Reklama

Cztery lata temu, gdy poznałam Kamila, byłam pewna, że to miłość na całe życie. Był czuły, troskliwy i umiał mnie rozśmieszyć nawet wtedy, gdy miałam najgorszy dzień. Wydawało mi się, że razem możemy wszystko. Ale ostatnio... ostatnio coś się zmieniło.

Reklama

Wszystko się we mnie gotuje

Patrzyłam na niego, gdy siedział na kanapie, scrollując coś w telefonie. Kiedyś rzuciłby go od razu, gdy tylko weszłam do pokoju. Teraz nawet nie unosi głowy. Czasami mam wrażenie, że dla niego stałam się jak tapeta – jestem, ale nie zwraca na mnie uwagi.

– Chcesz coś do picia? – zapytałam, licząc, że może uda nam się nawiązać rozmowę.

– Co? – mrugnął, jakbym wyrwała go z transu. – Nie, dzięki.

I wrócił do ekranu.

Poczułam, jak w środku wszystko się we mnie gotuje. Nie chciałam być tą dziewczyną, która robi afery o bzdury. Desperatką, która wymusza uwagę faceta. Ale… czy tak wygląda miłość? W łóżku było między nami chłodniej niż kiedykolwiek. Nie pamiętam, kiedy ostatnio spojrzał na mnie tak, jak dawniej. Może już nie jestem dla niego atrakcyjna? Może się mną znudził? Sandra mówi, że dramatyzuję.

– Och, Kinia, proszę cię, wszyscy faceci są tacy sami – przewróciła oczami, popijając drinka. – Myślisz, że Kamil jest jakimś wyjątkiem? Po prostu przyzwyczaił się, że cię ma i przestał się starać. To normalne.

– Ale to boli – przyznałam cicho. – Nie wiem, czy on mnie jeszcze kocha.

– A co, jeśli się zakochał w innej? – Sandra zmrużyła oczy, jakby właśnie podsuwała mi złoty pomysł. – Chcesz to sprawdzić?

– Jak?

Załóż fałszywy profil w aplikacji randkowej i zobacz, czy się złapie.

– No weź, to nieuczciwe…

– Daj spokój, to tylko eksperyment! – Sandra machnęła ręką. – Nie będziesz nikogo podrywać. Tylko sprawdzisz, ilu frajerów da się nabrać.

Zawahałam się. To naprawdę głupie. Naprawdę dziecinne. Ale z drugiej strony…

Serce podeszło mi do gardła

Założyłam konto. Tajemnicza Lena – tak się nazwałam. Zdjęcie znalazłam na jakimś zagranicznym blogu modowym, z dziewczyną podobną do mnie, ale bardziej wyidealizowaną. Niby o sobie napisałam:

„Uwielbiam wieczory z winem i książką. Kocham ironię i ludzi, którzy potrafią mnie rozśmieszyć. Jeśli masz nudne teksty, lepiej nawet nie próbuj”.

Uśmiechnęłam się pod nosem. To nie miało być nic poważnego. Chciałam tylko zobaczyć, ilu facetów da się nabrać. Kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze wiadomości, czułam się jak dziecko, które dostało nową zabawkę. Mężczyźni byli przewidywalni – ci sami nudni podrywacze, ci sami desperaci, którzy rzucali się na każde ładne zdjęcie jak wygłodniałe psy. Ale po kilku godzinach zobaczyłam wiadomość, która sprawiła, że serce podeszło mi do gardła.

„Więc kochasz ironię? Ciekawe. Może sprawdzisz, czy mnie polubisz?”.

Zamarłam. To nie może być on. Ale zdjęcie profilowe rozwiało moje wątpliwości. Kamil. Mężczyzna, z którym mieszkałam, którego całowałam na dobranoc, który jeszcze niedawno mówił, że mnie kocha. A teraz… Ręce zaczęły mi się trząść. Nie odpisałam od razu. Musiałam się zastanowić, jak to rozegrać.

Grał w tę grę jak profesjonalista

Mogłam to teraz zakończyć. Mogłam zamknąć aplikację, usunąć konto, wyrzucić telefon i udawać, że nic się nie stało. Ale nie zrobiłam tego. Zamiast tego wzięłam głęboki oddech i odpisałam.

„To zależy. Potrafisz mnie zaskoczyć?”.

Odezwał się niemal natychmiast.

„Zawsze. Masz ochotę na odrobinę ekscytacji?”.

Wbiłam wzrok w ekran. Wiedziałam, że tak tego nie zostawię.

„Może. Przekonaj mnie”.

Rozmowa zaczęła się rozwijać. Kamil był czarujący, błyskotliwy. Grał w tę grę jak profesjonalista. Mówił dokładnie to, co chciałam usłyszeć. Komplementował mnie, rozśmieszał, sprawiał, że czułam dreszcz emocji.

„Lubisz ryzyko?” – napisał w pewnym momencie.

„Zależy, jakie”.

„Spotkajmy się”.

Serce znów zaczęło walić mi w piersi. Oto był moment, w którym mogłam się wycofać. Ale nie zrobiłam tego.

„Gdzie i kiedy?” – odpisałam.

„W Walentynki. 20:00. Restauracja Verona”.

Verona. Nasza restauracja. To właśnie tam zabrał mnie na pierwszą randkę. Tam świętowaliśmy każdą rocznicę. A teraz miałam tam przyjść jako inna kobieta. Coś we mnie pękło. Zacisnęłam dłonie w pięści. Chciał adrenaliny? Dostanie ją.

Jakby zobaczył ducha

Siedziałam w taksówce, patrząc na swoje odbicie w bocznym lusterku. Starannie ułożone włosy, czerwona sukienka, wysokie szpilki. Wyglądam inaczej niż zwykle. Nie jak Kinga. Jak Lena. Nie wiem, co mną kierowało. Może chęć zemsty. Może głupia, irracjonalna nadzieja, że w ostatniej chwili Kamil mnie rozpozna, zaśmieje się nerwowo i powie, że to był tylko test.

– Jesteśmy na miejscu – oznajmił kierowca.

Zawsze uwielbiałam to miejsce, ale dzisiaj wydaje mi się obce. Wzrokiem zeskanowałam salę. I wtedy go zobaczyłam. Siedział przy stoliku, elegancko ubrany, z telefonem w dłoni. Co jakiś czas zerkał w kierunku wejścia. Serce waliło mi jak szalone. To on. Mój Kamil. Nieświadomy, że czeka na randkę ze mną.

Przez sekundę mam ochotę zawrócić, uciec, udawać, że to nigdy się nie wydarzyło. Ale potem przypominam sobie te wszystkie miesiące, w których czułam się przez niego ignorowana. Te wieczory, kiedy siedział z nosem w telefonie, zamiast spojrzeć na mnie. Nie. Dzisiaj to ja będę miała kontrolę. Ruszyłam w jego stronę. Kamil uniósł wzrok. Widziałam, jak w ułamku sekundy stracił rezon. Nie mogłam powstrzymać ironicznego uśmiechu.

– Cześć – rzuciłam lekko, siadając naprzeciwko.

Przez moment wygląda, jakby zobaczył ducha. Jakby próbował złożyć wszystkie elementy układanki w jedną całość.

– Kinga… co… co ty tu robisz?

Oparłam brodę na dłoniach i uśmiechnęłam się słodko.

– Też jestem ciekawa. Może mi wytłumaczysz?

Kamil nerwowo oblizał wargi, jakby szukał jakiegoś wytłumaczenia, jakiejś desperackiej wymówki. Ale zanim zdążył opowiedzieć, wyszeptałam:

– A może powinnam zapytać inaczej? Jak długo mnie zdradzasz?

To był tylko flirt

– Ja… czekam na kolegę.

Naprawdę? To jego najlepsza wymówka? Sięgnęłam po telefon i wyświetliłam fałszywy profil.

– A może na Lenę? – pytam słodkim tonem.

Twarz Kamila zrobiła się kredowobiała.

– Kinga… ja… – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Ty co? – przerwałam mu, czując, jak złość przejmuje kontrolę nad moimi słowami. – Pomyliłeś się? Tylko chciałeś pogadać?

Kamil rozejrzał się nerwowo, jakby liczył, że ktoś wybawi go z tej sytuacji. Ale nikt nie podszedł. Kelnerka zerknęła w naszą stronę, ale szybko odwróciła wzrok.

– To… to był tylko flirt – mówi w końcu. – Nic więcej.

Parsknęłam śmiechem.

– Flirt? – powtarzam. – To tak się teraz nazywa umawianie się na randki za plecami dziewczyny?

– Przysięgam, że nigdy z nikim się nie spotkałem. To był pierwszy raz.

– Wiesz, co jest najlepsze? – mówię, opierając się o stolik. – Myślałeś, że znalazłeś ideał. Tajemniczą, intrygującą dziewczynę. I co się okazało? Że od początku rozmawiałeś ze mną.

W głowie miałam pustkę

Kamil nadal siedział w milczeniu. Przez chwilę miałam nadzieję, że przeprosi, że będzie błagał o wybaczenie, że spróbuje to wyjaśnić. Ale on tylko wbijał wzrok w stół, jakby to właśnie tam znajdowała się odpowiedź na wszystkie jego problemy. Cisza zaczyna mnie denerwować.

– Więc? – ponagliłam go. – Ile miałaś takich „koleżanek”? No dalej, powiedz mi – ciągnę, nie ukrywając już ironii w głosie. – Z iloma dziewczynami umówiłeś się w naszej „Veronie”? Może to dla ciebie rytuał?

Kamil wziął głęboki oddech.

– Kinga… – zaczyna powoli, ale przerywam mu natychmiast.

– Odpowiedz na pytanie.

– To… to był tylko flirt – powtórzył.

– Wiesz co, Kamil? – powiedziałam cicho, ale wyraźnie. – Gdybyś od początku powiedział mi prawdę, może byśmy to jakoś uratowali. Może. Ale widzę, że sam już podjąłeś decyzję.

Wyszłam, nie oglądając się za siebie. W głowie miałam pustkę. Kamil wciąż siedział w restauracji. Może myślał, że wrócę? Że ochłonę i mi przejdzie? Nie przejdzie. Bo to nie była kwestia tej jednej zdrady. On już mnie nie kochał. Ostatecznie to była prosta decyzja. Wzięłam głęboki oddech. To koniec. Nie płakałam. Nie było po kim.

Reklama

Kinga, 21 lat

Reklama
Reklama
Reklama