„Szwagierka wodziła mnie na pokuszenie. Dla niej złamałem 6 przykazanie i zostałem w samych skarpetkach”
„Moje myśli od pewnego czasu ciągle krążą wokół Anny, jej starszej siostry. To stało się dla mnie niczym obsesja. Wiem, że to głupie, niestosowne, krzywdzące nawet, ale nie potrafię przestać. Czy można poskromić zupełnie własne uczucia i fantazje?”

- Redakcja
Codzienność czasami zaczyna dusić i zwyczajnie nie wystarczać. Teoretycznie mam wszystko, co facet w moim wieku mógłby sobie wymarzyć – kochającą żonę, pracę, która zapewnia mi stabilizację finansową, ale wewnętrznie czuję się jakiś niezaspokojony. Z Marysią, moją żoną, jesteśmy razem od lat. Zawsze była dla mnie wsparciem, ale ostatnio coraz częściej patrzę w jej oczy i nie potrafię dostrzec tego uczucia, które widziałem kiedyś.
Moje myśli od pewnego czasu ciągle krążą wokół Anny, jej starszej siostry. To stało się dla mnie niczym obsesja. Wiem, że to głupie, niestosowne, krzywdzące nawet, ale nie potrafię przestać. Czuję się, jakbym stał nad przepaścią, a jedynym wyjściem był skok. Czy można poskromić zupełnie własne uczucia i fantazje?
Byłem zupełnie bezsilny
Kolejny dzień, kolejna kłótnia. Miałem dość. Marysia stoi w drzwiach naszej kuchni, a ja siedzę przy stole, dławiąc się wyrzutami sumienia, które są niczym ciernie w moim sercu.
– Proszę cię, wyjedźmy gdzieś razem, choćby na weekend. Musimy oderwać się od tego wszystkiego, od tego napięcia – jej głos jest pełen żalu.
– Wiesz, że teraz nie mogę – mówię, próbując ukryć prawdziwe powody mojej odmowy. – Praca mnie przytłacza, nie mogę zostawić tego wszystkiego i po prostu sobie wyjechać.
Ale prawda jest taka, że nie mogę wyrzucić z głowy myśli o... Ani. Marysia spogląda na mnie z rozczarowaniem, które aż boli. Czuję, jak nasz związek rozpada się kawałek po kawałku, a ja jestem zbyt bezsilny, by cokolwiek z tym zrobić. Zupełnie bezsilny.
– Robert, co się z tobą dzieje? Od jakiegoś czasu unikasz rozmów o nas, o naszych planach. Co ukrywasz? – pyta, a ja widzę, jak jej oczy zaczynają błyszczeć od napływających łez.
Milczę. Cisza wypełnia pokój i jest nieznośnie ciężka. Walczę ze sobą, chcę wrócić ze świata marzeń do rzeczywistości, ale nie potrafię tego zrobić. Marysia więc po prostu wyszła, zostawiając mnie z moim poczuciem winy sam na sam.
Patrzyła na mnie niewinnie
Rodzinne spotkanie to zazwyczaj dla wielu momenty pełne radości, ale dla mnie to kolejna emocjonalna huśtawka. Siedzę przy stole, otoczony bliskimi, starając się ignorować palące spojrzenie Anny, które zdaje się prześlizgiwać po mnie jak jakieś niewidzialne ładunki elektryczne.
– Robercik, jak tam praca? – szwagierka zwraca się do mnie, a jej głos jest niczym delikatny szelest liści.
– Dobrze, wszystko idzie do przodu – odpowiadam z wymuszoną uprzejmością, czując, jak moje ciało wyrywa się do niej.
Nasza rozmowa jest banalna, zwykła wymiana uprzejmości, ale w moim wnętrzu wszystko szaleje niczym nawałnica. Dla niej jestem tylko mężem siostry, kolejnym członkiem rodziny, a ja nie potrafię się uwolnić od uczucia, które mnie po prostu zżera i pali od środka.
Patrzę na nią i zastanawiam się, dlaczego nie potrafię wyrzucić jej ze swoich myśli. Każde jej słowo, każdy gest jest dla mnie jak magnes, przyciąga mnie coraz bardziej, mimo że wiem, jak wiele ryzykuję.
