Reklama

Nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego może mnie spotkać. Byłam przecież zwyczajną kobietą, żoną, trochę może zbyt przewidywalną. Po ślubie z Tomkiem nasze życie układało się spokojnie, wręcz rutynowo. Mieliśmy swoje małe rytuały – kawa o poranku, wspólne obiady w weekendy, wieczory przed telewizorem. Niby niczego nam nie brakowało, a jednak z czasem coraz częściej czułam się jak widz w teatrze życia, a nie jak jego uczestnik. W środku pojawiła się jakaś pustka, której nie umiałam zrozumieć. Może to była tęsknota za czymś więcej? Za emocjami, które kiedyś targały moim sercem, a które teraz przygasły? Sama nie wiem.

Reklama

Może dlatego zapisałam się do tej lokalnej grupy modlitewnej. Szukałam sensu, jakiegoś światła, które pomogłoby mi odnaleźć siebie na nowo. Wtedy, właśnie tam, zupełnie niespodziewanie, pojawił się Artur. Starszy o kilka lat, z tym swoim uśmiechem i spojrzeniem, które od razu przyciągało uwagę. Nie miałam pojęcia, jak bardzo ten mężczyzna zmieni moje życie. Wtedy jeszcze sądziłam, że to tylko niewinne spotkania. Nie przeczuwałam, że zbliżamy się do przepaści.

Jego głos powodował u mnie dreszcze

Z każdym kolejnym spotkaniem w grupie czułam, jak coś się we mnie zmienia. Siadałam na tych twardych krzesłach w sali parafialnej i zamiast skupić się na modlitwie, czekałam na moment, aż zobaczę jego twarz. Artur zawsze wchodził spokojnie, z lekkim uśmiechem, jakby cały świat był dla niego czymś oczywistym. Nie potrafiłam się skupić na niczym, kiedy był obok.

– Cześć, Kasiu. Jak się dziś czujesz? – zapytał, kiedy zostałam po spotkaniu, udając, że przeglądam ulotki na stoliku.

– W porządku... chyba. A ty? – odpowiedziałam zbyt szybko, czując, że się rumienię.

– Dzisiaj... – zawahał się, patrząc mi prosto w oczy – ...mam wrażenie, że jesteś trochę smutna.

– Smutna? – zaśmiałam się nerwowo. – Nie... po prostu... trochę zmęczona.

– Wiesz, możesz ze mną o tym porozmawiać, jeśli chcesz – powiedział cicho, nachylając się lekko, a ja poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej.

– To tylko... dużo spraw na głowie – wymamrotałam, ale to nie była prawda. Prawda była taka, że nie mogłam przestać o nim myśleć.

Kiedy wracałam do domu, każde wspomnienie jego głosu, tego spokojnego tonu, tych słów... powodowało u mnie dreszcze. Wiedziałam, że nie powinnam czekać na te spotkania, a jednak robiłam to. Coraz częściej łapałam się na tym, że moje myśli odpływają w stronę Artura, a nie Tomka, z którym przecież byłam od lat.

To był pocałunek pełen napięcia

Było późne popołudnie, kiedy po modlitwie wszyscy rozeszli się do domów. Zostałam w salce sama, próbując zebrać ulotki i uporządkować stoły, gdy nagle poczułam na plecach czyjś wzrok. Odwróciłam się – Artur stał oparty o framugę drzwi, z rękami skrzyżowanymi na piersi, patrzył na mnie uważnie, tak, jakby czytał mnie jak otwartą księgę.

– Potrzebujesz pomocy? – zapytał spokojnie, podchodząc bliżej.

– Nie... dam radę – odpowiedziałam, choć serce waliło mi jak młotem.

– Nie musisz być taka silna, Kasiu – powiedział cicho. – Czasem dobrze po prostu... być sobą.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Patrzyłam na niego, czując, jak w środku wszystko się we mnie kotłuje.

Artur... ja... mam męża – wyrzuciłam z siebie, jakby to miało coś zmienić, jakby przypomnienie o Tomku mogło zgasić to napięcie, które wisiało między nami.

– Wiem – odparł spokojnie. – Ale czy to znaczy, że nie możemy... rozmawiać?

Milczałam. A potem, zupełnie niespodziewanie, nasze dłonie się zetknęły, kiedy odłożył na stół kubek po herbacie. Nie cofnęliśmy się. Czułam ciepło jego skóry, czułam, jak przyspiesza mi oddech.

– To nie powinno się wydarzyć – wyszeptałam, ale nie odsunęłam ręki.

I wtedy to się stało. Pochylił się, bardzo powoli, tak jakby czekał, aż dam mu znak, a ja – zamiast się odsunąć – zamknęłam oczy. Nasze usta się spotkały. To był pocałunek pełen napięcia, zakazany i gorący, taki, który zostaje w głowie na zawsze. Gdy wróciłam do domu, ręce mi się trzęsły, a serce biło jak oszalałe. Wiedziałam, że zrobiłam coś, czego nie da się cofnąć.

Postanowiłam, że już nigdy tam nie wrócę

Nie spałam tej nocy prawie wcale. Leżałam w ciemnościach, wpatrując się w sufit, słuchając spokojnego oddechu Tomka, który niczego nieświadomy spał tuż obok mnie. Każdy oddech przypominał mi o tym, jak bardzo zawiodłam. Próbowałam zapanować nad chaosem myśli, ale wciąż wracał do mnie obraz Artura, dotyk jego dłoni, smak pocałunku.

Rano, kiedy Tomek wstał wcześniej, zrobił mi kawę, jak zawsze, postawił filiżankę na stole.

– Kochanie, nie śpisz? – zapytał, z troską w głosie.

– Nie... jakoś źle spałam – odpowiedziałam cicho, czując, jak ściska mnie w gardle.

– Może powinniśmy pojechać gdzieś na weekend, odpocząć? – zaproponował, a ja niemal się popłakałam.

– Nie wiem... – wymamrotałam.

W pracy myśli o Arturze wracały jak bumerang. Każdy SMS od niego, każde „Cześć, jak się masz?” – podsycało to, co powinnam była ugasić. Ale kiedy napisał, że chciałby się spotkać, wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Wróciłam do domu, usiadłam na kanapie i wzięłam głęboki oddech. Postanowiłam – zrezygnuję z grupy. Nie mogę tam chodzić, nie mogę go widywać.

Napisałam mu krótką wiadomość: „Artur, nie mogę tego ciągnąć. Nie powinniśmy się więcej spotykać. Proszę, uszanuj to”. Telefon milczał, a ja czułam, jak ściska mi się serce. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, że to nie koniec tej historii. Ale musiałam spróbować... dla Tomka, dla siebie.

Czułam w sercu ból i pustkę, ale też ulgę

Kilka dni później dostałam od niego wiadomość: „Musimy porozmawiać. Proszę”. Nie chciałam, ale... nie potrafiłam odmówić. Umówiliśmy się u niego w mieszkaniu. Serce waliło mi w piersi, kiedy stałam pod drzwiami. Wahałam się, ale w końcu zapukałam.

– Cześć, Kasiu – powiedział cicho, kiedy otworzył. W jego oczach widziałam zmęczenie, może tęsknotę?

– Artur, nie powinniśmy... – zaczęłam, ale mi przerwał.

– Nie, proszę, daj mi powiedzieć – wszedł w słowo, głos mu lekko drżał. – Nie potrafię o tobie zapomnieć. Nie możesz tak po prostu zniknąć z mojego życia.

– Przecież wiesz, że mam męża – powiedziałam cicho, starając się nie patrzeć mu w oczy.

– Twój mąż to tylko suchy fakt. A my... my jesteśmy prawdziwi – odpowiedział, podchodząc bliżej. – Nie mów, że nic nie czujesz.

– Artur, to był błąd. Nie powinniśmy byli... – próbowałam, ale głos mi się łamał.

– Błąd? Naprawdę tak myślisz? – patrzył na mnie, jakby chciał mnie rozszyfrować. – To wszystko, co czujesz, to tylko błąd?

– Przestań! – krzyknęłam nagle, czując, jak zalewa mnie fala złości. – To nie ma sensu! Nie możemy tego ciągnąć!

– Boisz się, Kasiu? Boisz się siebie? – zapytał cicho.

Zamilkłam. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle.

– Wiesz, że masz rację, boję się – wyszeptałam w końcu. – Nie powinniśmy się więcej spotykać.

Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z jego mieszkania. Czułam w sercu ból i pustkę, ale też ulgę. Wiedziałam, że muszę się odciąć. Tylko czy dam radę?

Czekałam aż życie samo za mnie wybierze

Minęły tygodnie, a ja wciąż czułam, jakby coś mnie dusiło. Życie wróciło niby do normy – poranna kawa z Tomkiem, zakupy, praca, ale wszystko wydawało się takie... puste. Tomek nie zauważył mojej nieobecności myślami. Czasem pytał:

– Kasiu, wszystko w porządku? Jesteś jakaś zamyślona.

– Tak, po prostu dużo pracy – kłamałam, uśmiechając się słabo.

Starałam się być tą samą żoną, co zawsze – robiłam obiady, sprzątałam, rozmawiałam z nim o drobiazgach. Ale między nami coś się zmieniło. A może to zawsze tak było, tylko teraz widziałam to wyraźniej?

Wieczorami kładłam się do łóżka i zastanawiałam się, co by było, gdybym pozwoliła sobie pójść za głosem serca. Czy Artur naprawdę byłby lekiem na moją samotność, czy tylko chwilowym złudzeniem? Czułam, że coś we mnie umarło. Przestałam wierzyć w bajki o miłości na całe życie. Nie podjęłam żadnej decyzji. Nie rzuciłam Tomka, nie zadzwoniłam do Artura. Po prostu... dryfowałam. Tak jakby życie samo miało wybrać za mnie.

Chcę zrozumieć siebie, zanim pójdę dalej

Czas mijał, a ja wciąż czułam się rozdarta. Nie znalazłam odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w mojej głowie. Czy kocham Tomka? Może... na swój sposób. A Artura? Czy to była prawdziwa miłość, czy tylko złudzenie? Nie potrafiłam tego rozstrzygnąć. Czułam, że tamto doświadczenie nauczyło mnie wiele o samej sobie. Zrozumiałam, jak bardzo brakuje mi emocji, jak bardzo potrzebuję bliskości, ale też jak łatwo można zatracić się w czymś, co wydaje się piękne, a tak naprawdę prowadzi do bólu.

Dziś... po prostu żyję. Dzień po dniu. Staram się nie planować za wiele, nie wybiegać myślami za daleko. Czasem tęsknię za Arturem, czasem patrzę na Tomka i czuję ukłucie w sercu. Ale wiem jedno – nie chcę już podejmować decyzji pod wpływem impulsu. Chcę zrozumieć siebie, zanim zrobię kolejny krok.

Nie wiem, co będzie dalej. Może życie samo napisze dla mnie dalszy scenariusz. Może spotkam jeszcze kogoś, a może nauczę się kochać Tomka od nowa. Jedno wiem na pewno – serce rzadko pyta o pozwolenie, a my często jesteśmy tylko pasażerami w pociągu, który pędzi przed siebie, a my możemy tylko patrzeć przez okno i czekać, gdzie nas zawiezie.

Katarzyna, 26 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama