Reklama

Nie będę udawać, że miałam z teściową czułą, ciepłą relację. Właściwie to od początku patrzyłyśmy na siebie z dystansem. Po ślubie, chcąc nie chcąc, trzeba było się z nią jakoś układać. Zwłaszcza że mój mąż był do niej przywiązany. Typowy synek mamusi. Od kiedy zmarł teść, relacje zrobiły się jeszcze trudniejsze. Częściej dzwoniła, więcej wymagała. To było dla mnie naturalne, że spotkamy się w rocznicę śmierci teścia. Chciałam być miła, ludzka. Serio. Ale nie spodziewałam się, że wszystko się tak... pogmatwa. Bo nie było jej na cmentarzu.

Źle się czuję, kochanie — rzuciła przez telefon takim tonem, że prawie poczułam współczucie.

A potem... potem zobaczyłam ją przy bankomacie. Z jakimś facetem. Młodszym. I z uśmiechem, jakiego od lat nie widziałam na jej twarzy.

Zamarłam

Wysiadłam z tramwaju z myślą, że wpadnę jeszcze po mleko i masło do osiedlowego sklepu, zanim wrócę do domu. Pod sklepem była kolejka. Przestępowałam z nogi na nogę, zerkając co chwilę na zegarek. Właśnie wtedy kątem oka zobaczyłam znajomą sylwetkę przy bankomacie. Zamarłam. To była moja teściowa. W beżowym płaszczu, z rozwianym szalem i... z jakimś facetem. Dużo młodszym. Trzymał ją lekko za ramię, a ona się śmiała! Jakby właśnie opowiedział jej najlepszy żart świata.

Zrobiłam kilka kroków bliżej, udając, że niby czegoś szukam w torebce. Chciałam się upewnić. Teściowa, bez dwóch zdań. A facet? Może trzydzieści parę lat, modna fryzura, broda jak z reklamy pianki do golenia. I ten sposób, w jaki pochylał się nad nią...

– Kochanie, dorzucisz jeszcze dwie stówki? – zapytała go z tym swoim kokieteryjnym głosem.

– Jasne, skarbie – odpowiedział gładko. – A później idziemy na tę kolację, dobra? Dzisiaj ja wybieram miejsce.

– Byle nie sushi – zachichotała. – Ostatnio coś mnie po nim ciągnęło cały dzień.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Wdech. Wydech. To ta sama kobieta, która wczoraj powiedziała, że nie ma siły nawet wstać z łóżka. I teraz, proszę bardzo, żywiołowa jak nastolatka, uśmiechnięta i ewidentnie... zakochana? Nie, coś tu nie grało. I zamierzałam dowiedzieć się co.

Nie mogłam się skupić

Nie chciałam robić sceny na ulicy, więc szybko weszłam do sklepu, ale przy kasie byłam już jak na szpilkach. Zapłaciłam, nie pamiętając nawet, co wrzuciłam do koszyka. Kiedy wyszłam, ich już nie było. Przez resztę dnia nie mogłam się skupić. Dzwoniłam do Pawła, żeby się wygadać, ale nie odbierał. Pewnie znów zakopany w papierach. Następnego dnia postanowiłam podejść do sprawy dyplomatycznie. Wpadłam do teściowej bez zapowiedzi.

Jak się czujesz? – zapytałam, stając w progu jej mieszkania z bukietem róż.

– Ojej, jak miło... Po co te kwiaty? – przyjęła je z uśmiechem, ale spojrzenie miała czujne.

– Martwiłam się. Nie przyszłaś na grób, mówiłaś, że się źle czujesz. Myślałam, że może coś poważnego?

– Ach, to był tylko taki chwilowy spadek formy – machnęła ręką. – Ciśnienie. Wiesz, pogoda...

– Aha. A wieczorem? Lepiej się poczułaś? – zapytałam niewinnie, siadając na jej ulubionym fotelu.

– Hm? No… tak. Udało mi się nawet zasnąć wcześniej – odpowiedziała po chwili, upijając łyk herbaty.

Uśmiechnęłam się słodko.

– Bo wiesz, zabawna rzecz... Widziałam cię wczoraj przy bankomacie.

Szklanka z herbatą zadrżała w jej dłoni.

– Mnie? Przy bankomacie? – zamrugała z udawaną niewinnością. – Kochana, musiałaś mnie z kimś pomylić.

– Możliwe. Tylko że byłaś taka... roześmiana. I chyba z jakimś znajomym?

– Może jednak napijesz się kawy, co?

Czułam, że zaczynam zbliżać się do sedna.

Nie odpowiedziałam

Teściowa krzątała się w kuchni. Jakby zbierała myśli albo próbowała wymyślić dobrą wersję wydarzeń. Siedziałam przy stole i udawałam, że przeglądam wiadomości w telefonie, ale tak naprawdę nasłuchiwałam każdego stuknięcia filiżanki o blat.

– No i proszę – powiedziała w końcu, stawiając przede mną filiżankę z kawą i talerzyk z ciasteczkami. – Takie spotkanie na mieście... i człowiek już musi się tłumaczyć.

– Czyli to jednak byłaś ty? – podniosłam brwi.

– Naprawdę? – usiadła naprzeciwko mnie, poprawiając mankiet swetra. – Jestem dorosłą kobietą. Nie robię niczego nielegalnego. Ani niemoralnego, zanim to powiesz.

– Nawet jeśli kłamiesz? – zapytałam ostrożnie.

– To była... spontaniczna decyzja. – Teściowa westchnęła, jakby właśnie zamierzała powiedzieć coś bardzo osobistego. – Od dawna nie czułam się tak dobrze, rozumiesz?

– Z kim byłaś? – zapytałam wprost.

– Z kimś, kogo poznałam w internecie. I zanim zrobisz tę swoją minę, to nie jest żaden oszust, naciągacz czy żigolak. Po prostu miły, inteligentny mężczyzna. Owszem, młodszy. Ale przecież nie o dwadzieścia lat!

– Wyglądało na dziesięć. – Parsknęłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.

– Dwanaście – poprawiła mnie z kamienną twarzą. – Ale to naprawdę nie powinno cię obchodzić.

– A jednak cię widziałam. I ciebie to obchodzi, skoro teraz się tłumaczysz.

– Bo nie chciałam, żebyście mnie oceniali. Szczególnie ty. – Spojrzała mi w oczy. – Myślałam, że jak się dowiecie, będziecie mnie traktować jak jakąś... desperatkę.

Nie odpowiedziałam od razu. Coś w jej głosie pierwszy raz brzmiało szczerze.

Zatkało mnie

Wzięłam łyk kawy, by zyskać chwilę. Przez głowę przebiegały mi wszystkie nasze wcześniejsze spięcia. Ile razy oceniała mnie, moje decyzje, moje gotowanie, moje wychowanie dzieci. A teraz sama siedziała przede mną z oczami jak u dziewczynki przyłapanej na podkradaniu czekolady.

– Wiesz – zaczęłam cicho – nie chodzi o to, że jesteś z kimś młodszym. Chodzi o to, że powiedziałaś, że jesteś chora. A potem cię widzę z bananem na twarzy, przy bankomacie, jakbyś właśnie wygrała w totka.

– Wiesz, kiedy ostatnio ktoś patrzył na mnie z zachwytem? Kiedy ostatnio ktoś powiedział, że mam ładne oczy?

Zatkało mnie. Było w tym coś poruszającego.

Nie jest moim kochankiem – dodała po chwili. – Nazywa się Adrian. Pracuje jako grafik. Spotykamy się czasem na kawę. I rozmawiamy. Po prostu.

– I dajesz mu pieniądze?

– Nie daję. Pożyczyłam. Na... głupią sytuację. Niby miał dostać wypłatę później. Oddał następnego dnia.

– A Paweł o tym wie?

Myślisz, że byłby w stanie to zrozumieć? On myśli, że po śmierci ojca powinnam zająć się robieniem na drutach.

