Reklama

Zawsze wierzyłam w miłość. Nie w tę przesłodzoną, rodem z filmów romantycznych, gdzie ludzie zakochują się od pierwszego wejrzenia i żyją długo i szczęśliwie, ale w prawdziwe uczucie – oparte na bliskości, rozmowach, wspólnych chwilach, które składają się na coś więcej niż przelotny romans. Miałam kilka związków, niektóre trwały dłużej, inne kończyły się po paru miesiącach, ale zawsze czegoś brakowało. A potem nagle minęła trzydziestka i zdałam sobie sprawę, że większość moich znajomych jest już dawno po ślubie, wychowuje dzieci, a ja wciąż czekam na coś, co być może wcale się nie wydarzy.

Reklama

Samotność nie była czymś, do czego łatwo się przyzwyczaić. Owszem, miałam pracę, znajomych, a czasem nawet udawało mi się nie myśleć o tym, że po powrocie do domu nikt na mnie nie czeka. Właśnie dlatego założyłam konto na portalu randkowym. Nie wierzyłam w to, że znajdę tam miłość życia, ale miałam nadzieję, że przynajmniej spotkam kogoś, z kim miło spędzę czas. Początki były trudne, ale potem pojawił się on. Witek. I wszystko się zmieniło.

Nie chciałam tego słuchać

– Błagam cię, powiedz, że nie jesteś taka naiwna – Anka spojrzała na mnie z mieszaniną troski i niedowierzania. – Ty nawet go nie widziałaś na żywo, a mówisz o nim, jakbyście byli razem od lat!

Tym razem to coś innego – westchnęłam. – On jest… cudowny. Taki ciepły, inteligentny, zabawny. Rozmawiamy codziennie i… czuję, że naprawdę mnie rozumie.

Anka uniosła brwi i oparła się o kanapę.

On mówi ci dokładnie to, co chcesz usłyszeć. Przypadek? Nie sądzę.

– To, że jest inny niż ci wszyscy, którzy piszą jedno zdanie na krzyż i od razu proponują mi randkę w hotelu, nie znaczy, że od razu muszę doszukiwać się w tym drugiego dna – broniłam Witka, choć czułam, że Anka nie odpuści.

– Powiedz mi jedno – spojrzała na mnie uważnie. – Czemu jeszcze się nie spotkaliście?

Westchnęłam ciężko.

– Jest w delegacji. Ma wrócić za tydzień. Mówi, że to ostatnia taka długa podróż i że nie może się doczekać, aż się zobaczymy.

– Jasne – prychnęła Anka. – Wygląda na to, że w delegacji siedzi non stop, bo od miesięcy słyszę od ciebie to samo.

– Przesadzasz.

– Może. Ale co o nim wiesz? Nie to, co ci mówił, tylko co naprawdę wiesz?

Zamilkłam. Wiedziałam, gdzie pracuje, w jakich krajach bywał, opowiadał mi o swojej rodzinie, o dzieciństwie… Ale fakty? Nie miałam żadnych dowodów na to, że to wszystko jest prawdą.

– Nie mówię, że masz go skreślać, ale bądź ostrożna. Zbyt piękne historie często kończą się źle.

Nie chciałam tego słuchać. Po jej wyjściu jeszcze długo siedziałam w ciszy, wpatrując się w ekran telefonu. Witek wysłał mi wiadomość.

„Tęsknię za tobą. Chciałbym, żebyśmy już byli razem”.

A ja chciałam w to wierzyć.

Poczułam niepokój

Telefon zadzwonił późnym wieczorem. Gdy zobaczyłam na ekranie imię Witka, uśmiechnęłam się i natychmiast odebrałam.

– Hej, księżniczko – usłyszałam jego ciepły głos. – Co robisz?

– Czekam na ciebie – odparłam, owijając się kocem. – Mówiłeś, że wrócisz w przyszłym tygodniu, ale zaczynam podejrzewać, że wcale nie chcesz się ze mną spotkać.

Zaśmiał się cicho.

– Oczywiście, że chcę. Myślę o tym cały czas. Ale… mam mały problem.

Zacisnęłam palce na telefonie.

– Jaki problem?

– Jestem w Hiszpanii. Miałem tu tylko zakończyć jeden kontrakt, ale bank zablokował mi konto. Nie mogę nic wypłacić, a muszę natychmiast wrócić do Polski. To jakieś techniczne zamieszanie, bank rozwiąże sprawę, ale to potrwa kilka dni.

Poczułam niepokój.

– Ale masz jakieś pieniądze, prawda?

– Tylko trochę gotówki, ale to za mało na bilet lotniczy. Dzwoniłem do banku, obiecali, że wszystko naprawią, ale nie mam czasu czekać. Mogłabyś mi pomóc? To tylko pożyczka, oddam ci wszystko zaraz po powrocie.

Zamarłam.

– Ile potrzebujesz?

Dwa tysiące.

Dwa tysiące złotych to nie była mała kwota. Czy to nie jakiś szwindel?. Ale przecież to był Witek.

– Ala? – zapytał cicho.

– Tak, jestem – odparłam. – Muszę się zastanowić.

– Rozumiem – powiedział łagodnie. – Nie chcę, żebyś czuła się niekomfortowo. Ale nie mam się do kogo zwrócić. Tylko do ciebie.

Zakończyliśmy rozmowę, a ja wpatrywałam się w telefon, czując, jak bije mi serce. Czy to naprawdę było podejrzane? Ale przecież ludzie w związkach sobie pomagają, prawda?

Jak mogłam być tak naiwna?

Nie spałam prawie całą noc. Jeśli przeleję mu pieniądze i okaże się oszustem, będę naiwna. Jeśli odmówię, a on rzeczywiście potrzebuje pomocy, zawiodę człowieka, który mi ufa. Rano napiłam się mocnej kawy i podjęłam decyzję. Otworzyłam aplikację bankową i wysłałam przelew. Dwa tysiące złotych na konto, które mi podał. Ręce lekko mi drżały, ale powtarzałam sobie, że robię dobrze. Witek nie byłby w stanie tak długo udawać, gdyby chciał mnie oszukać. Poza tym przecież obiecał, że mi wszystko odda. Kilka minut później dostałam wiadomość.

„Jesteś wspaniała. Nie wiem, czym sobie na ciebie zasłużyłem. Kocham cię, księżniczko”.

Serce zabiło mi mocniej. Witek nigdy wcześniej nie powiedział mi, że mnie kocha.

„Kiedy wracasz?” – odpisałam.

„Jutro rano. I pierwsze, co zrobię, to cię pocałuję”.

Uśmiechnęłam się, czując ciepło w środku.

Następnego dnia czekałam na jego wiadomość. Sprawdzałam telefon co kilka minut, ale nic nie przychodziło. W południe wysłałam mu krótkie:

„Jesteś już w Polsce?”

Brak odpowiedzi. Wieczorem zaczęłam się denerwować. Próbowałam zadzwonić, ale jego numer był wyłączony. To nie miało sensu. Kiedy kolejnego dnia nadal nie było od niego żadnej wiadomości, poczułam ścisk w żołądku. Weszłam na portal randkowy, przez który się poznaliśmy. Jego konto nie istniało.

Próbowałam odzyskać pieniądze

Zadzwoniłam do Anki.

– Wiedziałam, że tak będzie... – powiedziała, zanim zdążyłam cokolwiek wyjaśnić.

– Powiedz mi lepiej, co mam teraz zrobić – przerwałam jej ostro.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Najpierw spróbuj jeszcze raz go znaleźć – powiedziała w końcu. – Może to jakaś głupia pomyłka. Może zmienił numer.

Szukałam przez kilka godzin. Sprawdzałam wszystko, ale nie było po nim śladu. Następnego dnia poszłam na policję. Młody funkcjonariusz spojrzał na mnie z obojętnością.

Znała go pani osobiście? – zapytał, wpisując coś do komputera.

– Nie… – wyszeptałam.

– Ma pani jakiś dowód, że ten człowiek jest tym, za kogo się podawał?

Pokręciłam głową.

Przelew zrobiła pani dobrowolnie?

Kiwnęłam głową. Policjant westchnął i spojrzał na mnie z lekkim współczuciem.

– Przykro mi, ale takich zgłoszeń dostajemy dziesiątki. Możemy spisać protokół, ale odzyskanie pieniędzy będzie trudne.

Świat wokół mnie wydawał się nierzeczywisty. Jak mogłam być tak głupia? Wieczorem zadzwoniła Anka.

– Wiem, że to nie jest dobry moment, ale… Musisz coś zobaczyć.

Przesłała mi link. Otworzyłam stronę i zamarłam. Na forum dla kobiet było kilkanaście wpisów o mężczyźnie, który podawał się za biznesmena podróżującego po świecie, zdobywał zaufanie, a potem znikał z pieniędzmi. Każda historia była podobna do mojej.

Czułam się oszukana

Serce waliło mi jak oszalałe, kiedy przewijałam kolejne wpisy na forum. Po kilku minutach znalazłam wpis od kobiety o imieniu Marta.

„Dałam mu trzy tysiące złotych. Wierzyłam, że mnie kocha. Po wszystkim czułam się jak idiotka. Ale jeśli ty też przez to przeszłaś, napisz do mnie. Może razem uda się coś z tym zrobić”.

Ręce mi drżały, kiedy odszukałam jej profil i wysłałam wiadomość.

„Cześć. Ja też dałam się oszukać”.

Nie musiałam długo czekać. Marta odpisała niemal od razu.

„Zadzwonisz? Łatwiej będzie porozmawiać”.

Przez chwilę się wahałam, ale w końcu wybrałam numer. Po drugiej stronie odezwał się cichy, zmęczony głos.

Myślałam, że jestem jedyna – powiedziała Marta, gdy przedstawiłam się i opowiedziałam jej moją historię.

– Ja też – przyznałam, czując ścisk w żołądku. – Ale wygląda na to, że on robi to od lat.

– Znalazłam już cztery dziewczyny, które oszukał. Wszystkie zgłosiły sprawę na policję, ale… oni niewiele mogą.

Zacisnęłam palce na telefonie.

– Myślisz, że kiedykolwiek go złapią?

Marta zaśmiała się gorzko.

– Wątpię. On zna się na tym lepiej niż my. Zawsze używa fałszywych danych, znika i zaczyna od nowa.

Przez chwilę milczałyśmy.

– A co, jeśli spróbujemy go znaleźć?

Marta westchnęła.

– Nie wiem, czy to cokolwiek da...

Tej nocy nie spałam ani minuty.

Wstyd palił mnie od środka

Przez kolejne dni wymieniałyśmy się każdą informacją, którą udało nam się zdobyć. Z każdą chwilą coraz bardziej docierało do mnie, jak bardzo byłam naiwna. Próbowałam przypomnieć sobie, czy mówił mi coś, co mogłoby dać nam jakikolwiek trop. Jakieś nazwisko, adres, nazwę firmy. Ale on był sprytny. Nie zostawił po sobie niczego. Wtedy dotarło do mnie, że prawdopodobnie nigdy go nie znajdziemy. Że on jest już gdzieś indziej, uwodzi kolejną kobietę, obiecuje jej miłość, a potem znika, zostawiając ją z pustym kontem i jeszcze większą pustką w sercu.

Nie odzyskałam pieniędzy. Dobrowolnie wysłałam przelew, więc nie było dowodów na przestępstwo. Mogłam tylko zaakceptować stratę i iść dalej. Ale najgorsze nie były te dwa tysiące złotych. Najgorsze było to, jak bardzo dałam się oszukać. Przez kilka tygodni nie potrafiłam spojrzeć w lustro. Wstyd palił mnie od środka. Minęło kilka miesięcy, zanim odważyłam się znów spojrzeć na aplikację randkową. Nie skasowałam konta – nie chciałam pozwolić, żeby przez jednego oszusta stracić nadzieję. Ale tym razem byłam ostrożniejsza.

Reklama

Alicja, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama