„Teść wyprawia takie cyrki na Wszystkich Świętych, że robi mi się niedobrze. Zamiast zadumy serwuje nam doroczną szopkę”
„W tym roku zapowiadało się klasycznie, czyli korki, przemoknięte buty i napięcie w powietrzu gęstsze niż zniczowy dym. Bo u mnie nie da się po prostu pojechać na cmentarz. Trzeba ustalać priorytety. I niestety, mój teść uważa, że jego żona – czyli moja teściowa – powinna być tym priorytetem”.

- Redakcja
Zawsze uważałam, że dzień Wszystkich Świętych ma w sobie coś z testu na dojrzałość emocjonalną. Spokojnie, nie chodzi mi o to, kto kupi droższą wiązankę, czy kto pierwszy zapali znicz z logo parafii. Chodzi o logistykę. Taką, która przypomina bardziej planowanie świąt u rozwiedzionych rodziców, niż rodzinne zadumanie nad grobami. A może jedno i drugie to to samo?
W tym roku zapowiadało się klasycznie: korki, przemoknięte buty i napięcie w powietrzu gęstsze niż zniczowy dym. Ale nie sądziłam, że największym problemem okaże się... konflikt interesów między zmarłymi. Bo u mnie nie da się po prostu pojechać na cmentarz. Trzeba ustalać priorytety. I niestety, mój teść uważa, że jego żona – czyli moja teściowa – powinna być tym priorytetem. A że ja mam rodzinę i swoich zmarłych, których chciałam odwiedzić? No cóż… Dla niektórych to po prostu „konkurencja”.
Kawa stanęła mi w gardle
– Więc jak to sobie wyobrażasz, Klara? – zapytał mnie teść, gdy tylko usiadłam przy stole z kubkiem kawy. – Bo dla mnie to oczywiste, że jedziemy razem na grób twojej teściowej.
– A ja planowałam pojechać do mojej babci i dziadka, na drugi koniec miasta – odpowiedziałam spokojnie. – Potem może uda się jeszcze zdążyć na cmentarz wojskowy do wuja. To, co roku tak wygląda, nic nowego.
– Czyli co? Nie pojedziesz z nami? – Teść uniósł brwi, jakbym właśnie ogłosiła, że odchodzę do sekty.
– Nie, nie to. Po prostu mam swoich zmarłych, których chcę odwiedzić – uśmiechnęłam się uprzejmie. – A cmentarz, na którym leży pani Danuta, jest dokładnie po drugiej stronie miasta.
– Umarli z twojej strony ważniejsi niż z naszej? – zapytał cicho, ale ton miał taki, że kawa mi stanęła w gardle.
– Nie, po prostu… są moi. Mam z nimi związane emocje, wspomnienia. Ty masz do Danuty, ja mam do moich.
Wtedy wszedł mój mąż i zrobił ten swój wyraz twarzy „coś znowu się dzieje i lepiej udawać mebel”.
– Michał, może ty coś powiesz? – zwrócił się do niego ojciec. – Twoja żona nie uważa za stosowne, żebyśmy pojechali razem uczcić pamięć matki.
– Ja... ja rozumiem Klarę. Ma prawo chcieć odwiedzić swoją rodzinę – Michał wyglądał, jakby wypowiadał się na rozprawie rozwodowej, a nie przy kuchennym stole.
– Świetnie – rzucił teść z ironią. – Czyli mamy demokrację. I każdy robi, co chce.
Teść chce mieć kontrolę
Wyszłam z kuchni niby spokojnie, ale w środku aż mnie nosiło. Jakby to był jakiś konkurs na lojalność, a ja właśnie dostałam punkty ujemne za brak czarnej opaski na rękawie. Michał poszedł za mną do sypialni i zamknął drzwi.
– Klara, proszę cię… – zaczął cicho.
– Tylko nie mów mi, że mam „odpuścić”, bo przecież to „tylko raz w roku” – uprzedziłam go, zakładając ręce na piersi.
– Ale to tylko raz w roku – wymamrotał.
Spojrzałam na niego jak na ostatniego ucznia, który nie odrobił pracy domowej.
– Serio?
– No ale wiesz… Tata jest sam. Odkąd mama umarła, to…
– Michał, on nie chce, żebym jechała z wami. On chce, żebym jechała tylko tam. A moja rodzina? Mam ich olać, bo twojemu ojcu nie pasuje, że nie będę stawiać zniczy zgodnie z jego planem?
– Nie chodzi o plan...
– Chodzi o władzę. Twój ojciec chce mieć kontrolę nawet nad tym, kto gdzie świeczkę zapala.
Michał usiadł na łóżku, wpatrując się w dywan. Milczał przez chwilę.
– Może… może pojedziemy najpierw do twoich, a potem do mamy?
– O piętnastej? Zanim dojedziemy, będzie ciemno. A twój ojciec zrobi taką minę, że uschną chryzantemy.
Michał westchnął.
– No to może się rozdzielimy. Ja pojadę z tatą, ty do swoich…
– I znowu wyjdę na tę złą – mruknęłam. – Super plan.
W tym momencie wiedziałam już, że cokolwiek zdecyduję, będzie źle. A Michał? On po prostu próbował nie utonąć między dwoma cmentarzami.
Mój mąż mnie drażnił
Na drugi dzień teść zadzwonił o ósmej rano. Przypadek? Wątpię.
– Dzień dobry. Chciałem się upewnić, czy wiesz, że jutro wyjeżdżamy o dziewiątej. Michał mówił, że jeszcze się wahasz – powiedział z taką troską, że aż mnie zęby rozbolały.
– Tak, wiem. Ale jak mówiłam, mam też swoje plany. Najpierw cmentarz przy ulicy Lipowej, potem do mojej ciotki – odpowiedziałam spokojnie, choć aż mnie skręcało, żeby dodać coś bardziej... złośliwego.
– No tak. Rozumiem. Rodzina. A my to co? Gorszy sort?
– Naprawdę nie o to chodzi.
– A o co? Bo ja już się gubię. Danuta była twoją teściową. Zawsze dobrze cię traktowała. Czy naprawdę tak trudno poświęcić ten jeden dzień?
– Nie poświęcić. Podzielić. Ale widzę, że dla pana to to samo.
W słuchawce zapadła cisza. A potem westchnienie. Takie teatralne, że prawie widziałam, jak kręci głową z rozczarowaniem.
– No cóż. Jak sobie życzysz. Michał jedzie ze mną.
– Jasne, rozumiem – rzuciłam sucho. – Miłego dnia.
Rozłączyłam się i od razu usłyszałam za sobą kroki Michała.
– Rozmawialiście?
– Tak. Twój tata zatroskany, jakby chodziło o operację na otwartym sercu, nie o zapalanie zniczy.
– Klara, ja naprawdę nie wiem, co mam robić.
– A może po prostu raz w życiu powiesz, co ty chcesz, a nie tylko to, czego „wszyscy od ciebie oczekują”? – syknęłam.
Spojrzał na mnie jak zbity pies.
– Chcę, żebyś nie musiała się z nim kłócić – wymamrotał.
– Za późno, Michał. Bitwa już trwa. Zdecyduj, po której stronie jesteś.
W końcu nie wytrzymałam
Od tamtej rozmowy w sypialni atmosfera w domu była... jak niedokręcony kaloryfer. Niby ciepło, ale coś syczy. Michał próbował udawać, że wszystko gra. Robił kolację, pytał, jak mi minął dzień, ale nie poruszał tematu jego ojca. Co ciekawe – i bardzo wygodne – teść też się nie odzywał. Cisza przed listopadową burzą. Siedzieliśmy wieczorem na kanapie, niby razem, ale każde w swoim telefonie. W końcu nie wytrzymałam.
– Michał, kiedy dokładnie chcecie jechać na ten cmentarz?
– No... mówił, że 1 listopada rano. Wyjazd o dziewiątej – odparł bez podnoszenia wzroku.
– A twojemu tacie przyszło do głowy, że ktoś inny też ma rodzinę?
– Klara, nie chcę znów zaczynać...
– A ja chcę. Bo wiesz, to nie jest „znów”. To ciągle ta sama rozmowa. Niewypowiedziana, ale w powietrzu.
– Może tobie tak się wydaje...
– Tak, bo ja to wymyśliłam. Sobie. I w ogóle babcia i dziadek pewnie nie umarli. To mój wymysł. Fantastyka cmentarna.
W końcu odłożył telefon.
– Powiedziałem mu, że chcesz odwiedzić swoją rodzinę.
– I?
– I powiedział, że to twoja decyzja. Ale wyczułem, że... no wiesz. Będzie miał swoje fochy.
– Czyli jak zwykle. Cicho potępi, a potem będzie na mnie patrzył, jakbym napluła na pomnik.
– Może trochę przesadzasz?
– Michał, on kiedyś nie odzywał się do mnie przez tydzień, bo nie zjadłam bigosu na imieninach. Myślisz, że znicz na niewłaściwym grobie mu nie przeszkadza?
Michał westchnął, jakby nosił mój humor w plecaku i nie dawał już rady.
Nie chciałam już udawać
Kilka dni później Michał wrócił z pracy i z dziwną miną postawił torbę przy drzwiach.
– Tata zaprosił nas na obiad w niedzielę – powiedział z wahaniem. – Wspomniał, że chciałby „omówić sprawy rodzinne”.
– Brzmi jak zaproszenie na przesłuchanie – mruknęłam.
– Klara…
– Michał, ja naprawdę nie wiem, czy dam radę znowu udawać miłą synową. Już nie mam do tego energii. Wystarczy, że pracuję wśród ludzi i muszę tam robić dobrą minę. Chcesz, żebym jeszcze w niedzielę grała w teatrze „Ciepło rodzinne z teściem w tle”?
– Wiem, że to trudne, ale może spróbujemy... porozmawiać jak dorośli?
Parsknęłam śmiechem.
– On nie rozmawia. On wygłasza monologi z przerwami na obrażanie się. Michał, powiedz mi jedno. Chcesz, żebym poszła z tobą i wysłuchała jego żalu, czy wolisz iść sam i udawać, że nic się nie dzieje?
Milczał.
– No mów. Cokolwiek. Bo jak jeszcze raz usłyszę „nie wiem”, to przysięgam, że na Wszystkich Świętych pojadę do Zakopanego i zapalę znicz na Giewoncie.
– Klara... chcę, żebyśmy byli razem. Żebyśmy nie robili z tego dramatu.
– On już go zrobił, Michał. Ja tylko próbuję nie zostać statystką w cudzym spektaklu.
– To pójdziesz?
– Pójdę. Ale tylko dlatego, że nie chcę cię zostawić samego. Nie dla niego. Jasne?
Skinął głową.
– Jasne.
Ale widziałam, że gdzieś w środku liczył, że tym razem jakoś się ułoży. A ja już wiedziałam, że właśnie przestało.
Za rok znów się pokłócimy
Niedzielny obiad u teścia był dokładnie taki, jak się spodziewałam – kotlety w sosie grzybowym, obowiązkowy kompot i napięcie gęstsze niż ziemniaczane purée. Przez pierwsze dwadzieścia minut gadaliśmy o pogodzie, korkach i tym, że znicze w tym roku drogie. A potem oczywiście przeszliśmy do sedna.
– Michał mówił, że jedziesz do swoich – rzucił teść, jakby mówił o wyprawie na Alaskę.
– Tak, mam zamiar odwiedzić dziadków i ciotkę. Później może dojadę do was, jeśli czas pozwoli.
– No tak. Rozumiem. Rodzina ważna. W końcu każdy ma swoją – powiedział z takim tonem, że miałam ochotę wlać sobie ten kompot do ucha.
– Cieszę się, że pan rozumie – odparłam. – To wiele ułatwia.
– Mnie tylko przykro. Danuta zawsze była dla ciebie dobra. Dla mnie to oczywiste, że zasługuje na to, żebyś była tam razem z nami.
– To nie konkurs, kto dostaje więcej zniczy – odparłam. – Ja też tracę bliskich. I też chcę ich odwiedzić, zanim zapadnie zmrok.
Zapadła cisza. Michał wodził wzrokiem po talerzu, jakby szukał tam schronienia.
– Może za rok uda się jakoś to pogodzić – mruknął.
– A może za rok znów się pokłócimy, bo listopad działa na nas jak kwas na lakmus – odparłam.
Wychodząc, uśmiechnęłam się do Michała. Cicho, ale szczerze.
– Dzięki, że nie próbowałeś mnie ratować. Już potrafię to robić sama.
– Wiem. Ale jestem, jakby co – powiedział, łapiąc mnie za dłoń.
Nie był po żadnej stronie. Ale był przy mnie. I to na razie musiało wystarczyć.
Klara, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Za miłosne nadgodziny z szefem, dostałam premię uznaniową. W życiu trzeba łączyć przyjemne z pożytecznym”
- „Ukochany przestrzegał biurowych zasad jak ksiądz 10 przykazań. Nawet w imię miłości nie zrzucił maski zimnego biurokraty”
- „Śledziłam teściową, bo czułam, że wiedzie podwójne życie. Miała swoje potrzeby i bezwstydnie zaspokajała je na boku”