„Teść zamieszkał z nami i zrobił z naszego życia piekło. Nie sądziłem, że może być tak podły”
„Andrzej wzruszył ramionami, ale jego głos był chłodny. – Żaden zięć nie będzie mi życia układał, Michał. Wiesz, że zrobię wszystko, byś sam się stąd wyniósł. Znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć, że dotrzymuję słowa”.
- Redakcja
Od pierwszego momentu, gdy poznałem Andrzeja, wiedziałem, że nie będzie między nami łatwo. W końcu nie tak wyobrażałem sobie przyszłego teścia – a on najwyraźniej nie tak wyobrażał sobie swojego zięcia. Miał swoje spojrzenie na świat, na rodzinę, na zasady, i nie krył się z tym, co myśli o innych. Przez lata zęby zgrzytały mi niemal przy każdym świątecznym obiedzie, każdej rodzinnej uroczystości, podczas której czujnie śledził każdy mój krok, tylko po to, by zaraz rzucić kąśliwy komentarz o mojej pracy, sposobie bycia, a nawet wyglądzie.
Ale to wszystko było do przełknięcia – mogłem w końcu wrócić do domu i zapomnieć o tej jego wiecznej krytyce, udając, że jestem ponad to. „Jesteś silny,” powtarzała mi Iza, kiedy po raz kolejny wytykał mi „nieodpowiedzialność” albo „za małą ambicję”. Co on mógł wiedzieć? Przecież to ja pracowałem po godzinach, żebyśmy mogli sobie pozwolić na ten dom i życie, o którym zawsze marzyliśmy.
Zgodziłem się pomóc
Teraz jednak sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Gdy Andrzej zachorował, świat stanął na głowie. Iza była załamana, a ja wiedziałem, co zaraz się wydarzy. Próbowaliśmy zorganizować opiekę, rozważać różne ośrodki i pomoc domową, ale ona nie wytrzymała. Nagle zaczęły się pojawiać argumenty, że „przecież ojciec nie ma nikogo poza nami”, że „to przecież tymczasowe”, że „damy radę”. Słowa, których nienawidziłem. Bo oznaczały, że Andrzej zamieszka z nami.
Ostatecznie zgodziłem się. Cóż miałem zrobić? W końcu obiecałem jej kiedyś, że zawsze będę dla niej wsparciem, w zdrowiu i chorobie – tego nikt nie podważy. Ale już wtedy coś w środku mówiło mi, że to nie skończy się dobrze.
Teść chciał rządzić
Już pierwszego dnia, kiedy Andrzej postawił swoje walizki w przedpokoju, poczułem, jak wręcz fizycznie zagnieżdża się w naszym życiu. Iza zrobiła dla niego miejsce w dużym pokoju, ustawiając wygodny fotel i stolik obok okna. Myślałem, że to będzie spokojne miejsce, gdzie w miarę możliwości Andrzej odpocznie. Myliłem się.
Wystarczyły dwa dni, by mój plan pracy runął. Ledwie usiadłem przy laptopie, kiedy Andrzej wparował do pokoju.
– Michał, nie zauważyłeś, że światło w kuchni świeci się bez potrzeby? – zapytał, patrząc na mnie z wyrazem twarzy, jakbym był tu tylko tymczasowym gościem.
Ugryzłem się w język i poszedłem zgasić to światło, chociaż byłem pewien, że włączył je sam. Nie minęło pięć minut, gdy zaczął głośno komentować, jak „dawniej ludzie oszczędniej gospodarowali”.
Wieczorem, próbując zrelaksować się przed telewizorem, znowu usłyszałem jego głos:
– Michał, może nie czas na bezczynność? Iza wspominała, że macie plany remontowe – rzucił z satysfakcją.
– Może i wspominała – odpowiedziałem, nie kryjąc sarkazmu. – Ale na wszystko przyjdzie czas.
Iza spojrzała na mnie z wyrzutem. Miałem wrażenie, że Andrzej powoli zmienia jej spojrzenie na mnie, a przecież to był dopiero początek
Wtrącał się w nasze życie
Następne dni tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że Andrzej nie zamierza ograniczać się do biernego „odpoczynku”. Zacząłem zauważać, że jego rzekoma bezradność pojawia się wtedy, gdy na czymś mu zależy. Gdy Iza była w pobliżu, Andrzej ledwo podnosił się z kanapy. Natomiast gdy tylko zostawaliśmy sami, dziwnym trafem odnajdywał siły na intensywne komentowanie mojej pracy.
Podczas jednej z kolacji z niewinnym wyrazem twarzy rzucił nagle:
– Michał, nie uważasz, że te wszystkie nadgodziny to może trochę przesada? Przecież Iza potrzebuje też męża, nie tylko bankomatu.
Poczułem, jak krew zaczyna mi pulsować w skroniach. Z trudem powstrzymałem się, by nie wybuchnąć przy stole.
– Wiesz, że nadgodziny to raczej wyjątek, a nie reguła – odparłem, starając się brzmieć spokojnie.
Andrzej zareagował tylko wzruszeniem ramion i rozłożył ręce w geście niewinności. Spojrzałem na Izę, oczekując, że zrozumie, o co mi chodzi. Ale ona, jak zawsze, nie dostrzegła manipulacji ojca, tylko usprawiedliwiała jego zachowanie: „Tato jest po prostu zmartwiony, Michał. Daj mu czas.”
Zaczynałem rozumieć, że Andrzej buduje wokół mnie obraz nieobecnego męża, powoli podkopując zaufanie Izy.
Oczerniał mnie przed innymi
Od tego dnia zacząłem zbierać dowody, chociaż sam przed sobą brzmiało to jak przesada. Ktoś by pomyślał, że jestem paranoikiem, ale coś podpowiadało mi, że bez konkretnych dowodów nigdy nie przekonam Izy, że jej ojciec manipuluje nami wszystkimi.
Pewnego popołudnia, gdy wróciłem wcześniej z pracy, usłyszałem Andrzeja rozmawiającego przez telefon w kuchni. Przystanąłem za ścianą, nasłuchując, i to, co usłyszałem, było wystarczająco jasne:
– Zięć? Taki karierowicz, co to ledwo czas znajdzie, żeby żonę przytulić… No, do niczego jest – Andrzej prychnął z rozbawieniem. – Ale spokojnie, załatwię to po swojemu.
Poczułem, jak zimny pot spływa mi po plecach. Wszedłem do kuchni, udając, że niczego nie słyszałem. Andrzej szybko skończył rozmowę i posłał mi ten swój niby-niewinny uśmiech.
Żona broniła ojca
Wieczorem próbowałem porozmawiać z Izą.
– Iza, twój ojciec... Przepraszam, ale to nie jest kwestia choroby. On wprost mówi o mnie rzeczy, które mnie i nas obrażają. Czy ty tego nie widzisz?
Iza spojrzała na mnie zaskoczona, potem pokręciła głową.
– Michał, dlaczego wszystko bierzesz tak do siebie? Tata jest czasem sarkastyczny, ale nie robi tego, żeby ci zaszkodzić. Wydaje mi się, że trochę przesadzasz.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Czułem, że Andrzej jest bliski wygrania tej gry. Ale postanowiłem, że się nie poddam. Musiałem znaleźć sposób, by udowodnić jej, jak bardzo się myli.
Teść zaczął nami manipulować
Andrzej ewidentnie zorientował się, że coś podejrzewam, i zaczął działać coraz odważniej, jakby już zupełnie nie obawiał się, że Iza coś zauważy. Codziennie testował moją cierpliwość. Zaczął dzwonić do mnie w pracy z pozornie błahymi prośbami, przerywał mi spotkania, a kiedy odmawiałem – uśmiechał się z politowaniem.
Pewnego wieczoru, gdy wróciłem później, Andrzej siedział w salonie, a Iza stała obok niego z wyrazem zatroskania na twarzy. W powietrzu czuć było napięcie.
– Michał, dlaczego nie odbierałeś telefonu od taty? – zapytała Iza z wyrzutem.
Spojrzałem na Andrzeja, który zrobił minę niewiniątka i szepnął słabym głosem:
– Myślałem, że... że potrzebuję pomocy. Czułem się fatalnie.
– Byłem na ważnym spotkaniu, Iza – odpowiedziałem, starając się zachować spokój. – A poza tym, on doskonale wie, że w razie czego może zadzwonić do ciebie.
Andrzej westchnął teatralnie, spoglądając na Izę.
– Daj spokój, Michał. Nie zrozumiesz, bo nie musisz się zmagać z tym, co ja… – przerwał, udając, że jego głos drży.
Iza popatrzyła na mnie, potem na ojca, jakby była rozpięta między naszymi światami. Czułem, że Andrzej doskonale rozgrywa tę sytuację, a ja stawałem się wrogiem w jej oczach. Tego wieczora podjąłem decyzję: muszę zacząć nagrywać nasze rozmowy, jeśli mam choć cień szansy na odzyskanie Izy.
Musiałem zdobyć dowody
Po kilku dniach udało mi się zdobyć coś konkretnego. Zainstalowałem w telefonie aplikację do nagrywania i miałem ją pod ręką na wypadek, gdy Andrzej postanowił znowu "przypadkowo" rzucić oskarżenia lub insynuacje. I nie musiałem długo czekać.
Był późny wieczór, Iza wyszła na chwilę do sąsiadki, a ja zostałem sam z Andrzejem. Siedzieliśmy przy stole w kuchni, czułem jego chłodny wzrok na sobie, ale tym razem postanowiłem nie dać mu satysfakcji. Przez chwilę milczeliśmy, aż Andrzej westchnął i zaczął cicho:
– Michał, powiedz mi szczerze, nie męczy cię już to całe małżeństwo? – zapytał, patrząc na mnie z przymrużonymi oczami. – Przecież obaj wiemy, że nie masz tu nic do powiedzenia. Iza zawsze wybierze mnie. – Uśmiechnął się z satysfakcją.
Odpowiedziałem mu ciszą, trzymając nerwy na wodzy. W międzyczasie włączyłem nagrywanie.
– Co ty właściwie chcesz osiągnąć? – powiedziałem w końcu, patrząc mu prosto w oczy.
Andrzej wzruszył ramionami, ale jego głos był chłodny.
– Żaden zięć nie będzie mi życia układał, Michał. Wiesz, że zrobię wszystko, byś sam się stąd wyniósł. Znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć, że dotrzymuję słowa.
Po tych słowach poczułem ulgę i strach jednocześnie. Miałem dowód. Kiedy Iza wróciła, ukryłem telefon, czując, że w końcu jestem krok do przodu. Ale zanim zdążyłem z nią porozmawiać, Andrzej osunął się na kanapę, łapiąc się za serce, jakby nagle naprawdę poczuł się źle.
– Tato, co się dzieje?! – Iza natychmiast rzuciła się do niego, a ja stałem z boku, czując, jak obraca sytuację na swoją korzyść.
Patrzyłem na tę scenę, rozdarty – miałem dowód na jego manipulacje, ale wiedziałem, że teraz Iza jest przytłoczona stanem ojca. I miałem świadomość, że to, co zrobimy dalej, może przesądzić o naszym małżeństwie.
Żona ciągle była po jego stronie
Następnego dnia, kiedy Iza była w lepszym nastroju, usiedliśmy razem przy stole. Zebrałem się w sobie i pokazałem jej nagranie z Andrzejem. Czułem, jak serce bije mi mocno – to była ostatnia szansa, by przekonać ją do prawdy. Gdy nagranie się skończyło, Iza przez dłuższą chwilę siedziała w milczeniu, patrząc na telefon. Jej twarz była bez wyrazu, ale oczy zdradzały, że walczy z mieszanką gniewu, rozczarowania i bólu.
– Nie wiem, co powiedzieć… – wyszeptała w końcu. – To mój ojciec, Michał. On po prostu… boi się samotności.
Poczułem, jak ogarnia mnie bezsilność. Zdałem sobie sprawę, że choć pokazałem jej dowody, jej lojalność wobec ojca była zbyt silna, by łatwo to zmienić. Gdy w końcu podniosłem wzrok, powiedziałem:
– Chyba muszę na jakiś czas się wyprowadzić. Daję ci przestrzeń, żebyś mogła przemyśleć, czego naprawdę chcesz.
Iza milczała, a ja wiedziałem, że nasza przyszłość zawisła na włosku. Wyszedłem, czując jednocześnie ulgę i smutek. Może właśnie straciłem wszystko, co przez lata budowałem, ale przynajmniej wiedziałem, że walczyłem o siebie i naszą miłość. Jak potoczy się ta historia, zależało już tylko od niej.
Michał, 37 lat