„Teściowa oskarżyła mnie o kradzież kosztownych bibelotów. Gdy poznała prawdę, zapadła się pod ziemię ze wstydu”
„Teściowa wstała. Spojrzała na mnie długo. Nie było w jej oczach łez ani ciepła. Nie było też złości. Tylko coś... obcego. Nie odpowiedziała nic. Po prostu wyszła do przedpokoju, wzięła płaszcz i wyszła z mieszkania bez słowa”.

- Redakcja
Zawsze marzyłam o spokojnym domu. Taki, w którym wieczorem pachnie zupą pomidorową, gdzie dziecko się śmieje, a mąż obejmuje mnie od tyłu w kuchni, kiedy zmywam naczynia. I przez chwilę tak było. Potem pojawiła się moja teściowa. A raczej – znów zaczęła bywać. Zanim jeszcze umarł teść, potrafiła być… trudna, oschła i kontrolująca. A po jego śmierci – zrobiła się nie do zniesienia. Wpadała zawsze bez uprzedzenia i zawsze z kwaśną miną. Michał mówił, żebym dała jej trochę czasu, ale przecież minęły już ponad dwa lata. A ona wciąż potrafi stanąć w drzwiach i powiedzieć: „U ciebie jak zwykle bałagan”. Albo: „Bartek znowu kaszle, może trzeba iść do normalnego lekarza”. Wiem, że nie jestem idealna, ale mam dość wiecznego osądu.
Mój mąż to dobry człowiek. Kiedy chodzi o jego matkę... Nigdy nie stanie po mojej stronie. Mam wrażenie, że wszystko, co robię, jest pod lupą. A mimo to się staram. Dla Bartka. Dla nas. Nie spodziewałam się jednak, że zwykłe zdjęcie może wywołać taki pożar. Zdjęcie, które jeszcze tydzień temu stało na komodzie. Portret Zofii i Tadeusza. Teraz go nie ma. A teściowa jest przekonana, że to ja go usunęłam...
Czułam, jak zaciska mi się gardło
– A gdzie się podziało nasze zdjęcie? – głos teściowej rozciął ciszę niczym nóż.
Zamarłam z łyżką w ręce, mieszając zupę w talerzu Bartka. Spojrzałam na nią, jakby nie dosłyszała.
– Jakie zdjęcie, mamo?
– No przecież to jedyne zdjęcie moje i Tadeusza, które tu zawsze stało. Na tej komodzie – teściowa odwróciła się teatralnie i wskazała pustą przestrzeń przy ścianie. – Było. A teraz go nie ma.
Michał w tym czasie nalewał sobie rosół. Nie uniósł głowy. Zrobiło się dziwnie cicho, nawet Bartek przestał mieszać łyżką i zerknął na mnie spod grzywki.
– Naprawdę nie wiem. Może się przewróciło? – zaczęłam ostrożnie.
– Przewróciło? A może po prostu ktoś je wyrzucił? – teściowa wycelowała spojrzeniem we mnie. – Zresztą… kto miałby to zrobić, jeśli nie ty?
Michał wreszcie uniósł głowę. Westchnął.
– Mamo, proszę cię…
– Przez tyle lat stało, nikt nie tknął. Aż nagle znika. I nie wmówicie mi, że to przypadek.
Czułam, jak zaciska mi się gardło. Łyżka drżała w mojej dłoni.
– Nie mam pojęcia, co się z nim stało. Nie dotykałam go.
– Oczywiście. Ty nigdy nic nie robisz, nie ruszasz, nie decydujesz. A wszystko zawsze dzieje się samo. Jakie to wygodne – skwitowała z przekąsem.
– Mamo, nie zaczynaj – odezwał się Michał, ale tak cicho, że sam siebie pewnie ledwie słyszał.
– Nie zaczynam. Może w końcu warto powiedzieć sobie wprost: ty po prostu nie chciałaś tego zdjęcia w swoim domu. Tak? Może raz na zawsze chciałaś się pozbyć Tadeusza?
– Proszę, przestań – powiedziałam cicho, czując, jak robi mi się gorąco.
– Niech dzieci patrzą, jak się matkę traktuje – ciągnęła teściowa, ostentacyjnie rozkładając serwetkę na kolanach.
Zamrugałam szybko, żeby nie pokazać łez.
– Może po prostu się gdzieś zapodziało. Poszukamy później. Dobrze?
– Nie trzeba – odpowiedziała chłodno Zofia. – Już wiem wszystko, co trzeba.
I z cichym trzaskiem odsunęła krzesło.
Zostałam ze wszystkim sama
– Nie rób sobie z tego takiej tragedii… – Michał podszedł do mnie, kiedy zmywałam talerze po obiedzie.
Nie odwróciłam się, bo nie chciałam, żeby zobaczył, jak drżę.
– Tragedii? – odparłam zbyt cicho, by usłyszał cały ładunek mojej złości. – Ona mnie oskarżyła. Publicznie. O to, że wyrzuciłam jej męża na śmietnik.
– Wiem, wiem, ale przecież tato był dla niej wszystkim. Znasz ją.
– Tak. Znam. I od dwóch lat pozwalam, żeby wchodziła tu jak do siebie. I ciągle muszę znosić jej uwagi, te spojrzenia, to wieczne ocenianie. A teraz to… – odłożyłam mokrą szklankę i wytarłam ręce o ścierkę. – Ona mnie nienawidzi. I ty dobrze o tym wiesz.
– Nieprawda… Ona po prostu nie radzi sobie ze stratą.
– Nie. Nie wiesz. Bo kiedy ostatni raz stanąłeś po mojej stronie? Gdy ona pyta, dlaczego Bartek kaszle, to nie reagujesz. Gdy mówi, że mam brudne okna, milczysz. Teraz oskarża mnie o brak szacunku dla twojego ojca, a ty tylko patrzysz w talerz!
Michał westchnął ciężko. Usiadł przy stole, zmęczony. Jakby to jemu było najciężej na świecie.
– Ona jest sama. Została bez nikogo. Nie wiem, jak mam być między wami. Nie chcę wybierać stron…
– Ja nie jestem stroną! Jestem twoją żoną! Matką twojego dziecka! To ja buduję z tobą ten dom, dzień po dniu. Nie ona.
Spojrzał na mnie z wyrzutem. Może bardziej z zakłopotaniem.
– Przecież wiesz, że cię kocham.
– Nie potrafisz mnie bronić. I to boli najbardziej.
– Nie mów tak… – Michał podszedł i próbował mnie objąć, ale się odsunęłam.
– Już nie chcę uspokajania. Chcę prawdy. I granic.
Zostałam w kuchni sama. I czułam się samotna jak nigdy wcześniej.
Złapałam się za serce
Była niedziela rano, Michał zabrał Bartka na basen, a ja postanowiłam wreszcie ogarnąć jego pokój. Od tygodni prosiłam go, żeby posprzątał biurko i wyjął zabawki spod łóżka, ale jak zwykle – „zaraz”, „potem”, „jutro”. Usiadłam na dywanie i zaczęłam od sortowania klocków, kiedy przypadkiem otworzyłam dolną szufladę jego komody. I wtedy to zobaczyłam. Czarno-biała ramka. Zdjęcie Zofii i Tadeusza. To zdjęcie. Było wciśnięte pod zeszyty i kredki, jakby ktoś próbował je ukryć. Ramka była lekko obdrapana, ale zdjęcie całe. Wzięłam je w ręce, usiadłam na łóżku Bartka i przez kilka chwil po prostu patrzyłam. Gdy tylko wrócili, Bartek wbiegł do pokoju, uśmiechając się szeroko. Zamarł, gdy zobaczył zdjęcie w moich dłoniach.
– Kochanie, czemu to tu schowałeś? – zaczęłam powoli.
Zmarszczył brwi, spuścił głowę.
– Bo babcia była dla ciebie niedobra.
Zamarłam.
– Co masz na myśli?
– Ona mówiła, że jesteś niedobra. Że wszystko robisz źle. Ja nie lubię, jak ktoś krzyczy na ciebie. To zdjęcie… Pomyślałem… że jak nie będzie zdjęcia, to może przestanie tu przychodzić.
Złapałam się za serce.
– Synku… ty wyrzuciłeś zdjęcie, żeby mnie bronić?
Pokiwał głową i spuścił oczy.
– Nie chciałem, żeby było źle… Tylko żebyś była spokojna.
Objęłam go i poczułam, jak zaciska małe ramiona na mojej szyi. Nie wiedziałam, czy płakać, czy śmiać się przez łzy. Dziecko, które miało kilka lat, lepiej odczytało napięcie niż jego ojciec. W swoim dziecięcym rozumieniu próbowało chronić mamę – tak, jak powinien dorosły
Nie chciałam krzyczeć
Weszłam do mieszkania teściowej, trzymając w dłoni ramkę ze zdjęciem. Nie zamierzałam ukrywać powodu wizyty. Usiadłam przy stole.
