„Teściowa nosiła wnuka na rękach i udawała anioła. W głowie miała jednak plan, jak przejąć nasze cztery kąty”
„Butelka za ciepła, pampers źle zapięty, kołderka za cienka, moja fryzura niechlujna. Nawet herbatę parzyłam według niej źle. Gdyby tylko to było kilka uwag. Ale Grażyna przejęła wszystko. Wstawanie w nocy, kąpanie dziecka, nawet sterowanie pilotem od telewizora. Chodziła po domu w moim szlafroku, reorganizowała szafki, kupiła nowe zasłony, bo te były okropne. Nawet pościel wymieniła”.

- Redakcja
Wróciliśmy ze szpitala we trójkę. Ja, Krzysiek i nasz nowo narodzony synek. Wyczerpana, obolała, ale szczęśliwa, sądziłam, że teraz zacznie się ten magiczny czas. Sielanka we trójkę. Ale drzwi do naszego mieszkania otworzyły się nie tylko dla nas. Była tam Grażyna, moja teściowa, z dwiema torbami i uśmiechem, który nie zwiastował niczego dobrego. „Zostanę na chwilkę, pomogę” – powiedziała. A ja – wdzięczna, nieświadoma – nie zaprotestowałam. Z tygodnia zrobiły się dwa. Potem trzy. Zaczęłam czuć, że to już nie jest nasz dom, tylko jej. A ja stałam się gościem.
Grażyna przejęła wszystko
– Ada, nie kładź go tak. Kręgosłup mu się wykrzywi – Grażyna pochyliła się nad łóżeczkiem i poprawiła pozycję dziecka. – Ty się jeszcze musisz nauczyć, jak się trzyma niemowlę. Ale spokojnie, po to tu jestem.
Zacisnęłam zęby. To był już któryś raz dzisiaj, kiedy coś „robiłam źle”. Butelka za ciepła, pampers źle zapięty, kołderka za cienka, moja fryzura niechlujna. Nawet herbatę parzyłam według niej źle. Gdyby tylko to było kilka uwag. Ale Grażyna przejęła wszystko. Wstawanie w nocy, kąpanie dziecka, nawet sterowanie pilotem od telewizora. Chodziła po domu w moim szlafroku, reorganizowała szafki, kupiła nowe zasłony, bo te były okropne. Nawet pościel wymieniła.
– Przynajmniej mamy pomoc – rzucił Krzysiek, gdy po raz pierwszy próbowałam z nim o tym porozmawiać. – Mama ogarnia wszystko. Tobie powinno być lżej.
– Nie chcę, żeby było „lżej”! – wysyczałam przez łzy. – Chcę być matką! Chcę, żeby ktoś mnie zapytał o zdanie!
– Robisz z igły widły, Ada. Przecież to tylko mama.
– Ja się tu duszę, Krzysiek. Ja się naprawdę duszę.
Ale on jakby tego nie słyszał. Przytulił mnie niezdarnie, ale bez słów. Teściowa za to miała coraz więcej do powiedzenia. Nawet znajomym mówiła „nasze dziecko”. Czułam, jakbym powoli znikała. I bałam się, że któregoś dnia wstanę i okaże się, że nie mam już nic. Ani domu. Ani rodziny. Ani siebie.
Zdradził mnie perfidnie
– Krzysiek, musimy pogadać. I nie chcę, żebyś mnie tym razem zbywał – powiedziałam wieczorem, kiedy teściowa już zasnęła. Usiadłam na łóżku, naprzeciwko niego. Dziecko spało w drugim pokoju, choć i tak wiedziałam, że to Grażyna tam wejdzie pierwsza, jak tylko zapłacze.
– Dobra, słucham. Co się znowu stało?
– Powiedz mi tylko jedno, kiedy twoja mama się wyprowadzi?
Krzysiek zamilkł. Podrapał się po głowie, spojrzał gdzieś w bok. W tym geście było wszystko. Już wiedziałam, że coś ukrywa.
– No mów.
– Ada, no nie wiem. W sensie… to chyba nie takie proste. Ona chce pomóc. Jest jej wygodnie… Z nami dobrze się czuje...
– Nie chodzi o jej wygodę! To ja tu żyję, a nie ona! W naszym mieszkaniu! Z naszym dzieckiem! – głos mi zadrżał. – Ty wiesz, jak ja się tu czuję?
Milczał. A potem wypalił:
– Wiesz, mama… Ona od początku planowała zostać trochę dłużej.
Zrobiło mi się zimno.
– Co to znaczy „od początku”? Wiedziałeś o tym?
– No… Tak. Ale nie chciałem cię stresować po porodzie. Myślałem, że tak będzie łatwiej. Dla wszystkich.
– Dla wszystkich?! – wstałam. – Dla mnie nie! Zdradziłeś mnie, Krzysiek. Wpuściłeś ją tu, jakby to była jej sprawa. Jakby to był jej dom!
Poczułam, jak łzy same lecą mi po twarzy. Zasłoniłam twarz dłońmi. Krzysiek sięgnął do mnie, ale cofnęłam się. Zaczęłam rozumieć, że nasze małżeństwo wcale nie jest tak silne, jak myślałam. Że może już od dawna było tylko z wierzchu „nasze”.
Albo ona, albo ja
Usłyszałam głosy w kuchni. Miałam wrócić do pokoju po zapomniany kubek, ale zatrzymałam się w pół kroku, kiedy rozpoznałam ton Grażyny. Był zbyt pewny siebie. Zbyt… znajomy.
– Krzysiu, ty naprawdę myślisz, że Ada da radę? Przecież ona ledwo ogarnia siebie, a co dopiero dziecko.
– Mamo, nie mów tak…
– Ale ja tylko mówię prawdę. Ona jest młoda, niedoświadczona. Ja przez to już przechodziłam. Ty przez nią nie możesz się rozpraszać. Masz robotę, życie… A ja tu jestem, bo muszę to wszystko jakoś trzymać w ryzach. Dla dobra wnuka.
Zaparło mi dech. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Wbiegłam do kuchni.
– Dla dobra wnuka?! – krzyknęłam. – To teraz będziecie planować moje życie za moimi plecami?
Oboje zamarli. Krzysiek wyglądał, jakby go przyłapano na zdradzie. Grażyna tylko uniosła brwi.
– Ada, nie histeryzuj. Ja tylko chcę wam pomóc.
– Nie, ty chcesz wszystko kontrolować. Każdy ruch, każdą decyzję! Zabrałaś mi dziecko, męża, dom! – Głos mi się załamał. – A ty, Krzysiek? Ty po prostu stoisz i milczysz?
– Nie wiedziałem, że to aż tak cię dotknie… – wymamrotał.
– Serio? To się działo codziennie. I mam tego dość. Albo ona się wyprowadza, albo ja.
Wydusił z siebie tylko półszept:
– Nie komplikuj…
Tego było za wiele.
– Biorę dziecko i idę do mamy. Może tam ktoś mnie wreszcie zauważy.
Czułam się jak intruz
– Dobra, mów wszystko od początku – Ola odstawiła filiżankę kawy i spojrzała na mnie z taką czułością, że poczułam, jak wewnętrzne napięcie zaczyna się luzować.
Siedziałyśmy w małej kawiarni niedaleko jej pracy. Zostawiłam małego u mamy, żeby chociaż przez chwilę być tylko sobą – nie matką, nie synową, nie żoną.
– Ona tam rządzi wszystkim, Ola. Meblami, życiem, dzieckiem. A Krzysiek? Jakby był jej pomocnikiem, nie moim mężem. I jeszcze to, że wiedział od początku, że ona zostaje na dłużej… A ja dowiedziałam się po fakcie. Jak jakiś petent.
– Ada… – westchnęła. – To już nie chodzi tylko o nią. Krzysiek cię zawiódł. I dobrze o tym wiesz.
– Wiem – przyznałam szeptem. – Ale nie chcę wszystkiego rozwalić. Chciałam rodziny. Chciałam być szczęśliwa. A czuję się jak intruz. Jakby mnie tam wcale nie było.
– A czego ty właściwie chcesz, Ada?
Zaskoczyło mnie to pytanie. Milczałam chwilę.
– Żeby ktoś się mnie zapytał o zdanie. Żebym mogła być matką dla swojego dziecka. We własnym domu. Bez oglądania się na to, czy teściowa ma dziś dobry humor.
Ola uśmiechnęła się smutno.
– Wiesz, co powinnaś zrobić?
– Nie wiem. Dlatego tu jestem.
