„Synowa nie chce żyć z nią pod jednym dachem, a ja wcale się jej nie dziwię. Staruszka daje młodym popalić”
„Weszłam do pokoiku wnuczki. Syn pobiegł za mną. Dobry Boże, nie wiem, co by było... Gdy dowiedziałam się o tym na drugi dzień, byłam załamana. Poszłam do kościoła. Długo się modliłam. Po powrocie wiedziałam już, że nie mogę zasnąć. Zawsze przychodzi do mnie w nocy, we śnie, gdy jestem bezbronna. Postanowiłam go oszukać”.
- Luna, 60 lat
Nostalgia, strach czy może przeczucie kazały mi pożegnać ukraińskich znajomych i raz jeszcze zacząć od nowa. Ona zadzwoniła tydzień po moim powrocie do kraju. Umówiłam ją na poniedziałkowe popołudnie.
– Potrzebuję pomocy – powiedziała, gdy tylko przekroczyła próg. – Musi pani odpędzić ode mnie złego ducha.
Zaprosiłam ją do pokoju.
– Proszę wybaczyć nieporządek. Poprzedni lokator wyprowadził się kilka dni temu, nie zdążyłam posprzątać – uśmiechnęłam się przepraszająco. –
Przejdźmy jednak do pani problemu
Kobieta miała pomarszczoną twarz. Usiadła na kanapie, w samym jej rogu. Kościste dłonie sięgnęły do leżącej na kolanach torebki. Po chwili ujrzałam, jak jej palce zaciskają się na różańcu.
Zobacz także
– Boję się nocy – wyszeptała pobladłymi wargami. – Wtedy nawiedza mnie demon.
– Nie jestem egzorcystą… – zaczęłam.
– Egzorcysta nie chciał mi pomóc – kobieta weszła mi w słowo. – Księża uznali, że nie ma dowodów na opętanie. A synowa przysłała mnie do pani.
– Cóż, dziękuję za zaufanie, ale nie wiem, czy dam radę.
– Proszę spróbować.
– Dobrze, niech pani opowie o opętaniu.
Kobieta przymknęła powieki.
– To się zaczęło zaraz po tym, jak aresztowali sąsiada. Jeszcze tej samej nocy. On był złym człowiekiem. Wiecznie pijany… W końcu ktoś z kamienicy doniósł na zwyrodnialca. Bo wie pani, on podobno molestował pasierbicę. No i przyszli po niego.
– Policja? – upewniłam się.
– Tak. Byłam akurat na klatce schodowej, gdy wyprowadzali go z mieszkania. Splunął mi pod nogi i zagroził, że tego pożałuję. Za ten donos. Próbowałam tłumaczyć, że nie mam z tym nic wspólnego, ale… W jego wzroku było samo zło.
– Rozumiem, że się pani przestraszyła. Ale co z opętaniem?
– W nocy coś do mnie przyszło – starsza pani nerwowo rozejrzała się po pokoju, jakby sprawdzając, czy demon nie czai się w kącie. – Synową obudził dochodzący z mojego pokoju hałas. Myślała, że mam zły sen. Przyszła sprawdzić. A ja podobno stałam przy oknie z rękami uniesionymi do góry i szeptałam niezrozumiałe słowa.
– I to wszystko widziała pani synowa?
– Tak, ja nic nie pamiętam. Ona się przestraszyła i zawołała Karola, mojego syna. Razem położyli mnie do łóżka. Tej nocy demon już nie przyszedł. Ale następnej znów powtórzył się ten sam scenariusz. Z tym że było jeszcze gorzej…
– Gorzej?
– Syn widział, jak wstaję z łóżka i w ciemnościach chodzę po pokoju. Wie pani, ja się kładę wcześniej niż młodzi. Karol jeszcze nie spał. Oglądał coś w dużym pokoju, kiedy rozległ się hałas.
– Próbował z panią rozmawiać?
– Tak, ale nie odpowiadałam. Krążyłam po pokoju, przewracając przy tym krzesło i zrzucając lampkę ze stolika. Ale najgorsze było to, że różaniec, który zawsze mam przy łóżku, leżał na dywanie w drugim końcu sypialni. Ten demon pewnie nie chciał, żebym miała przy sobie święty symbol. Karol podniósł różaniec i chciał mi go podać, a wtedy… Popchnęłam go w drzwiach i wyszłam z pokoju.
– Co było dalej? – moja zawodowa ciekawość rosła.
– Weszłam do pokoiku wnuczki. Syn pobiegł za mną. Jakoś mu się udało odciągnąć mnie od łóżeczka małej. Dobry Boże, nie wiem, co by było, gdyby demon kazał mi skrzywdzić dziecko. Tak jak tamten zwyrodnialec krzywdził najbliższych… Gdy dowiedziałam się o tym na drugi dzień, byłam załamana. Poszłam do kościoła. Długo się modliłam. Po powrocie wiedziałam już, że nie mogę zasnąć. Demon zawsze przychodzi do mnie w nocy, we śnie, gdy jestem bezbronna. Postanowiłam go oszukać. Wieczorem zaparzyłam sobie kawy i usiadłam w fotelu. Obejrzałam program informacyjny, powtórki kilku seriali i jeden talk show. Potem, niestety, zasnęłam. Syn znalazł mnie koło łazienki. A rano ustalili z synową, że będą mnie zamykać na klucz. Zgodziłam się.
– Czy to pomogło?
– Kolejnej nocy nic się nie wydarzyło. Pewnie demon chciał uśpić naszą czujność. Przejrzał mnie. A potem znów przyszedł. Długo waliłam w drzwi. Karol w końcu otworzył. Miałam na sobie piżamę zmarłego męża, chociaż do snu kładłam się w koszuli. Mamrotałam coś, ale syn mówi, że w słowach nie było logiki. Nagrał mnie.
