„Teściowa każdego dnia z uśmiechem na twarzy zmieniała moje życie w piekło. Wszystko dlatego, że jestem ze wsi”
„Doprowadzała mnie do szału — wielka paniusia. Byłam dla niej jakąś cwaną panienką z biedoty wiejskiej. Stresowała mnie sama jej obecność. Jej niechęć była wręcz namacalna. Zagięłam parol na jej synalka i jego majątek, a pewnie i chciałam wygryźć mamuśkę. Co za potworne babsko!”.

- Redakcja
Każdej nocy przewracam się z boku na bok i nie mogę zasnąć. Wiem, że za chwilę usłyszę sunące z wolna bambosze Reginy. To moja teściowa. Idzie powolutku, trochę jakby się bała, a trochę jakby się czaiła. Miałam problemy ze snem i dzięki temu zrozumiałam, że babcia Regisia prawdopodobnie już od lat nocami nie śpi. Nie śpi, tylko spaceruje niczym zjawa po zatopionym w nocnej ciemności domu. Kiedy ją jednak zagadnęłam na ten temat, zaprzeczyła kategorycznie.
– A dajże spokój, moja droga – miłym epitetom zawsze towarzyszył przenikliwy wzrok, od którego miało się ochotę wzdrygnąć. – Nasz ród słynie z morowego snu, śpimy niczym susły. Nigdy nie było u nas żadnych problemów ze snem, ani żadnych uczuleń czy alergii, jak u ciebie. Jesteśmy stworzeni z mocniejszych materiałów, nie to co teraz.
Teściowa była tzw. lepszego sortu
Tak, rzeczywiście, lepszy sort. Już od lat muszę znosić to, że Regina, uważa się za kogoś z wyższej kasty, niż ja i moja rodzina. Dawno temu, gdy mój Krzysiek przyprowadził mnie na pierwsze spotkanie ze swoją matką, byłam potwornie stremowana. I przejęta. Musiałam się nasłuchać o kobiecie wielkiej mocy, która samotnie opiekowała się dzieckiem, wychowując je na dumnego przedstawiciela swego rodu. Dziecko owo miało też wdrukowane przekonanie o tym, że świat leży u jego stóp, wystarczy, że będzie tego chcieć.
Wydawała mi się bardzo nobliwą, szlachetną i wręcz wielkoświatową damą, którą mogłam się zachwycać tylko z oddalenia. Jej twarz sprawiała wrażenie poczciwej i łaskawej. Wpływ na moje wyobrażenie na jej temat miały prawdopodobnie powieści w romansowym klimacie, które w tamtym czasie były moimi ulubionymi czytadłami. Pech!
Bardzo chciałam się z nią zaprzyjaźnić i zyskać uznanie w jej oczach. W końcu była matką mojego ukochanego. Długo dobierałam stylizacje na dwa dni, które miałam tam spędzić. Wybrałam też klasyczny, minimalistyczny makijaż na tę okazję. Żeby było szlachetniej i bardziej dostojnie. Cokolwiek miało to wówczas znaczyć. Chciałam być godna, szacowna i pasować do tego wspaniałego rodu.
Regina miała dom w urokliwym małym miasteczku, którego historia sięgała jeszcze przedwojennych czasów. Czasy prosperity się skończyły, ale maleńkie uliczki miały jeszcze ten kurortowy sznyt i piękne dekoracyjne budownictwo. Czuło się w nich tę niesamowitą atmosferę minionego stulecia. Coś wspaniałego.
Ja, dziecko z peerelowskiego osiedla, bawiłam się raczej na trzepaku i w zwyczajnej piaskownicy. Daleko mi było do znawczyni architektonicznych perełek czy zaawansowanego ogrodnictwa, ale bardzo mi się podobał dziki i zagadkowy ogród, którym otoczona była ich posesja i willowy dekoracyjny budynek.
– Przepiękny dom – nie omieszkałam od razu zauważyć.
– Potrzebna całkowita renowacja – Krzyś, od dziecka tu przebywający, podchodził do wszystkiego bardzo praktycznie i rzeczowo. – Strasznie dużo pieniędzy potrzeba na to wszystko, nie mogę teraz pozwolić sobie na takie inwestycje. Może dawną świetność uda się jeszcze za jakiś czas przywrócić. Głównie mama za tym optuje. Dla niej to rodzaj pielęgnowania tradycji, przetrwania rodu. Ja trochę inaczej do tego podchodzę. Historia nie ma dla mnie aż takiego znaczenia.
Nie przypadłam jej do gustu
Mój ówczesny ukochany tym samym pozwolił mi wejść do tego ich innego naznaczonego przeszłością świata, który wcześniej był tylko jego i matki. Nigdy bym nie przypuszczała, że to skąd pochodzę, będzie miało aż takie znaczenie dla kogoś innego.
Dla Reginy miało. Olbrzymie.
Przywitała się ze mną kulturalnie, ale natychmiast mogłam poczuć, że spod tego wyśmienitego wychowania i obycia wyziera niechęć, dystans i chłodna kalkulacja. Nie przypadłam jej do gustu. O poranku, kiedy cichutko wymykałam się do łazienki, żeby nikogo nie obudzić usłyszałam Krzysztofa z matką. Nie mogłam się oprzeć i natychmiast nadstawiłam mojego robotniczo-chłopskie ucha.
– Miałam nadzieję, że pójdziesz do ołtarza z Polą. Wspaniale razem się prezentowaliście, pasowaliście do siebie jak ulał. – Pola nie dość, że piękna, dobrze wykształcona, to jeszcze z naszych kręgów. Przynajmniej człowiek od razu wie z kim ma do czynienia.
– Mamo, nie zaczynaj znowu – obruszył się Krzysiek, momentalnie przyjmując pozę besztanego dziecka.
– Tak, no to oczywiste, że myślimy nie zawsze tylko rozumem. Zwłaszcza mężczyźni. Ale miałam w sobie to oczekiwanie, że Pola stanie się częścią naszej rodziny. Niestety, co się stało, to się nie odstanie… – Regina przycichła i znienacka wystrzeliła – Skąd ty wytrzasnąłeś tę dziewczynę? I skąd, na miłość boską, jej rodzicom przyszło do głowy dać jej na imię Blanka? – wzdrygnęła się niezauważalnie, ale jednak. – Czy ty w tym czasie nie byleś przypadkiem jeszcze z Polą? Czy to nie Blanka ją wygryzła?
– Mamo, zlituj się! – Krzysztof już nie miał siły tego wysłuchiwać. I dobrze.
– Ja się do niczego nie mieszam, po prostu rozmawiamy o tym i o owym. To twoje życie. Ale zastanawiam się… Że jednak obrotne to dziewczę, ta cała Blanka, Polę wystraszyła i cyk już jest na jej miejscu.
Niewiele brakowało, a wpadłabym tam jak burza, żeby utrzeć nosa tej szlachciance Reginie i zadać kłam jej niewybrednym komentarzom. Jaka Pola? Nic mi o niej nie wiadomo. Krzysztof nigdy nie wspominał o innej dziewczynie. Regina zasiała ziarno niepewności w mojej głowie i miało to wpływ na naszą relację. Od razu się posprzeczaliśmy. Regina, jednak umiesz w intrygi!
Chciałam, żeby Krzysiek mi wytłumaczył co to była za cudowna Pola, a on z kolei prosił mnie bym nie wygadywała głupot. Doszliśmy do porozumienia dopiero w drodze powrotnej, w samochodzie. Gdy dobrotliwa Regina przestała wywierać na nas presję.
Ostatecznie wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w Warszawie. W odległym mogłoby się wydawać miejscu od mamusi Reginy, która nigdy się nie wtrąca przecież w życie prywatne swojego dorosłego syna. Wszystko szło dobrze i można było sądzić, że teściowa mnie zaakceptowała. Nigdy nie powiedziała do mnie złego słowa, ale jakoś tak między wierszami i swoim zachowaniem dawała mi znać, że jest mi bardzo niechętna. To wszystko było tylko między nią a mną. Mój mąż niczego nie wyczuwał, był kompletnie poza tą sytuacją.
Nie cierpiałam jej i kropka
Regina mimo tej niechęci do mnie, wspaniale opiekowała się naszymi dziećmi i chyba bardzo je kochała. Była to jedyna rzecz, która pozwalała nam się jakoś porozumieć. Ale nie lubiłyśmy się, więc rzadko do tego dochodziło. Sama obecność Reginy działała na mnie stresująco. Nie cierpiałam jej i tego jak mnie traktuje.
Myślała o mnie, jak o jakiejś lafiryndzie, która uwiodła jej bezbronnego synalka i zmusiła do ślubu. Nie mieściło mi się to w głowie i miałam o to żal. Było to okrutne i niesprawiedliwe.
I tak to życie jakoś płynęło. Udawałyśmy, że jesteśmy w dobrych stosunkach, ale pod powierzchnią pielęgnowałyśmy wzajemną niechęć i pretensje. Nie było źle, bo nie było częstych spotkań. Krzysiek jeździł do niej z dziećmi, a ja miałam zawsze coś ważnego do zrobienia w tym czasie. Gdy Regina nas odwiedzała, miałam sztuczny uśmiech przylepiony do twarzy i tylko czekałam aż wizyta dobiegnie końca.
Nagle jednak zamieszaliśmy razem. Krzysztof to wymyślił, nie bez powodu, ponieważ trzeba było odnowić wreszcie willę Reginy.
– Mamo, musisz zamieszkać u nas, przecież nie możesz siedzieć tam, jak wszystko będzie w przebudowie – wyjaśniał swojej kochanej rodzicielce.
