„Tej wiosny rozkwitły nie tylko żonkile. Moje serce zaliczyło powrót do przeszłości, ale niczego nie żałuję”
„Siedziałam na kanapie, otulona w ciepły koc, z kubkiem herbaty w dłoni. Wpatrywałam się w stos starych listów, które udało mi się odnaleźć podczas sprzątania szafy. Wiosenne porządki miały dotyczyć tylko fizycznej przestrzeni, ale okazało się, że otworzyły bramę do mojej przeszłości, której chyba nie byłam jeszcze gotowa zamknąć”.

- Redakcja
Siedziałam na kanapie, otulona w ciepły koc, z kubkiem herbaty w dłoni. Wpatrywałam się w stos starych listów, które udało mi się odnaleźć podczas sprzątania szafy. Wiosenne porządki miały dotyczyć tylko fizycznej przestrzeni, ale okazało się, że otworzyły bramę do mojej przeszłości, której chyba nie byłam jeszcze gotowa zamknąć.
Zamknęłam oczy i wróciłam myślami do czasów, kiedy moje życie było mniej skomplikowane. Czasów, kiedy serce potrafiło bić szybciej na samą myśl o Marku. Marek. Moja pierwsza miłość. Jego list, leżący na wierzchu stosu, przyciągał mnie jak magnes. Zawahałam się, ale w końcu sięgnęłam po niego.
„Droga Doroto, nie wiem, jak to powiedzieć, ale nigdy Cię nie zapomniałem...” – zaczęłam czytać, a moje serce zabiło szybciej. Każde słowo, każde zdanie było jak podróż w przeszłość.
Zaskoczyło mnie, jak wiele emocji potrafi wywołać jeden stary list. Czułam, że to nie przypadek, że trafił w moje ręce właśnie teraz, kiedy tak desperacko pragnęłam uporządkować swoje życie. Może to był znak, może jakaś niewidzialna siła podsuwała mi go, bym jeszcze raz zastanowiła się nad swoją przeszłością. I zmieniła swoją przyszłość.
Czy powinnam do niego napisać? Czy powinnam otworzyć drzwi, które zamknęłam tak dawno temu? A co, jeśli to tylko otworzy stare rany, które tak starannie próbowałam wyleczyć? Te pytania nie dawały mi spokoju, ale w głębi duszy czułam, że coś musi się zmienić. Muszę się odważyć i zobaczyć, dokąd zaprowadzi mnie ta droga.
Chciałam mu odpisać
– Serio, chcesz do niego napisać? – zapytała Kasia, popijając kawę w mojej kuchni. Jej brwi uniesione w geście zdziwienia mówiły więcej niż słowa.
– Sama nie wiem, Kasia. Wiesz, jak to jest... Czasem po prostu czujesz, że musisz coś zrobić, choćby to było kompletnie szalone – odpowiedziałam, bawiąc się łyżeczką.
Kasia westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
– Dorota, myślałam, że zakończyłaś tę historię na dobre. Był twoją pierwszą miłością, ale minęło tyle lat... Co takiego się zmieniło?
Spojrzałam na nią, starając się ułożyć myśli w jakąś sensowną całość.
– Chodzi o to, że chyba wciąż czegoś szukam. Ostatnio wszystko w moim życiu wydaje się takie... chaotyczne. Może po prostu chcę zamknąć ten rozdział z przeszłości. Albo... otworzyć nowy?
– A co, jeśli Marek nie odpowie? Albo, co gorsza, odpowie, ale nie tak, jakbyś tego chciała? – Kasia spojrzała na mnie badawczo.
– Wiem, ryzyko jest duże, ale... chyba muszę to zrobić. Chociażby dla siebie. Nie mogę żyć w przeszłości, stale wyobrażając sobie, co mogłoby się stać – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie.
Kasia skinęła głową.
– Cokolwiek zdecydujesz, jestem z tobą. Ale pamiętaj, nie musisz się spieszyć. Daj sobie czas.
– Dzięki, Kasia. Jesteś najlepsza – odparłam, czując falę wdzięczności.
W nocy, siedząc przy biurku, napisałam krótki list. Opowiedziałam Markowi, że przypadkiem natrafiłam na jego stary list i że myśl o nim wciąż krąży mi po głowie. Nie wiedziałam, czy dostanę odpowiedź, ale poczułam ulgę, wysyłając wiadomość. Może to pierwszy krok do uporządkowania mojego skomplikowanego życia uczuciowego.