– Ma pani to nagranie?
Starsza pani sięgnęła do torebki. Wyjęła telefon komórkowy
– Pokazywałam już filmik u Dominikanów, ale… Odesłali mnie z kwitkiem. Dlatego synowa przywiozła mnie tutaj. To jej telefon. Pomoże mi pani uruchomić?
Po chwili na małym ekranie pojawiły się drzwi. Jak się okazało, prowadziły do sypialni mojej klientki. Usłyszałam, jak ktoś usiłuje wydostać się z pokoju. Męska ręka przekręciła klucz i pociągnęła za klamkę. Na progu stała staruszka. Nie wyglądała na zaspaną. Patrzyła przed siebie i powtarzała beznamiętnym głosem: „Dobrze. Zrobię to. W łazience. Dobrze”. Przez chwilę kamera pokazywała jej gołe stopy i spodnie od męskiej piżamy. Później zobaczyłam rękę, która próbuje wepchnąć staruszkę do pokoju. I drugą, kobiecą, z krucyfiksem. Moja klientka cofnęła się, a drzwi z hukiem zostały zamknięte. W tym momencie nagranie się urywało.
– Czy pamięta pani, co było później?
– Rodzina twierdzi, że jeszcze przez jakiś czas stukałam, a potem w pokoju zrobiło się cicho. Uznali, że demon odszedł. Na wszelki wypadek jednak nie otwierali drzwi. Rano synowa powiedziała, że skropili próg wodą święconą. Potem zawieźli mnie do Dominikanów. Resztę pani zna.
– Myśli pani, że demon przestraszył się krzyża?
– Nie mam pojęcia. Synowa tak twierdzi, ja jednak w ogóle nie pamiętam tego, co robię w nocy. Przyznam pani, że dopóki nie pokazali mi filmiku, nie wierzyłam do końca w ich opowieści.
– Proszę dać mi rękę – poprosiłam.
Podświadomie czułam, że kobieta nie jest i nigdy nie była opętana. Chciałam się jednak przekonać.
– Czy może pani wrócić myślami do ostatniej nocy? – zapytałam kobietę. – Co pani robiła przed zaśnięciem?
– Byłam w łazience. Przebrałam się w koszulę nocną i poszłam do sypialni. Nie włączałam telewizora. Leżałam przez jakiś czas i patrzyłam w okno. Pamiętam, że noc była bezchmurna, i z łóżka mogłam obserwować księżyc. Trochę przestraszył mnie jego blask, więc wzięłam różaniec. Odmówiłam jedną dziesiątkę, a potem poczułam, że chce mi się siusiu. Wie pani, taka przykra przypadłość. Szczególnie gdy człowiek jest podenerwowany… Wstałam więc i poszłam do łazienki. A po powrocie dość szybko zasnęłam.
– Dobrze, teraz proszę się skupić na swoim ciele. Chcę, aby wyobraziła sobie pani siebie leżącą w łóżku. Może pani zamknąć oczy – poprosiłam, wciąż trzymając starszą panią za rękę; mój umysł usiłował zsynchronizować się z jej umysłem.
Po chwili widziałam już zarys mebli w jej sypialni, okno, tarczę księżyca i leżący przy łóżku różaniec. Czekałam na to, co nastąpi. Przez dłuższą chwilę nie działo się jednak nic. Poczułam lekką senność, a potem ucisk w dole brzucha. Dyskomfort narastał. Wreszcie zrozumiałam, że chodzi o pęcherz. Otworzyłam oczy.
Kobieta poruszyła się nerwowo
– Przepraszam, muszę iść do toalety.
– Oczywiście, niech pani idzie. A potem dam pani specjalny zestaw ziół. Myślę, że odpędzi wszelkie demony. Nawet te nieistniejące – obiecałam.
Po chwili, gdy wróciła, wyjaśniłam jej, co powinna zrobić.
– Na początek musi pani uregulować swój rytm dnia i nocy. To ważne. Powinna pani sypiać przynajmniej osiem godzin dziennie. Do tego warto zaplanować choćby jedną drzemkę w ciągu dnia. Czy bierze pani jakieś leki nasenne?
– Już nie. Kiedyś brałam co wieczór. Ale lekarz przestał mi je przepisywać. No i zaczęły się problemy…
– Do tego doszły nerwy – dopowiedziałam. – Stres spowodowany zajściem z sąsiadem. Umysł zaczął płatać figle. Z tego co wywnioskowałam, wynika, że należy pani do osób bardzo wierzących, prawda?
– Tak. Cała rodzina jest religijna.
– Widzi pani, nie twierdzę, że w wierze jest coś złego. Sama jestem wróżką i obracam się w materii mocno duchowej. Ale na pewne problemy należy spojrzeć racjonalnie. Słyszała pani o somnambulizmie?
– Chyba nie.
– To lunatykowanie, czyli chodzenie we śnie. Jeśli organizm jest zestresowany lub po prostu niewyspany, zaczyna sam regulować niektóre procesy. Sen jest wtedy głębszy. Dlatego, nawet jeśli z jakiegoś powodu człowiek wstaje z łóżka, nie jest w stanie się w pełni wybudzić.
– Ale czemu ja wstawałam?
– Myślę, że chodzi o tę przypadłość…– uśmiechnęłam się. – Po prostu chciała pani pójść do toalety. Dlatego zalecam specjalną mieszankę ziół.
Kobieta podziękowała i schowała różaniec do torebki. A ja czułam, że tej nocy żaden demon jej nie nawiedzi.