„Świeżo upieczony mąż zrobił mi świństwo wszech czasów. Ale nie tylko ten drań zdradził mnie w noc poślubną”
„Wyszłam na korytarz hotelowy. Było już późno, większość gości weselnych pewnie dawno spała albo bawiła się dalej w klubie. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było w pobliżu. Wtedy usłyszałam kroki na końcu korytarza. Spojrzałam tam i zamarłam. Mirek właśnie wchodził do pokoju Kingi”.

- Redakcja
To był najpiękniejszy dzień mojego życia. Tak przynajmniej mi się wtedy wydawało. Suknia ślubna leżała idealnie, goście byli zachwyceni, a Mirek patrzył na mnie tak, jakby cały świat przestał istnieć. Właśnie tak to sobie wyobrażałam – elegancka sala, lśniące kieliszki, dźwięki kwartetu smyczkowego w tle i on, mój mąż, mężczyzna, który miał być moim początkiem i końcem. Wychodząc za niego, byłam przekonana, że zaczynam nowy rozdział, który będzie pełen miłości, podróży, spełnionych marzeń.
Po weselu wróciliśmy do apartamentu w luksusowym hotelu, który ojciec zarezerwował dla nas na tę jedną, wyjątkową noc. Kiedy przekroczyliśmy próg, wciąż czułam w sercu echo przysięgi, którą składaliśmy sobie kilka godzin wcześniej. Mirek otworzył butelkę szampana, uniósł kieliszek w moją stronę i uśmiechnął się lekko. – Za nas, kochanie. Za naszą przyszłość. – Wypiliśmy pierwszy toast jako mąż i żona, a ja czułam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wkrótce jednak mój idealny świat miał runąć niczym domek z kart.
Stanęłam jak wryta
Rozmawialiśmy o podróży poślubnej, o tym, jak wkrótce wyjedziemy na Malediwy, a potem, gdy wrócimy, zaczniemy urządzać dom. Opowiadałam mu o swoich marzeniach – o tym, że chcę mieć dwójkę dzieci, psa i dużą kuchnię z wyspą, w której razem będziemy przygotowywać kolacje. Uśmiechał się, kiwał głową, ale jego spojrzenie co jakiś czas uciekało gdzieś na bok. Wtedy jeszcze myślałam, że to tylko zmęczenie. W najgorszych koszmarach nie zakładałam, z czego wynikało jego zachowanie.
Kiedy poszłam się przebrać w łazience, byłam pewna, że Mirek czeka na mnie w sypialni. Chciałam w końcu do niego dołączyć, wtulić się w jego ramiona, zacząć tę wspólną przyszłość. Ale kiedy wróciłam, pokój był pusty. Na stole stały dwa niedopite kieliszki szampana, a obok nich leżał telefon Mirka. Spojrzałam na niego z lekkim niepokojem – zawsze miał go przy sobie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten telefon miał mi powiedzieć o wiele więcej, niż sama bym chciała wiedzieć.
Przez chwilę stałam w miejscu, próbując znaleźć logiczne wytłumaczenie. Może poszedł po jeszcze jedną butelkę szampana? Może zamówił coś do pokoju i zaraz wróci? Jednak im dłużej czekałam, tym bardziej coś we mnie zaczynało się niepokoić.
Zerknęłam na jego telefon. Ekran był wygaszony, ale kusił mnie, jakby w nim kryła się odpowiedź na pytanie, gdzie poszedł mój świeżo upieczony mąż. Oparłam dłonie na stole, wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę drzwi. Może po prostu pójdę go poszukać?
Wyszłam na korytarz hotelowy. Było już późno, większość gości weselnych pewnie dawno spała albo bawiła się dalej w klubie. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było w pobliżu. Wtedy usłyszałam kroki na końcu korytarza. Spojrzałam tam i zamarłam.
Mirek właśnie wchodził do pokoju Kingi.
Nie mogłam złapać tchu
Na początku mój umysł odmówił współpracy. To było irracjonalne, bez sensu. Może się pomyliłam? Może coś zostawił u niej wcześniej i tylko to odbierał? Ale wtedy drzwi się zamknęły, a chwilę później dobiegł mnie cichy śmiech.
Stałam tam, w samej satynowej koszuli nocnej, na hotelowym korytarzu, próbując poskładać w głowie to, co właśnie zobaczyłam. Może źle zrozumiałam sytuację? Może Kinga coś od niego chciała? Przecież byłyśmy przyjaciółkami, znałam ją od lat. Była moją świadkową, cieszyła się moim szczęściem… Prawda?