– Zacznij od siebie. Pokaż im, że jesteś silna. I że jeśli trzeba, to sobie poradzisz sama. I niech się wtedy martwią, że cię stracili.
Spojrzałam na nią i po raz pierwszy od dawna pomyślałam, że może dam radę.
Nie dam się zakrzyczeć
Wróciłam po trzech dniach. Nie po to, żeby się pogodzić, ale żeby porozmawiać. Ostatecznie. Miałam w torbie spakowane rzeczy małego i listę punktów, o których chciałam z Krzyśkiem porozmawiać. Nie wróciłam tam po to, żeby znów dać się zakrzyczeć. Byłam inna niż ta Ada, która płakała po nocach w łazience, żeby nikt nie słyszał. Grażyny nie było. Podobno wyszła „na chwilę”. Usiadłam w kuchni, naprzeciwko męża, który wyglądał na zmęczonego, ale wciąż nieprzytomnie nieobecnego.
– Krzysiek, ja już nie mogę. Albo coś się zmienia, albo to nie ma sensu.
– Ale co ty chcesz zmieniać? Przecież… staramy się jakoś to poukładać.
– Naprawdę tak to widzisz? – przerwałam mu. – Bo ja widzę kobietę, która przejęła całe moje życie, i faceta, który jej na to pozwolił.
Westchnął. Patrzył na mnie długo, ale nie mówił nic.
– Krzysiek, postaw granice. Ja nie każę ci wybierać między mną a matką. Ale musisz zrozumieć, że jeśli ty tego nie zrobisz, ja zrobię to za ciebie. Dla siebie. Dla dziecka.
– To nie jest takie proste…
– Nie, jest właśnie bardzo proste. Albo ona się wyprowadza. Albo ja nie wracam.
Chciał coś powiedzieć, ale nic nie powiedział. Więc wstałam. Bez awantury, bez krzyku.
– Nie jestem dodatkiem do twojego życia z mamusią. Jestem człowiekiem. Matką. Twoją żoną. A przynajmniej byłam.
Tego samego wieczoru przeniosłam się z synkiem do mamy. I pierwszy raz od dawna spałam spokojnie.
Coś się we mnie zmieniło
Minęły trzy tygodnie. Mieszkam z synkiem w dawnym pokoju z dzieciństwa, między regałami z książkami i pudłami ze wspomnieniami. Mama nie komentuje. Po prostu pomaga. Czasem spojrzy, zaparzy mi herbatę i powie tylko: „Dobrze, że jesteś”. I to wystarcza. Krzysiek napisał raz. Że tęskni, że nie wiedział, że wszystko tak się potoczy. Że Grażyna… no właśnie. Że on nie umie jej powiedzieć, żeby się wyprowadziła. Że ona się obrazi, że mu będzie ciężko. I że może mógłby odwiedzić małego. Odpisałam: „Przyjedź. Ale beze mnie”.
Nie wiem, czy nasze małżeństwo przetrwa. Nie wiem, czy jeszcze wrócę do tego mieszkania, które przestało być moje. Ale wiem jedno, że już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś podejmował za mnie decyzje. Już nigdy nie będę cicho, żeby tylko „nie robić dramatu”. Codziennie patrzę na synka, który śmieje się do mnie tym bezzębnym uśmiechem. I myślę sobie, że może jestem młoda, może niedoświadczona, może nieperfekcyjna, ale jestem jego matką. I zasługuję na szacunek. Własny dom. I głos. Nie chodzi o to, by zawsze mieć rację. Chodzi o to, żeby być słyszaną. A ja długo nie byłam. Teraz uczę się mówić. I nie żałuję. Bo milczenie tylko mnie zjadało od środka. Nie wiem, co będzie dalej. Może Krzysiek zrozumie. Może nie. Ale jeśli kiedyś wrócę – to tylko na własnych zasadach.
Ada, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Koleżanka w pracy musnęła mnie ustami i wpadłem jak maślak w ocet. Miałem kwaśną minę, gdy odkryłem kim dla niej byłem”
- „Przygruchałem sobie kochankę i chciałem z nią jeść kurki w śmietanie. Przy niej moje życie wyschło jak schabowe z niedzieli”
- „Szukałem grzybów w lesie, a znalazłem coś lepszego. Tajemnicza grzybiareczka zrobiła mi wykład nie tylko o lejkowcach”