„Teściowa przez lata udawała idealną babcię. Do czasu, gdy moje dziecko wróciło od niej z niepokojącym rysunkiem”
„Mała uwielbia rysować. Jej malunki do tej pory przedstawiały zwierzątka, kwiatki i słońce. Tym razem był to całkowicie odmienny rysunek. Chciałam wypytać Zuzię, co się działo u babci, ale doszłam do wniosku, że zrobię to na spokojnie w domu”.

- listy do redakcji
Zawsze uważałam się za szczęściarę. Cudowna córka, która jest moim oczkiem w głowie, wspaniały mąż i teściowa, która w niczym nie przypomina bohaterki opowieści o teściowych z piekła rodem. Helena to pogodna i niezmiernie życzliwa kobieta, kochająca swą jedyną wnuczkę ponad wszystko.
Była wspaniała
Nasza Zuzia absolutnie uwielbia babcię Helę. Chodzą na spacery, pieką kruche ciasteczka i razem oglądają bajki w telewizji. Marcin tylko z niedowierzaniem kręci głową. Często powtarza, że Helena jest znacznie lepszą babcią, niż była matką.
Moim zdaniem to świetnie, że mała ma taką relację z babcią – to niezwykle istotne w kontekście jej wychowania i dorastania. Mnie nie było niestety dane poznać moich dziadków, ponieważ odeszli dość młodo. Zazdrościłam koleżankom i kolegom, kiedy opowiadali o wakacjach spędzanych u dziadków na wsi, czy gdy babcie odbierali ich z przedszkola lub szkoły.
Dlatego jestem wdzięczna za Helenę, bo jest dla Zuzi babcią z prawdziwego zdarzenia. Moja mama nie spisuje się najlepiej w tej roli – to przykre, ale dzieje się tak dlatego, że pomiędzy mną a nią nie układa się dobrze i w sumie rzadko się widujemy. Tymczasem teściowa to istny skarb.
Pomaga nam
Na teściową zawsze można liczyć, jeśli chodzi o opiekę nad Zuzią. Rzecz jasna nie nadużywamy jej uprzejmości. To z jej strony przeważnie wychodzą propozycje, że chętnie zabierze wnusię na lody albo do siebie na noc. No cóż, nie protestujemy, bo to doskonała okazja, aby nieco odpocząć od rodzicielskich obowiązków.
Teść nie żyje od wielu lat i wiem, że Helenie doskwiera samotność. Poza tym dzięki Zuzi czuje się potrzebna, a to też istotne. Nie tylko jako babcia zdaje egzamin na szóstkę z plusem, ale także jako teściowa. Nie wtrąca się w moje i Marcina sprawy. Nie poucza mnie, jak mam gotować czy wychowywać dziecko. Nie krytykuje za to, że dużą wagę przykładamy do zawodowej kariery.
Od dziewczyn z pracy nierzadko słyszę, że ich teściowe psy na nich wieszają za to, że pracują – przecież kobieta powinna zajmować się wyłącznie domem i rodziną, a nie zarabiać pieniądze. Jakie to szczęście, że Helena ma do tego normalne podejście. Nie wyobrażam sobie, abym musiała się użerać z matką własnego męża.
Coś było inaczej
W któryś poniedziałek zwróciliśmy się do Heleny z zapytaniem, czy nie mogłaby zabrać Zuzi na weekend. Chcieliśmy wyskoczyć do znajomych na imprezę oraz spędzić odrobinę czasu we dwoje.
– Z przyjemnością zajmę się moim słoneczkiem – teściowa od razu się zgodziła.
Zuzia nie posiadała się z radości. Ubóstwia noclegi u babci, bo nie musi zaraz po kolacji iść spać. Helena zapowiedziała, że tym razem urządzą sobie wieczór z pracami plastycznymi. Kupiła blok, kredki i flamastry.
Zuzię zawieźliśmy do niej w piątek bardzo późnym popołudniem i od razu udaliśmy się do kina. Miałam spokojną głowę, ponieważ córka miała zapewnioną znakomitą opiekę. Kiedy spała u babci, to nawet nie bardzo chciała rozmawiać z nami przez telefon, bo nie miała na to czasu.
Umówiłam się z Heleną tak, że odbiorę od niej Zuzię w poniedziałek po pracy. Kończyłam wcześniej niż Marcin. Mała nieco pokasływała, dlatego nie poszła do przedszkola. Już w samochodzie pochwaliła się rysunkami, które powstały podczas pobytu u babci.
Zaniepokoiłam się
Mała uwielbia rysować. Jej malunki do tej pory przedstawiały wyłącznie różne zwierzątka, kwiatki i słońce. Tym razem był to całkowicie odmienny rysunek. Była na nim postać siedząca przy stole – cała zamazana na czarno. Nad jej głową znajdowały się ciemne, burzowe chmury. Widok napawał niepokojem, więc bardzo się zdenerwowałam.
Chciałam wypytać Zuzię, co się działo u babci, ale doszłam do wniosku, że zrobię to na spokojnie w domu. Niemniej wysłałam zdjęcie rysunku Marcinowi, także się zmartwił. To, co powiedziała córka, wprawiło nas w osłupienie.
– To babcia.
– Jak to?
– Babcia mówiła, że kiedyś za karę musiała tak siedzieć przy stole.
Dosłownie oniemiałam
Popatrzyliśmy po sobie, bo było wiadome, że trzeba porozmawiać z Heleną. Udałam się do niej kilka dni później. Pokazałam jej rysunek Zuzi i przekazałam, co usłyszałam od córki. Teściowa z rezygnacją opadła na fotel. Była niezmiernie poruszona.
– Coś się stało?
– Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, bo nie chciałam was martwić – szlochała.
Powoli, krok po kroku, opowiedziała mi swoją historię. Wychowała się w domu, który teraz zostałby określony mianem toksycznego i dysfunkcyjnego. Matka kompletnie nie radziła sobie z własnymi emocjami i całą złość przelewała na Helenę. Kiedy jej zdaniem zachowywała się niestosownie, była karana. Miała siedzieć prosto i nieruchomo przy stole w kuchni i nie odzywać się, a przy tym zwykle obrywała. Strasznie cierpiała z tego powodu, a nie mogła pisnąć słowem. W domu panowała surowa dyscyplina.
Współczułam jej
Miała chodzić jak szwajcarski zegarek. Pomimo ogromnego bólu, postanowiła sobie, że taka nie będzie.
– Wiem, że dla Marcina nie byłam dobrą matką, ale dla Zuzi się staram.
To była naprawdę długa i szczera rozmowa. Helena otworzyła przede mną swoje serce, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Wyobrażam sobie, ile to ją musiało kosztować. Wydawało mi się, że jest idealna i że miała idealne życie.
Wysnułam te wnioski na tej podstawie, że w roli babci sprawdza się perfekcyjnie. Nawet bym nie przypuszczała, że osoba, która doświadczyła tyle złego, potrafi wykazać się tak ogromną czułością i łagodnością wobec dziecka. Nauczyło mnie to, że nie wolno oceniać ludzi po pozorach. Okładka książki nic nie mówi o jej zawartości. Ciepła i serdeczna Helena miała trudne dzieciństwo, o co za nic w świecie bym jej nie podejrzewała.
Marzena, 39 lat
Czytaj także:
- „Nasz dom potrzebuje pilnego remontu, ale teściowa jest temu przeciwna. Prędzej naprawię przeciekający dach niż nasze relacje”
- „Gdy musiałam zrezygnować z biegania, mój świat się rozpadł. Posklejał mi go ktoś, kogo spotkałam na miejskim maratonie”
- „Nie sądziłem, że na emeryturze odkryję w sobie taki talent. Zamiast przerzucać kanały w TV zostałem mistrzem robótek”