Spojrzałyśmy na siebie w ciszy. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć.

Zaskoczyła mnie

– Może nie powinienem tego mówić, ale... – zaczęłam ostrożnie, obracając łyżeczkę w filiżance. – Wiesz, jesteś moją teściową. Jakkolwiek by na to nie patrzeć, jesteś też babcią moich dzieci. I nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić.

– Z czym dokładnie, kochanie? Z tym że nie ubrałam się na czarno i nie siedzę pod portretem twojego teścia przez resztę życia?

– Nie! – żachnęłam się. – Z tym że mnie okłamałaś. I że nawet teraz robisz z siebie ofiarę, jakby to świat cię nie rozumiał. A przecież to nie tak...

– A jak? – przerwała mi ostro. – Bo ja całe życie robiłam to, czego ode mnie oczekiwano. Żona, matka, gospodyni. Bez westchnięcia. Bez scen. Bez wyboru.

Nie jesteśmy twoimi wrogami – powiedziałam, ciszej. – Nikt ci nie zabrania żyć. Tylko... nie miej do nas pretensji, że się dziwimy. Że chcemy wiedzieć, co się dzieje.

– Może nie chcę być przez was oceniana – warknęła. – Może po prostu chcę czasem z kimś pogadać. Pójść do kina. Przytulić się. Poczuć, że jeszcze istnieję.

Zamilkłyśmy. Siedziałyśmy tak przez chwilę, obie trochę rozemocjonowane.

– Powiesz Pawłowi? – zapytała cicho.

– Nie wiem. – Westchnęłam. – Nie zamierzam udawać, że nie widziałam. Lepiej, żeby dowiedział się od ciebie. I lepiej wcześniej niż później.

– Dobrze – skinęła głową. – Pogadam z nim. Ale proszę cię… Nie oceniaj mnie z góry. Tak łatwo jest kogoś potępić, zanim się zajrzy pod skórę.

Skinęłam głową. Miała rację.

Stałam po jej stronie

Wieczorem, gdy wróciłam do domu, Pawła jeszcze nie było. Dzieci bawiły się klockami w salonie, a ja wpatrywałam się w ekran telefonu, czytając wiadomość od teściowej:

„Rozmawiałam z Pawłem. Nie było łatwo. Dziękuję, że mnie do tego zmotywowałaś”.

Nie odpisałam od razu. Znałam Pawła na tyle, by domyślać się, że nie przyjął tej rozmowy z entuzjazmem. Wiedziałam też, że będzie miał do mnie pretensje – bo skoro dowiedziałam się pierwsza, to mogłam mu powiedzieć. Z drugiej strony… to nie była moja historia do opowiedzenia. Drzwi otworzyły się z lekkim trzaskiem.

– Hej – rzucił mąż, wchodząc do kuchni.

– Hej – odpowiedziałam, odkładając telefon. – Widziałeś się z mamą?

– Tak. – Przetarł twarz dłonią. – Wiesz, przez chwilę myślałem, że żartuje. Ale… potem pomyślałem, że jeśli to ma ją uszczęśliwiać, to może niech robi, co chce.

– Serio tak pomyślałeś? – uniosłam brwi.

– No dobra – skrzywił się. – Najpierw byłem wściekły. A potem... smutny. Bo chyba nigdy jej nie znałem. Nie tej prawdziwej. Może nawet tata też jej nigdy takiej nie znał.

Podeszłam do niego i objęłam go lekko.

– Przynajmniej teraz będzie miała szansę być sobą.

– Tak. Tylko... nie wiem, czy jestem na to gotowy – mruknął.

To nie ty musisz być gotowy. Ona musi. I chyba właśnie pierwszy raz w życiu jest.

Uśmiechnął się półgębkiem. Nie wiem, jak długo to potrwa. Może Adrian okaże się przygodą. Może nie. Ale po raz pierwszy naprawdę chciałam dać teściowej prawo do błędów. Bo może właśnie dzięki nim, zaczęła żyć.

Nina, 33 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama