Reklama

Pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj. Było ciepło, chociaż to już wrzesień. Jechaliśmy do rodziny męża na przyjęcie z okazji urodzin jego matki. Zawsze lubiłam te spotkania – rodzinne ciepło, śmiechy, dobre jedzenie. Sławek i jego siostra Sara, chociaż byli różni, zawsze dogadywali się całkiem nieźle. Właśnie to sprawiało, że czułam się jak w domu. Ale wtedy wszystko się zmieniło. Chociaż do tej pory miałam z Sarą dobre relacje, tego dnia coś wisiało w powietrzu.

Reklama

Policzki zaczęły mnie piec

Dotarliśmy do domu teściowej trochę spóźnieni. Było już gwarno, goście tłoczyli się w salonie, śmiechy i rozmowy unosiły się w powietrzu. Przywitaliśmy się z resztą rodziny, a mąż ruszył do kuchni, by pomóc w ostatnich przygotowaniach. Kiedy rozmawiałam z kuzynką Sławka, zauważyłam, że szwagierka siedzi na kanapie z kilkoma osobami, które nie były mi zbyt dobrze znane. Ich śmiech przyciągnął moją uwagę. Podeszłam bliżej i usłyszałam, jak Sara opowiada im o nas.

– Wiesz, oni są tacy staroświeccy, żyją w innym świecie. Ciągle oszczędzają, a przecież mogliby mieć lepiej – mówiła z wyraźnym pobłażaniem w głosie.

Serce zaczęło mi szybciej bić, poczułam, jak policzki zaczynają mnie piec. To była złośliwość, jakiej nie znałam od niej wcześniej.

– Ale przecież oni się kochają, to najważniejsze – wtrąciła jedna z kobiet.

– Miłość miłością, ale pieniądze też są ważne. Chociaż przyznam, że ten ich styl życia jest... dość uroczy, jeśli ktoś lubi biedę – dodała Sara z lekką drwiną.

Sławek, który w międzyczasie wyszedł z kuchni, dołączył do mnie. Wyraz jego twarzy, kiedy usłyszał słowa siostry, był nie do opisania.

Naprawdę tak myślisz? – zapytał, starając się zachować spokój, ale widziałam, jak zaciska pięści.

– Tak, myślę, że moglibyście lepiej zarządzać swoim życiem – zaczęła, jakby zaskoczona jego obecnością, ale zaraz potem podniosła głowę. – Jesteście biedni z własnego wyboru.

Sławek spojrzał na mnie, a ja poczułam, jak wszystko się wali. Wiedziałam, że to nie przejdzie bez echa.

Buzowała we mnie złość

Atmosfera w pokoju gwałtownie się zmieniła. Śmiechy i rozmowy umilkły. Wszyscy czekali, jak zareagujemy. Wiedziałam, że to moment, w którym muszę stanąć u boku Sławka.

– Rozumiem, że masz swoje zdanie, ale... – zaczęłam spokojnie, choć w środku buzowała we mnie złość. – Nie sądziłam, że tak postrzegasz nasz styl życia. Każdy z nas ma prawo do własnych wyborów.

Sławek, choć wyglądał na wstrząśniętego, też nie tracił rezonu.

– Nasze życie to nie jest coś, z czego powinno się naśmiewać. Jeśli nasza sytuacja cię bawi, to chyba nie znasz nas tak dobrze, jak myślałem – dodał, patrząc prosto w oczy siostry.

Sara odwróciła wzrok, ale w jej postawie nie było widać żadnego wstydu.

– Po prostu uważam, że moglibyście postarać się bardziej. Przecież są możliwości, które pozwalają na lepsze życie – powiedziała z chłodnym przekonaniem.

W tym momencie teściowa weszła do pokoju. Od razu wyczuła napięcie.

– Co tu się dzieje? – zapytała, próbując załagodzić sytuację.

Nic takiego, mamo – odpowiedział Sławek z goryczą w głosie.

Zapanowała cisza, w której można było usłyszeć tylko ciche westchnienie teściowej.

Byłam w szoku

Matka Sławka próbowała złagodzić sytuację.

– Nie kłóćcie się w taki dzień. To nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy – powiedziała z nadzieją, że uda jej się przywrócić spokój.

Sławek jednak nie był w stanie tego zignorować.

– To nie jest coś, co możemy po prostu zamieść pod dywan. Nie chodzi tylko o nasz styl życia, ale o brak szacunku do nas – odpowiedział, a w jego głosie słychać było zawód.

Sara wzruszyła ramionami.

– Nie chciałam was urazić, ale prawda czasem boli – stwierdziła, podkreślając swoje stanowisko.

Widziałam, jak Sławek zmaga się z emocjami. Zawsze starał się być rozsądny i unikał konfliktów, ale tym razem coś w nim pękło.

– Skoro tak uważasz, to nie ma sensu, żebyśmy dalej udawali, że wszystko jest w porządku. Nie zamierzam dłużej tego znosić – powiedział stanowczo, po czym skierował się do wyjścia.

Poczułam, że muszę go wspierać, chociaż sama byłam w szoku. To była decyzja, której konsekwencji nie potrafiłam jeszcze przewidzieć.

Przepraszam, musimy już iść – powiedziałam do teściowej, czując na sobie jej zrozpaczone spojrzenie.

Wyszliśmy z salonu, a za nami rozniósł się szmer zaskoczonych głosów. Wiedziałam, że to będzie miało swoje konsekwencje, ale teraz najważniejszy był dla mnie Sławek.

Próbowałam dodać mu otuchy

Droga powrotna do domu była pełna ciszy. Mąż był pogrążony w swoich myślach. Patrzył przed siebie, skoncentrowany na drodze, ale ja widziałam, jak bardzo go to wszystko dotknęło. W końcu, gdy już prawie byliśmy pod domem, odezwałam się:

Uważasz, że dobrze zrobiliśmy? – zapytałam ostrożnie, niepewna, jak zareaguje.

– Nie mogłem tego dłużej znosić. Mam dosyć tego, że ktoś z własnej rodziny traktuje nas w taki sposób. Myślałem, że Sara nas rozumie – odpowiedział, w jego głosie wyczuwalne były gorycz i zawód.

– Wiem... to boli, zwłaszcza że zawsze uważałam ją za przyjaciółkę. Ale musimy teraz skupić się na sobie, na tym, co dla nas ważne – próbowałam go pocieszyć, chociaż sama czułam się przytłoczona.

Sławek przytaknął, ale w jego oczach widziałam, że to nie będzie łatwe. Wiedziałam, że jego matka będzie próbowała ich pogodzić, a reszta rodziny zapewne wkrótce się wtrąci. Następnego dnia rano, gdy siedzieliśmy razem przy śniadaniu, Sławek odebrał telefon od swojej matki. Rozmowa była krótka i pełna napięcia. Po jej zakończeniu spojrzał na mnie z wyraźnym zmęczeniem w oczach.

– Mama chce, żebyśmy spróbowali pogodzić się z Sarą. Ale nie wiem, czy jestem gotowy, żeby to zrobić – wyznał, opierając głowę na dłoniach.

– Nie musimy tego robić od razu. Dajmy sobie czas – odpowiedziałam, próbując dodać mu otuchy.

W głębi serca wiedziałam, że sprawa nie zostanie tak łatwo rozwiązana, ale oboje potrzebowaliśmy chwili wytchnienia.

Wzruszyłam ramionami

Minęły tygodnie, a my staraliśmy się odbudować nasz spokój. Kontakt z rodziną Sławka był ograniczony do minimum, co wbrew pozorom przynosiło nam pewne ukojenie. Wiedziałam jednak, że to nie mogło trwać wiecznie. Zbliżały się wakacje, a to zawsze był czas, który spędzaliśmy razem z jego rodziną. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, Sara pojawiła się pod naszym domem. Byłam w kuchni, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Sławek otworzył, a ja usłyszałam znajomy głos.

– Mogę wejść? Chciałabym porozmawiać – powiedziała Sara, a w jej głosie nie było już tej pewności, która towarzyszyła jej wtedy na przyjęciu.

Sławek spojrzał na mnie pytająco, a ja wzruszyłam ramionami, niepewna, czego się spodziewać. Wpuścił ją do środka, a ja zaparzyłam herbatę, starając się nie okazywać nerwowości. Szwagierka usiadła przy stole, a jej twarz wyrażała coś, co mogłam określić jako skruchę.

– Przyszłam, żeby przeprosić. Przemyślałam sobie wszystko i zdaję sobie sprawę, jak bardzo was zraniłam. Naprawdę nie chciałam, żeby tak to się skończyło – powiedziała, patrząc na nas z oczekiwaniem.

Sławek nie odpowiedział od razu. Widziałam, że walczy z sobą, próbując znaleźć właściwe słowa.

– Cieszę się, że przyszłaś, ale to, co powiedziałaś, naprawdę nas zabolało. Może dla ciebie to były tylko słowa, ale dla nas to coś więcej. Było nam przykro, że ktoś, kogo uważaliśmy za bliskiego, patrzy na nas w ten sposób – wyjaśnił, zerkając na mnie, szukając potwierdzenia.

Poczułam, że powinnam coś dodać.

– Ceniłam naszą przyjaźń, ale po tym wszystkim trudno mi po prostu zapomnieć. Zaufanie nie wraca tak łatwo – powiedziałam z ciężkim sercem.

Sara spuściła wzrok, a po jej policzkach spłynęły łzy.

– Rozumiem. Naprawdę przepraszam – powtórzyła cicho, a po chwili wstała, dając nam do zrozumienia, że nie będzie naciskać.

Sławek odprowadził ją do drzwi. Wiedziałam, że starała się naprawić swój błąd, ale nasza decyzja już zapadła. Może kiedyś znajdziemy w sobie siłę, by ponownie otworzyć się na pojednanie, ale na razie to było dla nas za wcześnie.

Potrzebowałam czasu

Nadeszło lato. Wiedzieliśmy, że zostaniemy zaproszeni do wspólnego wyjazdu, ale nie byliśmy na to gotowi. Zdecydowaliśmy się spędzić ten czas z dala od rodzinnych sporów i napięć. Nasze decyzja była dla rodziny Sławka trudna do zaakceptowania. Jego matka dzwoniła kilka razy, próbując przekonać nas do zmiany zdania. Czułam, jak bardzo ją to boli, ale i my potrzebowaliśmy czasu, by wszystko sobie poukładać. Nie chcieliśmy, by wakacje były przesiąknięte fałszywym uśmiechem i napięciem. Sławek wziął moją rękę.

Dziękuję, że jesteś przy mnie, niezależnie od tego, co się dzieje – powiedział cicho, patrząc mi w oczy.

Uśmiechnęłam się do niego.

– Zawsze będę – odpowiedziałam z przekonaniem, wiedząc, że razem poradzimy sobie z tym wszystkim.

Chociaż nasza relacja z Sarą i resztą rodziny wymagała jeszcze wiele pracy, te wydarzenia nauczyły nas, że najważniejsze jest, byśmy potrafili wspierać się nawzajem. Może kiedyś wrócimy do dawnych relacji, ale na razie wystarczyło nam, że mieliśmy siebie nawzajem.

Agata, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama