśle upłynęło, zanim uwierzyła w szczerość moich intencji i w to, że nie jestem tylko kolejnym podrywaczem, który chce się z nią zabawić.

Kiedy po raz pierwszy spędziliśmy razem noc, czułem się jak w raju.

– Jesteś miłością mojego życia, chcę dzielić z tobą każdy kolejny dzień. Zostań moją żoną – wyszeptałem, przytulając ją mocno.

– Może na początek po prostu zamieszkajmy razem. A co będzie dalej… zobaczymy – odpowiedziała, uśmiechając się słodko.

Nie była przekonana, czy nasza relacja przetrwa

Wydaje mi się, że na początku naszej znajomości Malwina nie była do końca przekonana, że nasza relacja ma szansę przetrwać. Rzeczywiście, początkowy etap nie należał do najłatwiejszych, ale nie miało to nic wspólnego z jej córką.

Ania stosunkowo szybko mnie polubiła, a może nawet obdarzyła sympatią. Była jeszcze małym dzieckiem, więc na szczęście uniknąłem trudnych pytań w rodzaju: „Co łączy cię z moją mamą?” albo stwierdzeń: „Nie muszę cię słuchać, bo nie jesteś moim tatą. Ponadto nigdy nie poznała swojego ojca, więc nie musiałem z nikim rywalizować o jej względy. W jej oczach byłem po prostu sympatycznym gościem, który często przynosił jej cukierki i różne fajne zabawki.

Pojawił się za to inny problem. Byłem zwyczajnie zazdrosny o tego małego szkraba. A konkretnie o uwagę, jaką Malwina jej poświęcała. Irytowało mnie, że nie możemy się kochać, bo Ania postanowiła z nami spać albo nie jesteśmy w stanie wyskoczyć razem do kina, bo nie ma komu zająć się dzieckiem. I tak w kółko… Czułem, że zawsze będę numerem dwa i strasznie mnie to bolało.

Malwina wielokrotnie pokazywała mi, że jestem dla niej bardzo ważny, jednak to nie rozwiązywało problemu. Ta sytuacja nierzadko prowadziła do drobnych zgrzytów w naszym związku. Po jakimś czasie udało mi się jednak oswoić z tymi emocjami.

Kiedy pewnego poranka Ania wślizgnęła się do naszego łóżka, zamiast się skrzywić jak zazwyczaj, po prostu mocno ją przytuliłem. Malwina to dostrzegła.

– Nadal chcesz wziąć ze mną ślub? – rzuciła pytanie.

– No jasne! A zgadzasz się? – puls mi przyspieszył.

– Dobrze, niech będzie – na jej twarzy zagościł uśmiech.

Nie spodziewałem się, że ktokolwiek zechce przeszkodzić naszemu szczęściu. Zdawałem sobie sprawę, że nie wszyscy bliscy popierają nasz związek, ale nie zwracałem na to uwagi. Liczyłem, że prędzej czy później go zaakceptują, tym bardziej, że nie mieszali się w nasze życie i nie robili głośno uwag, kiedy razem zamieszkaliśmy.

Napomykali czasem, że nam się nie uda, ale obydwoje szybko kończyliśmy te rozmowy albo ignorowaliśmy takie komentarze. Kiedy jednak powiedzieliśmy naszym najbliższym, że planujemy się pobrać, rozpętała się istna burza.

Jej matka zrobiła dziką awanturę

Matka Malwiny dowiedziała się o tym jako pierwsza. W try miga stawiła się u nas i rozpętała prawdziwą burzę. Malwina poprosiła, żebym poczekał w sypialni, ale i tak słyszałem urywki awantury.

Jej matka wrzeszczała, że Malwina naraża się na kpiny, wychodzi na kompletną kretynkę, że jestem niewartym zaufania smarkaczem, który chce się z nią przespać dla czystej hecy, że powinna sobie znaleźć faceta w stosownym wieku, który zapewni godne życie jej i małej.

– Postradałaś zmysły?! – krzyczała do niej matka. – Zastanów się, co się wydarzy za parę lat! Ty będziesz już po czterdziestce, a on nadal będzie przystojny i w kwiecie wieku! I nim się spostrzeżesz, porzuci cię niczym niepotrzebną rzecz! Ale wtedy nie szukaj u mnie wsparcia, nie przychodź po ratunek i zrozumienie!

– W życiu cię o to nie poproszę! Zapomnij! Robert jest we mnie zakochany po uszy! – odcięła się Malwina. Po tej awanturze nie odzywały się do siebie przez długie tygodnie.

Gdy oznajmiłem moim rodzicom o naszych zamiarach, zareagowali co najmniej dziwnie. Tata zrobił wielkie oczy, a mama nieomal straciła przytomność. Kiedy już opanowali emocje, zdecydowali się uświadomić mnie, jak bardzo się mylę. Zaczęli atakować Malwinę z różnych stron.

– Na co ci babka w takim wieku, w dodatku z dzieciakiem? Pewnie nawet nie masz pojęcia, kto jest ojcem! Nigdy nie zostanie przyjęta do naszej rodziny – grzmiała mama.

– Synku, otrząśnij się! To cwana bestia! Zaliczyła wpadkę, a teraz rozgląda się za jakimś jeleniem, który pomoże jej w opiece nad dzieckiem. Nie zmarnuj sobie przyszłości przez taką pannę. Najlepsze dopiero nadejdzie – przytakiwał jej tata.

Twierdzenia, jakoby wiek partnerów nie miał znaczenia, oraz że darzę Malwinę głębokim uczuciem, a jej córeczka to najcudowniejsze i najsłodsze dziecko na świecie, nijak nie przekonywały moich bliskich. Zdenerwowałem się tak bardzo, że opuściłem dom rodzinny, z impetem zamykając za sobą drzwi.

Bliscy jeszcze wielokrotnie usiłowali odwieść nas od pomysłu ślubu, ale byliśmy nieugięci. Pobraliśmy się w przeciągu pół roku. Nie mieliśmy pewności, czy rodzice zdecydują się przybyć na ceremonię. W rezultacie dotarli, ale mieli ponure miny jak na pogrzebie, a nie radosne jak na weselu…

Od tamtego czasu minęły już 4 lata. Wiedziemy normalne życie. Zarabiamy, opiekujemy się Anią i w przeciwieństwie do tego, co sądzili nasi najbliżsi, wciąż jesteśmy w sobie bez pamięci zakochani!

Reklama

Robert, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama