Reklama

Na początku myślałam, że wszystko jest na swoim miejscu. Oskar był poukładany, stabilny, przewidywalny. Pracował w firmie technologicznej, lubił swoją rutynę, a ja – cóż, ja nauczyłam się w niej funkcjonować. Nie mieliśmy dziecka, ale powoli zaczęliśmy o tym rozmawiać. Jednak Oskar coraz częściej zostawał po godzinach, pachniał innymi perfumami, nie patrzył mi w oczy. Znikał. A ja… ja stawałam się przezroczysta. Nawet nie zauważył, kiedy przestałam czekać.

Reklama

Nie zrobiłam sceny

Wyszłam wcześniej z pracy. Nie dlatego, że coś się stało. Po prostu miałam dość wpatrywania się w ekran, udawania, że skupiam się na raportach. Weszłam do cukierni po ptysia, którego zawsze kupowaliśmy razem, gdy było nam dobrze. I wtedy, zupełnie przypadkiem, przeszłam przez ulicę, spojrzałam w bok… i go zobaczyłam.

Oskar. Mój mąż stał uśmiechnięty, w garniturze, z kobietą, której nie znałam. Całowali się. Jakby robili to nie pierwszy raz. Serce przestało mi bić na kilka sekund, a nogi same zrobiły krok w tył. Pani za mną coś powiedziała, ale nie słyszałam nic. Odwróciłam się i odeszłam. Nie zrobiłam sceny. Nie zawołałam. Nie rzuciłam ptysiem. Po prostu wróciłam do domu. Zamknęłam się w łazience i patrzyłam w lustro. Czułam, jak we mnie wrze, ale na zewnątrz – nic. Spokój. Czekałam. Oskar wrócił wieczorem.

– Byłam dziś w cukierni. I widziałam cię – powiedziałam, gdy tylko zdjął buty.

Zamarł.

– To nie tak, jak myślisz…

– Nie, dokładnie tak. A może lepiej – gorzej.

Nie krzyczałam. Usiadłam na kanapie i poczułam… coś dziwnego. Nie rozpadłam się. Przeciwnie. W tej chwili przysięgłam sobie jedno – nie będę ofiarą. Chcę, żeby zabolało. Nie dziś. Nie jutro. Tylko wtedy, kiedy będzie się tego najmniej spodziewał.

Czułam na sobie jego spojrzenie

Spotkaliśmy się przy okazji rodzinnego obiadu u jego matki. Wszyscy jak zwykle udawali, że nic się nie dzieje. Oskar przyszedł spóźniony, szwagierki nie było. Usiadłam naprzeciwko teścia, który od dawna wydawał mi się jedyną osobą w tej rodzinie, z którą dało się szczerze rozmawiać. Kiedy Oskar wyszedł, mówiąc coś o jakimś pilnym mailu, który musi odpisać „z auta”, zostałam z nim sama przy stole.

– Zjesz jeszcze zupę? – zapytałam, zbierając talerze.

– Jeśli taka dobra jak pierwsza, to z przyjemnością.

Uśmiechnęłam się. W kuchni nalałam mu kolejną porcję pomidorowej i zrobiłam dwie kawy. Wróciłam do stołu i usiadłam bliżej niż wcześniej. Rozmowa była lekka, zwyczajna – o pogodzie, o planach na urlop, o pracy. Jednak coś w powietrzu było inne. Gdy podawałam mu cukier, dotknął przypadkiem mojej dłoni. Nie cofnęłam jej. Spojrzał na mnie i wtedy już wiedziałam – on to też poczuł.

– Jesteś żoną mojego syna – powiedział w końcu.

On chyba już o mnie zapomniał. Ale ty – patrzysz na mnie, jakbyś wciąż widział kobietę.

Zacisnął usta. Spojrzał na kubek kawy, potem znowu na mnie.

Nie baw się mną.

– A może po prostu czas, żeby ktoś zobaczył mnie naprawdę.

Wstałam, poprawiłam spódnicę i z uśmiechem wyszłam z jadalni. Czułam na sobie jego spojrzenie.

Poczułam coś więcej

Kilka dni później zadzwoniłam do teścia. Pretekstem była drukarka. Wspomniał kiedyś, że zna się na technice lepiej niż jego syn, więc uznałam, że mogę poprosić o pomoc. Zgodził się od razu. Kiedy otworzył drzwi, wyglądał, jakby nie spał całą noc.

– Drukarka – powiedział z wymuszonym uśmiechem.

– Tam, w gabinecie. Zrobię ci kawę.

Weszłam za nim, patrząc, jak próbuje skupić się na kablach. Był spięty, milczący. Gdy kawa już parowała w kubkach, a drukarka zasygnalizowała gotowość, napięcie trochę opadło.

– Jak się czujesz? – zapytał nagle.

– Sama nie wiem. Czasem mam ochotę krzyczeć, innym razem… siedzę i patrzę w ścianę. A potem… przypominam sobie, że jestem kobietą.

Zamilkł. Wziął łyk kawy i spojrzał na mnie z czymś na kształt lęku. A potem… zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Ujął moją dłoń. Delikatnie. Jakby bał się, że się rozpadnę.

– Nie wiem, czy właśnie zrobię największy błąd w życiu… – wyszeptał.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, nachylił się i pocałował mnie. Powoli. Niepewnie. Pachniał słodko jak brzoskwinie. Przez ułamek sekundy chciałam go odepchnąć, przypomnieć sobie, po co to wszystko… ale nie mogłam. Odwzajemniłam ten pocałunek. A potem, kiedy się odsunął, nie powiedziałam nic. Patrzyłam mu w oczy i czułam, że to nie była tylko satysfakcja. To było coś więcej. Zaskoczyło mnie to. I przeraziło.

Spojrzałam na niego zimno

Oskar siedział na kanapie z moim telefonem w dłoni.

Masz romans… z moim ojcem?! – wyrzucił z siebie, zanim zdążyłam otworzyć usta.

Zdjęłam buty. Spokojnie. Powoli.

– Nie jesteś już w pozycji, żeby mówić o wierności.

– Ty… ty jesteś nienormalna! – krzyknął i rzucił telefon na podłogę. – On ma prawie sześćdziesiąt lat!

– A ty masz dwadzieścia pięć w głowie i obcą kobietę w łóżku. Więc nie próbuj mnie moralizować.

W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich teść.

– Dość – powiedział cicho, wchodząc do salonu. – Nie będę się ukrywał. Kocham ją.

Oskar patrzył to na mnie, to na ojca, jakby próbował obudzić się z koszmaru. Nie śnił. Wszystko działo się naprawdę.

– Jesteś moim ojcem. Jak możesz?! – Oskar był bliski płaczu. – To jakiś obłęd!

– Może. Nie gorszy niż to, co sam zrobiłeś.

– Ty… zniszczyłaś całą rodzinę! – wrzasnął w moją stronę.

Podniosłam głowę. Spojrzałam na niego zimno.

– Rodzina? Pomyślałeś o niej, całując się z kochanką na środku ulicy?

Oskar wybiegł, trzaskając drzwiami. Teść spojrzał na mnie, a ja stałam niewzruszona. W końcu czułam się silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.

Zaręczyłam się z teściem

Minęły tygodnie. Plotki krążyły po mieście. Rodzina Oskara była w rozsypce. Jego matka nie odbierała telefonu ani ode mnie, ani od Edka. Kochanka męża – jak donieśli życzliwi – już dawno od niego odeszła. A ja z Edkiem… żyliśmy już jak para. Nieformalnie, ostrożnie, ale jednak. Jadaliśmy wspólne śniadania, chodziliśmy na spacery, śmialiśmy się z tych samych filmów. Było spokojnie. Cicho. I inaczej. Nie było wielkich gestów, ale każde dotknięcie dłoni znaczyło więcej niż kiedyś sto słów. Pewnego wieczoru, kiedy wróciliśmy z kina i usiedliśmy przy kuchennym stole, wyjął z kieszeni małe pudełko.

– Nie wiem, co będzie. Może wszyscy nas znienawidzą. Nie chcę wracać do życia, w którym ciebie nie ma – powiedział, podając mi pierścionek.

Nie odpowiedziałam od razu. Czułam, jak wszystko we mnie drży. To nie był plan. Nie tego chciałam, gdy zaczęłam. A teraz było inaczej.

– Chcę iść przez życie z tobą.

Zgodziłam się. I wtedy rozpętało się piekło. Oskar dowiedział się o zaręczynach od wspólnego znajomego. Wpadł w szał. Podobno zniszczył mieszkanie, pokłócił się z matką, a ona… zrezygnowała. Powiedziała Edkowi, że jeśli wybiera mnie, nie ma już rodziny. I zniknęła z naszego życia. A my? My zostaliśmy z ciszą. I z nadzieją, że na tych zgliszczach da się coś jeszcze zbudować.

Niczego nie żałuję

Czas nie cofnął niczego. Ani zdrady. Ani bólu. Ani wyborów, które poprowadziły nas w miejsca, o jakich nigdy wcześniej nie myślałam. A jednak – nie żałuję. Z Oskarem nie rozmawiałam już od miesięcy. Czasem mijamy się na ulicy. On spuszcza wzrok, ja trzymam głowę wysoko. Nie dlatego, że wygrałam. Bo tu nikt nie wygrał. Przestałam być przezroczysta. I to wystarczy. Edek... nadal mnie zaskakuje. Jest inny. Może dlatego, że już nie musi grać roli teścia, a ja synowej. A może po prostu przy mnie odkrył, że można jeszcze coś czuć. Bez udawania. Czy to „miłość życia”? Nie wiem. Może nie. To pierwszy raz od lat, kiedy ktoś patrzy na mnie z uwagą. I słyszy, co mówię.

Zamieszkanie razem nie było rewolucją. Przeciwnie – wszystko przyszło spokojnie. Tak jakby świat powiedział: „Wystarczy już dramatów. Teraz naucz się być”. Nie jestem tą samą kobietą, która siedziała przy kuchennym stole, pytając męża, czy znów zostaje dłużej w pracy. Tamta kobieta znikała, wycierała się z własnych pragnień. Ja – odnalazłam siebie właśnie wtedy, gdy upadło wszystko, co wydawało się stabilne. Zemsta? Tak, może to od niej wszystko się zaczęło. Zakończyło się czymś znacznie większym: odzyskaniem głosu. I przestrzeni. Nawet jeśli za cenę rodziny, za cenę reputacji. Bo czasem trzeba spalić stary dom, by wreszcie zbudować swój własny.

Renata, 25 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama