Reklama

Od trzech lat mieszkałam w domu Janiny, mojej teściowej. Nie mogłam nazwać tego miejsca swoim domem – raczej przystanią, w której czułam się jak tymczasowy gość. Adam, mój mąż, od początku powtarzał, że to tylko na chwilę, że matka potrzebuje pomocy, a później się wyprowadzimy. Mijały miesiące, potem lata, a my wciąż siedzieliśmy w tym samym dusznym salonie z przetartym dywanem i starymi meblami, których nawet nie wolno było przesuwać.

Reklama

Janina patrzyła na mnie zawsze z tym samym, chłodnym wzrokiem. Nie była wprost nieprzyjemna, ale w jej obecności czułam się jak intruz, jak ktoś, kto nie powinien tu być. Czasem wydawało mi się, że obserwuje mnie, że moje kroki, rozmowy z Adamem, a nawet to, co gotuję na obiad, podlega jej cichej ocenie. Adam próbował być mediatorem, ale rzadko stawał po mojej stronie. Unikał rozmów o swojej matce, a kiedy pytałam go o dziwne rzeczy, które zauważałam w domu, zbywał mnie krótkimi odpowiedziami.

Jedną z tych rzeczy był pokój na końcu korytarza. Zawsze zamknięty, z ciemnymi drzwiami, do których Janina nosiła klucz na szyi. Pytałam Adama o ten pokój, ale on wzruszał ramionami, mówiąc, że to tylko stare graty. I żebym tam nie wchodziła.

Ale czułam, że za tymi drzwiami kryje się coś więcej. Za każdym razem, gdy przechodziłam obok, czułam na karku dreszcz, jakby ktoś patrzył na mnie zza ściany. Ten dom był pełen niedopowiedzianych historii, a tajemnice zdawały się wisieć w powietrzu. Wiedziałam, że w końcu będę musiała je odkryć – choćby miało mnie to zaboleć.

Chciałam poznać prawdę

Wracałam z pracy wcześniej niż zwykle. W domu panowała cisza, a zapach starego drewna i lawendy uderzył mnie w nos już od progu. Janiny nie było. Adam pewnie jeszcze w pracy. Szłam korytarzem, gdy usłyszałam ciche skrzypnięcie. Zatrzymałam się. Drzwi na końcu korytarza – te zamknięte na klucz – były uchylone.

Serce zaczęło mi bić mocniej.

– Nie… – szepnęłam sama do siebie, ale nogi same mnie tam zaniosły.

Weszłam ostrożnie, jakby każdy krok mógł obudzić duchy przeszłości. Pokój był duszny, pachniało kurzem i czymś stęchłym. Meble – stare, ciężkie, z wyblakłymi obiciami. Na środku stało dziecięce łóżeczko, a na nim kocyk w misie. W rogu – mały wózek, obok zabawki. Na ścianie wisiały zdjęcia uśmiechniętej dziewczynki z warkoczykami. Podpisane: „Ania”.

– Ania…? – szepnęłam.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Janina stała w progu, twarz miała bladą, oczy błyszczące z gniewu.

– Co ty tu robisz?! – krzyknęła.

– Ja… Przepraszam, nie chciałam…

Wynoś się! Natychmiast!

W tej samej chwili do domu wszedł Adam i zaalarmowany krzykami od razu do nas przybiegł.

– Co się dzieje?

– Zobacz, co ona zrobiła! Wlazła do pokoju!

– Adam, kto to jest Ania? – zapytałam, głos mi się łamał.

Adam zbladł, spuścił wzrok.

– To nie twoja sprawa, Kalina – syknęła Janina, z trudem łapiąc oddech. – Wynoś się stąd!

A ja… wiedziałam, że muszę poznać prawdę, choćby nie wiem co.

To nie było normalne

Siedzieliśmy z Adamem w kuchni, w ciszy, która bolała bardziej niż krzyki. Wpatrywałam się w kubek z herbatą, a on unikał mojego wzroku, bawiąc się nerwowo obrączką.

– Adam, proszę cię... powiedz mi, kim była Ania? – spytałam cicho.

Milczał chwilę, a potem westchnął ciężko.

– To... trudny temat, Kalina. Lepiej o tym nie mówić.

– Nie mówić?! – podniosłam głos, choć nie chciałam krzyczeć. – Jak mam tu żyć, kiedy nic nie wiem? Kim była ta dziewczynka?

Adam wstał, podszedł do okna, patrzył w dal.

– To... to była nasza siostra. Moja siostra.

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

– Dlaczego mi o niej nie powiedzieliście? Dlaczego to wszystko jest tajemnicą?

– Bo mama... nie pozwalała o niej mówić – odpowiedział, cicho, jakby bał się, że ktoś go podsłucha.

– I ty tak po prostu się zgodziłeś?! Adam, to twoja siostra!

Odwrócił się w moją stronę, oczy miał smutne, zmęczone.

– Kalina... ja też nie znam do końca całej prawdy. Mama nigdy nie chciała o niej rozmawiać. Czasem, jak myślałem, że coś powie, to wychodziła z pokoju.

Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew.

– To nie jest normalne, Adam. Ja się dowiem prawdy, czy tego chcesz, czy nie.

Nie odpowiedział. Siedzieliśmy w ciszy, a ja czułam, że coś pękło.

Prawda wychodzi na jaw

Stałam w korytarzu, gdy usłyszałam podniesione głosy z kuchni. Podeszłam bliżej, serce waliło mi jak młotem.

– Mamo, musimy z nią porozmawiać – mówił Adam z cichym napięciem w głosie. – Kalina ma prawo wiedzieć, co się wydarzyło. Ja mam prawo wiedzieć.

– Nie! – Janina uderzyła dłonią o stół. – Ona nic nie zrozumie! Ania... Ania to była moja córeczka... Moja maleńka...

Mamo, ja też byłem jej bratem! – Adam mówił zrozpaczonym tonem. – Nie możesz tego dłużej ukrywać!

Zrobiło mi się duszno. Otworzyłam drzwi, wchodząc do kuchni.

– Co stało się z Anią? – spytałam, głos mi drżał.

Janina spojrzała na mnie jak na obcą.

– To nie twoja sprawa – powiedziała zimno.

– Przecież tu mieszkam! – prawie krzyknęłam. – Codziennie mijam ten zamknięty pokój! Chcę wiedzieć!

Adam spuścił głowę. Janina patrzyła na mnie, a jej oczy zaszkliły się łzami.

– Moja córeczka... – wyszeptała, głos jej się załamał. – Gdyby nie wybiegła wtedy na ulicę...

Wtedy zrozumiałam.

Ania... zginęła w wypadku?

Janina zakryła twarz dłońmi i zaczęła cicho szlochać. Adam patrzył w podłogę, jakby wstydził się spojrzeć mi w oczy. Stałam tam, zszokowana, czując, że to dopiero początek.

Powiedziała mi wszystko

Siedzieliśmy przy stole. Janina trzymała w dłoniach biały kubek, palce drżały jej lekko. Adam milczał, a ja czekałam, aż coś powie.

– To było wiele lat temu... – zaczęła Janina głosem tak beznamiętnym, jakby opowiadała cudzą historię, a nie o swoim życiu. – Ania miała wtedy sześć lat. Akurat wróciliśmy z działki. Jechał wtedy... – urwała, zacisnęła wargi, odwróciła wzrok. – Taki młody chłopak, za szybko.

Spojrzała na mnie, a jej oczy były pełne bólu, który zdawał się nie mieć końca.

– Ona popędziła do ogrodu, biegała, śmiała się... – głos jej zadrżał. – A potem... jedno uderzenie. Samochód. Nawet nie zdążyłam krzyknąć.

– Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? – zapytałam cicho, choć w środku wrzałam. – Dlaczego ten pokój... te rzeczy... wszystko zostało?

Janina spuściła głowę, jakby wstydziła się swoich uczuć.

– Bo nie potrafię niczego z tym zrobić – wyszeptała. – Ten pokój to wszystko, co mi zostało po Ani. Nie pozwalałam nikomu czegokolwiek tam ruszać, ani nawet wchodzić. Ani Adamowi, ani... – zacięła się.

Adam wpatrywał się w blat stołu, milczący.

– Żyliście z tym wszystkim latami, jakby nigdy nic... – powiedziałam gorzko. – Jak można żyć, udając, że nic się nie stało?

Janina podniosła na mnie wzrok – zmęczony, pełen bólu.

– Bo czasem... inaczej się nie da.

Nic już nie będzie takie samo

Wieczorem siedzieliśmy z Adamem w salonie, światło było przygaszone. Czułam, jak w powietrzu unosi się napięcie – gęste, lepkie, trudne do zniesienia.

– Dlaczego nigdy mi o niej nie powiedziałeś? – zapytałam w końcu, cicho, ale stanowczo.

Adam westchnął, oparł łokcie na kolanach, potarł twarz dłońmi.

– Bo... nigdy o niej nie rozmawialiśmy. Mama nie pozwalała. W naszym domu... o Ani się nie mówiło.

– Ale przecież... to była twoja siostra! – głos mi się łamał. – Jak można tak po prostu to przemilczeć?

Adam wzruszył ramionami, patrzył gdzieś w dal.

– Widzisz... po wypadku wszystko się rozpadło. Mama zamknęła się w sobie, tata... – urwał, zacisnął usta. – A ja nauczyłem się milczeć. To było łatwiejsze.

– A ja? Co ze mną? – zapytałam, łzy napływały mi do oczu. – Czy ja też mam milczeć?

Adam spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Nie wiem, Kalina. Nie wiem.

– Chcesz, żebym udawała, że nic się nie stało? – głos mi drżał. – Że tego pokoju nie ma? Że Ania to tylko cień?

Nie odpowiedział. Siedzieliśmy tak w ciszy, a ja czułam, jak coś we mnie pęka. Wiedziałam, że od tej chwili nic już nie będzie takie samo.

Prawda wyzwala

Minęło kilka dni, a ja wciąż czułam się jak intruz w ich świecie. Siedziałam na kanapie, patrząc na Janinę, która siedziała przy stole, spokojna, jakby wszystko wróciło do normy. Ale nic nie było normalne.

– Czy kiedykolwiek myślałaś, żeby mi powiedzieć? – spytałam cicho.

Janina spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Myślałam, że to nie ma znaczenia. To był mój ból, mój ciężar.

– Ale ja też tu żyję, w tym domu. Nie można tak po prostu udawać, że to się nie wydarzyło.

Janina zamilkła. Adam siedział obok, wyraźnie przygaszony.

– Nie wiem, co teraz zrobić – powiedziałam, głos mi drżał.

Adam ujął moją dłoń, cicho.

– Przepraszam.

Spojrzałam na nich oboje. Na Janinę – starą, zgarbioną, z oczami pełnymi zmęczenia, i na Adama – mojego męża, który był dla mnie zagadką.

I wtedy zrozumiałam: tej prawdy już nie da się cofnąć. I nie wiem, czy kiedykolwiek uda nam się żyć tak, jak wcześniej. Patrzyłam na drzwi pokoju Ani i zadawałam sobie pytanie: Czy lepiej było nie wiedzieć?

Zaczęło jednak do mnie docierać, że między nami nie ma już tego nieznośnego ciężaru. Jakby ktoś wpuścił świeże powietrze przez lekko uchylone okno. Może prawda bywa bolesna, ale zawsze oczyszcza. I wyzwala.

Kalina, 33 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama