Reklama

Babski comber jest dla nas wyjątkowy. Co roku świętujemy je w naszym stałym składzie – ja, Kasia, Monika i Dorota. Jesteśmy różne jak cztery pory roku, ale razem tworzymy mieszankę wybuchową. Kasia to wieczna romantyczka, Monika mówi, co myśli, bez względu na konsekwencje, Dorota wszystko planuje, a ja? Ja jestem gdzieś pomiędzy – z dystansem do świata, ale gotowa na każdą przygodę.

Reklama

W tym roku postawiłyśmy na klasykę. Elegancka kolacja, potem klub i tańce do rana. Miało być kulturalnie i bez ekscesów. Oczywiście, to nigdy nam się nie udaje. Wspominając poprzednie lata – Kasię śpiewającą „Jolka, Jolka” na barze, Monikę wdającą się w bójkę z barmanem czy Dorotę ratującą nas z opresji – trudno było wierzyć, że tym razem będzie inaczej.

– Dziewczyny, obiecajcie, że dziś nie będzie dram – powiedziała Kasia, wkładając szpilki.

Gdybyśmy wtedy wiedziały, co nas czeka…

Zapowiadała się niezapomniana noc

Restauracja była na poziomie – idealne miejsce na babski wieczór. Białe obrusy, świece na stołach, kelnerzy w nienagannych mundurkach. Idealnie, by świętować naszą coroczną tradycję.

– Wino białe czy czerwone? – zapytała Dorota, jak zwykle przejmując inicjatywę.

– Czerwone, bo rozgrzewa lepiej niż facet – rzuciła Monika, wywołując salwę śmiechu.

Kelner pojawił się z butelką, a my wznosiłyśmy pierwszy toast. Rozmowa szybko zeszła na temat mężczyzn – Kasia znowu opowiadała o randkach z Tindera, Monika narzekała na szefa, a Dorota tłumaczyła, dlaczego jej mąż jest wyjątkiem wśród beznadziejnych facetów. Ja? Ja słuchałam i podsumowywałam ich wywody sarkastycznymi komentarzami. Wszystko było jak zawsze – aż do momentu, gdy Monika spojrzała na stolik obok i nagle się wyprostowała.

Nie wierzę… – wymamrotała, wbijając wzrok w mężczyznę siedzącego z brunetką.

Podążyłyśmy za jej spojrzeniem. Kasia pobladła, bo przy tamtym stoliku, w świetle świec, siedział Marcin, jej były narzeczony. Ten sam, który miał być teraz w Hiszpanii. Ten, który twierdził, że muszą się rozstać ze względu na odległość.

To nie może być on… – wyszeptała, ale jej twarz mówiła coś innego.

– Ta Hiszpania wygląda podejrzanie znajomo – skwitowała Monika, krzyżując ręce na piersi.

Zapowiadała się niezapomniana noc – ale nie w taki sposób, jak planowałyśmy.

Zapadła niezręczna cisza

– Może to jego brat bliźniak? – Kasia desperacko szukała wytłumaczenia, ale jej głos drżał.

– Błagam. To nie brazylijska telenowela – syknęła Monika.

Marcin faktycznie tam siedział. Uśmiechnięty, z kieliszkiem wina, pochylony ku swojej towarzyszce, która śmiała się perliście. Czułe gesty, muśnięcie dłoni, spojrzenia pełne znaczeń – trudno było udawać, że to spotkanie biznesowe.

Dobra, koniec tej farsy – powiedziała Monika i zanim zdążyłyśmy ją powstrzymać, ruszyła w stronę ich stolika.

– Nie! – Kasia chwyciła ją za rękę, ale ta tylko spojrzała na nią jak na dziecko, które nie rozumie podstawowych zasad życia.

– Witaj w Polsce – powiedziała Monika, zatrzymując się tuż przy jego stoliku.

Marcin spojrzał na nią, a potem na nas. Jego twarz pobladła o kilka odcieni.

– Co za niespodzianka – wyjąkał, jakby liczył, że go nie zauważymy.

– No, nie taka wielka – Monika uśmiechnęła się kpiąco. – Zwłaszcza że miałeś być w Hiszpanii.

Brunetka, która siedziała obok, zmarszczyła brwi.

– O co chodzi? – zapytała, patrząc na niego podejrzliwie.

Marcin otworzył usta, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo Kasia wreszcie odzyskała głos.

– Jak mogłeś? – powiedziała cicho, ale jej oczy błyszczały gniewem. – Zostawiłeś mnie, bo „nie widziałeś przyszłości dla związku na odległość”, a teraz okazuje się, że nigdy nawet nie wyjechałeś?!

W restauracji zapadła niezręczna cisza. Kilka osób odwróciło głowy. Marcin wyglądał, jakby chciał się teleportować.

– To nie tak, jak myślisz… – zaczął, ale wtedy w restauracji rozległ się krzyk.

Złodziej!! Ktoś ukradł naszyjnik!

I nagle cały wieczór zamienił się w chaos.

Wyglądał na przerażonego

Kelnerzy rzucili się w stronę wyjścia, ochrona zamknęła drzwi, a między stolikami zapanował chaos. Kobieta przy sąsiednim stoliku stała blada jak ściana, chwytając się za szyję.

– Mój naszyjnik! To była rodzinna pamiątka! – lamentowała, a jej mąż próbował ją uspokoić.

Ludzie zaczęli nerwowo rozglądać się po sali. Atmosfera eleganckiej restauracji w jednej chwili zamieniła się w coś na kształt kryminału Agathy Christie.

Nikt nie wyjdzie, dopóki nie znajdziemy złodzieja! – krzyknął menadżer lokalu, a ochroniarz przekręcił klucz w drzwiach.

Spojrzałam na nasze towarzystwo. Kasia wciąż była w szoku, wpatrując się w Marcina, Monika tryskała energią, jakby to był najlepszy moment jej życia, a Dorota już analizowała sytuację w swojej głowie, jakby rozwiązywała skomplikowaną łamigłówkę. Nagle padło pierwsze oskarżenie.

To on! – wskazała kelnerka, patrząc prosto na… Marcina.

Wszystkie spojrzenia skierowały się na niego. Jego towarzyszka odsunęła się gwałtownie, jakby bała się, że zaraz okaże się kryminalistą.

– Co? Nie, chwila! – Marcin uniósł ręce w obronnym geście. – Ja nic nie zrobiłem!

– Widziałam, jak wstawał od stolika, a potem przechodził obok tej pani! – Kelnerka była wyraźnie przekonana o jego winie.

Monika parsknęła śmiechem.

– No proszę, nie dość, że kłamca, to jeszcze kieszonkowiec?

Kasia wyglądała, jakby za chwilę miała zemdleć.

– Błagam… Powiedz, że to nieprawda – wyszeptała.

Marcin wyglądał na przerażonego.

– Oczywiście, że to nieprawda! Nie mam nic wspólnego z tym naszyjnikiem!

Ale wtedy ochrona podeszła do niego i powiedziała słowa, które sprawiły, że wszyscy wstrzymali oddech.

– W takim razie nie będzie problemu, jeśli przeszukamy pana rzeczy, prawda?

Nikt się tego nie spodziewał

W restauracji zapanował chaos. Kelnerzy szeptali między sobą, goście zerkali ukradkiem na Marcina, który stał jak skamieniały, a ochrona trzymała go za ramię. Jego twarz była blada, oczy rozszerzone ze strachu.

Ja naprawdę nic nie zrobiłem! – powtarzał, ale nikt go już nie słuchał.

– Dobrze ci radzę, nie pogrążaj się bardziej – skomentowała Monika, rozsiadając się wygodniej na krześle.

Kilka minut później w drzwiach pojawiła się policja – trzech funkcjonariuszy w mundurach. Jeden z nich podszedł do menadżera, drugi do ochrony, a trzeci do kobiety, której skradziono naszyjnik.

Ten pan został wskazany przez świadka i znaleziono przy nim skradziony przedmiot – relacjonował ochroniarz, gdy policjant spisywał notatki.

Marcin spojrzał na Kasię błagalnie.

– Proszę… Powiedz coś.

Kasia otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła. W jej oczach tlił się żal.

Nie wiem, kim jesteś – wyszeptała w końcu.

Policjanci zakuli Marcina w kajdanki.

– Zabierzemy go na komisariat. Złożą panie zeznania w tej sprawie?

Dorota spojrzała na zegarek.

– Panowie, my tu świętujemy babski comber. Kolacja jeszcze się nie skończyła.

Monika uśmiechnęła się szeroko.

– Tak, zeznania mogą poczekać do deseru.

Kelner, lekko oszołomiony sytuacją, podał Kasi kieliszek wina.

– To co, dziewczyny? Za nowy rozdział w życiu Kasi? – rzuciłam, unosząc swój.

– Oby bez oszustów i złodziei – dodała Monika.

Kasia upiła łyk i uśmiechnęła się lekko.

– Brzmi jak plan.

W powietrzu unosiło się napięcie

Policja wyprowadziła Marcina z restauracji, ale Kasia nadal siedziała w milczeniu, wpatrując się w swoje dłonie. W powietrzu wciąż unosiło się napięcie. W pewnej chwili spojrzała nam w oczy i powiedziała:

To był naprawdę niezapomniany wieczór – powiedziała w końcu, próbując się uśmiechnąć.

– No cóż, nie każda ma okazję zobaczyć swojego byłego narzeczonego w kajdankach – rzuciła Monika, sięgając po kieliszek.

– To chyba najlepsze, co mogło się stać – dodała Dorota. – Teraz już nie ma żadnych „co by było, gdyby”.

Kasia westchnęła i podniosła kieliszek.

– Macie rację. Chyba czas zamknąć ten rozdział.

I otworzyć nowy – dodałam, stukając się z nią winem.

W tle rozbrzmiała cicha muzyka, kelner przyniósł deser, a napięcie powoli ustępowało miejsca beztroskiej atmosferze.

– To co, teraz klub? – Monika spojrzała na nas wyczekująco.

Kasia zastanowiła się przez chwilę, po czym uśmiechnęła szeroko.

– Tak, teraz świętujemy. Bez dramatów. Bez przeszłości. Po prostu my.

I z tym postanowieniem ruszyłyśmy w noc.

Reklama

Anna, 44 lata

Reklama
Reklama
Reklama