Reklama

Kiedy urodził się nasz syn, myślałam, że teraz będzie już tylko lepiej. Czułam, jak wszystko się zmienia – nasze życie nabiera nowego sensu. Jakub był szczęśliwy, ja uczyłam się być mamą, a nasz dom wypełniał śmiech dziecka. To miał być najpiękniejszy czas w moim życiu, ale szybko zaczęłam czuć, że nie wszystko jest takie, jak sobie wymarzyłam.

Reklama

Przytłaczała mnie swoimi radami

Elżbieta, moja teściowa, od samego początku była zaangażowana. Z jednej strony byłam jej wdzięczna – przywoziła zupy, przynosiła ubranka, opowiadała, jak wychowywała swoich synów. Ale każde jej zdanie kryło w sobie coś więcej. „Może przykryj go cieplejszym kocykiem?” albo „Dlaczego nie karmisz go piersią?”. Na początku starałam się nie przejmować, ale z czasem te drobne uwagi zaczęły przeradzać się w otwartą krytykę. Czułam, jakby każdy mój ruch był obserwowany i oceniany. Zamiast cieszyć się macierzyństwem, zaczęłam bać się, że każda moja decyzja będzie kwestionowana. Najbardziej bolało jednak to, że Jakub wydawał się tego nie zauważać.

Pierwsze tygodnie po powrocie ze szpitala były trudne, ale piękne. Mały płakał w nocy, uczyłam się go karmić, Jakub pomagał mi, jak mógł. W tym czasie Elżbieta była u nas codziennie. Przynosiła obiady, pytała, czy czegoś nam nie potrzeba. Byłam wdzięczna za jej pomoc, ale szybko zaczęłam zauważać, że jej wizyty mają drugie dno. Pewnego dnia, gdy przygotowywałam mleko, zapytała:

– Dlaczego karmisz go butelką?

Zamarłam na chwilę.

– Jest mi tak wygodniej – odpowiedziałam spokojnie. – Poza tym najważniejsze, że mały dobrze przybiera na wadze.

Elżbieta zmarszczyła brwi, jakby moja odpowiedź była nie do przyjęcia.

– Wygodniej? Natalio, macierzyństwo to nie wygoda. To poświęcenie. Dzieci wyczuwają takie rzeczy.

Nie odpowiedziałam. W mojej głowie pojawiła się lawina myśli, ale żadnej nie odważyłam się wypowiedzieć na głos. W tym momencie do kuchni wszedł Jakub.

– Mamo, daj spokój – rzucił, sięgając po szklankę. – Natalia wie, co robi.

– Wiem, że chcecie dobrze – westchnęła Elżbieta – ale takie podejście to prosta droga do problemów. Kiedyś zrozumiecie.

Po jej wyjściu próbowałam porozmawiać o tym z Jakubem.

– Ona po prostu chce pomóc – powiedział, wzruszając ramionami. – Nie bierz tego tak do siebie.

Ale ja nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Każda rozmowa z Elżbietą była jak przypomnienie, że w jej oczach nie jestem wystarczająco dobrą matką.

Wszystko robiłam źle

Z czasem uwagi Elżbiety stawały się coraz częstsze. Było ich tyle, że zaczęłam unikać jej wizyt. Nie chciałam kłótni, ale czułam, że każda rozmowa kończy się w ten sam sposób – krytyką i moim poczuciem winy.

Pewnego dnia, kiedy poszliśmy na wspólny spacer, znowu usłyszałam coś, co sprawiło, że poczułam, jak narasta we mnie złość.

– Dlaczego on znowu nie ma czapki? – zapytała Elżbieta, spoglądając na mnie z wyrzutem. – W taki chłód to prosta droga do przeziębienia.

Starałam się zachować spokój.

– To tylko krótki spacer. Pediatra mówił, żeby nie przegrzewać dziecka.

Elżbieta spojrzała na mnie, jakby nie wierzyła własnym uszom.

– Pediatra? A co on może wiedzieć? Dziecko to nie książkowa teoria. Zdrowy rozsądek jest najważniejszy. Widać, że mu zimno.

Jakub próbował interweniować.

– Mamo, proszę, przestań. Mały jest zdrowy, nic mu nie brakuje.

– Ale co ty możesz wiedzieć? – rzuciła ostro. – Nie ty spędzasz z nim całe dni.

Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Jakub spojrzał na mnie z zakłopotaniem, ale nie powiedział nic więcej. Wracając do domu, próbowałam wyrzucić z głowy jej komentarze, ale one wracały. Wieczorem, gdy próbowałam porozmawiać z Jakubem, usłyszałam to samo, co zawsze.

Ona po prostu się martwi. Taką ma naturę.

Czułam się coraz bardziej samotna.

Wtedy już przesadziła

Sytuacja osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy Elżbieta zaproponowała, żeby zostawić syna pod jej opieką na cały dzień.

– Wychowałam dwóch synów – powiedziała z dumą. – Wiem, co robię.

– Jeszcze nie czuję się gotowa – odpowiedziałam spokojnie, choć czułam, że zaraz wybuchnę.

Jej uśmiech zniknął.

– Nie czujesz się gotowa, czy po prostu mi nie ufasz?

– To nie kwestia zaufania – tłumaczyłam. – Po prostu robię to na swój sposób.

– Twój sposób? – rzuciła z kpiną. – Krzywdzisz go, bo nie pozwalasz mu mieć kontaktu z rodziną.

Nie wytrzymałam.

– Mamo, proszę, przestań – powiedziałam, starając się nie krzyczeć.

Ale Elżbieta nie zamierzała ustąpić.

Myślisz, że jesteś idealna? Że wiesz wszystko lepiej? Może kiedyś zrozumiesz, że tylko próbowałam ci pomóc.

Nie chcąc dalej tego słuchać, wyszłam z pokoju. Jakub wszedł do sypialni kilka minut później.

– Ona tego nie zrozumie – powiedziałam cicho.

– Może po prostu powinniśmy jej dać trochę czasu – zaproponował.

Nie odpowiedziałam.

Liczyła na moje przeprosiny

Po ostatniej rozmowie z Elżbietą relacje stały się jeszcze bardziej napięte. Z jednej strony czułam ulgę, że przestała odwiedzać nas tak często, ale z drugiej widziałam, jak bardzo Jakub to przeżywa. Siedział wieczorami zamyślony, często patrzył na telefon, jakby czekał na wiadomość od matki.

– Twoja mama obraziła się na mnie? – zapytałam któregoś wieczoru, chociaż znałam odpowiedź.

– Nie wiem, co się z nią dzieje – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Rzadziej się odzywa, ale może potrzebuje trochę czasu.

Czas? Wiedziałam, że to nie czas jest problemem. Elżbieta nieustannie skarżyła się reszcie rodziny. Dowiedziałam się o tym od kuzynki Jakuba.

– Elżbieta mówi, że trzymasz małego pod kloszem – powiedziała mi pewnego dnia. – Że nie pozwalasz jej na nic.

Zacisnęłam zęby, czując, jak złość we mnie narasta. Wieczorem poruszyłam ten temat z Jakubem.

– Twoja mama mówi rodzinie, że nie pozwalam jej widywać wnuka – zaczęłam, starając się zachować spokój.

Jakub westchnął, jakby to, co mówiłam, było zbyt ciężkie do uniesienia.

– A czego oczekujesz? – zapytał, patrząc na mnie z rezygnacją. – To moja mama.

– Oczekuję, że w końcu jej powiesz, żeby przestała mnie krytykować – odpowiedziałam, próbując powstrzymać łzy. – Musisz postawić granice.

– Nie chcę wybierać między wami – powiedział w końcu cicho.

– Ale musisz – odpowiedziałam, spoglądając mu w oczy. – Nie proszę cię, żebyś zerwał z nią kontakt, ale nie pozwól, żeby wciąż stawiała mnie w złym świetle.

Jakub nie odpowiedział. Wiedziałam, że w głębi serca rozumiał, co chcę powiedzieć, ale nie miał odwagi, by to przyznać. Napięcie w naszym domu rosło. Jakub stał się bardziej wycofany, a ja coraz częściej czułam, że jestem w tej walce sama.

Postaram się jakoś to przełknąć

Po kilku tygodniach milczenia Jakub w końcu zdecydował się na rozmowę z matką. Widziałam, jak zbiera się na odwagę – chodził po domu niespokojnie, zastanawiając się, co powiedzieć.

– Nie mogę tak dłużej – powiedział mi w końcu. – Muszę z nią porozmawiać.

Kiedy wrócił po spotkaniu, wyglądał na zmęczonego, ale jednocześnie lżejszego.

– I jak? – zapytałam ostrożnie.

– Powiedziałem jej, że musi przestać krytykować twoje decyzje – przyznał, opadając na kanapę. – Na początku była zła. Twierdziła, że chce tylko pomóc, ale potem zaczęła mówić, że może rzeczywiście powinna się wycofać.

Zaskoczyły mnie te słowa. Następnego dnia Elżbieta zadzwoniła do mnie. Jej głos brzmiał spokojniej niż zwykle.

– Natalio, wiem, że różnie bywało między nami – zaczęła. – Ale zależy mi na tym, żebyśmy miały lepsze relacje.

Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

– Dziękuję, że mama to mówi – wydusiłam w końcu. – Też chciałabym, żebyśmy lepiej się dogadywały.

Podczas kolejnego obiadu atmosfera była wyraźnie inna. Elżbieta była bardziej powściągliwa, choć wciąż zdarzały się momenty, gdy próbowała dać mi „dobre rady”. Po powrocie do domu Jakub uśmiechnął się do mnie.

– Może nie będzie idealnie, ale przynajmniej coś się zmienia – powiedział.

Spojrzałam na niego i poczułam, że pierwszy raz od dawna jesteśmy na dobrej drodze. Nie zniknęły całkowicie napięcia – wciąż zdarzały się drobne uwagi, czasem niepotrzebne komentarze. Ale teraz czułam, że mam prawo powiedzieć, co myślę, i że moje słowa mają znaczenie. Jakub także się zmienił. Zamiast unikać konfliktów, zaczął bardziej stawać po mojej stronie. Jego zaangażowanie sprawiło, że nasze małżeństwo znów zaczęło się wzmacniać.

Reklama

Natalia, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama