„Szwagier dał mi prezent, o którym marzy każda kobieta. Przez lata żyłam w kłamstwie, żeby nie ranić siostry”
„Nie umiałam normalnie funkcjonować, gdy w pobliżu był Tadek. Od razu przyjęliśmy strategię wzajemnego ignorowania się. Ale były dwie sprawy, których nie potrafiłam puścić w niepamięć: sposób, w jaki potraktował kobietę, z którą ma dziecko, oraz to, że przez cały czas grał na dwa fronty”.
- Listy do redakcji
Moje pierwsze spotkanie z Tadkiem miało miejsce w knajpie, gdzie obsługiwałam gości. Zjawił się pewnego wieczoru wraz z biznesowym partnerem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku –elegancki, w świetnie skrojonym garniturze, z luksusowym zegarkiem na nadgarstku i otoczony obłokiem drogich perfum. Wpadł mi w oko od pierwszej chwili. Teraz wiem, że to było klasyczne zauroczenie. Całkowicie dałam się ponieść tym emocjom. No i trzeba przyznać... on również czuł to samo.
Zakochałam się
Na początku wszystko toczyło się powoli i naturalnie –wymieniliśmy się numerami telefonów, a potem umówiliśmy się na randkę. Kiedy na mnie patrzył, widziałam w jego oczach iskry zainteresowania i pragnienie, jakie budzi w nim moja kobiecość.
Do dziś czuję te emocje i trzepotanie w żołądku. Totalnie straciłam dla niego głowę. Przez parę miesięcy chodziłam jak na chmurce, a koleżanki ciągle dopytywały, skąd ten promienny uśmiech na mojej twarzy. Tłumaczyłam im, że to zasługa jednego przystojniaka – ciemnowłosego faceta o błękitnych oczach. Dostrzegałam, jak patrzą na mnie z podziwem wymieszanym z zazdrością. Zwykła dziewczyna jak ja złapała takiego faceta, który może mi zapewnić lepszą przyszłość. Będę mogła stworzyć własną rodzinę, spędzać urlopy w fajnych miejscach. No i wreszcie pożegnać się z tą nudną pracą.
Wydawał mi się porządnym człowiekiem, bo nie nosił obrączki i sprawiał wrażenie kogoś, kto szuka stałego związku. Kiedy już przez dwa miesiące się spotykaliśmy i chodziliśmy na randki, poczułam, że mogę mu zaufać. Wtedy właśnie postanowiliśmy spędzić razem noc.
Dużo się działo
Akurat w tym okresie zdarzyły się dwie istotne rzeczy. Dowiedziałam się od mojej siostry Ewy, że poznała kogoś wyjątkowego. Po tylu nieudanych związkach naprawdę należało jej się coś dobrego.
– Baśka, znalazłam tego jedynego! Nareszcie spotkałam faceta z klasą – powiedziała mi Ewa.
Cieszyłam się, widząc ją tak zadowoloną.
Po jakimś czasie zauważyłam, że spóźnia mi się miesiączka. Zrobiłam test ciążowy i okazał się pozytywny. Na początku ogarnął mnie strach, ale później poczułam wielką radość. Zawsze marzyłam o macierzyństwie, więc skoro los tak zdecydował, to najwyraźniej tak miało być. Może to przeznaczenie albo znak od Boga. Potraktowałam to też jako szansę na wprowadzenie zmian w swoim życiu.
Od razu przekazałam tę wiadomość Tadkowi. Spodziewałam się, że ucieszy się z nowiny albo chociaż przyjmie ją spokojnie, a później oswoi się z rolą przyszłego taty. W końcu nieraz rozmawialiśmy o różnych możliwościach, nasz związek był udany i snuliśmy plany na przyszłość razem. A tu taka niespodzianka – zachował się jak ostatni prostak. Przez słuchawkę wylał na mnie całą swoją złość. Powiedział, że nie zamierza utrzymywać ze mną kontaktu i z miejsca zablokował mój numer. „Co za niedojrzały kretyn" – przeszło mi przez myśl. Byłam przekonana, że to facet z zupełnie innej bajki.
Tego się nie spodziewałam
Kolejne dni upłynęły mi na przemyśleniach. Kompletnie nie miałam pojęcia, co począć w tej sytuacji. Akurat wtedy moja siostra Ewa, której jeszcze nic nie powiedziałam o całej sprawie, zaproponowała mi, żebym wpadła poznać jej nowego chłopaka, który planował się do niej przeprowadzić.
Mimo kiepskiego samopoczucia, postanowiłam się przełamać i pójść. Wiedziałam, że to ważne dla siostry. Gdy dotarłam i stanęłam w drzwiach, o mało nie osunęłam się na ziemię. Za Ewą zobaczyłam Tadka, który wyglądał na równie zszokowanego jak ja. W głowie kołatała mi myśl, że to jakiś scenariusz rodem z kiepskiej komedii romantycznej.
Nikt niczego się nie domyślał
Życie potoczyło się do przodu. Dostałam fajną robotę z lepszymi zarobkami. Zostałam mamą – urodziłam chłopca, któremu nadałam imię Bruno. Mama z tatą nie posiadali się z radości, że doczekali się wnuka. Niestety, relacje między mną a siostrą zrobiły się napięte. Nie umiałam normalnie funkcjonować, gdy w pobliżu był Tadek. Od razu przyjęliśmy strategię wzajemnego ignorowania się. Ale były dwie sprawy, których nie potrafiłam puścić w niepamięć: sposób, w jaki potraktował kobietę, z którą ma dziecko, oraz to, że przez cały czas grał na dwa fronty. A ja naiwnie sądziłam, że łączy nas coś prawdziwego.
Na rodzinnych zjazdach i uroczystościach prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Inni krewni uznali to za zwykłą antypatię między nami. Na szczęście nikt nie próbował zagłębiać się w prawdziwe powody naszych dziwnych stosunków. Ja jednak czułam, jak wszystko we mnie wrze z bezsilności i złości. Ta cała zagmatwana historia uniemożliwiała mi nawet wystąpienie o świadczenia alimentacyjne. No bo jak by to wyglądało – przelewy od Tadka na utrzymanie mnie i naszego dziecka... Byłam kompletnie bezsilna, ale wolałam nie rozdrapywać przeszłości. Postanowiłam skupić całą uwagę na wychowaniu syna. I właśnie wtedy moja siostra oznajmiła, że Tadek się jej oświadczył.
Nie cieszył mnie ślub siostry
Od początku ich relacji byłam pewna, że związek mojej siostry z Tadkiem nie ma przyszłości i wkrótce się zakończy. W końcu Ewa miała już za sobą tyle nieudanych historii miłosnych! Zawsze wyglądało to podobnie – najpierw szalona miłość, rodzinne spotkania przy świątecznym stole, a potem nieuchronne rozstanie, które kończyło się łzami. Ale teraz wszystko potoczyło się inaczej. Gdy usłyszałam, że planują ślub, poczułam się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. To było dla mnie zbyt trudne do zaakceptowania!
–C o jest? Nie cieszysz się?
– Wiesz Ewa... Chodzi mi po prostu o to, że mam wątpliwości co do waszego związku. Nic więcej.
– Od początku widziałam, że coś ci w nim nie pasuje. Możesz szczerze powiedzieć, że go nie lubisz?
– No dobra, przyznaję. Rzeczywiście, średnio za sobą przepadamy.
Ewa spokojnie pokiwała głową i odpuściła temat. W końcu jako dojrzali ludzie rozumiemy, że nie ze wszystkimi trzeba się kolegować.
Minął dokładnie rok i nadszedł maj, kiedy Ewa wzięła ślub z Tadkiem. Nie zdecydowałam się przyjść na uroczystość. Gdy pytali dlaczego, zasłoniłam się chorobą. Wcześniej zrobiłam co w mojej mocy, żeby nie zostać świadkową.
Sytuacja się zmieniła
Wszystko wywróciło się do góry nogami później. W czasie, gdy moja siostra spędzała miesiąc miodowy w dalekich krajach, mnie wręczono wymówienie. Trafiło to na okres, w którym szukałam miejsca dla Bruna w niepublicznej placówce przedszkolnej, bo państwowe były już zapełnione. To właśnie wtedy dotarło do mnie, że samodzielnie nie dam rady się utrzymać bez pomocy pieniężnej ze strony ojca mojego dziecka.
Wszystko się wtedy posypało, jakby los chciał mnie ostatecznie pokonać. Strata pracy była tylko początkiem, a ja przecież miałam na utrzymaniu Bruna. Zbyt dużo czasu spędziłam, skupiając się na tym, by moja siostra czuła się dobrze. Co prawda starałam się nie dawać po sobie poznać, jak ciężko mi było to wszystko znosić. W końcu jednak moja sytuacja finansowa stała się dramatyczna i zaczęłam się poważnie martwić, że niedługo możemy wylądować na bruku.
Nie miałam już wyboru – musiałam zrobić coś, czego najbardziej się obawiałam: szczerze opowiedzieć o wszystkim i upomnieć się o to, co od samego początku należało się mnie i mojemu synowi.
Wyjawiłam moją tajemnicę
Na rodzinnym spotkaniu zdecydowałam się ujawnić wszystko, co wiedziałam. Widać było, jak krew odpływa z twarzy Tadka, gdy zaczęłam mówić. Przez te wszystkie lata pewnie myślał, że będę trzymać buzię na kłódkę dla dobra siostry. Liczył, że jego czyny nigdy nie wyjdą na jaw. Jednak sprawy potoczyły się zupełnie innym torem.
Reakcja Ewy była niezwykle gwałtowna, choć trudno się temu dziwić. Od razu tego dnia spakowała wszystkie rzeczy Tadka i powiedziała, że chce rozwodu. Ze mną również zerwała wszelkie kontakty. Krzyczała, że przestałam dla niej istnieć jako siostra. Nie mieściło jej się w głowie, że przez tyle czasu ukrywałam przed nią prawdę. Jasne, poczucie winy mnie nie opuszczało. Jednak moim zdaniem to głównie Tadek powinien się wstydzić za swoje zachowanie.
Po długich staraniach sfinalizowała rozwód, a ja wywalczyłam alimenty. Dzięki temu ja i mój mały nie musimy żyć w biedzie. Tadek wyjechał za granicę. Kiedy Bruno podrósł, zaczął pytać o tatę, ale wciąż nie czuję się na siłach, by opowiedzieć mu całą historię. Potrzebuję czasu, żeby dojść do siebie po tym wszystkim, co się wydarzyło w naszej rodzinie. Mam w sercu nadzieję na pojednanie z siostrą. Głęboko wierzę, że naprawimy nasze stosunki, a ten łajdak już nigdy nie zburzy spokoju naszej rodziny.
Barbara, 34 lata