Reklama

Od lat znosiłam złośliwości teściowej. W każdym jej spojrzeniu, w każdym słowie czułam tę samą pogardę. Byłam dla niej niewystarczająca – zbyt słaba, zbyt niedoświadczona, by być godną jej syna. Mój mąż starał się łagodzić napięcia, a ja z wdzięcznością przyjmowałam jego wysiłki. Ale odkąd go zabrakło, moje życie zmieniło się w koszmar. Maria nie przestawała mnie oskarżać o jego śmierć, a ja nie miałam już siły na obronę. Każda rozmowa, każda wizyta kończyła się kłótnią i poczuciem winy. Często myślałam o tym, żeby zerwać z nią kontakt, ale wciąż czułam się związana obietnicą, którą złożyłam Pawłowi.

Reklama

Podejrzewałam, że to pomyłka

Pewnego dnia w skrzynce pocztowej znalazłam list z kancelarii prawnej. Nie miałam pojęcia, o co może chodzić, ale czułam, że nie wróży to nic dobrego. Pojechałam do kancelarii z drżącym sercem. Mecenas przyjął mnie w swoim eleganckim gabinecie. Gdy usiadłam, patrzył na mnie z mieszanką ciekawości i powagi.

– Mam dla pani ważne wieści – zaczął z namysłem. – Pani teściowa sporządziła testament, w którym zapisała pani cały swój majątek.

Spojrzałam na niego w szoku. Teściowa wielokrotnie podkreślała, że nie da mi „złamanego grosza”. Podejrzewałam, że to jakaś pomyłka.

– Ale jak to możliwe? – wydusiłam w końcu.

Mecenas pochylił się do przodu, składając dłonie w trójkąt.

– Testament został sporządzony niedawno, a jego treść jest jednoznaczna.

W mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Czy to możliwe, że Maria mimo wszystko coś do mnie czuła? Może to był jej sposób na zadośćuczynienie?

Krew odpłynęła mi z twarzy

Mecenas kontynuował, a jego słowa wywróciły wszystko do góry nogami.

Jest jednak pewien warunek – powiedział. – Otrzyma pani cały spadek, jeśli zobowiąże się pani do opieki nad testatorką do końca jej życia.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Musiałam spędzić lata u boku kobiety, która mnie nienawidziła? W głowie huczało mi tysiąc myśli. Jak mogła to zrobić?

– Ale przecież... – próbowałam zrozumieć logikę tej decyzji.

Mecenas spojrzał na mnie współczująco.

– Rozumiem, że to dla pani trudne. Nie muszę mówić, jak ciężka jest to decyzja.

Czułam się jak w pułapce. To była jedyna szansa na zabezpieczenie finansowe, ale czy warto było płacić za to swoim zdrowiem psychicznym? Czy teściowa naprawdę sądziła, że mogłabym zrezygnować z własnego życia, żeby dbać o jej potrzeby?

Byłam tylko pionkiem w grze

Nie mogłam pozostawić tego bez wyjaśnień. Musiałam jak najszybciej porozmawiać z teściową. Odwiedziłam ją następnego dnia, a serce waliło mi jak młot. Gdy weszłam do jej mieszkania, przywitała mnie z kpiącym uśmiechem, jakby czekała na to spotkanie.

– No i co, podoba ci się niespodzianka? – zapytała z drwiną w głosie.

Więc to kolejna forma kontroli? – odpowiedziałam, próbując ukryć drżenie głosu.

Teściowa wzruszyła ramionami.

– Nazwij to, jak chcesz. Ale teraz to ty musisz być dla mnie dobra, nie ja dla ciebie.

Słowa teściowej były jak policzek. Czułam, że zrobiła to celowo, chcąc mieć nade mną władzę do samego końca. Zawsze lubiła manipulować ludźmi, a teraz miała w rękach najpotężniejsze narzędzie.

– Dlaczego to robisz? – spytałam z rezygnacją.

– Nie chcę, żeby moje pieniądze poszły na obcych – odpowiedziała beznamiętnie.

Patrzyłam na nią, próbując zrozumieć, co nią kierowało. Czy naprawdę byłam tylko pionkiem w jej grze? Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, która zaważy na mojej przyszłości.

Biłam się z myślami

Z mieszkania teściowej wyszłam z poczuciem ciężaru na sercu. Potrzebowałam wsparcia, dlatego postanowiłam spotkać się z przyjaciółką. Spotkałyśmy się w małej kawiarni, gdzie mogłam wyrzucić z siebie wszystko, co mnie gnębiło.

– To jakaś absurdalna sytuacja – zaczęłam, opowiadając jej o testamencie i warunku.

Magda patrzyła na mnie z wyrazem niedowierzania.

Czy naprawdę chcesz opiekować się kimś, kto przez lata cię upokarzał? – zapytała troską w głosie.

Westchnęłam ciężko, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. Całe życie czekałam na chwilę, kiedy będę mogła być niezależna, a teraz taka szansa pojawiła się, ale za jaką cenę?

– Pomyśl o sobie, o swojej przyszłości – mówiła dalej Magda. – Masz prawo do szczęścia.

Biłam się z myślami. Teściowa przez lata była źródłem mojego cierpienia, a teraz miała być kluczem do mojej wolności. Stanęłam przed ostatecznym wyborem – zgodzić się i cierpieć jeszcze kilka lat czy odrzucić spadek i zacząć nowe życie bez toksycznej teściowej? Musiałam zastanowić się, czy warto było walczyć o coś, co nigdy nie przyniosło mi szczęścia.

Wreszcie byłam wolna

Po wielu bezsennych nocach i rozmowach z Magdą podjęłam w końcu decyzję. Pewnego ranka, gdy świat budził się do życia, zdecydowałam się odwiedzić kancelarię. Miałam nadzieję, że uda mi się odzyskać spokój, którego tak bardzo potrzebowałam.

– Pani Anno... – zaczął mecenas, gdy tylko usiadłam w jego gabinecie.

Przerwałam mu zdecydowanym gestem.

– Zdecydowałam, mecenasie. Nie mogę przyjąć tego spadku – powiedziałam z ciężkim sercem, ale i poczuciem ulgi.

Mecenas przyjął to z profesjonalną rezerwą, ale dostrzegłam cień zrozumienia w jego oczach.

– Rozumiem. To była trudna decyzja, ale jestem pewien, że podjęła pani właściwą – odpowiedział z szacunkiem.

Wyszłam z kancelarii z uczuciem, jakby wielki ciężar zniknął z moich barków. Wreszcie byłam wolna.

– Może po raz pierwszy to ja zdecyduję o sobie – pomyślałam, patrząc na jasne niebo.

Nie miałam pojęcia, co przyniesie przyszłość, ale byłam gotowa stawić jej czoła z podniesioną głową. Moja historia pełna manipulacji i prób przejęcia nade mną kontroli dobiegła końca, a ja mogłam wreszcie zacząć nowy rozdział, wolny od przeszłości, która mnie więziła. Może szczęście było tuż za rogiem, czekając, aż po nie sięgnę.

Reklama

Anna, 46 lat

Reklama
Reklama
Reklama