Reklama

Michał… Kiedyś miałam wrażenie, że jesteśmy drużyną. Teraz coraz częściej czuję się jak samotna zawodniczka na lodowisku, ślizgająca się wśród jego obojętności. Zawsze był spokojny i zamknięty w sobie, ale kiedyś potrafił mnie rozbawić, objąć, zauważyć. Dziś bardziej przypomina współlokatora niż partnera. Nasze rozmowy ograniczają się do „kupiłem mleko” i „gdzie są moje skarpetki”. A kiedy przychodzi kryzys – chowa się za ścianą milczenia.

Reklama

Rozmawiałam o tym z Basią, moją przyjaciółką. Gadamy często wieczorami, jak dzieci już śpią i mamy czas się „wygadać” przez telefon.

– No i znowu... Poszliśmy do jego mamy na kolację. Wiesz, że nic nie było dla mnie? Nic. A jak odmówiłam ciasta, to tylko rzuciła, że wymyślam.

– Serio? A Michał?

– Nic. Uśmiechnął się i nalał sobie herbaty.

– Magda... Ty tak nie możesz. Ile można się tłumaczyć z tego, że nie jesz glutenu.

– Wiem. Ale ostatnio z Michałem... Coraz trudniej się dogadać. Jakbym mówiła do ściany.

– Musisz coś z tym zrobić. Albo go obudzić, albo... – zawiesiła głos.

– Albo? – spytałam cicho, choć znałam odpowiedź.

Kolacja u teściów

Wiedziałam, że to będzie trudne popołudnie, ale nie sądziłam, że aż tak. Już w samochodzie czułam napięcie. Michał prowadził z kamienną twarzą, jakbyśmy jechali na badanie techniczne, a nie na rodzinny obiad. Siedziałam obok, patrzyłam przez okno i starałam się nie myśleć o tym, co może mnie czekać.

Teściowa przywitała nas w swoim stylu – serdecznym, ale przesadnym, jakby chciała pokazać, że to ona tu rządzi. Michał wszedł pierwszy, ja zdjęłam buty i rozejrzałam się po salonie, gdzie już czekał stół pełen dań. Zupa grzybowa, pieczone ziemniaki, kotlety schabowe, kompot, ciasto z kruszonką. Wiedziałam, że nie tknę niczego poza surówką z marchewki. Westchnęłam cicho i usiadłam.

– Magdusia, częstuj się, wszystkiego dużo – powiedziała teściowa z uśmiechem. – Mam nadzieję, że zupa ci posmakuje.

– Dziękuję, ale... nie mogę – powiedziałam grzecznie. – W grzybowej jest mąka, prawda?

– Mąka? Oj, dziecko, no jest, ale co to szkodzi... Jeszcze niedawno jadłaś wszystko – dodała z przesadnym zdziwieniem.

Spojrzałam na Michała. Siedział naprzeciwko mnie i kroił kotleta. Ani drgnął. Nie podniósł wzroku. Udawał, że nie słyszy.

– Dziękuję, naprawdę nic nie szkodzi, mam ze sobą coś bezglutenowego – odpowiedziałam, czując jak gardło robi mi się ściśnięte.

– No widzisz, jaka zaradna – rzuciła z przekąsem teściowa i zaczęła nakładać ziemniaki mężowi.

Kolacja minęła w napięciu. Mówiłam niewiele. Michał rozmawiał z ojcem o jakimś serwisie samochodowym, jego matka zagadywała wnuka, a ja siedziałam jak gość z innego świata. Kiedy w końcu wróciliśmy do domu, zdjęłam płaszcz i stanęłam w przedpokoju.

– Michał, mogę zapytać, czemu nic nie powiedziałeś, kiedy twoja matka znowu zaczęła swoje przytyki?

– A co miałem powiedzieć? – zapytał spokojnie, zdejmując buty.

– Nie wiem. Może że nie życzysz sobie takich komentarzy? Że jestem twoją żoną i mam prawo nie być obrażana przy stole?

– Przecież to nie było nic takiego – odparł, wzruszając ramionami.

– Nie było?! – podniosłam głos. – Siedziałam jak idiotka, nie mogłam zjeść niczego, a ona jeszcze to podkreślała. A ty? Udawałeś, że nie słyszysz. Jak zwykle.

– Magda, nie dramatyzuj – rzucił krótko i poszedł do kuchni.

Zostałam sama w przedpokoju. Czułam, że coś we mnie się gotuje. Wcale nie chodziło o zupę ani o ziemniaki. Chodziło o to, że od miesięcy byłam w tym wszystkim sama.

Michał wrócił z herbatą.

– Chcesz?

– Nie. Dziękuję – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Weszłam do sypialni i zamknęłam drzwi. Siedziałam w półmroku i próbowałam zapanować nad sobą. Czułam wściekłość i jednocześnie głęboki smutek. Czy on naprawdę nie widzi, co się dzieje? Czy nie rozumie, że ja już nie mam siły udawać, że wszystko jest dobrze?

Mąż wolał milczeć, niż wziąć moją stronę

Rano obudziłam się wcześniej niż zwykle. Michał jeszcze spał, oddychał miarowo, z twarzą zwróconą w stronę ściany. Przez chwilę leżałam bez ruchu, ale wiedziałam, że nie dam rady tak po prostu wstać i zacząć dnia, jakby nic się nie stało. Przeszłam do kuchni, zaparzyłam herbatę i usiadłam przy stole. Czekałam, aż Michał się obudzi. Czułam, że nie chcę już więcej udawać, że mnie to nie dotyka. Że jestem silna.

– Dzień dobry – powiedział, wchodząc do kuchni w dresie.

– Michał, musimy pogadać – powiedziałam, zanim zdążył wyjąć mleko z lodówki.

– O czym?

– O wszystkim. O twojej matce. O tym, co wczoraj powiedziała. O tym, że zignorowałeś to całkowicie.

Wzruszył ramionami.

Nie chciałem robić sceny.

– Ale pozwoliłeś, żeby mnie upokarzała. Znowu. Jakby to było normalne. Jakby to było w porządku, że nie mogę zjeść obiadu i jeszcze dostaję złośliwy komentarz. I że nikt mnie nie broni.

– Magda, ty naprawdę znowu zaczynasz? Myślałem, że przestaniesz się tak przejmować.

– Widzisz, właśnie o to chodzi. Ty nic nie widzisz. Dla ciebie to tylko „komentarz”. A ja mam dość. Dość bycia osobą, która wiecznie ma się dostosować. Do twojej matki. Do twojego milczenia. Do twojego braku reakcji.

– Przecież nie mogę ciągle się z nią kłócić. Ona zawsze się czepia. Zawsze ma do mnie pretensje – powiedział już trochę głośniej.

– Więc co? Dla świętego spokoju wolisz pozwolić jej mnie ranić? Udajesz, że nic się nie dzieje, bo nie chcesz słyszeć, że jesteś nieudacznikiem? Serio, Michał? Ja mam to znosić tylko po to, żebyś miał spokojną relację z mamusią?

– Przestań. To nie tak.

– A jak? Wytłumacz mi. Bo ja naprawdę nie wiem. Mam wrażenie, że jestem sama w tym związku. Że liczy się tylko to, żebyś ty miał wygodnie. Żeby nikt się na ciebie nie obraził. Ja się mogę obrażać, ja mogę cierpieć – ale byle mama była zadowolona?

Michał odwrócił wzrok. Zamilkł. Wiedziałam, że już się zamknął w swojej skorupie.

– To dla ciebie nie ma znaczenia, że czuję się jak powietrze? Że nie rozmawiamy? Że nie wiem, czy w ogóle jeszcze mnie lubisz, nie mówiąc o kochaniu?

– Magda, nie wiem, czego ode mnie chcesz – powiedział w końcu cicho. – Ja po prostu chcę, żeby w domu było spokojnie.

– A ja chcę, żeby w tym domu ktoś mnie widział. I słyszał. I żeby mnie wspierał.

Poczułam, że głos mi drży. Zanim zdążyłam dokończyć, Michał wyszedł z kuchni. Zostawił mnie przy stole. Zostałam z kubkiem zimnej herbaty i poczuciem, że nic się nie zmieniło.

Ostatnia szansa

Przez kolejne dni niemal się nie odzywaliśmy. Michał siedział przy komputerze z miną jakby nic się nie stało. Pracował, przeglądał wiadomości, czasem coś zanotował. Ja krzątałam się po domu, ale bardziej przypominało to dryfowanie niż życie. Unikaliśmy się, choć mieszkaliśmy razem. Wieczorem stałam przy oknie, patrzyłam w ciemność i liczyłam krople deszczu na szybie. Usłyszałam jego kroki, potem pytanie:

– Chcesz herbaty?

– Nie, dziękuję – odpowiedziałam, nie odwracając się.

To było wszystko. Żadne z nas nie miało siły, by coś jeszcze z siebie wydusić. Michał usiadł na kanapie, znów zatopił się w ekranie. Nie zapytał, co czuję. Nie próbował wyjaśnić. Ja też nie miałam już siły. „Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Może już nie chcę” – pomyślałam, ściskając dłonie w kieszeni bluzy. Chciałam, żeby mnie przytulił. Albo żeby chociaż spojrzał. Ale nie zrobił nic.

Leżeliśmy w łóżku, każde na swoim boku, jak dwa samotne głazy. Nie było koca, który by to przykrył. Nie było słowa, które by to przebiło. Słyszałam, jak Michał oddycha – płytko, nierówno. On też nie spał. Ale nie powiedział nic. Ja też milczałam. Myślałam o wszystkim, co się między nami rozgrywało przez ostatnie miesiące. O rozmowach, które nie doszły do skutku. O gestach, które nie zostały wykonane. O ciszy, która z dnia na dzień robiła się gęstsza. Byłam zmęczona. Nie samotnością. Tylko tą walką bez walki.

„Czasem myślę, że byłoby mi lżej, gdybyśmy się po prostu pokłócili naprawdę. A nie znikali w tej naszej cichej wojnie” – szeptałam w myślach, wpatrując się w ciemność. Wiedziałam jedno – jeśli nic się nie zmieni, odejdę. Może nie jutro. Może nie za tydzień. Ale przyjdzie dzień, w którym się spakuję i wyjdę bez awantur i bez pożegnania. Tylko dlatego, że nie będę już miała siły zostać. Ale dziś jeszcze zostałam. Jeszcze.

Magdalena, 30 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama