„Teściowa była wściekła, że zatrudniliśmy opiekunkę. Uważa, że krzywdzimy Julcię i bezsensu wyrzucamy pieniądze w błoto”
„Poczułam, jak robi mi się niedobrze. Część mnie chciała wyrzucić z siebie całą złość, wykrzyczeć teściowej prosto w twarz, że ma przestać manipulować moim dzieckiem. Ale wiedziałam, że to bez sensu. Ona nie widziała w tym nic złego. Uważała, że robi to dla dobra Julki”.

- Redakcja
Gdy tylko usiedliśmy przy stole, wiedziałam, że to nie będzie łatwa rozmowa. Teściowa poprawiła idealnie wyprasowany obrus i spojrzała na mnie z uśmiechem, jakby czekała na dobre wieści. Mąż milczał, bawiąc się łyżeczką, a Julia, zupełnie nieświadoma napięcia, rysowała kwiatki na kartce.
– Wiele się ostatnio u nas zmieniło i... – zaczęłam, ściskając dłonie pod stołem.
– Mam nadzieję, że nie chodzi o coś poważnego?– odparła teściowa pogodnie.
Wzięłam głęboki oddech.
– Zatrudniliśmy nianię.
Cisza. Nawet kredka w ręce Julii przestała sunąć po papierze. Teściowa spojrzała na mnie, potem na Mikołaja, jakby spodziewała się, że zaraz wybuchniemy śmiechem i przyznamy, że to tylko głupi żart. Ale nikt się nie śmiał.
– Żartujecie? – Jej głos zabrzmiał dziwnie pusto.
– Nie – odpowiedział Mikołaj, ściskając moją dłoń pod stołem.
– A po co wam opiekunka?– teściowa zaśmiała się krótko, ale jej oczy pozostały zimne.
Miałam złe przeczucia
– To jakiś absurd! – Teściowa uderzyła dłonią w stół.
Julia podskoczyła na krześle, a kredka wypadła jej z rączki. Spojrzałam na córkę i uśmiechnęłam się uspokajająco, choć w środku cała się trzęsłam.
– Wnuczka ma babcię, a wy chcecie ją oddać obcej kobiecie?! – teściowej aż drżała warga.
Mikołaj odchrząknął, ale nie zdążył się odezwać.
– Potrzebujemy kogoś na stałe – powiedziałam szybko, zanim teściowa zacznie kolejną tyradę. – Masz swoje życie, nie zawsze możesz.
– A kiedy niby nie mogłam? – wbiła we mnie spojrzenie. – Zawsze przychodziłam, jak mnie o to poprosiliście.
Świetnie. Teraz to wyglądało, jakbym ją oskarżała.
– Chodzi o stabilność – wtrącił się w końcu Mikołaj. – Opiekunka będzie z Julią codziennie, w tych samych godzinach, a my będziemy spokojni, że ktoś zawsze jest na miejscu.
– A ja to niby co?! Nie nadaję się?!
Próbowałam się opanować, ale w końcu nie wytrzymałam.
– To nie o to chodzi! Masz swoje życie, koleżanki, wizyty u lekarzy, wyjazdy do sanatorium. Potrzebujemy osoby dyspozycyjnej.
Zabrzmiało to gorzej, niż zamierzałam.
– Wspaniale – teściowa wstała gwałtownie. – Już nie będę się wam narzucać.
– Babciu, a bajkę poczytasz? – zapytała Julia.
– Innym razem, słoneczko – odparła Teresa.
Nie spojrzała na mnie ani na Mikołaja, tylko ruszyła do przedpokoju. Drzwi zatrzasnęły się za nią tak mocno, że aż podskoczyłam. Mąż westchnął i przetarł twarz dłonią.
– Myślisz, że to koniec? – spytałam cicho.
– Nie – pokręcił głową.
Miałam złe przeczucia.
Byłam naiwna
Przez kilka dni po tej rozmowie teściowa się nie odzywała. Zero telefonów, żadnych przypadkowych wizyt. Wydawało się, że rzeczywiście odpuściła. Nawet Mikołaj, który znał swoją matkę lepiej ode mnie, uwierzył, że tym razem da nam spokój. Byliśmy naiwni. Pierwszy sygnał, że teściowa wcale nie zamierzała się wycofać, pojawił się w piątek, kiedy opiekunka, zadzwoniła do mnie, stojąc pod przedszkolem.
– Julii nie ma tu już od godziny. Podobno odebrała ją babcia.
Zdenerwowana natychmiast wykręciłam numer teściowej.
– O, dzwonisz – powiedziała z przesadną uprzejmością. – Myślałam, że nie masz czasu.
– Dlaczego bez naszej wiedzy zabrałaś Julkę z przedszkola?
– Bo mnie potrzebowała – odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – A ta twoja… opiekunka? Nie mam do niej zaufania. Lepiej, żeby Julcia była z rodziną.
– Nie masz prawa odbierać jej bez naszej zgody! – syknęłam, starając się nie krzyczeć.
– Dziecko chce być z babcią. Wiesz, co mi powiedziała? Że opiekunka to obca pani, a ja jestem jej rodziną.
Zrobiło mi się gorąco. Wieczorem, gdy Julka bawiła się w swoim pokoju, usiadłam z Mikołajem w kuchni.
– Musisz porozmawiać z matką – powiedziałam.
Westchnął ciężko.
– Spróbuję, ale to nic nie da.
I miał rację. To był dopiero początek.
Zacisnęłam zęby
Nie zdążyłam jeszcze ochłonąć po pierwszym razie, gdy sytuacja się powtórzyła. Opiekunka znów zadzwoniła spod przedszkola, informując mnie, że Julci tam nie było. Tym razem już się nie wściekłam. Bez słowa wsiadłam do samochodu i pojechałam do teściowej. Wiedziałam, że tam znajdę córkę. Drzwi były otwarte. Julia bawiła się na dywanie w salonie, śmiejąc się do babci, która właśnie podawała jej ciasteczko. Gdy córcia mnie zobaczyła, poderwała się na równe nogi.
– Dlaczego jesteś zła?– zapytała z niepokojem.
– Bo babcia nie powinna cię odbierać bez mojej zgody i wiedzy – powiedziałam, próbując się opanować.
Teściowa zmierzyła mnie spokojnym spojrzeniem.
– A ty znów robisz aferę – westchnęła. – Czy ty w ogóle siebie słyszysz?
– Tak, słyszę! I jeszcze raz ci powtarzam: nie masz prawa zabierać mojego dziecka bez mojej wiedzy!
Teściowa skrzyżowała ręce na piersi.
– Twojego dziecka? Może czas, żebyś w końcu zrozumiała, że Julcia nie jest tylko twoja! Jest moją wnuczką i mam prawo się nią zajmować.
– Ale nie za moimi plecami! – Podniosłam głos, a Julia wtuliła się w moją nogę.
– Wiesz, co mi powiedziała? – Teresa uśmiechnęła się drwiąco. – Że opiekunka nie jest rodziną i nie chce z nią zostawać.
Zacisnęłam zęby.
– Julka mówi to, co jej wmówisz.
– Może mówi prawdę?
Serce waliło mi jak oszalałe.
– Wychodzimy – powiedziałam stanowczo, biorąc Julcię na ręce.
Nie spojrzałam na teściową, gdy zatrzaskiwałam za sobą drzwi.
Wiedziałam, że to nie koniec
Wieczorem siedzieliśmy z Mikołajem w kuchni, Julia już spała, ale ja wciąż słyszałam w głowie jej pytanie:
– Mamusiu, dlaczego babcia nie może mnie odbierać? Przecież ona mnie kocha…
Kochała. To było jasne. Ale to nie usprawiedliwiało tego, co robiła.
– Musimy coś z tym zrobić – powiedziałam w końcu, przecierając twarz dłonią. – Nie możemy tak dłużej.
Mikołaj westchnął ciężko.
– Wiem.
– Powiedz jej jasno. Nie może odbierać Julii z przedszkola. Nie może podważać naszych decyzji. Albo się dostosuje, albo… – urwałam, bo sama nie wiedziałam, co będzie „albo”.
– To moja matka.
– Wiem – powiedziałam cicho. – Ale to nasze dziecko.
Następnego dnia Mikołaj pojechał do teściowej. Julka była w przedszkolu, ja w pracy, ale myślami wciąż byłam przy nich. Czekałam na telefon, choć wiedziałam, że to, co usłyszę, wcale mnie nie uspokoi. Nie pomyliłam się.
– Powiedziałem jej wszystko – oznajmił Mikołaj, gdy wrócił. – Że nie może odbierać Julii, że to ostatni raz, że jeśli to się powtórzy, będziemy musieli ograniczyć jej kontakty z małą…
– I co?
– Powiedziała, że jeszcze zatęsknimy.
To nie brzmiało jak ostrzeżenie. Brzmiało jak groźba.
Czułam się jakbym utknęła w koszmarze
Przez kilka dni było spokojnie. Teściowa nie odbierała Julci z przedszkola, nie pojawiała się w naszym domu, nawet nie dzwoniła. Ale ja czułam, że to nie była kapitulacja. To było czekanie. Córeczka zaczęła się dziwnie zachowywać.
–A babcia już mnie nie kocha? – zapytała pewnego wieczoru, kiedy kładłam ją do łóżka.
Zamarłam.
– Skarbie, dlaczego tak myślisz?
– Bo już do mnie nie przychodzi – szepnęła, bawiąc się rogiem kołdry. – I mówiła, że jak opiekunka się pojawi, to ona nie będzie mogła się ze mną bawić.
Miałam ochotę wstać i czymś rzucić. Teściowa wiedziała, jak dotrzeć do Julii. Nie robiła tego otwarcie, ale jej słowa zostawały w głowie czterolatki, zasiewając niepewność.
– Babcia cię kocha – powiedziałam spokojnie. – Po prostu czasami dorośli się kłócą. Ale to nie twoja wina, dobrze?
Julia kiwnęła główką, ale nie wyglądała na przekonaną. Tydzień później teściowa w końcu zadzwoniła.
– Chciałabym zobaczyć Julcię – oznajmiła chłodno.
– Możesz przyjść jutro po przedszkolu – odparłam ostrożnie.
– Wolałabym zabrać ją do siebie.
Zacisnęłam palce na telefonie.
– Nie czuję się z tym komfortowo.
– Więc to koniec? – W jej głosie zabrzmiała uraza. – Nie chcesz, żebym miała kontakt z wnuczką?
Wzięłam głęboki oddech.
– Chcę, ale na naszych zasadach.
– Zobaczymy, czy Julia też tego chce – rzuciła i się rozłączyła.
Wiedziałam, że to jeszcze nie było jej ostatnie słowo.
Muszę być czujna
Teściowa nie przyszła następnego dnia. Ani tego kolejnego. Mikołaj próbował do niej dzwonić, ale nie odbierała. Julia pytała o babcię coraz rzadziej, choć zdarzało się, że zasypiała, trzymając w rączce pluszowego misia, którego od niej dostała. Myślałam, że może to naprawdę koniec i teściowa w końcu dała sobie spokój. A potem, pewnego popołudnia, dostałam wiadomość od jednej z mam z przedszkola.
„Twoja teściowa rozpowiada innym rodzicom, że wasza opiekuna źle traktuje Julię. Że to dziecko boi się obcej kobiety i że powinniście się wstydzić”.
Serce zabiło mi mocniej. Teściowa po prostu zmieniła taktykę. Tego samego wieczora Julka powiedziała:
– Babcia mówi, że jak będę smutna, to mogę zawsze do niej przyjść. Bo u niej zawsze będę szczęśliwa.
Poczułam, jak robi mi się niedobrze. Część mnie chciała wyrzucić z siebie całą złość, wykrzyczeć teściowej prosto w twarz, że ma przestać manipulować moim dzieckiem. Ale wiedziałam, że to bez sensu. Ona nie widziała w tym nic złego. Uważała, że robi to dla dobra Julki. Po raz pierwszy poczułam, że może to nie wojna, którą można wygrać. Po prostu będę musiała się nauczyć żyć.
Olga, 39 lat