Podeszłam bliżej, nie wiedząc, czego właściwie się spodziewam. Nie miałam odwagi zapukać. Nie miałam odwagi nawet oddychać. Po prostu stałam pod drzwiami, a moje serce waliło jak oszalałe.
A potem usłyszałam głos Mirka.
– Dobrze, że w końcu się od niej wyrwałem.
Zrobiło mi się zimno.
Nie wiem, jak długo tam stałam. Sekundy, minuty, może godziny. Czas przestał istnieć, a ja tylko patrzyłam na zamknięte drzwi i próbowałam zrozumieć, co właśnie się stało. Może się przesłyszałam? Może Mirek mówił o czymś innym? Ale w głębi serca wiedziałam, że nie.
Nie byłam naiwna. Zawsze ufałam ludziom, ale to… to było coś, czego nie dało się wyjaśnić przypadkiem.
Odwróciłam się i powoli ruszyłam korytarzem w stronę apartamentu. Czułam się pusta, jakby ktoś nagle wyrwał mi z piersi serce i zostawił samą skorupę. Moje własne ciało wydawało mi się obce – szlafrok, który jeszcze chwilę temu miał sprawić, że poczuję się piękna i pożądana, teraz wydawał się śmiesznie nie na miejscu. Jakbym wcisnęła się w rolę, która wcale nie była dla mnie pisana.
Wróciłam do apartamentu i zamknęłam drzwi. Telefon Mirka wciąż leżał na stole. Przez moment zawahałam się, ale potem sięgnęłam po niego i odblokowałam ekran.
To nie mogła być prawda
Nie miałam żadnych skrupułów – jeśli on właśnie bawił się w pokoju Kingi, ja miałam prawo wiedzieć, co się dzieje. Powiadomienia same wyskoczyły na ekran. Wiadomości. Kinga. Jeszcze przed naszym ślubem.
„Już niedługo wszystko będzie nasze”.
„Cierpliwości, kochanie, jeszcze jeden dzień”.
„Nie mogę się doczekać, aż będziemy mogli być razem bez ukrywania się”.
Ręce zaczęły mi drżeć. Przewijałam dalej, a każde kolejne zdanie wbijało mi nóż prosto w serce.
„Nie mogę uwierzyć, że ona naprawdę myśli, że to miłość”.
„Jeszcze tylko podpis i mamy wszystko, czego chcieliśmy”.
„Obiecuję, że to ostatnia noc, kiedy muszę ją całować”.
Zacisnęłam powieki, ale to niczego nie zmieniło. Słowa wciąż paliły mnie od środka. Mirek nie tylko mnie zdradzał – on wszystko zaplanował. Byłam dla niego biletem do pieniędzy, do władzy, do wygodnego życia. A Kinga… Moja najlepsza przyjaciółka, osoba, której zwierzałam się przez lata, była w tym z nim.
Telefon wypadł mi z rąk i uderzył w podłogę. To nie mogło dziać się naprawdę.
Nie wiem, kiedy przestałam oddychać. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy powietrze brutalnie wyrwało się z moich płuc i zamieniło w krótki, urwany szloch. Wcisnęłam dłoń w usta, żeby nie wydać z siebie dźwięku, ale łzy i tak płynęły.
Telefon Mirka leżał przede mną, ekran przygasł, ale ja wciąż widziałam każde słowo wypalone gdzieś w mojej głowie. Jeszcze jeden dzień. Jeszcze tylko podpis. Jeszcze tylko ostatnia noc.
Miał mnie tylko na chwilę. Na jedno „tak” przed ołtarzem. Na tyle, żeby przejąć władzę nad firmą mojego ojca, a potem… Potem się mnie pozbyć.
– Nie… – wyszeptałam, bo to jedyne, co byłam w stanie z siebie wydusić.
Nie mogłam tutaj zostać. Nie mogłam siedzieć w tym pokoju i czekać, aż wróci. Czułam, że jeśli teraz nie wyjdę, jeśli nie zrobię czegoś natychmiast, to wpadnę w otchłań, z której nigdy się nie wydostanę.
Musiałam coś zrobić
Otarłam twarz rękawem szlafroka, podniosłam telefon Mirka i cisnęłam nim w ścianę. Pękł z głuchym trzaskiem, a ja przez ułamek sekundy poczułam coś na kształt satysfakcji. Potem ściągnęłam z siebie szlafrok i rzuciłam go na podłogę. Zaraz po nim zerwałam z siebie suknię ślubną, moją piękną, wymarzoną suknię, którą tak starannie wybierałam miesiącami. Upadła na ziemię jak coś zupełnie bezwartościowego.
Gdy wyszłam z apartamentu, byłam boso, w samej bieliźnie i lekkim swetrze, który leżał na krześle. Nie dbałam o to. Nie dbałam o nic.
Wyszłam z hotelu w chłodną noc i spojrzałam na niebo. Było czyste, pełne gwiazd, tak jak wtedy, gdy Mirek mówił mi, że zawsze będziemy razem, że będę jego jedyną. Może nawet wtedy kłamał.
Nie wiedziałam, dokąd iść, ale wiedziałam jedno. Nie mogłam zostać.
Błąkałam się ulicami miasta, czując chłód na skórze, ale nie robiło mi to żadnej różnicy. Szłam przed siebie, nie myśląc o niczym, nie mając celu. Byłam jak duch, który zgubił drogę do własnego życia.
Nie wiem, ile czasu minęło. Może godzina, może dwie. W końcu usiadłam na ławce w małym parku i wpatrywałam się w pustą ulicę. W mojej głowie wciąż przewijały się te same słowa. „Jeszcze jeden dzień”. „Jeszcze tylko podpis”. „Nie mogę się doczekać, aż będziemy mogli być razem bez ukrywania się”.
Poczułam mdłości.
Sięgnęłam po telefon, ale moje palce zawisły nad ekranem. Kogo miałam wezwać? Ojca? Co mu powiem? Że jego nowy wspólnik, którego właśnie wpuścił do firmy, to oszust? Że jego córka, ta, którą zawsze uważał za naiwną i łatwowierną, znów dała się oszukać?
Kinga… Kinga, moja przyjaciółka. Jak długo mnie zdradzała? Jak długo patrzyła mi w oczy, mówiąc, że mam szczęście, że Mirek mnie kocha, że jesteśmy sobie przeznaczeni? Ile razy śmiała się ze mnie za moimi plecami?
Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie mogłam wrócić do hotelu. Nie mogłam wrócić do ojca. Ale nie mogłam też po prostu siedzieć i pozwolić, by Mirek i Kinga dostali to, czego chcieli.
Unieważnię to małżeństwo.
On mnie nie kochał
Mój umysł zaczął pracować szybciej. Musiałam porozmawiać z prawnikiem. Dowiedzieć się, jakie mam możliwości. Bo to, co się wydarzyło dzisiaj, nie mogło być początkiem niczego. To nie mógł być mój koniec. Podniosłam się z ławki i ruszyłam przed siebie, tym razem z jasnym celem.
Wróciłam do domu rodziców nad ranem, ale nie od razu weszłam do środka. Stałam przed bramą, patrząc na znajomy budynek, w którym dorastałam, i zastanawiałam się, jak to powiedzieć.
Ojciec pewnie już wiedział, że uciekłam z hotelu. Może nawet próbował się ze mną skontaktować, ale telefon zostawiłam w apartamencie. W mojej głowie wciąż brzmiały jego słowa sprzed ślubu: „Jesteś pewna, że to właściwy człowiek, Patrycja? Pieniądze przyciągają różnych ludzi”. Oczywiście, że byłam pewna.
Przez lata nauczyłam się ignorować jego ostrożność, jego nieufność wobec ludzi, jego przekonanie, że świat to dżungla, w której wszyscy tylko czekają, by cię oszukać. Byłam inna. Wierzyłam w miłość. Teraz miałam ochotę siebie za to uderzyć.
W końcu nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Dom był cichy, ale ojciec już nie spał. Siedział w swoim gabinecie, nad filiżanką kawy, jakby przewidział, że wrócę.
– Gdzie twój mąż? – zapytał spokojnie.
Przez moment nie mogłam się zmusić do odpowiedzi. Po prostu patrzyłam na niego, a potem na własne dłonie, na których wciąż widniały resztki ślubnego makijażu.
– Nie wiem – wyszeptałam.
Ojciec odłożył filiżankę na spodek i wskazał mi miejsce naprzeciwko.
– Chcesz mi powiedzieć, co się stało?
Usiadłam i wtedy to się zaczęło. Najpierw pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, potem druga. Próbowałam mówić, ale głos mi się załamał. Wtedy ojciec wstał, podszedł do mnie i po prostu mnie objął. Jak kiedyś, gdy byłam dzieckiem.
– On mnie nie kochał – powiedziałam w końcu. – On tylko chciał… On tylko chciał twojej firmy.
Ojciec nie powiedział nic. Tylko przytaknął głową, jakby wcale go to nie zaskoczyło.
Patrycja, 27 lat