„Syn się mnie wstydzi, bo podaję ludziom golonkę i bigos, zamiast siedzieć za biurkiem. Ale to ja płacę za jego fochy”
„– Nie wiedziałaś? Wszyscy teraz wiedzą, że moja mama to kelnerka w barze! – mój syn był coraz bardziej wzburzony. – Igor, przecież to nie jest żaden powód do wstydu... – Nie? To spróbuj powiedzieć to w mojej szkole! Mają mnie za biedaka”.
- Redakcja
Czasami, gdy wracam do domu późnym wieczorem, stojąc na przystanku w fartuszku kelnerki, łapię się na tym, że staram się ukryć swoją twarz w szaliku. Zimą łatwiej – mróz usprawiedliwia wszystko. Ale latem? Wtedy po prostu unikam wzroku ludzi. Praca w barze to nie wstyd, a przynajmniej tak sobie powtarzam. Przecież to dzięki niej mój Igor ma co jeść, może chodzić na dodatkowe lekcje z matematyki i raz w roku pojechać na obóz. Ale kiedy patrzę w jego oczy, widzę, że to dla niego za mało.
Kiedy Igor był młodszy, chwalił się mną na prawo i lewo. „Moja mama jest najlepsza! Sama wszystko robi!” – mówił kolegom w podstawówce, a ja czułam, jak duma rozpiera mnie od środka. Ale teraz, gdy jest licealistą, coś się zmieniło. Rzadko rozmawiamy o mojej pracy, a kiedy pytam, jak było w szkole, zbywa mnie krótkim „W porządku” i zamyka się w pokoju. Kilka razy słyszałam, jak mówił przez telefon, że „mama pracuje w biurze”. Nie pytałam go o to. Może chciałam wierzyć, że to tylko niewinne kłamstwo. Ale przecież wiem, dlaczego to robi.
Wiedziałam, że kłamie
Niedawno zauważyłam, że unika wychodzenia ze mną do sklepu, a jeśli musimy coś załatwić razem, upewnia się, że nie mamy po drodze mojego miejsca pracy. Kiedyś zapytałam wprost:
– Igor, czy ty się mnie wstydzisz?
– Co? Nie, mamo, skąd! – zaprzeczył, ale nie spojrzał mi w oczy.
Moja przyjaciółka Monika, z którą razem pracujemy w barze, mówi, że przesadzam, że chłopak w tym wieku po prostu się buntuje. Ale ja widzę, jak bardzo chce zaimponować kolegom. Nie mam mu tego za złe – każde dziecko w tym wieku chce się dopasować. Tylko że ta potrzeba akceptacji coraz bardziej oddala go ode mnie.
Dziś wieczorem znowu poszłam na przystanek z tą myślą. Czy mogłam zrobić coś lepiej? Lepiej wybrać, inaczej pokierować naszym życiem? A może to tylko chwilowy kryzys, który przejdzie, gdy dorośnie?
Była sobota wieczór, a w barze panował ruch większy niż zwykle. Monika żartowała, że klienci czują już zapach świąt i wydają więcej, żeby ukoić sumienia. Starałam się nie myśleć o Igorze, choć każda przerwa między zamówieniami przynosiła mi wyrzuty sumienia.
– Anka, uśmiechnij się, bo odstraszasz napiwki – rzuciła Monika, trącając mnie łokciem, gdy wycierałam blat.
– Przepraszam, zamyśliłam się.
– Znowu Igor? – zapytała.
Skinęłam głową. Nie musiałam nic mówić, ona znała moją sytuację.
– Daj spokój, chłopak sobie poradzi. A ty naprawdę powinnaś przestać tak się martwić. Nie masz wpływu na to, co myślą jego koledzy.
Jej słowa miały mnie pocieszyć, ale to nie działało. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak blisko jestem tego, żeby te myśli stały się rzeczywistością.
Poczułam się nieswojo
W połowie zmiany pojawił się Kuba – kolega Igora. Od razu go rozpoznałam, bo kiedyś widziałam go pod szkołą. Stał przy barze z grupką znajomych, wyraźnie szukał zaczepki.
– A pani przypadkiem nie jest mamą Igora? – rzucił na tyle głośno, że kilku klientów obróciło się w moją stronę.
Zamarłam. Przez chwilę udawałam, że nie słyszę, ale Monika spojrzała na mnie z niepokojem.
– W czym mogę pomóc? – zapytałam, starając się zachować profesjonalizm.
– Poproszę colę – odpowiedział, ale na jego twarzy malował się uśmiech, który mówił więcej niż słowa.
Podczas gdy nalewałam napój, Kuba wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie.
– Ej, co robisz?! – warknęła Monika, wychodząc zza baru.
Chłopak tylko się roześmiał i odszedł, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego.
Zawiodłam się na nim
W niedzielę Igor wpadł do domu jak burza po treningu. Jego twarz była czerwona, a oczy błyszczały od wściekłości.
– Coś się stało? – zapytałam, ale zanim skończyłam zdanie, rzucił plecak na podłogę.
– Tak, stało się! Dzięki tobie, mamo! – wykrzyczał.
– Igor, uspokój się i powiedz, o co chodzi.
Wtedy wyciągnął telefon, odblokował ekran i pokazał mi zdjęcie. To ja, za barem, nalewająca colę. Obok komentarz: „Igor mówił, że jego mama pracuje w banku? Chyba w banku piwa!”.
– Co to ma być?! – wybuchnął. – Wszyscy w klasie to widzieli! Wszyscy się śmieją!
Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Stałam, patrząc na niego, nie mogąc wydusić słowa.
– Nie rozumiem – powiedziałam w końcu. – Nie wiedziałam, że...
– Nie wiedziałaś? To twoja praca! Wszyscy teraz wiedzą, że moja mama to kelnerka w barze! – Igor był coraz bardziej wzburzony.
– Igor, to nie jest powód do wstydu...
– Nie? Spróbuj powiedzieć to w mojej szkole!
Zamilkłam. Przez chwilę staliśmy naprzeciw siebie, on – wściekły i zraniony, ja – w poczuciu całkowitej bezsilności.
Po chwili Igor rzucił tylko:
– Nie rozumiesz. Ty nigdy nic nie rozumiesz – po czym zamknął się w swoim pokoju.
Patrzyłam na zamknięte drzwi, czując ciężar na sercu. Dlaczego musiało do tego dojść?
– Anka, musimy pogadać – usłyszałam głos Moniki przez telefon, który zadzwonił kilka minut później. – Ten chłopak zrobił ci zdjęcie i wrzucił do sieci. To chamskie, ale może uda się coś z tym zrobić.
Tylko westchnęłam w odpowiedzi.
To był dopiero początek
Wieczorem usiadłam w kuchni z kubkiem herbaty, czekając, aż Igor wyjdzie ze swojego pokoju. Wiedziałam, że to się nie skończy, dopóki nie porozmawiamy. Słyszałam zza drzwi cichy dźwięk jego gier, jakby chciał się odciąć od wszystkiego. Ale to mnie bolało jeszcze bardziej. Zamiast ucieczki, chciałam szczerości.
W końcu drzwi się otworzyły. Igor, z niechęcią wypisaną na twarzy, wszedł do kuchni po coś do picia. Zatrzymałam go:
– Poczekaj, chciałam pogadać.
– O czym tu gadać? Widzisz, co się dzieje – spojrzał na mnie zniechęcony.
– Igor, siadaj. Proszę – powiedziałam stanowczo.
Niechętnie usiadł naprzeciwko mnie, bawiąc się rękawem bluzy.
– Dlaczego wstydzisz się prawdy? Myślisz, że mnie to nie boli? – zaczęłam.
– Bo to mnie boli, mamo! Nie rozumiesz? – rzucił. – Jak to wygląda, że moja mama pracuje w barze?
– Wygląda tak, że twoja mama pracuje ciężko, żebyś miał to, czego potrzebujesz – odpowiedziałam spokojnie, choć w środku wszystko we mnie kipiało.
– Ale wszyscy się ze mnie śmieją! Kuba rozesłał to zdjęcie całej klasie! – krzyknął.
– To nie moja wina, że ludzie są okrutni. Ale dlaczego kłamiesz o tym, co robię? Dlaczego mówisz, że pracuję w banku?
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Bo chciałem, żeby mnie szanowali. A teraz? Teraz jestem pośmiewiskiem.
Westchnęłam ciężko. Wiedziałam, że ten moment w końcu nadejdzie, ale nie sądziłam, że tak zaboli.
– Igor, szacunek nie pochodzi z tego, gdzie ktoś pracuje, ale z tego, kim jest. Ty to wiesz. Wychowałam cię tak, żebyś to wiedział.
Pokręcił głową, zaciskając usta.
– Może i ty w to wierzysz, ale w szkole to nie działa.
Zapadła cisza, w której słyszałam tylko ciche tykanie zegara.
Jego słowa mnie raniły
– Igor – zaczęłam łagodniej – zawsze starałam się dać ci to, co najlepsze. Pracuję w barze, bo to praca, która pozwala nam przeżyć. Nie ma w tym nic złego. Zarabiam całkiem nieźle. Ale jeśli ty tego nie zrozumiesz, to nigdy nie będziesz w stanie w pełni mnie szanować.
– Myślisz, że to takie proste? – zapytał, a jego głos zadrżał. – Nie rozumiesz, jak to jest, kiedy wszyscy patrzą na ciebie jak na biedaka!
Tym razem jego słowa trafiły mnie jak cios. Widziałam, że jest rozdarty, że w środku walczy z tym, co czuje.
– Rozumiem, że to trudne – powiedziałam. – Ale czy myślisz, że udawanie kogoś, kim nie jesteśmy, cokolwiek zmieni? Kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw, a wtedy boli jeszcze bardziej.
Igor spuścił głowę.
– Nie chciałem cię zranić...
– Ale zraniłeś – przyznałam szczerze. – Bo wstydzisz się mnie, a ja wcale nie wstydzę się ciebie.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu Igor odezwał się cicho:
– Nie wiem, co mam teraz zrobić.
– Zacznij od prawdy – powiedziałam. – Tylko to pozwoli nam przez to przejść.
Igor spojrzał na mnie z wahaniem. Wiedziałam, że to dla niego trudne. Dla mnie też. Ale nie mogłam pozwolić mu dalej żyć w kłamstwie, które nas od siebie oddalało.
Musiałam coś zrobić
We wtorek zabrałam Igora na rozmowę z jego wychowawczynią. Na początku milczał, patrząc w podłogę, aż w końcu, gdy Kuba pojawił się na korytarzu, Igor wybuchnął:
– Tak, kłamałem! Moja mama pracuje w barze, ale ciężko na mnie haruje i nie wstydzę się tego!
Kuba zaśmiał się szyderczo:
– No i co z tego? Kelnerka to żadna praca.
Podniosłam głos, choć serce mi waliło:
– Kelnerka to praca jak każda inna. Szacunek do ludzi zaczyna się od tego, żeby nie wyśmiewać czyjejś ciężkiej pracy.
Igor spojrzał na mnie, a potem na Kubę.
– Lepiej mieć mamę kelnerkę niż być tak płytkim jak ty.
Wiedziałam, że nie będzie mu łatwo, ale jednak zobaczyłam w jego oczach dumę – może nie z sytuacji, ale z tego, że powiedział prawdę.
Po wszystkim Igor był cichy, jakby wyczerpany emocjonalnie. W drodze do domu szliśmy obok siebie w milczeniu. Dopiero wieczorem odważył się podejść do mnie, gdy siedziałam w kuchni.
– Mamo – zaczął cicho – przepraszam. Wiem, że to wszystko było niesprawiedliwe.
Spojrzałam na niego z troską.
– Igor, nie musisz mnie przepraszać. Ważne, że teraz rozumiesz, że nie musimy udawać.
– Chciałem, żeby mnie szanowali... ale widzę, że tak się nie da – westchnął, patrząc na swoje dłonie.
– Prawdziwy szacunek zdobywa się nie kłamstwem, ale uczciwością. Nie musisz wstydzić się mnie ani tego, kim jesteśmy.
Przytaknął. W jego oczach widziałam, że zaczyna inaczej myśleć o naszej relacji.
Przez kolejne dni w szkole było różnie – część dzieci przestała komentować sprawę, ale Kuba nie odpuszczał. Mimo to Igor nauczył się ignorować jego zaczepki, a ja zauważyłam, że w domu stał się spokojniejszy.
Jednego wieczoru, gdy siedzieliśmy razem, Igor powiedział:
– Wiesz, mamo, zrozumiałem coś. Nawet gdybyś pracowała gdziekolwiek indziej, to i tak byłoby ci ciężko. A ja... ja chcę, żebyś wiedziała, że cię doceniam.
Nie umiałam odpowiedzieć – przytuliłam go tylko mocno. Wiedziałam, że to, co przeszedł, zmieniło nas oboje.
Anna, 40 lat