Regina nie chciała się zgodzić i długo trwało zanim się na to zdecydowała, ale kiedy zaczął się remont łazienki i problemy z wodą, nie miała wyjścia. Przyjechała, a ja starałam się najmilej jak tylko umiem ją przyjąć. Dzieci były zachwycone. Niestety nic nie szło jak po maśle.
Zaczęłam chorować
Byłam mocno przewrażliwiona na jej punkcie, ciągle zestresowana, a w nocy nie mogłam w ogóle spać. Bałam się, że gdzieś chodzi i robi nie wiadomo co po nocy. Ciągle myślałam o tym, że nie podoba się jej, że wyszłam za jej syna. Daj spokój, mówiłam sobie w myślach, trochę przesadzasz. Kocha dzieci, nie wywołuje awantur, nie wprowadza swoich zwyczajów. Może i nie, ale działała mi po prostu na nerwy. Mój mąż wpadł jednocześnie w tym czasie na kolejny genialny pomysł.
– Może mama zamieszkałaby z nami na zawsze? – zapytał niewinnie przy obiedzie. Prawie zakrztusiłam się swoim kotletem. – Dobrze się mama trzyma oczywiście, ale lata lecą. Poza tym razem zawsze raźniej. My będziemy się mamą opiekować, dzieci będą zachwycone twoją obecnością. Willę możemy wynająć i będzie mama miała swoje pieniądze na wygodne życie.
Regina się zmieszała i wyglądała trochę jakby ją strach obleciał.
– Syneczku bardzo dobry pomysł, ale… – szukała na gwałt dobrego argumentu – Moje zamierzenia są nieco odmienne – wymyśliła na poczekaniu.
– O, to ciekawe. Co masz na myśli? – zapytał Krzysztof z troską i prawdziwym zainteresowaniem.
Regina natychmiast odzyskała swój wigor i kontrolę. Byłam przekonana, że właśnie wymyśliła coś idealnego. Nie miała ochoty mieszkać z synową, ale za nic w świecie nie chciała dopuścić do tego, by Krzysztof się o tym dowiedział. Byłam wręcz pełna podziwu dla jej kunsztu konwersacji i pomysłowości. W tej jednej sprawie byłyśmy idealnie do siebie podobne – nasza wzajemna niechęć była tylko nasza i nikt nie musiał o tym wiedzieć. A już na pewno nie Krzysiek.
– Moja przyjaciółka Emilia niedawno owdowiała i wraca do Polski z Wiednia. Chce osiąść na stare lata w rodzinnych stronach. Chcę jej zaproponować wspólne mieszkanie w naszej willi, o którą tak wspaniale zadbałeś. – Już jej prawdę mówiąc nakreśliłam delikatnie ten plan i widać było, że bardzo się cieszy i bardzo jej to odpowiada. Ja będę miała towarzystwo, a w dodatku… myślałam również, czy by nie wynająć pokoi jakimś letnikom i kuracjuszom. Emilia mogłaby mi w tym też pomóc.
– Mamo, no co też mama! Przecież wy już obie macie swoje lata, a prowadzenie takiego wynajmu to jest ostra harówka. Dzień w dzień – Krzysiek naprawdę miał dobre intencje.
– Synku, co ty mówisz! Emilia jest ode mnie młodsza, ze cztery lata co najmniej! – Regina nie dawała za wygraną. – Poza tym, nie chcę wam siedzieć na głowie. Macie swoją rodzinę. Wiem, że byłam ciężarem. Zrozumiałam wszystko.
Podała mi dłoń, a ja wyciągnęłam swoją. Zawarłyśmy swój tajemny pakt, o którym nigdy miał się nie dowiedzieć jej syn, a mój mąż. Nie chciałyśmy, by się niepotrzebnie denerwował. Miałyśmy też wątpliwości czy w ogóle wiedziałby o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.
Jak dorosnę chcę być jak Regina
Przebudowa willi się zakończyła, a wraz z nią teściowa mogła wrócić do siebie i tak się też stało. Jej wyprowadzka z naszego domu naprawdę dobrze wypłynęła i na nią, i na mnie. Wreszcie skończyła się moja bezsenność. Regina też ma się świetnie, twierdzi, że czuje się jakby jej ubyło lat.
Wyszło szydło z worka i rzeczywiście chyba byłyśmy na siebie uczulone. Jak jesteśmy z dala od siebie jest znacznie lepiej. Teraz niemal darzę ją sympatią, po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach w naszym życiu. Krzysiek zawsze przekazuje mi od niej życzenia zdrowia i mamy do niej pojechać na święta. Nawet nie czuję do tego pomysłu niechęci. Będzie na pewno ciekawie.
Może to już czas zapomnieć o tym co było? I o jej bardzo przykrych słowach na mój temat. Oczywiście jeśli i ona zadeklaruje chęć poprawy i trochę doceni własną synową.
Blanka, 29 lat