Reklama

Życie małżeńskie to nie bajka. Każdy, kto myśli, że po ślubie codzienność staje się prostsza, nie do końca rozumie, na co się pisze. Od pięciu lat jestem mężem wspaniałej kobiety, choć nasza relacja nie zawsze jest usłana różami. Praca, dom, praca, dom – tak wygląda moja codzienność. Każdego dnia zmagam się z obowiązkami zawodowymi, próbując jednocześnie znaleźć czas dla żony. Monotonia bywa przytłaczająca, ale przecież trzeba iść naprzód, prawda?

Reklama

Kłamstwo ciężyło mi na sercu

Pewnego dnia, w jednym z tych rzadkich momentów, gdy znalazłem chwilę dla siebie, spotkałem kogoś nowego. Nie było to zaplanowane. To była zwykła rozmowa w kolejce, ale miała w sobie coś, co sprawiło, że zacząłem inaczej patrzeć na swoje życie. Poczułem, że brakuje mi tego dreszczyku emocji, czegoś nowego, co wyrwałoby mnie z codziennego schematu. Myśl o spotkaniu tej nowej znajomej powracała do mnie jak natrętna melodia. Czy to etyczne? Pewnie nie. Ale kto nie marzy o chwili oddechu od rutyny? To spotkanie obudziło we mnie chęć do działania.

Postanowienie, by spotkać się z nową znajomą, przyszło do mnie jak błyskawica. W środku zwyczajnego dnia pracy, gdy siedziałem przy biurku i przeglądałem kolejne raporty, nagle zdałem sobie sprawę, że muszę to zrobić. Ale jak? Jak wytłumaczyć żonie, że chcę się spotkać z inną kobietą? Kłamstwo samo wypłynęło z moich ust, zanim zdążyłem je przemyśleć.

– Kochanie, muszę dzisiaj zostać dłużej w pracy. Ważne spotkanie – powiedziałem, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie.

– Ale przecież mieliśmy dzisiaj obejrzeć film, na który czekałam od tygodnia – odpowiedziała z lekkim zawodem w głosie.

W mojej głowie toczyła się walka. Czy to, co robię, jest słuszne? Przecież nigdy jej nie okłamywałem, a teraz to? Czułem, jak kłamstwo ciąży mi na sercu jak głaz, ale nie potrafiłem się wycofać.

– Wiem, kochanie. Ale szef się uparł. Obiecuję, że jutro to nadrobimy – zapewniłem.

Żona westchnęła z rezygnacją, a ja poczułem falę ulgi. Kłamstwo przeszło gładko, przynajmniej na razie. Ale co dalej? Czy dam radę udźwignąć ciężar tego oszustwa?

Czułem się lekki

Kawiarnia tętniła życiem, a ja, z lekkim drżeniem rąk, wszedłem do środka. Ona już tam była, siedziała przy stoliku, uśmiechając się, gdy mnie zobaczyła. Była jak łyk świeżego powietrza. Podszedłem i usiadłem naprzeciw niej, próbując ukryć swoją nerwowość.

– Cześć. Cieszę się, że przyszedłeś – powiedziała z uśmiechem, który mógłby rozjaśnić każdy ponury dzień.

– Cześć – odpowiedziałem, starając się, by mój głos brzmiał pewnie. – Też się cieszę. Właściwie potrzebowałem tego spotkania.

Rozmowa toczyła się naturalnie, jakbyśmy znali się od lat. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy sobie o małych, codziennych rzeczach. Czułem się lekki, a cały świat na zewnątrz przestał istnieć. Była inna niż wszystko, co znałem, a jej spojrzenie było pełne ciepła i zainteresowania.

– Co słychać w pracy? – zapytała, opierając brodę na dłoni, patrząc na mnie z uwagą.

– Ach, wiesz, te same stare historie – zaśmiałem się, a ona razem ze mną.

Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się i zamarłem. Przy stoliku obok siedziała moja teściowa. Serce zabiło mi mocniej, a w głowie pojawiło się tysiąc myśli. Co teraz? Jak uniknąć katastrofy? Próbowałem zachować spokój, ale mój umysł już przestawał działać racjonalnie. Co, jeśli mnie zauważy? Co powiem?

Próbowałem udawać, że nic się nie dzieje, że spotkanie toczy się dalej. W głowie miałem tylko jedno: nie zwracać uwagi na teściową. Rozmawiałem dalej, ale każde słowo wydawało się odległe, jakby nie należało do mnie. Starałem się skupić na rozmowie, ale co chwilę kątem oka zerkałem w stronę teściowej. Miałem wrażenie, że moja nowa znajoma również zauważyła zmianę w moim zachowaniu, ale na szczęście nie pytała. Wydawało mi się, że czas zwolnił, a każda sekunda była wiecznością.

Moje serce zamarło

Teściowa odwróciła głowę w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Moje serce zamarło. Przez krótką chwilę patrzyła na mnie, jakby próbując sobie przypomnieć, skąd mnie zna. To jedno spojrzenie wywołało lawinę myśli. Co, jeśli podejdzie? Jak wytłumaczę swoją obecność? Podjąłem desperacką próbę uniknięcia konfrontacji. Wbiłem wzrok w filiżankę kawy, modląc się w duchu, by nie przyszło jej do głowy się przywitać. Ale w uszach dźwięczały mi jej słowa, które do mnie docierały z fragmentów rozmowy z koleżankami.

– No wiesz, dzisiaj mój zięć ma ważne spotkanie w pracy. Jakby to dobrze ująć... Taki on zawsze zapracowany... – słyszałem jej głos, który z każdą chwilą nabierał coraz większego znaczenia.

Nie miałem wyboru. W mojej głowie rozgrywała się walka, ale musiałem podjąć decyzję. Podniosłem się z krzesła, przepraszając moją towarzyszkę i ruszyłem w stronę stolika, przy którym siedziała teściowa. Każdy krok był ciężki, jakbym szedł na spotkanie z nieuchronnym przeznaczeniem.

Dzień dobry, mamo – powiedziałem, próbując zachować spokój w głosie.

Sytuacja była napięta

Jej spojrzenie mówiło wszystko. Była zaskoczona, ale i podejrzliwa. Czułem, jakby przenikała mnie na wylot, jakby widziała każde moje kłamstwo, które dotychczas zdołałem zataić.

– Co ty tutaj robisz? Myślałam, że masz ważne spotkanie w pracy – powiedziała z delikatnym cieniem ironii w głosie.

Przełknąłem ślinę, czując, jak moje gardło się zaciska. Musiałem wymyślić coś na poczekaniu, coś, co choć trochę byłoby wiarygodne.

– Tak, mamo... to znaczy, miałem. Ale spotkanie się przeciągnęło i postanowiłem zrobić sobie przerwę na kawę. Przepraszam, że nie wspomniałem wcześniej – odpowiedziałem, czując, jak mój głos drży.

Jej spojrzenie nie złagodniało, ale wyczułem w nim cień zrozumienia. Była podejrzliwa, ale nie dążyła do konfrontacji. Może nawet chciała mi dać szansę na wyjaśnienie.

– Rozumiem. Oby to była krótka przerwa, skoro masz tyle pracy – powiedziała, dając mi subtelnie znać, że nie powinnam się zbyt długo tutaj zatrzymywać.

Starałem się przybrać spokojny wyraz twarzy, pożegnałem się szybko i wróciłem do stolika z sercem bijącym jak młot. Moja znajoma patrzyła na mnie z zaciekawieniem, ale nie zadawała pytań. Sytuacja była napięta.

Rosła we mnie niepewność

Wróciłem do stolika, próbując się uśmiechnąć. Moja towarzyszka, choć zauważyła zmianę w moim zachowaniu, nie naciskała na wyjaśnienia. Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy, ale... moje myśli błądziły wokół tego, co się wydarzyło. Po zakończeniu spotkania wyszedłem z kawiarni z poczuciem ciężaru na sercu. Każdy krok w stronę samochodu był trudny, jakbym niósł ze sobą całą górę problemów. Co, jeśli teściowa zdecyduje się opowiedzieć o wszystkim swojej córce?

Wsiadłem do samochodu i przez chwilę siedziałem w milczeniu. Jak mogłem pozwolić, by sprawy zaszły tak daleko?

– Co ty właściwie zrobiłeś? – zapytałem samego siebie, czując, jak frustracja wypełnia moją klatkę piersiową. – Jak mogłeś tak skłamać? Dlaczego nie pomyślałeś o konsekwencjach?

Z każdą chwilą, kiedy analizowałem swoje decyzje, rosła we mnie niepewność. Próbowałem przekonać siebie, że to było tylko jedno kłamstwo, że może uda się wszystko jakoś wyjaśnić, ale czułem, że sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Wiedziałem, że muszę wrócić do domu i stawić czoła temu, co sam sprowadziłem na swoje życie. Wiedziałem też, że jeśli kłamstwo wyjdzie na jaw, może to nieodwracalnie zmienić moją relację z żoną.

Reklama

Adam, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama