„Teściowa oddała mi tandetną rodzinną pamiątkę. Naiwna baba nie miała zielonego pojęcia, ile to cacko jest warte”
„W pewne sobotnie popołudnie postanowiłam zrobić porządki. Po chwili w rękach miałam znajome, aksamitne pudełko. Westchnęłam, otworzyłam je i spojrzałam na naszyjnik. Nadal był tak samo toporny i niegustowny. Coś mnie jednak tknęło. Może to złoto? Może chociaż kamienie są coś warte?”.

- Redakcja
Nie byłam dla niej wystarczająco dobra. Od dnia, w którym Marek przedstawił mnie swojej matce, czułam to na każdym kroku. Uśmiechała się do mnie z uprzejmą rezerwą, a jej spojrzenie – zawsze spod nienagannie pomalowanych powiek – zdawało się ślizgać po mnie z chłodnym dystansem. Barbara miała swój świat: świat eleganckich przyjęć, porcelanowych filiżanek i nieskazitelnych manier. A ja? Ja byłam tylko Magdą, dziewczyną z przeciętnej rodziny, bez arystokratycznego nazwiska ani znajomości w wyższych sferach.
Każde nasze spotkanie przypominało grę, w której starałam się zdobyć jej aprobatę, a ona z subtelną wyższością podrzucała drobne uszczypliwości. „Jaka szkoda, że nie lubisz opery” – mówiła, jakby to była wada skreślająca mnie w oczach świata. „Nie gotujesz tak jak moja mama” – dodawała z teatralnym westchnieniem. A Marek? Marek milczał.
Tym razem jednak posunęła się dalej. Wręczyła mi prezent. Brzydki, ciężki, staromodny naszyjnik. Uśmiechnęła się triumfalnie, a ja musiałam udawać wdzięczność.
Nie miałam zamiaru go nosić
Z pozoru to było zwykłe rodzinne spotkanie. Stół nakryty białym obrusem, elegancka porcelana, kryształowe kieliszki. Marek siedział obok mnie, nerwowo stukając palcami o brzeg talerza, jakby przeczuwał nadchodzący cios. I rzeczywiście, nie musieliśmy długo czekać.
– Magdo, kochanie, nie widzę mojego prezentu na twojej szyi – odezwała się Barbara, z idealnie wyważoną uprzejmością, która sprawiała, że każda jej uwaga brzmiała jak ukryta krytyka.
Zamarłam. Oczywiście, że nie miałam go na szyi. Ten przeklęty naszyjnik leżał zapomniany na dnie szuflady. Udawałam, że to najpiękniejszy prezent, ale w rzeczywistości nie miałam zamiaru go nosić. Był ciężki, toporny, wyglądał jak coś, co mogłaby nosić bogata wdowa w XIX wieku.
– Oczywiście, że go noszę! – skłamałam z wymuszonym uśmiechem. – Po prostu… zapomniałam go dziś założyć.
Barbara uniosła brew, jakby analizowała moje słowa, szukając w nich fałszu.
– Doprawdy? To ciekawe, bo jeszcze nigdy go na tobie nie widziałam – powiedziała wolno, obracając w palcach kieliszek wina.
Marek odchrząknął i próbował załagodzić sytuację.
– Mamo, Magda bardzo go docenia. Wiesz, że rzadko nosi biżuterię, ale…
– Ale może zrobi wyjątek? – przerwała mu teściowa, posyłając mi wyzywające spojrzenie.
Czułam, jak krew napływa mi do twarzy. Barbara nie pytała, ona żądała. Wtedy właśnie obiecałam sobie, że następnym razem będę ostrożniejsza. Nie przewidziałam tylko jednego – że naszyjnik okaże się cenniejszy, niż mogłabym sobie wyobrazić.
Nie czułam wyrzutów sumienia
Naszyjnik przeleżał w szufladzie kilka miesięcy, zapomniany i ignorowany. Za każdym razem, gdy otwierałam tę szufladę, przypominałam sobie o fałszywym uśmiechu, z którym musiałam przyjąć ten feralny prezent, a także o triumfalnym spojrzeniu Barbary, kiedy go wręczała. Nie zamierzałam go nosić. Ale nie miałam też odwagi, żeby się go pozbyć – przynajmniej do czasu.
W pewne sobotnie popołudnie postanowiłam zrobić porządki. Po chwili w rękach miałam znajome, aksamitne pudełko. Westchnęłam, otworzyłam je i spojrzałam na naszyjnik. Nadal był tak samo toporny i niegustowny. Coś mnie jednak tknęło. Może to złoto? Może chociaż kamienie są coś warte?
