„Teściowa celowo uwikłała moją żonę w romans. Może nie jestem zięciem na medal, ale bez przesady”
„Teściowa od początku nie pałała do mnie sympatią. Zawsze miała coś do powiedzenia, choć nigdy wprost. Magda tego nie widziała, albo udawała, że nie widzi. Robiła to bardzo umiejętnie. A ja? Tolerowałem to. Dla świętego spokoju. Dla Magdy. Błąd. Jędza tylko czekała na okazję, żeby uderzyć”.

- Redakcja
Byliśmy małżeństwem przez sześć lat. Bez większych dramatów, bez cichych dni i bez zdrad – przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Kochałem ją i uważałem, że jestem szczęściarzem. Mieliśmy swoje zwyczaje: sobotnie śniadania na balkonie, wieczory z winem i filmem, czasem krótkie wypady za miasto. Niby nic nadzwyczajnego, ale wystarczało. Jedyną rysą w tym obrazku była jej matka – teściowa. Od początku nie pałała do mnie sympatią. Trzymała dystans, ale w sposób, który było trudno otwarcie nazwać niechęcią. Zawsze miała coś do powiedzenia, choć nigdy wprost. Magda tego nie widziała, albo udawała, że nie widzi. A ja? Tolerowałem to. Dla świętego spokoju. Dla Magdy. Dopiero później zrozumiałem, że ta tolerancja była moją największą pomyłką. Teściowa tylko czekała na okazję, żeby uderzyć.
Teściowa robiła aluzje
Wpadła do nas bez zapowiedzi, jak zwykle. Przyniosła słoik ogórków. Magda była w pracy, więc utknąłem z nią sam w kuchni. Zaproponowałem kawę, a ona, zamiast podziękować, rzuciła:
– A Magda często teraz wychodzi?
– Jak zwykle. Praca, joga, czasem z dziewczynami... – odpowiedziałem ostrożnie.
– Z dziewczynami, mhm... – kiwnęła głową z teatralnym zamyśleniem. – Ta jedna... Kaśka chyba? Ona ma bardzo... rozrywkowe towarzystwo.
Zignorowałem to. Ale potem było gorzej.
– A wiesz, że ostatnio ktoś widział Magdę na mieście? Z jakimś facetem. I to nie był kolega z pracy.
– Co pani sugeruje? – spytałem, próbując się nie zagotować.
– Ja? Nic. Tylko tak sobie myślę... Żebyś się nie zdziwił kiedyś.
Zatrzasnąłem zmywarkę mocniej, niż powinienem. Gdy Magda wróciła, próbowałem udawać, że wszystko gra, ale nie mogłem przestać myśleć o tych słowach. A potem zaczęły się drobiazgi: raz nie wróciła na noc, bo „zasiedziała się z dziewczynami”, raz wróciła strasznie późno, gdy mówiła, że tylko wychodzi po bułki.
A teściowa? Jakby od niechcenia rzucała kolejne zdania pełne trucizny.
– Taka młoda, ładna... Kto by pomyślał, że wytrzyma z jednym facetem tyle lat.
Zacząłem się zastanawiać. Może jednak coś było na rzeczy?
Oddalałem się od żony
Nie powiedziałem jej nic. W głowie miałem cały galimatias, ale na zewnątrz udawałem, że wszystko jest po staremu. Zacząłem się wycofywać. Zamykałem się w swoim świecie, a Magda zaczęła to zauważać.
– Kamil, co się z tobą dzieje? – zapytała któregoś wieczoru, siadając obok mnie na kanapie.
– Nic. Zmęczony jestem – rzuciłem krótko, nie odrywając wzroku od telewizora.
– Tydzień jesteś zmęczony. Już ze mną nie rozmawiasz, nie pytasz, co u mnie... – mówiła spokojnie, ale z cieniem żalu w głosie.
– Przecież wszystko wiem – odburknąłem, sam nie wiedząc, co chcę przez to powiedzieć.
Z każdą kolejną godziną samotności w mojej głowie rósł niepokój. Przypominałem sobie każde „dziwne” zachowanie Magdy. Te późne powroty. Ukradkowe spojrzenia. Śmiech, kiedy pisała z kimś na telefonie i od razu go chowała, gdy tylko wchodziłem do pokoju. A teściowa? Teściowa dolewała benzyny do ognia.
– Widziałam Magdę ostatnio na rynku. Z jakimś wysokim brunetem. Trzymali się blisko – powiedziała, jakby mimochodem, przy niedzielnym rosole.
– Może to był ktoś z pracy? – próbowałem nie brzmieć jak zazdrosny idiota.
– Może. Ale rzadko się człowiek przytula do kolegów z pracy, nie? – uśmiechnęła się słodko.
Z każdym dniem oddalaliśmy się coraz bardziej.
Odkryłem coś przypadkowo
To był zwykły piątek. Wróciłem wcześniej z pracy, bo szef rozchorował się nagle i odwołał zebranie. W domu nikogo miało nie być. Magda była jeszcze w biurze, cisza. Usiadłem z kawą w kuchni, zamierzałem trochę poczytać. Ale wtedy usłyszałem głos dochodzący z sypialni. Podszedłem pod drzwi, a tam... na naszym łóżku jak basza leżała teściowa. Widocznie wpadła z zakupami, jak zwykle i poszła się zdrzemnąć, a ja nie zauważyłem butów, ani kluczy w przedpokoju. Rozmawiała w najlepsze przez telefon z jakąś przyjaciółką.
– Halina, mówiłam ci, że Kamil się niczego nie domyśla. Jeszcze trochę i sam odejdzie. Tylko muszę mu trochę „dopomóc”.
Potem z drugiej strony doleciały do mnie jakieś niezrozumiałe zdania. Ale teściowa odpowiedziała wyraźnie:
– Ja wiem, że Magda zasługuje na kogoś lepszego. Ten nudziarz tylko ją ogranicza. I wiesz co? Już prawie się udało. On sam się od niej odsuwa. To będzie dla niej najlepsze. Po tym jak mnie potraktował na weselu Ani, nigdy mu tego nie zapomnę. Myślał, że może mnie ignorować przy całej rodzinie. Pajac jeden. Załatwię go na perłowo.
Krew odpłynęła mi z twarzy. To wszystko... to nie Magda. To nie zdrada. To gra. Intryga. Zemsta. Jej matki. Wszystkie elementy układanki wskoczyły na miejsce. Poczułem, jakby mnie ktoś uderzył w splot słoneczny.
Zadzwoniłem do Magdy.
– Musimy porozmawiać. I to dzisiaj. Wieczorem. Nie wymigasz się.
Jak mieliśmy z tym żyć?
Usiedliśmy naprzeciwko siebie, jak obcy. Magda próbowała się uśmiechać, ale widziała, że coś jest nie tak.
– O co chodzi? – zapytała ostrożnie. – Coś się stało?
– Podsłuchałem rozmowę twojej matki – zacząłem. – Przez przypadek. Ale wystarczyło.
Zbladła.
– Co słyszałeś?
– Że wszystko, co mi mówiła, było kłamstwem. Że mnie nienawidzi, bo rzekomo ją kiedyś zlekceważyłem. Że nastawia mnie przeciwko tobie od miesięcy. Że robi to z zemsty.
Magda wstała. Chodziła po pokoju jak rozjuszona lwica.
– Wiedziałam... Wiedziałam, że coś jest nie tak! Ale myślałam, że to moja paranoja! Ona od zawsze próbuje mną sterować. Wtrąca się, komentuje... A ja jej jeszcze broniłam.
– Wiesz, co jest najgorsze? Że zaczynałem wierzyć w jej słowa. Że ty... że masz kogoś. Że coś ukrywasz.
– Nigdy cię nie zdradziłam! – krzyknęła z płaczem. – Ale ona mi mówiła, że ty coś podejrzewasz. Że jesteś o mnie zazdrosny. I że może to dobrze. Że mężczyzna, który się boi, bardziej kocha...
– Przecież to chore.
– Całe życie jej słuchałam. Teraz już wiem, że to był błąd. Ale ja cię kocham, Kamil. Nie odwracaj się ode mnie.
– Chcę być z tobą, kocham cię. Tylko nie wiem, jak mamy dalej z tym żyć?
Matka wie najlepiej?
Pojechałem do niej następnego dnia. Sam. Magda nie chciała mieć z tym nic wspólnego. „Zrób, co musisz” – powiedziała tylko. Stałem pod drzwiami dobre pięć minut, zanim zadzwoniłem. Otworzyła jak zwykle – z uśmiechem, jakby nic się nie stało.
– Kamil! Co za niespodzianka! Magdy nie ma?
– Przyszedłem do pani sam, musimy coś sobie wyjaśnić.
– Och? – Uśmiech zgasł. – Co się stało?
– Podsłuchałem pewną rozmowę. Pani i przyjaciółki. Wszystko wiem.
Teściowa zamarła.
– Podsłuchałeś?
– Tak. I wie pani co? Nie sądziłem, że można być aż tak mściwym. Naprawdę wierzyła pani, że rozwalenie nam małżeństwa to jakiś rodzaj sprawiedliwości?
– Kamil... ja tylko chciałam chronić Magdę. Ty ją ograniczasz. Gaśnie razem z tobą. Zasługuje na więcej.
– A kto dał pani prawo do decydowania o tym, czego ona potrzebuje?
– Matka wie najlepiej – rzuciła chłodno. – I nie zniosę, żeby moja córka marnowała życie z kimś takim jak ty. Przeciętnym. Niewidzialnym.
– Może i jestem przeciętny. Ale kocham ją. A pani? Pani ją tylko kontroluje.
Odwróciłem się bez słowa. Wychodząc, czułem, że właśnie skończył się pewien rozdział.
Zaufanie to delikatna sprawa
Wróciłem do domu, a Magda czekała na mnie w kuchni. Nie pytała, co powiedziała jej matka. Może nie chciała wiedzieć, może znała odpowiedź. Usiadłem naprzeciwko niej i przez chwilę milczeliśmy.
– I co teraz? – zapytała w końcu.
– Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Chciałbym powiedzieć, że wszystko będzie jak dawniej, ale... nie jestem pewien, czy jeszcze potrafimy być tamtymi ludźmi.
Spojrzała mi w oczy.
– Ja też nie wiem. Ale chcę spróbować.
Spróbowaliśmy. Próbowaliśmy przez kolejne tygodnie – z lepszymi i gorszymi dniami. Rozmowy, płacz, wspomnienia, ostrożny dotyk, jakbyśmy się znów poznawali. Ale złe ziarno zostało zasiane. To, co raz pękło, trudno zlepić bez śladu. Teściowa? Przestała istnieć w naszym życiu. Magda zerwała kontakt, przestała odbierać telefony. Odcięła się, jak chirurg usuwa martwą tkankę. I choć bolało ją to bardziej, niż przyznawała, wiedziała, że inaczej się nie da.
Zaufanie to delikatna sprawa. Trzeba lat, żeby je zbudować, a wystarczy jedno kłamstwo – jedno obrzydliwe kłamstwo – żeby wszystko się zawaliło. Dziś jesteśmy razem, ale inaczej. Mniej beztroscy, bardziej ostrożni. Jakbyśmy ciągle sprawdzali, czy grunt pod stopami się trzyma. Czasem łapię się na tym, że patrzę na Magdę z pytaniem w oczach. A ona wtedy bierze moją dłoń i mówi:
– Już nigdy nie pozwolę nikomu wejść między nas.
Chciałbym w to wierzyć. Naprawdę. Ale teraz już wiem, jak bardzo łatwo jest kogoś stracić. Nawet gdy ten ktoś śpi obok ciebie.
Kamil, 35 lat
Czytaj także:
- „Cały rok ciułaliśmy na wakacje w Chorwacji, żeby przeżyć koszmar. Nie wierzę, że zapłaciliśmy majątek za takie coś”
- „Kupiłam dzieciom kilogram dorodnych czereśni i woreczek bobu. Wydałam na to niemały majątek, a one tylko kręciły nosem”
- „Teściowa wiecznie ma minę kwaśną jak rabarbar. Skaczę wokół księżnej, a ta i tak kręci swoim wścibskim nosem”