„Szwagierka udawała przyjaciółkę, a potem w sądzie wsypała mnie bez mrugnięcia okiem. Sprzedała mnie za mieszkanie”
„Z czasem Grażyna stała się moją przyjaciółką. I to ona jako pierwsza się dowiedziała, że Janusz nie do końca jest ze mną szczery. Co prawda był nerwowy, łatwo się irytował i wystarczyła mała iskierka, by wywołać kłótnię, ale myślałam, że to przez problemy w pracy albo problemy z rodzicami”

- Redakcja
Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, a jednak. Gdy poznałam Janusza, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ujął mnie swoją dojrzałością, a na jego widok miękły mi kolana. I nie odmawiał mi niczego. Nie minął rok, a my już stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Byliśmy w sobie szaleńczo zakochani i nie dostrzegałam wtedy pewnych niepokojących oznak. A może miałam nadzieję, że wszystko się samo jakoś ułoży.
Janusz miał dziwną relację ze swoim ojcem. Teść w każdej sprawie musiał mieć ostatnie zdanie, nawet w przypadku naszych małżeńskich sporów. A jak już coś postanowił, tak miało być. Rozdzielenie życia zawodowego od prywatnego było trudne, ponieważ cała rodzina pracowała na polach teścia. Uważał on, że wyświadcza wszystkim łaskę, dając zatrudnienie i kąt to spania. Od początku nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego teść ma taką władzę. Byłam dorosła, samodzielna i niegłupia. Wiedziałam, jak zadbać o siebie i nie potrzebowałam „złotych rad” starego faceta. Nie chciałam jednak z nim zadzierać, bo w to mogłoby się negatywnie odbić na moim mężu. Co nie oznaczało, że złożyłam broń. Chciałam jedynie pokazać Januszowi, że życie może wyglądać inaczej, że nie jest już tylko synem, ale mężem, ojcem i głową własnej rodziny. Gdy otrzymałam od swoich dziadków pieniądze „na start w nowe życie”, od razu wiedziałam, co z nimi zrobić.
– Uważam, że powinniśmy zacząć zarabiać na siebie. Zamiast wydać pieniądze na głupoty, powinniśmy zainwestować w ziemię i założyć agroturystykę – powiedziałam pewnego dnia. – Znasz się na gospodarce, masz kontakty, ja doświadczenie w biznesie.
Byłam przekonana, że to najlepsze rozwiązanie i możliwość rozpoczęcia życia bez nieustannej kontroli ze strony teścia. Mąż długo się wzbraniał. Mówił, że się do tego nie nadaje, że nie wie, że się nie zna. Jednak w końcu go przekonałam, poczyniliśmy odpowiednie kroki, załatwiliśmy niezbędne formalności i rok później mieszkaliśmy już na swoim. Z dala od teścia.
Stałam za nią murem
Nie wszyscy jednak w rodzinie potrafili się odciąć od nestora. Najgorzej miała Grażyna, moja szwagierka. Może miała taki charakter, może się bała teścia, ale od początku podporządkowała się jego woli. Była cicha, zamknięta w sobie i wykonywała polecenia bez szemrania. Szwagier cały czas zachowywał się jak mały chłopiec, bo wiedział, że tata zawsze czuwa. W ogóle nie angażował się w życie własnej rodziny i bez przerwy siedział u teściów. Szczerze mówiąc, nigdy nie dorósł do roli ojca. Ciężko mi powiedzieć, co ona w nim widziała, i po co on się w ogóle żenił. Bo gdy pojawiły się dzieci, szwagier całkiem stracił zainteresowanie życiem rodzinnym. Zamiast skupić się na tym, co ważne, coraz częściej zaglądał do kieliszka. A może właśnie picie pozwalało mu zapomnieć o tym, że cały czas jest popychadłem swojego ojca? Ciężko powiedzieć.
Teściowie udawali, że niczego nie widzą. Nie chcieli się przyznać, że ich młodszy syn stoczył się na samo dno. To było chyba teściom na rękę. Bo wciąż mieli swojego synka, który wymagał opieki. I był zależny od ich widzimisię. Kiedy Grażyna próbowała postawić go do pionu, momentalnie stawali w obronie syna. Ponoć zabronili jej o tym mówić nawet księdzu, bo bali się, że będą na nich patrzeć krzywo we wsi. Po latach bezowocnej walki o rodzinę Grażynce pozostało tylko jedno wyjście: rozwód.
Jak się okazało, nawet to nie było takie proste, bo przecież całe życie pracowała u teścia, mieszkała u teścia, a szwagier nie chciał płacić alimentów. Zresztą, nawet nie miał z czego. Serce mi się łamało na pół. Wspierałam szwagierkę, jak tylko mogłam. Nawet załatwiłam jej dobrą pracę, żeby się mogła z dziećmi wyprowadzić i zacząć życie na nowo. Cały czas stałam za nią murem. A gdy złożyła papiery rozwodowe, nie kryłam radości. Wiedziałam, że teściowie nie są zadowoleni, że „rozbiłam” małżeństwo ich młodszego syna, ale w ogóle się tym nie przejmowałam. I tak już mieli mi za złe, że sprowadziłam Janusza na „złą drogę”.
Ile Grażyna się wtedy przez teściów nadenerwowała. Wyzywali ją od najgorszych, mówili, że jej dzieci zabiorą, że do niczego się nie nadaje i jeszcze wróci do nich z podkulonym ogonem. Na mnie jednak zawsze mogła liczyć i w sądzie, pod przysięgą powiedziałam samą prawdę. Zeznałam, że jest wspaniałą matką, że zawsze można na nią liczyć i ma złote serce, a do tego pracowita jak mało kto. Koniec końców szwagierka otrzymała rozwój, a także całkiem spore alimenty. Cieszyłam się, że wreszcie będzie miała dziada z głowy. Już po pierwszej rozprawie teściowie obrazili się na mnie śmiertelnie, ale mała strata. I tak nich prawie w ogóle nie odwiedzałam.
Nie czułam się winna
Z czasem Grażyna stała się moją przyjaciółką. I to ona jako pierwsza się dowiedziała, że Janusz nie do końca jest ze mną szczery. Co prawda był nerwowy, łatwo się irytował i wystarczyła mała iskierka, by wywołać kłótnię, ale myślałam, że to przez problemy w pracy albo z rodzicami. Nie przejmowałam się tym zbytnio, bo nie czułam się winna. I tak miałam sporo rzeczy na głowie. Zajmowałam się dziećmi, domem, agroturystyką i naszymi gośćmi. Widocznie musiałam coś przegapić, bo gdy mąż powiedział, że żąda rozwodu, zamurowało mnie.
– Całe życie robiłem to, co mi kazałaś. I mam już tego serdecznie dosyć – powiedział z poważną miną. – Przez twoje fanaberie straciłem kontakt z rodziną, bo zawsze musiałaś postawić na swoim. A może i przez to brat miał problemy w małżeństwie.
– O czym ty mówisz?
– Ty już sama dobrze wiesz. Zawsze musisz postawić na swoim. A źle ci było na ojcowiźnie?
Janusz jednak nie umiał kłamać i kilka dni po tej nieprzyjemniej rozmowie dowiedziałam się, że ma kochankę. Zdradzał mnie z jakąś kobietą poznaną w internecie. Byłam w szoku. Nie spodziewałam się, że coś takiego mnie w życiu spotka. Gdy pierwsze emocje opadły postanowiłam o siebie zawalczyć. Byłam przekonana, że dzięki zeznaniom Grażyny bez problemu odzyskam agroturystykę. W końcu to ja byłam główną inwestorką i głową przedsięwzięcia. Teściowie tylko na to czekali. Teraz mogli bez skrępowania ciosać mi kołki na głowie. Wiedziałam, że to im nic nie da, bo maiłam na wszystko dokumenty.
Na rozprawie rozwodowej siedziałam spokojna. Do czasu, gdy Grażyna zaczęła zeznawać. Każde kolejne słowo sprawiało, że kręciła głową z niedowierzania.
– Halina ma trudny charakter i zawsze musi być tak, jak ona sobie tego zażyczy. Nigdy nie szanowała ani mojego męża, a teściów. W umie to się nie dziwię, że Janusz znalazł sobie inną partnerkę – mówiła z przekonaniem, chociaż kłamała jak z nut. – Gdyby nie pieniądze od teściów, nie mieliby za co prowadzić tej, pożal się Boże, agroturystyki.
A potem było już tylko gorzej. Ze słów szwagierki jasno wynikało, że jestem potworem, a mąż i jego rodzina to niewiniątka. Teściowie nie ukrywali satysfakcji. To jednak nie było najgorsze. Po nich przynajmniej mogłam się spodziewać takiej reakcji. Serce mi się łamało, gdy patrzyłam na Janusza. Doskonale wiedział, że Grażyna kłamie. Wiedział, jaka była prawda. Spędziliśmy ze sobą wiele szczęśliwych lat, dorobiliśmy się sporego majątku, mamy uda dzieci. A on słuchał w milczeniu. Jakby nagle został pozbawiony honoru. Na koniec zeznawali jeszcze teściowie i brat. Oni również nie pozostawili na mnie suchej nitki. Z sądu wszyłam w kompletnej rozsypce.
Nie miałam tyle szczęścia
W jeden dzień straciłam nie tylko męża, ale i przyjaciółkę. Nie mogłam zrozumieć, co nią kierowało, by w ostatniej chwili zmieniła swoje zeznania. Nie chciałam się jej pytać. Miałam swoją dumę. O wszystkim dowiedziałam się kilka miesięcy później od wspólnej znajomej. Okazało się, że właśnie się wprowadziła do przestronnego mieszkania w nowym budownictwie. Pieniądze dostała od teściów, „w nagrodę”. Widocznie taka była jej cena.
Ja nie miałam tyle szczęścia. Dostałam rozwód, ale musiałam spłacić Janusza. Teraz sama prowadzę agroturystykę, do pomocy zatrudniam kilka osób i wreszcie czuję, że żyję. A mój były mąż? Kochanka go zostawiła i znów mieszka z rodzicami oraz bratem. Widocznie jeszcze nie dorósł, do roli mężczyzny.
Halina, 56 lat
Czytaj także:
- „Gdy owdowiałam, myślałam, że czeka mnie już tylko samotność. To na dancingu dla seniorek wytańczyłam sobie kawalera”
- „Ja karmiłam dziecko cała we łzach, a mąż chrapał za ścianą. Po porodzie zaczęła się moja samotność w małżeństwie”
- „Mam 7 identycznych prezentów ślubnych, bo była promocja w markecie. Usłyszałam, że jestem nadęta, bo kręcę nosem”