Powrót do przeszłości
Zaskoczenie było ogromne, kiedy kilka dni później w skrzynce znalazłam kopertę z nazwiskiem Marka. Stałam tam chwilę, próbując zapanować nad drżeniem rąk. Może to była odpowiedź, na którą czekałam, a może coś, czego nigdy nie chciałabym przeczytać.
Po powrocie do domu otworzyłam list z bijącym sercem. „Dorota, cieszę się, że napisałaś. Myślałem o Tobie wiele razy...” – zaczął Marek. W miarę jak czytałam, odczuwałam coraz głębiej emocje zawarte w słowach. Marek pisał o swoim życiu, o rozwodzie, o tym, jak trudnych było ostatnich kilka lat. Wspominał też nasze wspólne chwile, co sprawiło, że poczułam ukłucie nostalgii.
Z listu biła szczerość, coś, czego brakowało mi w wielu relacjach, które próbowałam budować przez te wszystkie lata. Zastanawiałam się, czy to moment, w którym powinnam zaryzykować spotkanie. Mój umysł pełen był pytań: Czy jestem gotowa na powrót do przeszłości? A może to szansa na nowy początek?
Siedząc w salonie, prowadziłam cichy dialog z samą sobą.
– Dorota, to może być szansa. Nie musisz od razu decydować o wszystkim – mówiłam w myślach, starając się uspokoić.
W końcu chwyciłam za telefon. Krótkie zdanie, które napisałam, mówiło wszystko: „Marek, spotkajmy się. Chętnie z tobą porozmawiam”.
Odpowiedź przyszła szybko: „Z radością. Powiedz tylko kiedy i gdzie”.
Jak za dawnych lat
Spotkaliśmy się w małej kawiarni na obrzeżach miasta, gdzie kiedyś spędzaliśmy długie godziny na rozmowach o wszystkim i o niczym. To miejsce zawsze miało w sobie coś magicznego. Zbliżając się do drzwi, czułam mieszankę niepokoju i ekscytacji. Czy ta decyzja była słuszna?
Gdy weszłam do środka, zobaczyłam go od razu. Siedział przy oknie, z książką w ręku, zupełnie jak kiedyś. Prawie nic się nie zmienił, jedynie włosy miał lekko przyprószone siwizną, ale to tylko dodawało mu uroku. Kiedy podniosłam rękę na powitanie, Marek uśmiechnął się szeroko, a ja poczułam falę ciepła.
– Dorota, nie zmieniłaś się ani trochę – powiedział na przywitanie, a ja się roześmiałam.
– Nie kłam, Marek. Wszyscy się zmieniamy – odpowiedziałam, siadając naprzeciwko.
Rozmowa płynęła swobodnie, jakbyśmy spotykali się regularnie. Wspominaliśmy dawne czasy, naszą młodzieńczą miłość, przygody, które wtedy wydawały się być najważniejszymi wydarzeniami na świecie. Marek opowiadał o swoim rozwodzie, o trudach samotnego rodzicielstwa, a ja dzieliłam się swoimi zmaganiami z życiem.
Nagle do kawiarni weszła dziewczynka, na oko dziesięcioletnia. Zmarszczyła czoło, patrząc w naszym kierunku, a potem podeszła.
– Cześć tato – powiedziała, rzucając się na krzesło obok niego.
– Dorota, to moja córka, Ania. Ma jedenaście lat i mnóstwo energii – przedstawił ją Marek z dumą. Dziewczyna przyglądała mi się uważnie.
– Więc to pani jest tą Dorotą? Tą z listów? – zapytała Ania z zaciekawieniem, a ja poczułam, że krew odpływa mi z twarzy.
– Tak, to ja – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
– Będziecie się teraz widywać częściej? – spytała, zerkając na ojca. To pytanie zaskoczyło mnie. Czułam, jak moje wnętrze wypełnia się mieszanką emocji – od chaosu po nadzieję.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że życie może przynieść jeszcze wiele niespodzianek, a ja mam w sobie odwagę, by je przyjąć.
Szczera rozmowa
Po spotkaniu w kawiarni przez kilka dni nie mogłam pozbyć się myśli o tamtej rozmowie i pytaniu, które zadała Ania. Skłoniło mnie ono do refleksji na temat, któego do tej pory unikałam.
Siedząc na kanapie w moim małym mieszkaniu, próbowałam zrozumieć, co naprawdę czuję. Czy jestem gotowa na nowe życie, które mogłoby mnie czekać u boku Marka i jego córki? A może to wszystko to tylko iluzja, tęsknota za czymś, co już nie istnieje?
– Dorota, nie zamykaj się w przeszłości – mówiłam do siebie na głos, jakbym mogła przekonać swoje serce do logicznych argumentów. Ale prawda była taka, że nie można było tego ocenić rozumem. Musiałam zaufać intuicji i uczuciom, które nie dawały mi spokoju.
Sięgnęłam po telefon, choć moje ręce wciąż drżały. Wybierając numer Marka, czułam, jakby każdy dzwonek był wiecznością. Kiedy wreszcie odebrał, w jego głosie usłyszałam coś, co mnie uspokoiło.
– Cześć, Marek – zaczęłam niepewnie. – Chciałam porozmawiać o naszym spotkaniu... O nas.
– Ja też o tym myślałem. Nie chciałbym się narzucać, ale może... – zaczął Marek, a jego głos był pełen ciepła. – Wiem, że to może wydawać się szalone, ale czuję, że chciałbym się z tobą spotykać. Częściej.
– Marek... dobrze się przy tobie czuję. Chętnie się z tobą jeszcze zobaczę. I z Anią. Chciałabym poznać ją lepiej. Tylko nie wiem, czy to nie za szybko... – wyznałam, a z serca spadł mi ciężar, bo wiedziałam już, że czujemy to samo.
– Rozumiem. Ja też nie jestem pewien, co z tego wyniknie. Ale wiem jedno – chciałbym, żebyś była częścią naszego życia, nawet jeśli na razie będą to tylko małe kroki – odpowiedział Marek, a ja poczułam ulgę.
Ta rozmowa była początkiem czegoś nowego, choć nie wiedziałam jeszcze, dokąd mnie zaprowadzi. Były obawy, ale i nadzieja, że to, co robimy, ma sens.
To była moja wiosna
Kolejne spotkanie miało miejsce w parku, gdzie Marek zaprosił mnie na spacer z Anią. Było chłodno, ale słonecznie, a drzewa powoli budziły się do życia po zimowym śnie. Marek i Ania czekali na mnie przy wejściu, a kiedy się zbliżyłam, uśmiechnięta Ania machała energicznie.
– Cześć! Cieszę się, że przyszłaś! – zawołała, podbiegając do mnie. Jej entuzjazm był zaraźliwy, a ja poczułam ciepło rozchodzące się po całym ciele.
– Cześć, Aniu. Też się cieszę – odpowiedziałam, starając się ukryć lekkie zdenerwowanie.
Spacerowaliśmy razem, rozmawiając o wszystkim i niczym. Ania opowiadała o szkole, przyjaciołach i swoich zainteresowaniach. Marek uważnie słuchał, czasem wtrącając jakieś uwagi, które wywoływały u niej śmiech. Zauważyłam, że byli ze sobą bardzo blisko, co mnie cieszyło, ale i sprawiało, że zaczęłam się zastanawiać, czy ja też mogłabym stać się częścią ich życia.
W pewnym momencie Marek nieco zwolnił i pozwolił Ani pobiec do przodu.
– Dorota, wiesz, że ostatnie lata były dla mnie ciężkie. Zrobiłem sporo błędów, ale jednego jestem pewien – dodał, patrząc na mnie z powagą. – Chcę, byśmy spróbowali zbudować coś razem. Nie oczekuję, że będzie łatwo, ale chcę, żebyś wiedziała, że jestem gotów zaryzykować.
Słowa Marka były szczere i pełne nadziei. Zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy.
– Ja też chcę spróbować. Mam wiele obaw, ale coś mi mówi, że warto podjąć to ryzyko.
W tym momencie Ania wróciła, trzymając w dłoni żółte, słoneczne żonkile, które znalazła.
– Dla ciebie – powiedziała, wręczając mi bukiecik z dziecięcym uśmiechem.
Wzięłam kwiatki, czując, że naprawdę zaczynam być częścią czegoś większego. To była moja wiosna, czas na porządki w sercu i rozpoczęcie nowego rozdziału.
Dorota, 41 lat
Czytaj także:
- „Mój facet tak lawirował, że postanowiłam go śledzić. W najgorszych snach nie podejrzewałam, co ten drań ukrywa”
- „Matka myśli, że joga to diabelskie wygibasy i się mnie wstydzi. Nawet ksiądz z ambony obsmarował mnie przed całą wsią”
- „Myślałem, że w internecie znalazłem kandydatkę na żonę. Nie do wiary, jak płytkie są dzisiejsze dziewczyny”