„Teściowa była zazdrosna o każdą moją chwilę z mężem. Gdy wprowadziła się do nas bez pytania, musiałam działać”
„Przymykałam oko na drobne przytyki i dramatyczne miny, gdy Andrzej brał mnie za rękę. Udawałam, że nie słyszę jej złośliwych komentarzy. Jednak kiedy pewnego dnia wprowadziła się bez pytania, poczułam, że moje miłosierdzie się wyczerpało”.

- Redakcja
 
Zawsze wiedziałam, że z moją teściową łatwo nie będzie. Już na naszym pierwszym wspólnym obiedzie powiedziała do mojego męża – wówczas jeszcze narzeczonego – że „mam ładny uśmiech, ale pewnie często go nie używam”. Uśmiechnęłam się wtedy, bo co miałam zrobić? Potem było tylko gorzej. W dniu ślubu zapytała mnie, czy naprawdę nie było mi szkoda wydawać tylu pieniędzy na sukienkę, skoro mam „takie biodra”. Serio.
Nie jestem z tych, co od razu skreślają ludzi. Próbowałam. Przymykałam oko na drobne przytyki i dramatyczne miny, gdy Andrzej brał mnie za rękę. Udawałam, że nie słyszę jej złośliwych komentarzy. Jednak kiedy pewnego dnia wprowadziła się bez pytania, poczułam, że moje miłosierdzie się wyczerpało. I choć nie jestem typem jędzy, która rzuca teściowej pod nogi skórki od banana… to tym razem postanowiłam działać.
Zagotowałam się
Zaczęło się w sobotę rano. Myślałam, że to kurier, bo przecież nikt normalny nie wpada bez zapowiedzi. Otwieram drzwi – a tam teściowa.
– No to jestem.
– Słucham…? – wydukałam, zerkając na walizki.
– Andrzejek nie mówił ci? Mieszkanie mi zalało. U mnie nie da się żyć. Na tydzień, góra dwa. I tak powinniście się cieszyć, że to do was, a nie do hotelu – rozejrzała się, jakby już planowała przemeblowanie.
– Nie mówił – przyznałam, czując, jak coś mi się gotuje w środku.
– Typowe.
W tym momencie pojawił się mój mąż. Spojrzał na nią, potem na mnie, i powiedział coś, co kompletnie przelało czarę goryczy:
– Mamo, dobrze, że jesteś! Alinko, może zaparzyłabyś kawę?
– Kawę?! – spojrzałam na niego, jakby upadł na głowę. – Może jeszcze rogaliki upiekę?
Teściowa weszła do środka bez zaproszenia.
– Kochanie… – Andrzej podrapał się po głowie. – Naprawdę nie dało się inaczej…
– Nie? A może dało się po prostu najpierw zapytać mnie, czy jestem zachwycona takim gościem?
– Przecież to tylko kilka dni – rzucił.
– Tak samo mówiłeś, gdy miał tu tylko wpaść twój kolega z gitarą. Mieszkał u nas dwa miesiące.
Spojrzał na mnie jak szczeniak, który zjadł poduszkę.
Wzięłam głęboki oddech
Już pierwszego dnia zorientowałam się, że „chwilowa wizyta” przerodziła się w rodzinny zamach stanu. Siedzieliśmy przy kolacji – ja, Andrzej i teściowa.
– Zrobiłaś ziemniaki z koperkiem? – zapytała, uśmiechając się do mnie jak do kogoś, kto właśnie narysował konia, a miał narysować psa.
– Z koperkiem. Jak zawsze – odpowiedziałam spokojnie.
– Przecież Andrzejek lubi z masłem i mlekiem. Nie mówił ci?
– Mówił.
Andrzej parsknął śmiechem, ale zaraz spoważniał, bo jego mama posłała mu spojrzenie, które wywołałoby trzęsienie ziemi w średnim województwie.
– Zresztą – kontynuowała – nie martw się, jutro zrobię obiad. Taki, jaki lubi mój synek.
– Twój synek ma czterdzieści siedem lat – rzuciłam.
– I co z tego? Dla matki zawsze będzie dzieckiem. Prawda, Andrzejku?
Zamieszał łyżką w zupie, jakby liczył, że się w niej schowa.
– Mama świetnie gotuje – wymamrotał.
Wzięłam głęboki oddech i policzyłam do dziesięciu. Po kolacji poszłam do łazienki, zamknęłam się na klucz i wyjęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.
– Wpadnij. Po co masz się z nimi kisić – odpowiedziała Kasia.
Zostawiłam ich samych. Niech sobie jedzą ziemniaki z masełkiem. Na zdrowie.
Zacisnęłam zęby
Kiedy wróciłam, w całym domu pachniało zupą ogórkową. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę – moje przygotowane wcześniej danie zniknęło. Na jego miejscu pysznił się garnek z podpisem: „Dla Andrzejka”.
– Już jesteś? – teściowa wychyliła się z kuchni, jakby tylko czekała na moją reakcję.
– Aha. A moje jedzenie…?
– Było nieświeże. Wyrzuciłam. Lepiej, żeby mój syn nie miał sensacji żołądkowych, prawda?
Zamknęłam lodówkę powoli.
– Masz zwyczaj grzebać w cudzym jedzeniu?
– Mam zwyczaj dbać o zdrowie rodziny.
Spojrzała na mnie tak, jakby to ona tu była panią domu. Wtedy z salonu wyszedł Andrzej, w piżamie, z telefonem przy uchu.
– Hej, wszystko dobrze? – zapytał.
– Wspaniale. Twoja mama prowadzi kuchnię i zarządza lodówką. Może jeszcze przejmie nasze konto?
– Przecież mówiłem, że to tylko na chwilę. Trochę wyrozumiałości…
– Wyrozumiałość skończyła się, kiedy twoja mama wyrzuciła moje jedzenie. I zaczęła gotować dla „Andrzejka”, który nie miał odwagi nawet mnie zapytać, czy to w porządku.
Teściowa stanęła w drzwiach.
– Dziecko, nie dramatyzuj. Zrobimy jutro twoją zupkę. Ja pomogę.
Zacisnęłam zęby.
Irytowała mnie
Następnego dnia rano obudziłam się wcześnie. Cicho zeszłam do kuchni.
– Dzień dobry! – krzyknęła nagle teściowa, stając w drzwiach jak strażnik porannego reżimu. – Wczoraj wróciłaś późno i myślałam, że…
– Wiem. Musiałam ochłonąć po kolacji pod znakiem mlecznych ziemniaków.
– No, nie każdy musi znać się na gotowaniu – rzuciła z uśmiechem, który mógłby zdzierać tapety.
– A ty? – odparłam, otwierając lodówkę. – Bo chyba nie zauważyłaś, że soli się nie wsypuje jak cukru.
– Zrobiłam, jak Andrzejek lubi. On mówił, że smakowało, prawda? – spojrzała w głąb mieszkania. Andrzej właśnie schodził po schodach.
– Mamo… – mruknął mąż, siadając do stołu, a potem zwrócił się w moją stronę. – Mamy może jeszcze kawę?
– Mamy, ale tylko na jedną filiżankę.– Uśmiechnęłam się słodko.
Teściowa sięgnęła po kubek.
– To będzie dla mnie, bo Alinka nie wygląda na zmęczoną.
Spojrzałam jej prosto w oczy.
– A może się jeszcze położysz na drzemkę. Mam dzisiaj ważne spotkanie w pracy.
– O, naprawdę? – teściowa zapytała z miną niewiniątka.
– Mamo, proszę cię… – jęknął mąż.
– Może byś się czasem odezwał, bo jak tak dalej pójdzie, to twoja mama będzie ci musiała prać bokserki przez resztę życia.
Ekspres zapiszczał. Kawa była gotowa. Dla mnie.
Nie wytrzymałam
Tydzień później miałam już dość. Znikały moje kosmetyki, dziwnym trafem mój ręcznik wylądował w koszu na pranie. Kulminacja nastąpiła w sobotę. Wchodzę do sypialni, a teściowa siedzi na naszym łóżku.
– Co ty tu robisz?
– Chciałam się położyć na chwilę, ale wasz pokój jest lepiej nasłoneczniony. Poza tym, skoro Andrzejek tu śpi, to i ja mogę, prawda?
– Nie – odpowiedziałam sucho. – Nie możesz.
Do pokoju wszedł Andrzej.
– Co się dzieje?
– Twoja mama właśnie urządza sobie sjestę w naszej sypialni – powiedziałam.
– No bo tu jest przyjemnie. Andrzejku, pamiętasz, jak ci śpiewałam kołysanki? – rozczuliła się, jakby była w reklamie czekolady.
– Albo ona wraca do siebie, albo ja wyprowadzam się na weekend do mojej siostry. I nie wracam, dopóki tu będzie.
Teściowa spojrzała na syna dramatycznie, jakby zaraz miała zemdleć.
– Synku, chyba nie pozwolisz, żeby ta kobieta mnie wyrzuciła?
– Mamo, faktycznie trochę przesadziłaś – powiedział cicho.
– Nie, kochanie – poprawiłam go. – twoja mama się tu urządziła jak w pałacu.
Postawiłam na swoim
Teściowa wyjechała dwa dni później. Spakowała się w milczeniu, choć nie omieszkała rzucić kilku bomb emocjonalnych:
– Mam nadzieję, że Andrzejek nie będzie chodził głodny… Wiesz, jak to jest z kobietami z karierą. Zaczynają od zupy w proszku, a kończą na rozwodzie…
Nie odpowiedziałam. Stałam w progu z filiżanką kawy, spokojna. W końcu zrobiłam miejsce dla siebie. Dla nas. A nie dla niej i jej pomysłów na wspólne życie z dorosłym synem. Pojechała z fochami, trzaskając drzwiami i wmawiając sobie, że „nigdy tu nie była mile widziana”. Andrzej próbował ją pocieszać, ale dość nieporadnie. Po raz pierwszy to ja byłam tą, z którą musiał się liczyć. Wieczorem usiedliśmy na kanapie.
– Przepraszam. Wiem, że powinienem od razu stanąć po twojej stronie.
– Mhm – odpowiedziałam. – W sumie lepiej późno niż wcale.
– Już nigdy nie dam jej kluczy – dodał poważnie.
– Mam nadzieję.
Spojrzał na mnie, a potem mnie przytulił. Wtedy właśnie zrozumiałam, że nie chodzi o wygraną. Chodzi o granice. I o to, żeby umieć je postawić, nawet jeśli ktoś uważa, że „tylko chce pomóc”.
Alina, 42 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Nad grobem dziadka zrozumiałem coś ważnego. Niespodziewane spotkanie na cmentarzu naprawiło wszystkie lata milczenia”
 - „Przyłapałam mojego teścia na zdradzie, ale milczałam jak grób. Kryłam go, bo też miałam swój brud za paznokciami”
 - „Dawałam wnukom po 100 zł za odwiedziny i źle się to skończyło. Babcia na własne życzenie stała się bankomatem”