„Szef chciał zrobić ze mnie kozła ofiarnego. Gdy poznałam jego przekręty na wielką kasę, musiałam działać”
„Nie musisz rozumieć wszystkiego – odpowiedział. Jego słowa mnie dotknęły, ale powstrzymałam się od dalszych pytań. Czułam jednak, że coś jest na rzeczy”.

- Redakcja
Od zawsze wiedziałam, że życie to gra, a wygrywa ten, kto potrafi odpowiednio ustawić pionki. Wywodzę się z biednej rodziny, gdzie liczyło się przetrwanie, a nie marzenia. Ale ja marzyłam – o władzy, prestiżu i pieniądzach. Gdy dostałam pracę w firmie Rafała, poczułam, że to moja szansa. Nie był tylko charyzmatycznym szefem – miał wszystko, czego pragnęłam. I co najważniejsze, zwrócił na mnie uwagę. Pierwszy raz dał mi to odczuć podczas firmowego spotkania.
– Masz w sobie coś, co wyróżnia cię na tle innych. Ambicję. Lubię to – powiedział, patrząc prosto w moje oczy.
To była gra. I ja postanowiłam grać.
– To nie jest romans – powtarzałam sobie w myślach. – To inwestycja.
Wiedziałam, czego chcę. A Rafał był moim kluczem do wszystkiego.
Widziałam w nim coś więcej
Rafał miał w sobie coś, co przyciągało jak magnes – pewność siebie, nieokiełznaną charyzmę i ten niepokojący błysk w oku. Dla wielu w firmie był niedoścignionym wzorem, ale ja widziałam w nim coś więcej. Wszystko zaczęło się od niewinnych kolacji.
– Powinnaś częściej wychodzić po pracy – powiedział podczas jednej z nich. – Zbyt dużo pracujesz.
Spotkania szybko stały się czymś więcej niż służbowymi rozmowami. Rafał wiedział, jak sprawić, bym czuła się wyjątkowa, a ja nauczyłam się odgrywać rolę wdzięcznej asystentki. Zaczęłam dostawać coraz więcej zadań, które prowadziły mnie bliżej zarządu i kluczowych projektów. W firmie mówiło się, że Rafał mi sprzyja, ale nie dbałam o to. Ewa szybko dała mi do zrozumienia, że mnie obserwuje.
– Nie sądzisz, że to wszystko idzie za łatwo? Rafał to nie ten typ faceta, który daje coś za darmo – powiedziała z fałszywym uśmiechem.
– Nie każdy jest tak podejrzliwy jak ty – odparłam chłodno, ale jej słowa zaczęły mnie dręczyć.
Każde kolejne spotkanie z szefem sprawiało, że coraz trudniej było mi oddzielić moje wyrachowanie od prawdziwego podziwu dla niego. W głowie pojawiało się pytanie, które nie dawało mi spokoju: czy to ja manipuluję Rafałem, czy on mną?
Byłam zachwycona
Moja gra wymykała się spod kontroli. To, co zaczęło się jako chłodna kalkulacja, coraz bardziej przypominało coś, co nie pasowało do mojego planu – szczere emocje. Szef był intrygujący, inteligentny, ale też niepokojący. Coraz częściej łapałam się na tym, że czekam na jego wiadomości lub kolejne spotkanie, choć przecież to miała być wyłącznie inwestycja w mój awans.
W pracy Rafał wciągnął mnie w kluczowy projekt finansowy. Powierzył mi dostęp do dokumentów, które dawały mi wgląd w mechanizmy zarządzania firmą, ale też ujawniały, jak wielką odpowiedzialność mi przydziela. Byłam zachwycona. Czułam, że jestem coraz bliżej szczytu, ale jednocześnie coś w tych danych zaczęło mnie niepokoić.
– Coś jest nie tak z tymi dokumentami. Dane się nie zgadzają – powiedziałam podczas jednego ze spotkań.
Spojrzał na mnie chłodno, z czymś, co przypominało ostrzeżenie w jego oczach.
– Zajmij się swoim zadaniem. Nie musisz rozumieć wszystkiego – odpowiedział.
Jego słowa mnie dotknęły, ale powstrzymałam się od dalszych pytań. Czułam jednak, że coś jest na rzeczy. Coraz częściej w jego zachowaniu pojawiało się napięcie, a ja zaczęłam zauważać te drobne sygnały, które wzbudzały mój niepokój. Mimo to wciąż tkwiłam w tej relacji.
To jakiś okrutny żart
Pewnego dnia usłyszałam rozmowę w firmowej kuchni, która przyspieszyła bieg wydarzeń. Ewa stała z jednym z księgowych, rozmawiając półgłosem, ale jej słowa dotarły do mnie wyraźnie.
– Myślisz, że ona naprawdę nie wie? Rafał od dawna ustawia ją na kozła ofiarnego – powiedziała, uśmiechając się złośliwie.
– Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nikt nie spojrzy w jego kierunku – odpowiedział księgowy.
Zamarłam. Czy to o mnie mówili? Przez cały dzień nie mogłam skupić się na pracy, a w mojej głowie pulsowało jedno pytanie: czy Rafał naprawdę wiedział o moich intencjach od samego początku i celowo prowadził mnie w pułapkę?
– Powiedz mi, o co chodzi – zażądałam, gdy tylko złapałam Ewę na korytarzu. – Co masz na myśli, mówiąc, że Rafał mnie wykorzystuje?
Ewa wzruszyła ramionami, jakby cała sprawa była oczywista.
– Naprawdę myślisz, że on tego nie zauważył? Rafał widzi wszystko. Wiedział, że chcesz go wykorzystać, więc sam cię uprzedził. Teraz to ty poniesiesz konsekwencje.
– Nie wierzę ci – syknęłam, ale w moim głosie brakowało pewności.
– Naprawdę? A dlaczego myślisz, że to ty dostałaś wszystkie dokumenty? Ktoś musi ponieść winę za te oszustwa, a Rafał już znalazł idealnego kozła – rzuciła z triumfem.
Czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Przez chwilę miałam nadzieję, że to jakiś okrutny żart, ale wszystko zaczęło układać się w całość. Rafał był mistrzem manipulacji i mógł rozgrywać tę grę od samego początku.
Nie mogłam ryzykować
Po tym, co usłyszałam od Ewy, nie mogłam patrzeć Rafałowi w oczy. Wiedziałam, że on kontroluje sytuację, a ja jestem tylko pionkiem. Ale mimo gniewu, rozczarowania i upokorzenia, nadal czułam coś, czego nie potrafiłam zignorować. Postanowiłam skonfrontować się z nim.
– Wiedziałeś, prawda? – zapytałam bez wstępu, gdy tylko weszłam do jego gabinetu. – Od początku wiedziałeś.
Rafał uniósł wzrok znad dokumentów i spojrzał na mnie chłodno.
– Może wiedziałem, a może po prostu zobaczyłem w tobie coś więcej – odpowiedział spokojnie. – Może to ty teraz próbujesz mnie wykorzystać.
– Przestań – przerwałam ostro. – To nie jest rozmowa o tym, kto kim manipuluje. Powiedz mi prawdę. Czy masz coś wspólnego z nieścisłościami w projekcie?
Rafał podniósł się i podszedł bliżej.
– A jeśli tak? – zapytał z niepokojącym uśmiechem. – Myślisz, że coś na tym zyskasz?
Poczułam, jak gniew wzbiera we mnie z nową siłą.
– Nie pozwolę ci na to. Wiem, co kombinujesz – powiedziałam twardo.
Wiedziałam, że nie mogę zaufać jego słowom. Rafał potrafiłby zamienić każdą rozmowę w pułapkę. Nie mogłam ryzykować. Postanowiłam działać, ale tym razem na własną rękę. Wróciłam do swojego biurka i zaczęłam gromadzić dowody. Wszystkie jego podejrzane transakcje, maile, zlecenia – wszystko, co mogło dowieść jego winy. Jeśli miałam upaść, nie zamierzałam iść na dno sama.
Serce waliło mi w piersi
Przez kolejne dni udawałam, że wszystko jest w porządku. Uśmiechałam się, pracowałam sumiennie, a nawet zgodziłam się na kolację z Rafałem. On wydawał się spokojny, niemal triumfujący, jakby w głowie już układał scenariusz, w którym to ja ponoszę winę za jego machinacje. Jednak za tym uśmiechem kryłam plan. Po cichu współpracowałam z prawnikiem firmy, który szybko zainteresował się podejrzanymi operacjami finansowymi. Udostępniłam mu dane, które udało mi się zgromadzić, choć wiedziałam, że to ryzykowne. Kulminacja nastąpiła podczas zebrania zarządu, na którym Rafał miał przedstawić wyniki projektu. Gdy wszyscy zajęli miejsca, a Rafał zaczął swoją prezentację, czułam, jak serce wali mi w piersi. Wiedziałam, co za chwilę się wydarzy.
– Przepraszam, ale musimy przerwać – odezwał się prawnik, wchodząc do sali. W rękach trzymał segregator pełen dokumentów. – Zanim będziemy kontynuować, zarząd powinien zobaczyć te dane.
Rafał zamarł. Wiedziałam, że nie tego się spodziewał. Spojrzał na mnie, jego oczy płonęły gniewem.
– Naprawdę myślisz, że wygrasz? – wyszeptał, gdy przechodziłam obok niego.
– Może nie wygram, ale teraz wszyscy zobaczą, kim naprawdę jesteś – odpowiedziałam bez cienia wahania.
Decyzja zapadła szybko. Rafał został zawieszony, a dalsze dochodzenie miało ustalić jego winę. Ja również straciłam pracę, choć bez publicznego skandalu. Byłam zmęczona, ale czułam ulgę. Wiedziałam, że odzyskałam kontrolę nad swoim życiem, nawet jeśli oznaczało to konieczność zaczęcia od zera.
Nie potrafiłam przestać o nim myśleć
Moje życie w ciągu kilku tygodni zmieniło się diametralnie. Rafał został odsunięty od swoich obowiązków, a zarząd postanowił przeprowadzić audyt, który miał ujawnić pełne konsekwencje jego działań. Mnie dano wybór: odejść z czystym kontem lub pozostać jako świadek w sprawie, co oznaczałoby publiczne upokorzenie. Wybrałam pierwszą opcję. Kiedy pakowałam rzeczy w moim biurze, przyszła Ewa.
– Cóż, wygląda na to, że obie przegrałyśmy – rzuciła, z ironicznym uśmiechem.
– Mylisz się – odpowiedziałam spokojnie. – Ja nie przegrałam. Nauczyłam się, kim jestem i gdzie kończą się moje granice. Ty nadal musisz to odkryć.
Zamknęłam za sobą drzwi, zostawiając za sobą przeszłość, która kosztowała mnie więcej, niż kiedykolwiek mogłam przypuszczać. Kilka tygodni później, siedząc w kawiarni, przeglądałam oferty pracy. Mój telefon zabrzęczał – wiadomość od prawnika, który podziękował mi za współpracę i poinformował, że Rafał wkrótce stanie przed sądem. Czułam jednocześnie ulgę i smutek. Nadal nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Nieco później zjawiłam się na rozmowie kwalifikacyjnej w nowej firmie. Dyrektor spojrzał na moje CV z uznaniem.
– Trudno mi sobie wyobrazić, co musiałaś przejść w poprzednim miejscu pracy – powiedział. – Ale myślę, że będziesz tu idealnie pasować.
Uśmiechnęłam się.
– Dziękuję – powiedziałam.
Dorota, 44 lata