„Teściowa na mój widok robiła kwaśną minę. Myślałam, że mną gardzi, ale gdy poznałam prawdę, zrobiło mi się jej żal”
„Po raz pierwszy jej oczy nie były chłodne. Były... zmęczone. Zmęczone tym, co nosiła w sobie przez lata. I wtedy, po raz pierwszy, zamiast złości, poczułam coś innego”.

- Redakcja
Moja teściowa nigdy nie powiedziała tego wprost, ale czułam to w każdym jej spojrzeniu, każdej uwadze, każdym krótkim „aha”, gdy próbowałam się do niej zbliżyć. Wchodziłam do jej domu i czułam się jak nieproszony gość. Nigdy nie mówiła wprost. To były małe, kąśliwe komentarze – o kurzu na półce, o sosie „trochę za rzadkim”, o tym, że Michał lubił inne rzeczy, „jak jeszcze był w domu”. Na początku się starałam. Naprawdę. Przynosiłam ciasto, proponowałam wspólne spacery, przymykałam oczy na te docinki. Ale im bardziej się starałam, tym gorzej było. Michał? On tylko wzdychał.
Przez lata nie rozumiałam, skąd ta niechęć. Próbowałam różnych teorii: może nie podobało się jej, że Michał mnie wybrał? Może czuła, że zabrałam jej syna? Może po prostu... przypominałam jej coś, czego nie chciała pamiętać? Ale zanim to wszystko zrozumiałam, musiałam przejść przez piekło milczącej rywalizacji.
Zamarłam z widelcem w dłoni
– Podaj sałatkę, Natalko – rzuciła teściowa, nie odrywając wzroku od Michała, który właśnie nakładał sobie rosół. – Zawsze lubiłeś tę z ananasem, prawda, synku?
– Prawda – mruknął Michał, nieco zakłopotany. – Ale Natalia robi też świetną z rukolą, mówiłem ci.
Teściowa uniosła brwi.
– Rukola? – powtórzyła z miną, jakby usłyszała o trutce na szczury. – Teraz kobiety nie wiedzą już, jak dbać o mężczyznę. Same zieleniny, egzotyki, byle tylko nie ugotować porządnego obiadu.
Zamarłam z widelcem w dłoni. Znów ta sama scena.
– Ale ta z rukolą naprawdę mu smakuje – powiedziałam cicho, może zbyt cicho.
Teściowa spojrzała na mnie chłodno. W jej oczach było coś, co znałam dobrze – pogarda. Odsunęła talerz i zaczęła zbierać serwetki.
– Jak byłam młodą żoną, to gotowanie dla męża było świętością. Zawsze ciepły obiad, porządek, cisza. A teraz? Teraz wszystko na opak. Kobiety z doktoratami, co to nie one, ale jak się synowi skarpetki kończą, to nagle nie wiedzą, gdzie się pierze.
Michał westchnął.
– Mamo, daj spokój – powiedział. – To nie konkurs.
– A może właśnie, że konkurs, synku – uśmiechnęła się. – Tylko ty o tym nie wiesz.
Nie wytrzymałam.
– Może jej po prostu jesteś zazdrosna – powiedziałam ostro, zanim zdążyłam się ugryźć w język. – Może o to chodzi?
– Niektórych rzeczy nigdy nie zrozumiesz, bo nie byłaś na moim miejscu.
Zrobiło się cicho. Michał spuścił wzrok. Czułam, jak moje serce wali jak oszalałe. Pierwszy raz nazwałam to, co krążyło nad nami od lat.
Spojrzałam na nią inaczej
– Dlaczego mnie nie lubisz? – zapytałam, patrząc teściowej prosto w oczy.
Siedziałyśmy w jej kuchni. Michała nie było, zabrał naszego syna do parku. Miałam godzinę. Godzinę na coś, co powinno się wydarzyć lata temu.
– Nie wszystko jest o tobie, dziewczyno – odparła, mieszając herbatę, jakby właśnie przeglądała prognozę pogody, a nie odbierała komuś poczucie bycia częścią rodziny.
– Ale przecież ja się staram! – głos mi zadrżał, ale nie odpuściłam. – Starałam się od początku. I co dostałam? Milczenie. Zimne spojrzenia.
– Może ty po prostu nie jesteś... tą osobą – wzruszyła ramionami.
– Tą osobą? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Co to w ogóle znaczy?
Teściowa przez chwilę milczała. W końcu westchnęła, spojrzała gdzieś poza mnie, jakby mówiła do kogoś, kogo tu nie było.
– Nie wiesz nic o stracie – powiedziała cicho. – I dobrze. Może kiedyś zrozumiesz.
– Stracie?
– Przestałam być dla niego najważniejsza – mówiła dalej.
– Przecież to naturalne – próbowałam zrozumieć.
– Że mnie zostawił? – warknęła. – Przestał dzwonić co dzień. Nie pytał o radę. Nie siadał do mojej zupy. Już nie mówił „mamo, a pamiętasz jak...”. Tylko: „Natalia mówiła, Natalia uważa, Natalia się nie zgadza...”.
Siedziałam w milczeniu. Bo co miałam powiedzieć? Że mnie to boli?
– Zrobiłam coś nie tak? – zapytałam szeptem.
– Nie – odparła. – Po prostu... przypominasz mi o czymś, co wolałabym zapomnieć.
Po raz pierwszy jej oczy nie były chłodne. Były... zmęczone. Zmęczone tym, co nosiła w sobie przez lata. I wtedy, po raz pierwszy, zamiast złości, poczułam coś innego. Zaciekawienie. I żal.
Nie mogłam tego słuchać
Nie chciałam podsłuchiwać. Naprawdę nie chciałam. Ale ich głosy dochodziły zza cienkiej ściany.
– Nie chciałam, żeby Natalia wiedziała – powiedziała Danuta. – Że mnie porzucił. Że wybrał młodą.
Michał milczał. A potem westchnął.
– Mamo, ona nie jest tamtą kobietą. To nie jej wina.
– Ale jej wiek, jej włosy, to jak patrzy, jak się śmieje... To wszystko takie znajome. Jak wtedy, jak wtedy on przestał wracać do domu.
– Wiem. Ale ja naprawdę cię proszę – jego głos złagodniał. – Daj jej szansę. Ona cię nie atakuje. Ona się boi.
– Boję się. Boję się, że znowu zostanę sama.
Nie mogłam już dłużej stać i słuchać, jak rozmawiają o mnie beze mnie. Weszłam do salonu. Michał odwrócił się gwałtownie.
– Ja już wiem – powiedziałam cicho. – Ale nie jestem nią. Nie jestem kobietą, która ci odebrała męża.
Teściowa spuściła głowę. Jej ręce drżały.
– On zostawił mnie dla kobiety w twoim wieku – powiedziała nagle. – Byłam wtedy pewna, że to koniec świata.
– Nie miałam o tym pojęcia – wyszeptałam.
– Może teraz wszystko się zmieni – dodał Michał.
Teściowa spojrzała na nas, jakby pierwszy raz nas widziała razem. I skinęła głową.
– Może.
Byłam w szoku
Siedziałyśmy przy herbacie. Teściowa nalała mi herbaty do filiżanki z cienkiej porcelany – tej, która wcześniej zarezerwowana była „na wyjątkowe okazje”. I może właśnie dlatego to spotkanie miało inny smak.
– Zawsze myślałam, że jesteś silna – powiedziałam w końcu.
– Bo tak miało wyglądać – uśmiechnęła się gorzko. – Ale kiedy człowiek zostaje sam... Zaczęło się od delegacji. Tak to się zwykle zaczyna. Pracował więcej, wracał później. Coraz mniej pytał, coraz mniej słuchał. Aż w końcu wrócił tylko po walizki.
Zamilkła. Palce zacisnęły się na filiżance.
Patrzyłam na nią ze smutkiem.
– On miał być moim partnerem do końca, ale wybrał młodszą.
– Przykro mi. Nie musisz mnie lubić – powiedziałam. – Ale chcę, żebyśmy się szanowały. Choćby dla Michała. Choćby dla wnuka.
Kiwnęła głową. Oczy miała lekko załzawione, ale nie płakała. Byłam w szoku. Przez tyle lat myślałam, że jest zimna, złośliwa, zawistna. A to była tylko kobieta, która kiedyś kochała. I została sama.
Tylko westchnęłam
Siedzieliśmy w kuchni, a nasz synek rysował coś przy stole. Cisza między nami nie była już ciężka. Była spokojna. Taka, która pojawia się, gdy wreszcie wypowie się to, co przez lata było tłumione.
– Teraz to rozumiem – odpowiedziałam.
– Cieszę się – Michał spojrzał na mnie z jakąś nową czułością. – Bo przez chwilę naprawdę się bałem, że już się nie dogadacie nigdy.
– To chyba nie o dogadywanie chodzi – westchnęłam. – Ale o zobaczenie siebie nawzajem. Bez masek.
Po południu poszłam z synem do teściowej. Sama nas zaprosiła. To była pierwsza taka wizyta, która nie wynikała z przymusu ani tradycji. A przynajmniej tak chciałam w to wierzyć. Otworzyła drzwi i uśmiechnęła się do wnuka.
– Dzień dobry, przystojniaku – powiedziała, kucając, by go przytulić. Potem spojrzała na mnie i nieśmiało, prawie bezgłośnie, dodała: – Dziękuję, że przyszłaś.
To jedno zdanie ważyło więcej niż wszystkie wcześniejsze wizyty razem wzięte.
Zrozumiałam ważną rzecz
Zawsze myślałam, że jestem poszkodowana. Że musiałam walczyć o miejsce w rodzinie, o szacunek, o spokój. Dziś widzę, że byłam tylko jedną z bohaterek. Że każda z nas miała swoją wersję tej samej historii. Teściowa nie była tylko „zimną wiedźmą”, jak czasem mówiłam w myślach. Była kobietą, która straciła męża. I nie miała dokąd z tym bólem pójść. Byłam dla niej jak lustro. To nie ja byłam jej wrogiem. To wspomnienie. A ja? Ja przez lata myliłam niechęć z zazdrością, ciszę z pogardą, a milczenie z brakiem szacunku. Dziś wiem, że to nie było o mnie. Że nie każda rana jest widoczna na pierwszy rzut oka. I nie każda kobieta, która rani, robi to z okrucieństwa. Czasem to tylko obrona.
Nie jesteśmy przyjaciółkami. Nie siedzimy razem przy kawie i nie dzwonimy do siebie po radę. Ale jest coś innego. Czasem spojrzy mi w oczy i nie odwróci wzroku. Czasem pogłaszcze wnuka po głowie i powie: „Masz fajną mamę”. A ja wiem, że to nie jest pusty gest. To próba. Budowania mostu. Powoli. Z ostrożnością. Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem, czy zaufamy sobie na tyle, by mówić o rzeczach ważnych. Ale wiem, że coś się zmieniło. Że czasem największą rywalką nie jest inna kobieta. Ale własny cień przeszłości. A kiedy ten cień zaczyna mówić, warto go wysłuchać.
Natalia, 35 lat
Czytaj także:
- „Zamiast przed telewizorem, czas spędzam w garażu, a żona i tak narzeka. Zrobiła coś, przez co poważnie myślę o rozwodzie”
- „Samotną podróż po Tajlandii zmieniłam na flirt z przystojniakiem. Nasza znajomość miała nieoczekiwany finał”
- „Zamknęłam wieko trumny męża i odetchnęłam z ulgą. Nad morzem dostałam wiatru w żagle i nową iskrę”