Reklama

To była moja mała tradycja

Co roku z radością wysyłam moim wnukom paczki na urodziny. Każda z nich jest starannie przemyślana – książki, zabawki, czasem coś słodkiego. Zawsze dołączam krótki list, w którym piszę, jak bardzo ich kocham. Odkąd mój syn wyprowadził się z domu, nasze relacje osłabły, ale wierzyłam, że te małe gesty pomogą mi zachować więź z wnukami. Mimo że coraz rzadziej się widujemy, te paczki były moim sposobem na pokazanie im, że babcia o nich pamięta.

Reklama

Dzień, w którym przygotowywałam paczkę dla Zuzi, mojej ukochanej wnuczki, był pełen radości. To już dziesiąte urodziny! Znalazłam piękną książkę, która, jak myślałam, będzie jej się podobać, do tego dołożyłam pluszowego misia i jej ulubione słodycze. Zapakowałam wszystko starannie, z nadzieją, że Zuzia otworzy paczkę z uśmiechem na twarzy.

– Znów wysyłasz paczkę? – zapytała mnie sąsiadka, gdy spotkałyśmy się przed pocztą. – To takie miłe z twojej strony, Halinko. Dzieciaki muszą być szczęśliwe.

– Mam nadzieję – odpowiedziałam z uśmiechem, choć gdzieś w głębi serca poczułam ukłucie niepokoju. Ostatnio tak rzadko rozmawiałam z Adamem. Był bardzo zabiegany, miał mnóstwo spraw na głowie... Ale starałam się odpędzić te niespokojne myśli. Przecież te paczki zawsze były naszą tradycją.

Kilka dni później paczka wróciła do mnie. Przesyłka była nietknięta, a na etykiecie widniał stempel „adresat nieznany”. Stałam w kuchni, trzymając paczkę w rękach, i nie mogłam zrozumieć, co się stało. Serce zaczęło mi bić szybciej, a w głowie pojawiły się pierwsze oznaki niepokoju. Co mogło pójść nie tak?

Zobacz także

Nie mogłam się dodzwonić

Zaniepokojona, zaczęłam dzwonić do syna, a potem do Michaliny, mojej synowej. Każdy sygnał bez odpowiedzi potęgował mój niepokój. Nikt nie odbierał, a automatyczna sekretarka brzmiała, jakby mówiła do mnie z innego świata. Głos Adama wydawał się tak daleki, tak obcy.

– Dlaczego nie odbierają? – pytałam samą siebie, krążąc po kuchni z telefonem w ręce. – Co mogło się stać?

W końcu postanowiłam zadzwonić do Magdy, mojej sąsiadki i dawnej przyjaciółki. Wiedziałam, że nie miała z nimi kontaktu, ale potrzebowałam z kimś porozmawiać.

– Może są na wakacjach, Halinko? – próbowała mnie uspokoić. – Wiesz, jak to jest z młodymi, zawsze zabiegani.

Ale ja czułam, że to coś więcej. Przypomniałam sobie, jak ostatnio Adam i Michał byli coraz bardziej zdystansowani. Telefonów było mniej, rozmowy krótsze, a zaproszenia na święta czy rodzinne spotkania przyjmowane bez entuzjazmu.

– Czyżby coś się stało, czego nie zauważyłam? – myślałam, skanując pamięć w poszukiwaniu jakiegoś sygnału. Czy zrobiłam coś nie tak? Czy powiedziałam coś, co mogło ich zranić?

Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym większy czułam niepokój. Musiałam dowiedzieć się, co się stało, dlaczego moja paczka wróciła, a moje dzieci nie odbierają telefonu.

Pojechałam pod jego dom

Po kilku dniach bez odpowiedzi, postanowiłam odwiedzić Adama osobiście. Zapakowałam paczkę dla Zuzi do torby i pojechałam na stary adres. Kiedy dotarłam na miejsce, coś od razu wydało mi się nie tak. Mieszkanie, które znałam od lat, wyglądało na puste. W oknach nie było zasłon, a na drzwiach wisiała nowa tabliczka z nazwiskiem, którego nie rozpoznawałam.

Z duszą na ramieniu zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi młoda kobieta z niemowlęciem na rękach.

– Przepraszam, czy Adam jest w domu? – zapytałam, choć serce już podpowiadało mi, że nie uzyskam odpowiedzi, na którą liczyłam.

– Adam? – Kobieta spojrzała na mnie zdezorientowana. – My tu mieszkamy od miesiąca, o żadnym Adamie nie słyszałam.

Z trudem powstrzymałam łzy. Uśmiechnęłam się niepewnie i podziękowałam, zanim odwróciłam się i odeszłam. Nie wiedziałam, co robić dalej. Czułam się, jakbym nagle straciła grunt pod nogami. Wracając do domu, myśli kotłowały mi się w głowie. Jak to możliwe, że przeprowadzili się, a ja nic o tym nie wiedziałam? Czy to możliwe, że syn odciął się ode mnie celowo? Zrozpaczona, zaczęłam przeszukiwać stare dokumenty, szukając jakichkolwiek wskazówek, nowego adresu, czegokolwiek. Moje serce przepełniała niepewność i ból.

Dlaczego mi to zrobili?

Nie mogłam przestać myśleć o tym, co odkryłam. Przez kilka dni krążyłam po domu, próbując dojść do siebie. W końcu postanowiłam zadzwonić do dalekiej krewnej, ciotki Basi, która zawsze była na bieżąco z nowinkami w rodzinie. Może ona będzie wiedziała coś więcej.

– Halinko, tak, słyszałam, że Adam z rodziną przeprowadził się do innego miasta – odpowiedziała Basia, jakby to było coś zupełnie zwyczajnego. – Mówią, że mają tam lepsze warunki, a i praca Adama wymagała zmiany miejsca.

– Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? – głos mi się załamał, mimo że próbowałam zachować spokój.

– Kochana, nie wiem... Może myśleli, że cię to nie interesuje. Młodzi teraz tak się spieszą... – starała się mnie pocieszyć, ale jej słowa tylko pogłębiły mój ból.

Kiedy odłożyłam słuchawkę, uświadomiłam sobie, że to wszystko było celowe. Mój syn oddalił się ode mnie i nie uznał za konieczne, żeby mnie o tym poinformować. Ból przeszył moje serce na wskroś. Przypominałam sobie wspólne chwile, uśmiechy wnuków, rozmowy przy stole, i nie mogłam zrozumieć, co takiego zrobiłam, że teraz byłam dla nich nikim.

W mojej głowie kłębiły się pytania: Co zrobiłam źle? Gdzie popełniłam błąd? Czułam, jakby coś we mnie pękło, a smutek ogarniał mnie coraz bardziej. Moje życie nagle wydawało się puste i bez celu.

Należą mi się jakieś wyjaśnienia

Od rodziny zdobyłam nowy adres Adama i postanowiłam napisać do niego list. Czułam, że to jedyny sposób, by wyrazić to, co od tygodni gromadziło się w moim sercu. Każde słowo było przemyślane, każde zdanie pisane z nadzieją, że może zrozumie, jak bardzo ich kocham i jak bardzo boli mnie to, co się stało.

„Nie wiem, co zrobiłam źle, ale proszę, wyjaśnijcie mi to. Czuję się zagubiona i samotna. Wysyłałam wam paczki, starałam się pamiętać o każdej ważnej dacie, a teraz nie wiem nawet, gdzie jesteście. Nie rozumiem, dlaczego mnie nie poinformowaliście o przeprowadzce. Czy naprawdę jestem wam tak obojętna?”

Pisanie tego listu było dla mnie jak otwieranie rany. Wiedziałam, że muszę być szczera, ale każde zdanie sprawiało mi ból. Kiedy skończyłam, zamknęłam kopertę, pełna niepewności, czy w ogóle doczekam się odpowiedzi.

Wysłałam listy i pozostało mi tylko czekać. Czułam, że na szali jest coś więcej niż tylko kontakt z synem i jego rodziną. To była próba zrozumienia, co poszło nie tak, dlaczego rodzina, którą kochałam ponad wszystko, odsunęła się ode mnie. Każdy dzień czekania ciągnął się w nieskończoność, a ja zastanawiałam się, jak będzie wyglądało moje życie, jeśli nie otrzymam odpowiedzi.

Może czas wyleczy rany

Kilka tygodni później w końcu otrzymałam odpowiedź od Adama. Drżącymi rękami otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

„Mamo, przepraszam, że dowiedziałaś się o wszystkim w taki sposób. Nie było to zamierzone, ale... życie nas przytłoczyło. Nowa praca, przeprowadzka, wszystko działo się tak szybko. Z czasem zaczęliśmy oddalać się od siebie, od ciebie, od wszystkiego, co było kiedyś dla nas ważne. Nie chciałem, żebyś poczuła się opuszczona, ale tak właśnie się stało. Może myślałem, że łatwiej będzie nam bez codziennych zobowiązań, bez przeszłości, która czasem bywała trudna. Wiem, że to nie jest wymówka, ale proszę, zrozum, że to wszystko nas przerosło. Zawsze będziesz moją matką, ale teraz żyjemy swoim życiem, i może to dlatego tak bardzo się odsunęliśmy. Przepraszam, jeśli cię zraniłem, ale potrzebujemy czasu, by odnaleźć swoje miejsce. Może kiedyś uda nam się wrócić do tego, co było, ale na razie... musimy żyć po swojemu”.

Czytając te słowa, czułam mieszankę smutku, zrozumienia i żalu. Z jednej strony bolało mnie, że tak łatwo mogli się ode mnie odsunąć, ale z drugiej strony zaczynałam rozumieć, że życie, które sobie ułożyli, nie zostawiało miejsca na przeszłość. Zrozumiałam, że nie zawsze mogę kontrolować wszystko, co dzieje się w życiu moich bliskich, i że muszę pogodzić się z ich decyzjami, nawet jeśli ranią mnie głęboko.

Pozostałam z pytaniami bez odpowiedzi, ale wiedziałam, że muszę dalej żyć, z nadzieją, że kiedyś znów odnajdziemy drogę do siebie. Może ten list był początkiem nowego etapu, trudnego, ale może bardziej szczerego. Pozostało mi czekać i wierzyć, że mimo wszystko, gdzieś głęboko, wciąż jesteśmy rodziną.

Reklama

Halina, 63 lata

Reklama
Reklama
Reklama