– Znalazłam to – podałam jej zdjęcie.
Teściowa wzięła je do ręki ostrożnie, jakby trzymała coś kruchego, jakby zdjęcie miało się rozpaść pod dotykiem.
– Gdzie było?
– W szufladzie Bartka.
W końcu spojrzała na mnie.
– Czyli on…
– Tak. Schował je.
– Dlaczego?
Wzięłam głęboki oddech. Nie chciałam krzyczeć, nie tym razem.
– Bo uznał, że jesteś niedobra dla mnie. I że może jak zniknie zdjęcie, to zniknie też twój gniew. Twój chłód. Twoje oceny.
Teściowa zbladła. Jej twarz drgnęła – pierwszy raz od dawna zobaczyłam w niej coś, co przypominało autentyczne emocje. Może wstyd?
– Ja nie…
– Zawsze ci przeszkadzałam, wiem. Nie przyszłam się tłumaczyć. Przyszłam powiedzieć ci coś jasno: twoje słowa mają wagę. Nawet jeśli wypowiadasz je z przekonaniem, że masz prawo oceniać, to mój syn... mój kilkuletni syn… poczuł, że musi mnie bronić przed tobą. A to już nie jest tylko twoja żałoba.
Milczała.
– Tadeusz był dobrym człowiekiem – powiedziała cicho. – On zawsze mnie hamował. A potem… została cisza.
– On odszedł. My jesteśmy. Bartek, Michał, ja. Można się z nami kłócić, ale nie można nas niszczyć. Bo to robisz. Krok po kroku.
Teściowa wstała. Spojrzała na mnie długo. Nie było w jej oczach łez ani ciepła. Nie było też złości. Tylko coś... obcego. Nie odpowiedziała nic. Po prostu wyszła do przedpokoju, wzięła płaszcz i wyszła z mieszkania bez słowa.
Musiałam to wyjaśnić
Michał wrócił z pracy po osiemnastej. Od razu zauważył, że coś jest inaczej. Dom był cichy, Bartek bawił się cicho w swoim pokoju, a ja siedziałam przy stole z kubkiem herbaty, zdjęcie Tadeusza i Zofii znów stało na komodzie.
– Co się stało? – zapytał, zdejmując kurtkę.
– Byłam u twojej mamy – powiedziałam bez ogródek.
Zamarł w ruchu, jakby nie wiedział, co ma zrobić. W końcu tylko usiadł naprzeciwko mnie.
– I?
– Znalazłam zdjęcie. W pokoju Bartka. Schował je. Myślał, że jeśli zniknie, to zniknie i babcia.
Michał schował twarz w dłoniach.
– Boże… – westchnął. – Nie miałem pojęcia, że on tak to przeżywał.
Podniósł wzrok. Było w nim coś, czego dawno u niego nie widziałam – skrucha.
– Przepraszam. Nie potrafiłem znaleźć balansu. Myślałem, że jak będę neutralny, to się jakoś ułoży. Nie ułożyło się. Chcę, żeby nasz syn wiedział, że mama i tata trzymają się razem. Zawsze.
– To ty musisz to pokazać. Nie tylko mówić.
– Zrozumiałem to. I obiecuję ci, że teraz się postaram.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Było w tym coś kojącego, zostawiając przestrzeń na coś lepszego. Pomyślałam o teściowej. O tym, jak wyszła bez słowa. Czy to był bunt? Zranienie? A może – pierwszy raz – poczucie, że nie ma już tej niekwestionowanej władzy? Nie wiem, czy do nas wróci. Nie wiem, czy przeprosi. Wiem, że Bartek zrobił dla mnie coś, czego się po nim nie spodziewałam. Pokazał mi, że czuje. Że widzi. A Michał? Jeśli dotrzyma słowa… może jeszcze coś uratujemy.
Izabela, 34 lata
Czytaj także:
- „Ja byłem stajennym, a ona właścicielką stadniny. Zamiast galopować z nią przez życie, dostałem kubeł zimnej wody”
- „Kochanek opowiadał mi lepsze bajki niż Andersen. Obiecywał biały welon, ale zapomniał, że w domu czeka żona i dziecko”
- „Córka nie potrafi zrozumieć, że moje życie nie kończy się na byciu babcią. Jestem też kobietą i mam swoje potrzeby”