Reklama

Nigdy nie miałam z teściem dobrych relacji. Od samego początku byliśmy jak ogień i woda. Teść miał w zwyczaju traktować mnie z lekką, ale wyczuwalną wyższością. Za każdym razem, gdy się spotykaliśmy, towarzyszyło temu napięcie, jakbyśmy oboje podświadomie rywalizowali o dominację w tej dziwnej, rodzinnej grze. I choć nigdy nie wchodziłam z nim w otwarty konflikt, czułam, że mnie nie akceptuje. Nie byłam dla jego syna dość dobra. Ale to, co zobaczyłam pewnego dnia, sprawiło, że po raz pierwszy to on znalazł się w pozycji petenta, a ja mogłam dyktować warunki.

Reklama

Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego

Zawsze wiedziałam, że teść ma swoje tajemnice. To typ faceta, który uśmiecha się do wszystkich, ale tak naprawdę nie ufa nikomu. Wiecznie w garniturze, pachnący drogimi perfumami, traktował świat jak pole bitwy – zawsze gotowy do walki, do negocjacji, do zdobywania. Jednak nawet ktoś taki jak on musiał mieć swoje słabości.

Nie planowałam go przyłapać. Właściwie to nawet nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Po prostu wracałam wcześniej z pracy i zatrzymałam się w kawiarni po drodze, żeby napić się herbaty. Miałam godzinę dla siebie, zanim wrócę do domu i znów wpadnę w wir codziennych obowiązków. Wybrałam stolik w kącie, blisko okna. Wtedy go zobaczyłam. Nie był sam. Naprzeciw niego siedziała młoda kobieta – może dwadzieścia kilka lat, długie, lśniące włosy, smukłe palce oparte na jego dłoni. Jej śmiech był cichy, ale przeszywający. Ubrana w sukienkę, która więcej odsłaniała, niż zakrywała, wyglądała jak ktoś, kto wie, że jest pożądany.

Teść patrzył na nią w sposób, którego nigdy nie widziałam w jego oczach, kiedy rozmawiał z teściową. Pochyleni ku sobie, wymieniali spojrzenia, które nie pozostawiały wątpliwości, co się tutaj dzieje. To nie była rozmowa biznesowa, to nie była niewinna kawa. W końcu, nie zważając na innych, zaczęli się namiętnie całować. Teść lubieżnie gładził jej uda, a ja miałam wrażenie, że powinni znajdować się w pokoju hotelowym, a nie w publicznym miejscu.

Miałam dwa wyjścia. Mogłam wstać i wyjść, udając, że nic nie widziałam albo mogłam zrobić coś zupełnie innego. Sięgnęłam po telefon i bez większego namysłu zrobiłam zdjęcie. A potem jeszcze kilka innych. Nie miałam jeszcze pojęcia, co z nimi zrobię, ale wiedziałam, że właśnie zyskałam kartę przetargową.

Trzymałam w dłoni granat

Wracając do domu, wciąż miałam w głowie obraz teścia i jego kochanki. Moje palce zaciskały się na telefonie, jakbym trzymała w dłoni granat, który wystarczy odbezpieczyć. To jedno zdjęcie mogło zniszczyć jego małżeństwo, jego reputację, a może nawet i całe życie.

W domu panowała cisza. Bartek był jeszcze w pracy. Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w ekran. Może powinnam po prostu usunąć te zdjęcia? Po co mi to było? Ale jakaś część mnie nie pozwalała mi tego zrobić. Może dlatego, że teść nigdy nie traktował mnie poważnie. Może dlatego, że zawsze patrzył na mnie jak na dziewczynę, która nie była wystarczająco dobra dla jego syna. A teraz to ja miałam nad nim przewagę.

Telefon zadzwonił. Spojrzałam na ekran. Numer teścia. Serce mi przyspieszyło. Czyżby mnie zauważył? Czy wiedział, że go widziałam? Odebrałam, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie.

– Musimy się spotkać – jego głos był spokojny, ale wyczułam w nim napięcie.

– O co chodzi? – zapytałam, choć doskonale wiedziałam.

To nie rozmowa na telefon. Przyjedź do mnie do biura. To pilne.

Przez chwilę wahałam się, czy nie powiedzieć mu wprost, że nie mam ochoty na rozmowę. Ale ciekawość wzięła górę. Może chciał się wytłumaczyć? Może zamierzał mnie zastraszyć? A może… miał dla mnie propozycję? Wiedziałam jedno – to spotkanie zmieni wszystko.

Aż się we mnie zagotowało

Biuro teścia znajdowało się w nowoczesnym budynku w centrum miasta. Gdy wyszłam z windy na ostatnim piętrze, sekretarka uśmiechnęła się do mnie sztucznie i wskazała drzwi do gabinetu.

– Czeka na panią.

Nie pukałam. Po prostu weszłam. Teść siedział za masywnym biurkiem, ale kiedy mnie zobaczył, od razu wstał. Zawsze wyglądał na opanowanego, ale teraz widziałam, że jest spięty. Zapiął marynarkę i podszedł bliżej.

– Siadaj, proszę – wskazał fotel.

Nie usiadłam.

Wiem, że mnie widziałaś – zaczął, a ja skrzyżowałam ręce na piersi. – I wiem, że zrobiłaś zdjęcie.

Nie odpowiedziałam. Nie musiałam.

– Co zamierzasz z tym zrobić? – zapytał.

Miałam ochotę powiedzieć, że to zależy od teściowej, ale się powstrzymałam. On chciał negocjować.

Jeszcze nie wiem – odparłam chłodno.

Teść zmrużył oczy i podszedł jeszcze bliżej.

– Słuchaj… To, co widziałaś, nie powinno mieć miejsca. Ale nie możemy pozwolić, żeby przez to rozpadła się cała rodzina. Nie chcesz przecież robić problemów Bartkowi, prawda?

– To ty je robisz, nie ja – rzuciłam ostro.

Zamilkł na chwilę, jakby ważył kolejne słowa. W końcu westchnął i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął plik banknotów, po czym położył go na biurku.

To w zamian za twoją dyskrecję.

Popatrzyłam na pieniądze i poczułam, jak coś we mnie się gotuje. Nie powiedział tego wprost, ale właśnie próbował mnie kupić.

– Naprawdę myślisz, że da się mnie przekupić? – zapytałam z niedowierzaniem.

Uśmiechnął się lekko, choć nie było w tym cienia rozbawienia.

Każdy ma swoją cenę.

Patrzyłam na niego, a potem na pieniądze. Powinnam się oburzyć. Powinnam natychmiast wyjść i powiedzieć wszystko teściowej. Ale coś mnie powstrzymało.

To było śmieszne

Patrzyłam na pieniądze, ale nie sięgnęłam po nie. Chciałam zobaczyć, jak długo teść wytrzyma w milczeniu, zanim coś powie.

– To dopiero początek – dodał, jakby czytał mi w myślach. – Jeśli zachowasz to dla siebie, będę hojny.

Poczułam niesmak. Nie chodziło nawet o te pieniądze. Bardziej o sposób, w jaki on to robił – z chłodnym wyrachowaniem, bez cienia wstydu. Jakby cała sytuacja była dla niego jedynie transakcją. Może nie robił tego pierwszy raz.

– A jeśli odmówię? – zapytałam, unosząc brew.

– Wtedy oboje będziemy mieć problem – powiedział powoli. – Ty, bo Bartkowi może się nie spodobać, że próbujesz zniszczyć jego rodzinę. Ja, bo będę musiał się bronić.

Grozisz mi? – parsknęłam.

– Ostrzegam – wzruszył ramionami, jakby to była drobnostka.

To było śmieszne.

– Myślisz, że jestem głupia? – zapytałam, krzyżując ramiona. – Że wystarczy rzucić mi kasę, a ja będę milczeć?

Uśmiechnął się lekko.

– Myślę, że jesteś rozsądna.

Wzięłam głęboki oddech. Miałam kilka opcji. Mogłam zabrać pieniądze i uznać, że to cena za jego milczenie. Mogłam powiedzieć wszystko Bartkowi, choć szczerze wątpiłam, by stanął po mojej stronie. A mogłam... mogłam zrobić coś jeszcze. Sięgnęłam po plik banknotów. Przesunęłam je po biurku, odwracając w palcach.

– Jeśli wezmę to teraz, będziesz myślał, że masz mnie w garści – powiedziałam cicho.

Teść nie odpowiedział.

– Wezmę – dodałam, chowając pieniądze do torebki. – Ale nie myśl, że to koniec.

Nie miałam wyrzutów sumienia

Serce waliło mi jak oszalałe, kiedy wyszłam z biura teścia i wsiadłam do windy. W dłoni wciąż ściskałam torebkę, jakbym bała się, że te pieniądze nagle znikną. Przyjęłam propozycję teścia, ale wcale nie oznaczało to, że zamierzałam dotrzymać umowy. Nie miałam w sobie na tyle cynizmu, by tak po prostu przymknąć oko na jego zdradę i żyć dalej, jakby nic się nie stało. Nie byłam też jednak na tyle naiwna, by wierzyć, że mogę go pokonać otwartą konfrontacją. Nie, to była gra. I zamierzałam ją wygrać.

W nocy leżałam długo, wpatrując się w sufit. Te pieniądze to nie była tylko zapłata za milczenie. To była broń. Broń, którą mogłam użyć, kiedy przyjdzie odpowiedni moment. I wtedy wpadłam na pomysł. Następnego dnia po pracy pojechałam do banku.

– Chciałabym otworzyć konto oszczędnościowe – powiedziałam do kobiety w okienku.

Pieniądze teścia miały zostać nietknięte. Przynajmniej na razie. Przez kolejne tygodnie udawałam, że nic się nie stało. Bartek niczego nie podejrzewał, teść zdawał się przekonany, że kupił moją lojalność.

Nie miałam wyrzutów sumienia. Nie czułam się winna. Po raz pierwszy od lat czułam, że mam nad nim przewagę. Kiedy kilka miesięcy później jego żona niespodziewanie złożyła pozew o rozwód, kiedy do Bartka dotarły plotki o romansie ojca, a firma teścia nagle wpadła w kłopoty finansowe, nie byłam ani trochę zaskoczona.

Czy to była moja sprawka? Nie musiałam nic mówić. Wystarczyło, że ktoś „przypadkiem” dostał zdjęcie z kawiarni. A te pieniądze, które mi dał? Leżały na moim koncie, czekając na lepsze czasy. I może to było najzabawniejsze – bo choć to on próbował mnie kupić, to ostatecznie to ja okazałam się lepszym graczem. Bo każdy ma swoją cenę. Nawet on.

Reklama

Natalia, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama