„Gdy byłam nastolatką, nie doceniałam miłości ojca. Dziś oddałabym wszystko, żeby znów nazwał mnie «królewną»”
„– Ech, zobaczysz, gdy już mnie zabraknie, nikt inny tak do ciebie nie powie. Jesteś dla mnie najwspanialszą córeczką – mówił. Nie życzyłam sobie, aby mówił do mnie «kochanie», «ślicznotko» czy «księżniczko». Mam na imię Hanka i liczyłam na to, że właśnie tak będzie mnie nazywał. Czułam się dojrzała”.

- Listy do redakcji
– Maciusiu, cudownie cię widzieć! Przygotowałam twoje ulubione gołąbki! Ściągaj kurtkę, umyj łapki i do stołu! – zarządziłam.
Czekałam na niego cały dzień. Maciek, mój jedyny wnuczek, skończył niedawno 11 lat. Nic dziwnego, że go tak rozpieszczam. Nałożyłam mu na talerz cztery gołąbki i powiedziałam:
– Smacznego, rośnij duży i silny.
Wpatrywałam się w jego zarumienioną twarzyczkę. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy pakował do buzi jednego gołąbka za drugim. „Rany, ale wyrósł” – przeszło mi przez myśl. „Przecież to tak jakby wczoraj, jak nosiłam go owiniętego w becik. Zmieniałam pieluchy, nuciłam do snu…”. Aż głupio to mówić, ale nieraz łapałam się na tym, że darzę go większym uczuciem niż Romka, mojego syna.
– Zjedzmy w spokoju, a później pójdziemy zapalić świeczkę na grobie dziadka… to znaczy twojego pradziadka, a mojego taty – odezwałam się. – Kawał czasu minął, odkąd ostatnio byliśmy tam razem. Mam nadzieję, że nie musisz się spieszyć z powrotem do siebie, co?
Wnuczek wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia. „No i zaczną się negocjacje”, pomyślałam z rezygnacją.
Przychyliłabym mu nieba
Jeszcze parę lat temu mogłam go za rączkę zaprowadzić, dokąd tylko chciałam. Dorastanie sprawiło, że coraz mocniej sprzeciwiał się światu dorosłych.
– Babciu, jakoś nie mam na to ochoty. Padam ze zmęczenia.
– W szkole pewnie dają ci nieźle popalić, a i po lekcjach z kumplami nie próżnujesz, co? Wiesz, że ja też byłam kiedyś w twoim wieku?
Popatrzył na mnie z powątpiewaniem. Zapewne sądził, że babcie od zawsze były w podeszłym wieku, a dzieciaki pozostaną wiecznie młode. Objęłam go ramieniem i rozczochrałam mu czuprynę. Przez moment pozwalał na te czułości, lecz zaraz potem schylił się po plecak.
– Maciek, poczekaj chwilkę. Na cmentarz dojedziemy autobusem, a później zamówię taksówkę, która zawiezie cię do domu.
– W porządku, babciu, ale ruszajmy już – pospieszył mnie. – O dziewiętnastej wpadnie do mnie Dawid, mój kumpel z klasy.
– Będziecie się uczyć?
– Babciu, daj spokój. Zamierzamy pograć. Staszek ma ekstra sprzęt. Taki, że głowa mała. Namawiałem tatę, żeby mi sprawił coś podobnego, ale tylko popatrzył dziwnie – Maciek wpatrywał się we mnie tymi swoimi przenikliwymi oczami w kolorze nieba.
Wiedziałam, o co mu chodzi
Nic nie jest za darmo, zawsze się czegoś oczekuje w zamian. Cóż, taka już kolej rzeczy. Przykre to trochę.
– Powiedz mi, jaka to suma? – spytałam.
Wnuk podał całkiem sporą kwotę.
– Serio? Tak dużo? A cóż to za sprzęt?
– Urządzenie do grania, babuniu.
– Rozumiem – odparłam, wzdychając. Najwyraźniej było to dla niego ważne.
Poszliśmy na cmentarz. Odmówiliśmy modlitwę, a następnie przysiadłam na ławce i odpłynęłam myślami w siną dal. Niespodziewanie poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Maciek zerknął w moją stronę i aż zaniemówił.
– Babciu, ty płaczesz?
Wzięłam głęboki oddech, otarłam oczy chusteczką i przytaknęłam.
– Owszem, i nie czuję z tego powodu wstydu.
Mój wnuczek nie był już taki niecierpliwy. Przysiadł się do mnie i spytał:
– Babciu, co się dzieje?
Oczy mi obeschły, a policzki zaczerwieniły się lekko.
– Wiesz, cofnęłam się myślami do dawnych lat…
Zaczęłam opowiadać wnukowi
Poprosił, żebym opowiedziała. Bez pośpiechu zaczęłam Maćkowi snuć historię o tym, jak prawie czterdzieści lat temu odwiedzałam w szpitalu mojego poważnie chorego tatę. Byłam wtedy ledwie osiemnastoletnią dziewczyną. Tata przebywał w wieloosobowym pokoju na oddziale chorób serca. Nie zaprzątał sobie zbytnio głowy pierwszym atakiem serca, który go dopadł, gdy miał zaledwie pięćdziesiąt sześć lat.
Pomimo rad lekarzy, ojciec nie zrezygnował z papierosów i nadal palił. Nie trzymał się również zalecanej diety, preferując sycące i tłuste posiłki. Na sali szpitalnej wyróżniał się jako najbardziej krzykliwy pacjent spośród innych mężczyzn.
Starałam się go odwiedzać prawie każdego dnia, gdyż dwa lata temu straciliśmy mamę, która zmarła na udar. Ojciec mógł polegać jedynie na mnie, choć przyznaję, że czułam zażenowanie podczas wizyt u niego. Powodem było jego zachowanie wobec mnie w obecności pozostałych pacjentów.
Było mi okropnie wstyd
Za każdym razem, gdy pojawiałam się w sali, krzyczał do innych:
– Hej, chłopaki! Nadchodzi moja sarenka! – Po czym ściskał mnie mocno. Gładził moje warkocze i całował w czoło. – Spójrzcie, panowie, jaką mam córeczkę!
Szeptem błagałam tatę, żebyśmy poszli do innego pomieszczenia albo chociaż wyszli na zewnątrz. On jednak w ogóle nie zamierzał stamtąd wychodzić. Na cały głos chwalił się, jaką ma wspaniałą córkę, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Kiedy wreszcie jakoś udało mi się go stamtąd wyciągnąć, powiedziałam:
– Tato, ile razy mam cię prosić, żebyś nie zawstydzał mnie przy innych!?
Tata wciąż trzymał mnie w ramionach, a ja z całej siły starałam się od niego odsunąć, nie pojmując, że to naturalne. Tak zaciekle wymachiwałam rękami, próbując się oswobodzić z jego uścisku, że w końcu tata się odezwał:
– Ech, zobaczysz, gdy już mnie zabraknie, nikt inny tak do ciebie nie powie. Jesteś dla mnie najwspanialszą córeczką!
Nie życzyłam sobie, aby mówił do mnie „kochanie”, „ślicznotko” czy „księżniczko”. Mam na imię Hanka i liczyłam na to, że właśnie tak będzie mnie nazywał. Czułam się dojrzała. Miałam już chłopaka, który był zupełnie inny niż mój tata. Tadeusz raczej oszczędnie wyrażał emocje, trudno mu było rozmawiać o tym, co czuje. Można by rzec, że pod tym względem był dość szorstki.
Tata w ogóle mnie nie słuchał
Za każdym razem, gdy tylko mnie dostrzegł w szpitalnej sali, było to samo:
– Ach, w końcu jesteś, moja mała królewno! Słuchajcie panowie, nikt nie może pochwalić się tak wspaniałą córeczką jak ja!
Chorzy bacznie mnie obserwowali, a ja robiłam się cała czerwona ze wstydu.
– Tatusiu, może wyjdziemy na moment na zewnątrz? – błagałam. – Ciężko się tu oddycha…
Otwierał szeroko okna i oznajmiał:
– Dla mojej córeczki zrobię wszystko! Jak tylko wydobrzeję, sprawię ci najwspanialszy płaszcz z Mody Polskiej.
Do moich uszu docierały rozbawione głosy facetów. Z całego serca winszowali mojemu tacie ślicznej pociechy. Miałam już tego dosyć, więc ruszyłam do wyjścia, a ojciec dreptał w ślad za mną. Poza salą po raz kolejny zrobiłam mu awanturę:
– Tatku, ile razy cię błagałam… Nie mów do mnie „sarenka”. Nazywam się Hanka.
– Hanka będzie mówił do ciebie twój małżonek. On nigdy nie nazwie cię tak, jak ja.
– I całe szczęście – odcięłam się niegrzecznie.
Tata spoczął na ławeczce. Przyłożył dłoń do piersi w okolicy serca.
Martwiłam się o niego
– Wszystko w porządku? – spytałam z niepokojem.
– Czy wszystko w porządku? Cóż, nie umiem postępować zgodnie z tym, co każą mi robić lekarze. Jeśli wyrzekłbym się moich niezdrowych nawyków, fajek i innych rzeczy… to moje życie kompletnie straciłoby sens. Wolę przeżyć mniej lat, ale za to intensywnie i tak, jak lubię – powiedział, wycierając czoło.
– Tato, a co ze mną? Nie brałeś mnie pod uwagę? – dźgnęłam go lekko w bok.
– Ech, córcia, córcia. O ciebie zadba Tadeusz. Jesteście parą od dwóch lat. To odpowiedni moment, by dać na zapowiedzi. Chciałbym jeszcze zatańczyć na waszym przyjęciu weselnym!
– Tato, o czym ty mówisz?! – mój ton stał się poważny.
– Pospieszcie się. Mój czas dobiega końca.
Gdy kolejny raz pojawiłam się w szpitalu, towarzyszył mi Tadeusz. Tata poprosił go o rozmowę. Nie miałam pojęcia, o czym dyskutowali. Założyłam, że to typowo męskie sprawy.
Minęło sporo czasu, zanim poznałam temat tej rozmowy. Ojciec chciał się dowiedzieć, czy Tadeusz darzy mnie uczuciem. Jego odpowiedź była twierdząca, co nie stanowiło dla mnie niespodzianki.
– Jak mnie już zabraknie, wprowadzisz się do mojej córeczki. Ale pamiętaj, jeśli kiedyś przyjdzie ci do głowy, żeby źle ją potraktować, to pójdę do samego Stwórcy i poproszę go o pozwolenie na wizytę u ciebie. Wtedy lanie, jakie ci spuszczę, zapadnie ci w pamięć na długie lata!
Dopiero po trzydziestu latach wspólnego życia, na krótko przed odejściem, Tadeusz zdradził mi treść tej rozmowy. Mój tata nie żył już w dniu, gdy brałam ślub. Odszedł podczas snu, w szpitalu. Błagałam, żeby pozwolili mi przy nim czuwać. Wtedy oddałabym wszystko za to, by usłyszeć od niego choć jedno słowo, żeby zwrócił się do mnie „królewno” albo jak tylko ty by chciał.
Wnuczek coś zrozumiał
Opuszczając cmentarz, zauważyłam, że wnuczek dyskretnie wyciera zaszklone oczy. Nie dałam po sobie poznać, że to dostrzegłam. Kiedy zatrzymaliśmy się pod jego kamienicą i wysiadał z taksówki, pożegnał się ze mną, składając pocałunek na moim policzku.
Dawno nie był tak czuły. Co ciekawe, najwyraźniej nie krępował się obecności taksówkarza. Czyżby moja opowieść dała mu do myślenia i czegoś go nauczyła?
– Przekaż tacie, żeby się ze mną skontaktował. Chcemy się zrzucić i kupić ci ten, no wiesz…
– Chodzi o konsolę, babciu. To byłoby ekstra.
Zdaję sobie sprawę, że go rozpuszczam, ale w końcu to mój wnuczek. Mój mały promyk radości.
Hanna, 67 lat