– Mam nadzieję, że wkrótce znajdziesz czas na mały odpoczynek i się wreszcie odprężysz – mówi niewinnie z uśmiechem, który dla mnie jest jak obietnica czegoś zakazanego.
– Tak, chciałbym się nieco odprężyć i zrelaksować – odpowiadam, starając się ukryć drżenie w głosie.
Wszystko, co robię prowadzi do jednego. Niszczę własne małżeństwo dla czegoś, co może nigdy się nie spełnić. Ale jak uwolnić się od tak silnych wrażeń? Chyba nie potrafię.
Czułem jakby mój świat runął
Wieczorem Marysia czeka na mnie w salonie, jej twarz jest poważna, a oczy pełne bólu i wydaje mi się, że nabrzmiałe od pretensji, a może zwyczajnie znowu łez. Czuję, że zbliża się coś nieuniknionego.
– O co chodzi? – próbuję grać na czas, chociaż wiem, że to nie ma sensu.
– Chcę wiedzieć prawdę. Czy… ktoś inny jest w twoim życiu? – pyta, a jej słowa przeszywają mnie niczym dreszcz.
Cisza. Czas zdaje się zwalniać, a ja czuję, jak powoli rozpadam się na kawałki. W końcu zbieram się na odwagę, by odpowiedzieć, choć wiem, jakie to będzie miało konsekwencje.
– Tak, ale to nie jest to, co myślisz... – zaczynam, ale widzę, że to nie ma znaczenia. Jej twarz się zmienia, z pretensji i niepewności przechodzi w rozczarowanie i ból.
– Nie obchodzi mnie, kto to jest. Ważne, że twoje serce nie należy już do mnie – mówi, a jej głos łamie się na ostatnich słowach.
Patrzy na mnie jeszcze przez chwilę, a potem odwraca się i wychodzi z pokoju. Czuję, jakby cały świat runął, a ja zostałem pochłonięty przez ciemność, którą sam stworzyłem.
– Marysia, proszę... – próbuję ją zatrzymać, ale wiem, że to na nic.
– Nie ma czego ratować, Robert. Wiem, że nie widzisz przyszłości dla nas. Nie jestem w stanie rywalizować z kimś, kogo nawet nie znam. Zresztą mam swoją godność – odpowiada przez łzy.
Zostaję sam, w milczeniu. Właśnie zniszczyłem to, co było dla mnie wyjątkowe. Może najbardziej wartościowe w moim życiu. Mogłem być z siebie dumny.
Nie mogłem oddychać
Pustka w mieszkaniu po odejściu Marysi jest nie do zniesienia. Czuję się, jakbym patrzył na zgliszcza mojego życia. A sam do tego doprowadziłem. Samotność bez niej boli, a ja nie wiem, jak się z tym uporać.
Chodzę po domu, jakby to miało mi dać odpowiedzi na wszystkie pytania, których sam nawet nie potrafię zadać. W końcu siadam na kanapie, próbując zebrać myśli, ale nic to nie daje. Moje wewnętrzne rozterki nie mają końca. Jak mogłem do tego dopuścić? Dlaczego podążyłem za marzeniem, iluzją czegoś, czego nigdy nie było, zostawiając za sobą to, co miało dla mnie prawdziwą wartość?
Czuję tę stratę tak głęboko, że nie potrafię oddychać. Marysia odeszła, a ja zostałem sam. Staram się zrozumieć, co mnie do tego pchnęło, co mnie skierowało ku Annie, co sprawiło, że odrzuciłem jedyną osobę, która naprawdę mnie kochała.
W końcu wybiegam z domu, by znaleźć jakikolwiek sens w tym chaosie, który spowodowałem. Biegnę bez celu, szukając odpowiedzi, choć wiem, że nie ma łatwych rozwiązań. Czuję, jak ciężar moich błędów mnie przygniata, ale jednocześnie mam nadzieję, że gdzieś tam może jest jakaś szansa na odkupienie.
Wyznałem uczucia szwagierce
Zdecydowałem się spotkać ze szwagierką Anną. Muszę jej wyznać prawdę, bez względu na konsekwencje. Czuję, że to jedyny sposób, by zamknąć ten rozdział mojego życia, niezależnie od tego, jak to się wszystko skończy. Dzwonię do niej, a w słuchawce słyszę znajomy miły głos.
– Ania, czy możemy się spotkać? – mówię, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.
– Oczywiście. Czy coś się stało? Masz jakiś dziwny ton – pyta z lekkim zaniepokojeniem, a ja czuję, jak moje serce niebezpiecznie przyspiesza.
Umawiamy się w małej kawiarni, z dala od zgiełku miasta. Czekam na nią, czując, jak emocje mnie po prostu rozwalają od środka. Kiedy wchodzi, zaczynam się czuć nieco spokojniej. Siadamy przy stole, a ja przez chwilę nie wiem, co powiedzieć. Jak zacząć? Ona patrzy na mnie łagodnie, z troską, która tylko dodaje mi odwagi.
– Jest coś... Muszę ci coś wyznać. To, co czuję do ciebie... To nie jest zwykła sympatia. To coś więcej – zaczynam, czując, jak ciężar spada mi z serca z każdym wypowiedzianym słowem.
Jej oczy szeroko się otwierają, a na twarzy pojawia się wyraz zaskoczenia i zakłopotania.
– Robert, ja... zawsze widziałam cię jako brata – odpowiada cicho, ale stanowczo. – Nie spodziewałam się tego, naprawdę. Bardzo cię cenię, ale nigdy nie myślałam o tobie w ten sposób. To się nigdy nie zmieni. Jesteś mężem mojej siostry.
Te słowa były dla mnie jak cios. Uświadamiam sobie, że moje marzenia były tylko złudzeniem. Pomyłką. Straciłem przez nie to, co naprawdę miało dla mnie znaczenie. Patrzę na Annę i widzę w jej oczach jedynie współczucie, nic więcej.
– Rozumiem – mówię w końcu, choć serce krzyczy coś zupełnie innego. – Dziękuję, że mnie dzisiaj wysłuchałaś.
Wstaję od stołu, czując, że muszę odejść, zanim osunę się na ziemię. Ania żegna mnie spojrzeniem pełnym troski, ale wiem, że nie ma dla mnie już drogi powrotnej.
Oszukany przez własne pragnienia
Wracam do pustego domu, gdzie każdy kąt przypomina mi o Marysi. Jej śmiech, jej dotyk, jej miłość, którą odrzuciłem dla marzenia, które zmyło się niczym smuga brudu na szklanej nieskazitelnej tafli. Siedzę w milczeniu, wpatrując się w przestrzeń, próbując zrozumieć, jak mogłem być tak ślepy. Jak mogłem być tak głupi.
Moje serce jest ciężkie od żalu, a myśli krążą wokół jednego pytania: co teraz? Jak odbudować życie, które sam zniszczyłem? Czuję się oszukany przez własne pragnienia, które zaprowadziły mnie w przepaść.
Próbuję sobie przypomnieć chwile z Marysią, kiedy jeszcze byliśmy szczęśliwi, kiedy jej uśmiech był dla mnie wszystkim. Ale teraz te wspomnienia są jak blady cień. Już nic nie uchroni mnie od całkowitej porażki.
Zrozumiałem, że to, co myślałem, że chcę, było jedynie mirażem. Moje uczucia do szwagierki Anny były obsesją, która mnie zaślepiła. Teraz jestem zmuszony spojrzeć w lustro i zobaczyć prawdziwego siebie – człowieka zagubionego i złamanego. I naiwnego.
Nie wiem, jak odbudować relacje, które sam zniszczyłem. Czuję, że muszę zacząć od nowa, odnaleźć sens w tym, co pozostało. Ale czy to w ogóle możliwe? Czy kiedykolwiek znajdę w sobie odwagę, by znowu zaufać, pokochać, odbudować?
W tej ciszy, w tej pustce, zdaję sobie sprawę, że pierwszym krokiem do przodu jest zaakceptowanie przeszłości. Muszę pogodzić się z tym, co było, zanim zdołam zacząć od nowa. Jestem zagubiony, ale gdzieś we mnie tli się nadzieja, że mogę się zmienić, że mogę znaleźć drogę powrotną do samego siebie.
Robert, 38 lat