Bez większych oczekiwań zabrałam go do antykwariatu na Starym Mieście. Staruszek za ladą wziął naszyjnik do ręki, uniósł okulary i zamilkł. Przez długą chwilę oglądał go pod lupą, marszcząc czoło.
– Proszę pani… – zaczął powoli, nadal wpatrzony w biżuterię.
– Niech pan mówi wprost. Jest coś wart, czy nie?
– Coś wart? Pani ma w rękach XIX-wieczny klejnot! To ręczna robota, złoto najwyższej próby, a te kamienie to szafiry i diamenty.
Serce zaczęło mi szybciej bić.
– Ile?
Antykwariusz wziął głęboki oddech i podał sumę: 120 tysięcy złotych.
Poczułam, jak nogi się pode mną uginają. Sprzedaję, powiedziałam natychmiast, nie zastanawiając się ani przez chwilę.
Wyszłam z antykwariatu z przelewem ustawionym na moje konto. Nie czułam ani cienia wyrzutów sumienia. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Sprzedałam rodzinny skarb
Minęło kilka tygodni, odkąd sprzedałam naszyjnik. Pieniądze z transakcji zasiliły moje konto, a ja zaczęłam cieszyć się nową rzeczywistością, w której mogłam pozwolić sobie na małe przyjemności. Nowe buty, weekendowy wyjazd do SPA, nawet myśl o wpłacie na przyszłe wakacje zaczęła nabierać realnych kształtów. Żyło mi się lżej – do dnia, w którym zadzwonił Marek.
– Magda, gdzie jesteś? – jego głos brzmiał dziwnie spięcie.
– W domu. A co się stało?
– Mama tu była. Jest wściekła. Pytała o naszyjnik.
Serce podskoczyło mi do gardła.
– Co jej powiedziałeś?
– Że nie wiem, gdzie jest. Ale ona nie daje za wygraną. Twierdzi, że to rodzinny skarb i musi go odzyskać.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to ona. Otworzyłam, zanim zaczęła dobijać się pięścią.
Barbara wkroczyła do mieszkania jak burza.
– Gdzie jest mój naszyjnik?! – jej oczy ciskały pioruny.
– Twój? – uniosłam brwi. – Dostałam go w prezencie.
– Nie miałam pojęcia, że to antyk wart fortunę! Nie miałam zamiaru dawać ci go na zawsze! Oddaj go natychmiast!
Wzięłam głęboki oddech.
– Sprzedałam go.
Barbara pobladła, potem zaczerwieniła się jak burak.
– Co zrobiłaś?!
Nie musiałam dodawać nic więcej. Zrozumiała. Wiedziałam, że na tym się nie skończy.
Teściowa nie zamierzała się poddać
Barbara nie zamierzała odpuścić. Już następnego dnia zadzwoniła do Marka z rozkazem: "Masz natychmiast zmusić swoją żonę do odzyskania naszyjnika!". Mój mąż, jak zwykle, wolał unikać konfliktu. Wzdychał, kręcił się po mieszkaniu i powtarzał w kółko:
– Magda, czy naprawdę musiałaś go sprzedać? Może jeszcze można to odkręcić?
– Marek, obudź się! Te pieniądze są na naszym koncie. Naszyjnik ma nowego właściciela. Nie da się tego cofnąć.
– Ale mama…
– A co mnie obchodzi, co mówi twoja mama?!
Marek umilkł. Wiedział, że sprawa jest przegrana. Barbara jednak nie zamierzała się poddać.
Zaczęło się od prób przekupstwa. "Jeśli odzyskasz naszyjnik, dostaniesz ode mnie czek na 50 tysięcy." Potem były groźby: "Jeśli tego nie naprawisz, nigdy nie będziesz mile widziana w moim domu!". Gdy to nie podziałało, zaczęła działać na własną rękę.
Obie z Barbarą miałyśmy ten sam cel – dotrzeć do nowego właściciela jako pierwsze. Każda z nas gotowa była na kłamstwa, manipulacje i podstępy. Pytanie brzmiało: która z nas wygra?
Miałam tego dość
Wiedziałam, że Barbara prędzej czy później dowie się o antykwariacie. W końcu była zbyt uparta, by odpuścić. Musiałam być szybsza.
Weszłam do znajomego sklepu, starając się wyglądać naturalnie.
– Dzień dobry. Chciałam zapytać o naszyjnik, który sprzedałam kilka tygodni temu. Czy mogłabym skontaktować się z jego nowym właścicielem?
Antykwariusz uniósł wzrok znad starej księgi rachunkowej i spojrzał na mnie chłodno.
– Przykro mi, ale nie udostępniam danych moich klientów.
Zacisnęłam usta.
– Może mógłby pan chociaż przekazać mu wiadomość?
Mężczyzna westchnął i podał mi kartkę. Napisałam kilka słów, w których uprzejmie pytałam o możliwość odkupu. Przecież jeśli ja się z nim skontaktuję pierwsza, Barbara nie dostanie swojej fortuny.
Dni mijały, a odpowiedzi nie było. W tym czasie Barbara węszyła coraz intensywniej. W końcu i ona trafiła do antykwariatu. Wiedziałam o tym, bo sama do mnie zadzwoniła, wściekła jak osa.
– Mówią, że nie mogą mi dać informacji. Ale ja się dowiem, kto go kupił!
Miałam tego dość. Wróciłam do domu i padłam na kanapę. Czułam zmęczenie tą całą grą. Pieniądze z naszyjnika były na moim koncie. Barbara nigdy ich nie zobaczy. A ja? Może w końcu powinnam przestać przejmować się tą kobietą i cieszyć się wygraną?
Zerknęłam na telefon. Wciąż brak wiadomości od nowego właściciela. Może to znak, że powinnam zostawić tę sprawę za sobą. Ale czy Barbara odpuści? Wątpiłam.
Czułam gorzką satysfakcję
Barbara nigdy nie odzyskała naszyjnika. Nie wiem, czy w końcu pogodziła się ze stratą, ale jedno było pewne – nigdy mi tego nie wybaczyła.
Od tamtej pory wszystkie nasze rozmowy była zimne jak lód. Każde rodzinne spotkanie zamieniało się w subtelną grę złośliwości i aluzji. „Ach, Magda, widzę, że masz nowe buty. Ciekawe, jak to jest móc sobie pozwolić na takie luksusy”. „Nie martw się, Marek, nie każdy ma w sobie klasę, by docenić rodzinne pamiątki”.
Marek starał się udawać, że wszystko jest jak dawniej, ale nie był dobrym aktorem. Czułam, że jest rozdarty między lojalnością wobec mnie a strachem przed matką. Nigdy wprost nie powiedział, że mam rację, ale przestał drążyć temat. Wiedział, że było za późno.
A ja? Czułam satysfakcję, ale była ona gorzka. Miałam na koncie kilkadziesiąt tysięcy złotych, mogłam pozwolić sobie na więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale coś się zmieniło. Już nigdy nie mogłam spojrzeć na Barbarę bez świadomości, że to była wojna, którą wygrałam – ale za cenę, której się nie spodziewałam.
Magda, 40 lat
Polecane
„Moja teściowa to lodowata wiedźma. Dała chrześnicy w prezencie pamiątkę rodzinną, nie zważając na moje sentymenty”
„Kiedyś naiwnie myślałam, że taka teściowa to prawdziwy skarb. Szybko się przekonałam, że niezła z niej manipulantka”
„Nie miałam pojęcia o rodzinnej tajemnicy męża. Gdy ją poznałam, nie wiedziałam, czy mogę mu ufać”
„Teściowa zamiast w kościele wertować paciorki, to prawi mi kazania, jak być dobrą żoną. W końcu nie wytrzymałam”
„Teściowa oskarżyła mnie o kradzież rodzinnego skarbu. I to był początek końca mojego małżeństwa”
„Teściowa na rodzinnym obiedzie zdradziła moją największą tajemnicę. Bałam się, że to zniszczy moje małżeństwo”
18 wzruszających życzeń na Dzień Teściowej. Te piękne słowa umocnią rodzinne relacje
„Teściowa do wszystkiego dodaje łyżkę dziegciu. Ta podejrzliwa baba coś sobie ubzdurała i oskarżyła mnie o najgorsze”
„Pod nieobecność mojej żony, teściowa nie próżnowała. Była gotowa dać mi znacznie więcej, niż pączka w tłusty czwartek”
„Szczeniara sprzedała cenną, rodzinną pamiątkę, żeby kupić nowego smartfona. Dziś jestem jej za to wdzięczna”
„Mama przywiozła mi pamiątkę z wakacji, która miała mnie strzec. Czy to dzięki niej uniknąłem śmierci?”
„Haruję, by matka miała godne życie, a ona narzeka. Dla niej trawa gdzie indziej zawsze jest bardziej zielona”
„Połakomiliśmy się na łatwe pieniądze i to nas zgubiło. To, co straciliśmy, nie było tego warte”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa
Paulina Krupińska w Świątecznej Kampanii Homla
Współpraca reklamowa
Święta tuż-tuż… Oto 7 prezentowych inspiracji
Współpraca reklamowa